Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Taki kuriozalny wyrok wywołał właśnie ostrą debatę w Niemczech – po tym, jak sąd w Kolonii orzekł, iż obrzezanie nieletnich chłopców z przyczyn religijnych stanowi przestępstwo uszkodzenia ciała i nie powinno być w Niemczech dozwolone. Tym samym sędziowie z Kolonii nie tylko zakwestionowali pradawną praktykę, stosowaną przez wyznawców judaizmu i islamu, ale też uznali ją za delikt.
No i się zaczęło... Wybuchła debata: co jest ważniejsze – nienaruszalność cielesna dziecka czy wolność religijna jego rodziców? Sprawa bynajmniej nie jest błaha, także w wymiarze społecznym: w Niemczech żyje dziś ponad 100 tys. obywateli wyznających religię żydowską oraz 4 mln muzułmanów [o kłopotach niemieckiego państwa z integracją muzułmanów piszemy w dziale "Świat" – red.]. Kontrowersyjny wyrok dotyka więc nie tylko kwestii filozoficzno-prawnych, ale bezpośrednio wielu ludzi; dla nich mógł¬by on mieć konsekwencje niezwykle poważne. Dlatego niemieccy wyznawcy judaizmu i islamu chcą podważyć kolońskie orzeczenie – i słusznie. Zwłaszcza wśród tych pierwszych musi ono budzić odczucia szczególne i niepokój, z uwagi na kontekst historyczny – 67 lat po Auschwitz. Konferencja Europejskich Rabinów, która w minionym tygodniu obradowała akurat w Berlinie, uznała ten wyrok za „najpoważniejszy atak na żydowskie życie po Holokauście”; w końcu obrzezanie dziecka płci męskiej w osiem dni po jego narodzinach to „fundament religii żydowskiej”, „pieczętujący przymierze z Bogiem”.
Niemiecki rząd szybko dostrzegł, że koloński wyrok to beczka prochu z podłożonym lontem także w wymiarze politycznym. Gabinet Angeli Merkel wspólnie z parlamentem zamierza zatroszczyć się o to, aby w przyszłości religijne rytuały nie mogły być obkładane sankcjami karnymi.