Mosul wzięty, Baghdadi zabity, wojna trwa

Iracki rząd ogłosił sukces w wojnie z tzw. Państwem Islamskim. Ale w przeszłości dżihadyści pokazali, że są w stanie podnieść się po najcięższych ciosach.

18.07.2017

Czyta się kilka minut

Powrót ze szkoły – już po deklaracji władz o „wyzwoleniu Mosulu”, 12 lipca 2017 r. / FADEL SENNA / AFP / EAST NEWS
Powrót ze szkoły – już po deklaracji władz o „wyzwoleniu Mosulu”, 12 lipca 2017 r. / FADEL SENNA / AFP / EAST NEWS

Po prawie ośmiu miesiącach ciężkich walk, w których padło wiele tysięcy zabitych i rannych, bitwa o Mosul została wygrana. W lipcową niedzielę iracki premier Haider al-Abadi postanowił polecieć do tego drugiego pod względem wielkości miasta w kraju – czy też, precyzyjniej: miasta, które kiedyś takim było – by osobiście pogratulować swoim żołnierzom.

Ubrany w czarny mundur elitarnych irackich oddziałów, Abadi pokazał się w kręgu żołnierzy oraz członków paramilitarnej policji federalnej. Niektórzy żołnierze świętowali zwycięstwo na własną rękę, na terenie Starego Miasta – o nie toczyły się na koniec ciężkie boje. Strzelali w powietrze na wiwat, puszczali głośno muzykę. Świętowano też w Bagdadzie: na centralnym placu Tahrir zgromadzili się spontanicznie aktywiści społeczni i muzycy.

Ale w niektórych miejscach mosulskiej starówki trwały jeszcze walki, a nad miastem widać było kłęby dymu. Jeden z irackich dowódców przyznał, że ekstremiści z tzw. Państwa Islamskiego (IS) trzymali się jeszcze w niewielkim korytarzu o długości około 200 i szerokości raptem 50 metrów, ale spodziewano się, że w ciągu najbliższych godzin zostanie on odbity. Przez swoją „agencję informacyjną” Amaq dżihadyści zapowiadali, że walka będzie trwać „aż do śmierci”.

Gorzkie zwycięstwo

Nieco ponad trzy lata mijają od chwili, gdy podczas szybkiej ofensywy dżihadyści zajęli Mosul oraz znaczne obszary Iraku i Syrii. Właśnie w Mosulu, w meczecie Nuri – wysadzonym niedawno przez ekstremistów – ich przywódca Abu Bakr al-Baghdadi proklamował wówczas, podczas swego jedynego publicznego wystąpienia, tzw. kalifat, czyli państwo boże na ziemi. Także w tym znaczeniu odbicie Mosulu jest więc dla Irakijczyków zwycięstwem ważnym.

Ale zarazem – niezwykle gorzkim. Wielu mieszkańców bynajmniej nie jest w nastroju do świętowania. Bitwa ciągnęła się prawie przez osiem miesięcy. Amerykańscy dowódcy mówili, że były to najcięższe walki uliczne od zakończenia II wojny światowej. Zdobywanie miasta – ulica po ulicy, dom po domu – a także naloty i terror ekstremistów ­kosztowały ­życie tysięcy cywilów. Połowa mieszkańców tej niemal dwumilionowej przed wojną metropolii musiała uciekać lub została zmuszona do jej opuszczenia.

Także straty poniesione przez wojska irackie były znaczne. Wielu irackich żołnierzy służy na froncie już od trzech lat – tymczasem wojna bynajmniej nie jest zakończona. Na zachód od Mosulu, w centralnym i zachodnim Iraku, ekstremiści mają nadal pod kontrolą spore i ważne tereny. I przeprowadzają kontrataki zarówno w kierunku Mosulu, jak i innych obszarów, które już wcześniej zostały „wyzwolone” – jak nazywa to rząd w Bagdadzie.

Cudzysłów jest o tyle zasadny, że największym wyzwaniem dla irackiego rządu, zdominowanego przez szyitów, będzie teraz przekonanie do siebie mieszkańców Mosulu, którzy w większości są sunnitami. Wielu z nich – niezadowolonych z tego, jak traktował ich poprzedni iracki rząd – poparło na samym początku IS (opierające się przede wszystkim właśnie na sunnitach).

Ponadto, o ile do wschodniej części Mosulu, która została zajęta jeszcze w styczniu tego roku, powróciło już nieco normalności – funkcjonują tam bazary, szkoły, restauracje – o tyle w historycznym starym mieście, w zachodniej części metropolii, w niektórych dzielnicach nie pozostał kamień na kamieniu. Tam, gdzie w ostatnich miesiącach toczyła się bitwa, pod ruinami ciągle leżą trupy.

Ludzie wygnani z tych dzielnic długo jeszcze nie będą mogli wrócić do domów. ONZ szacuje, że odbudowa miasta może kosztować ok. 700 mln dolarów. Jeżeli premierowi Abadiemu nie uda się zaoferować mieszkańcom sensownej perspektywy, zwycięstwo – wywalczone tak ciężko i za cenę takich ofiar – może być krótkotrwałe.

Kolejna śmierć „kalifa”

Odbicie Mosulu z rąk ekstremistów zbiegło się w czasie z informacją, która – jeśli okaże się prawdziwa – oznacza kolejną bolesną dla nich stratę. Chociaż również ona nie przesądza jeszcze wcale o końcu IS.

