Poza zgiełkiem

Weszliśmy w fazę ogólnonarodowego mordobicia. Dopóki jest to przedwyborczy teatr, w którym aktorzy obrzucają się błotem, by potem, po cudownym nawróceniu, zawierać koalicje, to jeszcze pół biedy. Gorzej, że niektórzy zarażają się autentyczną nienawiścią. Długo będziemy się z niej leczyć... Ale jest jeszcze jeden aspekt tej bijatyki. Jakieś 50 lat temu pewien polski Żyd z Nowego Jorku powiedział mi, że widzi tam antypolską propagandę, finansowaną z Niemiec (nie przez rząd niemiecki). Teza była prosta: oświęcimski obóz był w Polsce, bo Polacy są antysemitami, a zatem współpracownikami Niemców. Natomiast dużo później, kiedy ważyły się losy przystąpienia Polski do NATO, szła propaganda z innego kraju: że Polacy są niepoprawnymi antysemitami, zatem nie należy ich zapraszać do Paktu. Nie udało się, główne organizacje żydowskie opowiedziały się za wejściem Polski do NATO. Powtórzyło się to przy wchodzeniu Polski do Unii Europejskiej - i też się nie udało. Ale może uda się zmniejszyć nasze znaczenie przez usilne i systematyczne przedstawianie Polaków jako niepoprawnych i nieodpowiedzialnych wichrzycieli i “religiantów", którzy będą stale Unii szkodzić? Sytuacja jest delikatna, bo nieraz sami przykładamy rękę do powstania takiego naszego wizerunku. A poza tym, trzeba się liczyć z realpolitik, czyli partykularnymi interesami wielu polityków, dla których długofalowe dobro wspólne przegrywa z doraźnymi potrzebami taktyki wyborczej. Stąd końskie okulary, żałosne “przyjaźnie" niektórych i tragikomiczna słowna ekwilibrystyka. Nie przesadzajmy więc z wojną na górze i na dole.

Ostatnio bardzo nas zajmuje moskiewska rocznica zwycięstwa - i słusznie. Ale nie można się ograniczać do dylematu “być albo nie być", czy też “jak być". To o wiele poważniejsza sprawa, wymagająca wielu działań i na długą metę. Po wejściu do UE musimy zwrócić się na Wschód, najpierw w stronę Ukrainy (to dziś, na szczęście, raczej łatwe), ale też Białorusi i Rosji - a dokładniej tych Białorusinów i Rosjan, którzy są skłonni do dialogu i współpracy. Na początku nie będzie ich wielu, ale można przypuszczać, że ich liczba będzie rosła w miarę rozwoju naszej kampanii informacyjno-dialogowej. Kto i jak ma ją robić? Każdy, kto może, nie oglądając się na władze państwowe mające dość ograniczone możliwości działania. Jak? Wszelkimi sposobami, nie zapominając o internecie.

Czego sobie i wszystkim życzy

STEFAN WILKANOWICZ

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 10/2005