Pomieszanie z poplątaniem

Czy Michaił Gorbaczow zlecił zamach na Jana Pawła II? Czy w ogóle sekretarz ds. rolnictwa mógł decydować o najbardziej tajnej operacji XX wieku? Książka o szpiegach w Watykanie, która w ostatnich dniach wywołała taką burzę, roi się od błędów i nieścisłości.

29.04.2008

Czyta się kilka minut

Jan Paweł II w rozmowie z przywódcą ZSRR Michaiłem Gorbaczowem . Watykan, 1 grudnia 1989 r. /fot. KNA-Bild /
Jan Paweł II w rozmowie z przywódcą ZSRR Michaiłem Gorbaczowem . Watykan, 1 grudnia 1989 r. /fot. KNA-Bild /

Watykan zawsze intrygował szpiegów i dziennikarzy. Z tej pasji badawczej powstało kilka ciekawych pozycji, ale więcej marnych. Do pierwszych należy m.in. znakomita monografia Davida Alvareza "Historia szpiegostwa w Watykanie. Od Napoleona do Holokaustu" oraz napisane przez Alvareza wspólnie z Robertem A. Grahamem SJ "Nic świętego. Nazistowski wywiad przeciw Watykanowi 1939-1945". Niestety, wydana ostatnio przez Znak książka amerykańskiego dziennikarza Johna O. Koehlera "Chodzi o papieża. Szpiedzy w Watykanie" zdecydowanie należy do drugiej kategorii.

Jej słabość wynika z tego, że autor nie potrafił rozstrzygnąć, jaką książkę zamierza pisać - reporterską, opierającą się na faktach, ale budującą narrację na materiale zdobytym w czasie pracy dziennikarskiej, czy historyczną, bazującą głównie na publikacji i krytycznej analizie nieznanych dokumentów. W efekcie "Chodzi o papieża..." nie spełnia żadnych kryteriów: niewiele tu materiałów dziennikarskich, a dokumentów Koehler interpretować nie potrafi, gdyż zwyczajnie brak mu wiedzy i warsztatu.

Wartościowa dokumentacja

Nie musiało tak być. Zasługą Amerykanina jest publikacja wielu dokumentów Stasi znajdujących się obecnie w zasobach Urzędu Federalnego Pełnomocnika ds. Akt b. Ministerstwa Bezpieczeństwa Państwowego NRD (Urząd Gaucka-Birthler). Ich rangę podnosi to, że Stasi nie tylko dokumentowała działalność podległych sobie jednostek, ale także otrzymywała poufne materiały analityczne z centrali KGB. Ponieważ miałem dostęp do wielu z nich, mogę stwierdzić, że są to dokumenty wielkiej wartości, które w tej postaci nie zachowały się w archiwach innych służb specjalnych byłego bloku wschodniego.

Nie można jednak zapominać, że większość z nich ma charakter wtórny. Są to notatki analityczne, w których starannie ukryto wszelkie źródło pochodzenia prezentowanych informacji. Dowiadujemy się więc, co KGB wiedział na temat jakiegoś zagadnienia, natomiast nie jesteśmy w stanie ocenić wiarygodności tej informacji ani tym bardziej wskazać źródła jej pochodzenia. Mimo to publikację tych dokumentów oceniam jako ważne wydarzenie. Z pewnością będą się na nie powoływali także inni badacze najnowszych dziejów Kościoła.

Interesujące jest przypomnienie mało znanych w Polsce, a głośnych w Niemczech przypadków współpracy duchownych katolickich ze służbami specjalnymi NRD. Chodzi przede wszystkim o działalność pracownika Watykanu niemieckiego benedyktyna Eugena Brammertza oraz korespondenta KNA w Rzymie Alfonsa Waschbüscha. Koehler jednak nie odkrył tych spraw - były one opisane wcześniej przez niemieckich historyków, o czym w książce nie ma mowy. Za interesujące można także uznać fragmenty dotyczące działań dezinformacyjnych, podejmowanych przez Stasi po zamachu na Papieża 13 maja 1981 r., czyli Operation Papst. Enerdowski wywiad podjął się ich na prośbę bułgarskich służb specjalnych po aresztowaniu w Rzymie Siergieja Antonowa.