Oto jedna z irackich stacji telewizyjnych, a wkrótce potem także aktywiści z Syryjskiego Obserwatorium Praw Człowieka podali, że Abu Bakr al-Baghdadi nie żyje – tym razem już definitywnie – oraz że wśród dżihadystów trwają spory o to, kto ma zostać jego następcą. Definitywnie, gdyż śmierć „kalifa”, przywódcy IS, ogłaszano już w przeszłości wielokrotnie – i za każdym razem okazywało się, że przedwcześnie. Tym razem jednak wieść o zabiciu Baghdadiego ma być prawdziwa.

Jako pierwsza poinformowała o tym iracka telewizja Sumeria, powołując się na źródła z Tell Afar – to miasto w północnym Iraku, na zachód od Mosulu, które pozostaje pod kontrolą ekstremistów. Kilka godzin później Rami Abdulrahman, szef wspomnianego Obserwatorium (ma ono swoją siedzibę w Londynie, skąd – na podstawie informacji od wolontariuszy z terenu – monitoruje sytuację w Syrii), poinformował agencję Reuters, że przywódcy dżihadystów z syryjskiej prowincji Deir al-Zur – wśród nich ważni dowódcy wojskowi – mieli potwierdzić tę wiadomość.

Wedle tej wersji Baghdadi miał spędzić ostatnie trzy miesiące właśnie w Deir al-Zur. W regionie tym leży także miasto Madayin, w którym Amerykanie – wedle ich własnych relacji – mieli w ostatnich miesiącach zabić wielu członków dowództwa IS.

Wkrótce po tym, jak wieść o śmierci „kalifa” miała zostać potwierdzona, prezydent Donald Trump posłał w świat przez Twittera komunikat: „Wielkie sukcesy w walce przeciwko ISIS!” (taką nazwę – Państwo Islamskie w Iraku i Syrii, ISIS – terrorystyczna milicja nosiła do czerwca 2014 r., gdy jej szef proklamował Państwo Islamskie, dalej zwane już IS). Natomiast armia amerykańska ogłosiła początkowo, że nie może potwierdzić informacji. „Mamy nadzieję, że jest ona prawdziwa” – podało Dowództwo Centralne US Army, odpowiedzialne za Bliski Wschód.

Spalony za opłakiwanie

Ani telewizja Sumeria, ani Obserwatorium nie podały żadnych szczegółów na temat tego, kiedy i w jakich okolicznościach 43-letni Baghdadi miał zostać zabity. Do tej pory wszystkie informacje o jego rzekomej śmierci okazywały się fałszywe. Najpierw w marcu 2015 r. rząd iracki podał, że Baghdadi zginął w amerykańskim nalocie pod Mosulem. W następnych miesiącach mnożyły się podobne komunikaty. Tymczasem w listopadzie 2016 r. Baghdadi, pochodzący z irackiego miasta Samara, zabrał osobiście głos – wystąpił w przesłaniu radiowym.

W połowie czerwca tego roku z kolei Rosjanie ogłosili, że zabili najbardziej poszukiwanego terrorystę świata – miał zginąć w rosyjskim nalocie na Rakkę, główne syryjskie miasto kontrolowane przez IS; Baghdadi miał się tam rzekomo spotkać z setkami ważnych bojowników. Tymczasem Rakka była już wtedy stale bombardowana przez Amerykanów i ich sojuszników, podczas gdy na ziemi pod miasto podchodziły już oddziały walczące z dżihadystami (głównie kurdyjskie, w Syrii współpracujące z armią amerykańską).

Na początku lipca telewizja Sumeria poinformowała, że w miejscowości Tell Afar ekstremiści spalili żywcem swojego własnego duchownego, zwolennika IS. Nazywał się on Abu Kutaiba, a okrutna śmierć miała być karą za to, że podczas piątkowej modlitwy „opłakiwał” śmierć Baghdadiego. Ekstremiści mieli też zagrozić karą w postaci 50 uderzeń pejczem każdemu, kto rozpowszechniałby tę plotkę. Tymczasem w międzyczasie rozporządzenie o tej karze miało zostać cofnięte – podała Sumeria.

Dwa dni później ta sama telewizja informowała, że przedstawiciele IS z Tell Afar potwierdzili śmierć Baghdadiego oraz że między zwolennikami „kalifa” i jego przeciwnikami wybuchła walka o to, kto będzie następcą. Po południu tego samego dnia Sumeria podała, że wieść o śmierci Baghdadiego potwierdzili również lokalni przywódcy dżihadystów z prowincji Diyala w północno-wschodnim Iraku.

Wojna trwa

Jeśli Baghdadi rzeczywiście nie żyje, dla „kalifatu” byłaby to bolesna strata. Ale zarazem byłby to tylko kolejny „puzzel” w długiej i żmudnej walce. Prawdą jest, że swoimi precyzyjnymi nalotami Amerykanie i ich sojusznicy w ciągu minionego roku bardzo osłabili najwyższy szczebel dowodzenia „kalifatu”. Prawdą jest również, że odzyskanie Mosulu przez iracki rząd to jak dotąd największy sukces militarny w walce z ekstremistami. Wszystko to nie oznacza jednak końca IS jako terrorystycznej milicji i podziemnej siatki.

W przeszłości jej członkowie pokazali, że są w stanie podnieść się nawet po najcięższych ciosach – jak wtedy, gdy zginął Abu Musab Zarkawi. Twórca irackiej Al-Kaidy został zabity w nalocie niemal dokładnie 11 lat temu. Okazało się wtedy, że struktura organizacji, z której potem miały wyrosnąć ISIS i IS, wcale nie jest tak centralistyczna, jak powszechnie przypuszczano. A w ciągnącej się od lat wojnie wyrosło nowe pokolenie bojowników, którzy długo jeszcze będą siać terror w tym regionie świata. ©

Przełożył WP

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 30/2017