Znane dyrektywy

Na tym jednak zasługi Koehlera się kończą. Jego książka jest przykładem najgorszego sposobu obchodzenia się z dokumentami, bezkrytycznego ich przepisywania, co w każdym przypadku jest błędem, natomiast jeśli idzie o dokumenty tajnej policji politycznej, po prostu nie ma sensu. Widać to szczególnie w opisie przypadku ks. prałata Paula Dissemonda, ps. "Peter". Koehler jednoznacznie ocenia go jako zdrajcę, który dla kariery zaprzedał się Stasi. Wydaje taki osąd, nie znając całej dokumentacji ani złożonego kontekstu, jakim były relacje Kościół-państwo w NRD. Nie zna także podstawowej literatury w tej sprawie, zwłaszcza zaś książki Bernda Schäfera "Staat und katholische Kirche in der DDR", w której przypadek Dissemonda jest szczegółowo opisany.

Nieuctwo Koehlera wychodzi szczególnie na jaw, gdy pisze na temat rzekomo odkrytego przez siebie dokumentu sekretariatu KC KPZR z 13 listopada 1979 r., który interpretuje jako dyrektywę do zabójstwa Jana Pawła II, a który miał mu udostępnić anonimowy wysoki urzędnik włoski. "Przypuszczam - pisze Koehler o tym dokumencie - że znalazł się on wśród bezcennych dokumentów przekazanych przez pułkownika KGB Wasilija Mitrochina, gdy w 1992 r. uciekł z ZSRR". Tymczasem wystarczy sięgnąć do wydanej w 1999 r. książki Christophera Andrew i Wasilija Mitrochina, by zorientować się, że opowieść Koehlera jest bujdą: dokument, o którym pisze, został szczegółowo opisany wiele lat wcześniej.

Chodzi o składające się z sześciu punktów "Wytyczne do działań przeciwko polityce Watykanu w stosunku do krajów socjalistycznych", opracowane przez szefa KGB Andropowa i jego zastępcę Czebrikowa - polityczną dyrektywę dla KGB do podjęcia szerokich działań, także z użyciem "środków aktywnych". Cytowanego przez Koehlera zdania ("w razie konieczności sięgnąć po środki wykraczające poza dezinformację i dyskredytację") Mitrochin, który zna dokument, nie przytacza.

W języku sowieckich służb specjalnych "aktywne działania" nie oznaczały zabójstwa, lecz szeroką akcję dezinformacyjną i dezintegracyjną, wykraczającą poza zwykłe zdobywanie informacji. Wykorzystywano wszelkie dostępne środki, także agenturę wpływu i fałszowanie dokumentów, w celu zdyskredytowania i izolacji osoby będącej przedmiotem operacji.

Krótko mówiąc: dokument z 13 listopada 1979 r. wzywa do zakrojonej na szeroką skalę dywersji ideologicznej wobec Jana Pawła II, a nie do zabójstwa. W książce Mitrochina i Andrew, najważniejszym zbiorze dokumentów wywiadu KGB, jakie znamy, znajduje się następująca ocena: "w żadnych dokumentach, które przeglądał Mitrochin, nie było śladu udziału sowieckich służb w zamachu".

Czy to oznacza, że sowieckie służby nie stały za próbą zabójstwa Jana Pawła II? Oczywiście, nie. Cały wątek bułgarski oraz inne materiały i świadectwa w sposób poszlakowy zdają się potwierdzać udział sowieckiego kierownictwa w tej zbrodni. Nie sądzę jednak, aby o najbardziej tajnej operacji XX w., a taką z pewnością byłby plan zabicia Papieża, miał współdecydować sekretarz ds. rolnictwa Michaił Gorbaczow, jeden z sygnatariuszy dokumentu z 13 listopada 1979 r.

Błędy, błędy, błędy

Żenująco wyglądają w książce Koehlera próby opisywania "polskiego odcinka" szpiegowskiej walki z Watykanem, a wcześniej stanu wojennego. Autor najczęściej nie ma pojęcia, o czym pisze: myli fakty, daty, nazwiska, nie zna podstawowej literatury. Nie tylko w tym przypadku.

Oto kilka przykładów. Na czele V Zarządu KGB (Ochrony Porządku Konstytucyjnego) nie stał W.F. Kadyszew, ale Filip Bobkow. Andropow nie mógł się denerwować raportem V Zarządu na temat II Soboru Watykańskiego z tej prostej przyczyny, że kiedy trwał Sobór, jednostka ta nie istniała.

Do humoru zeszytów należałoby zaliczyć opinię, że Andropow uważał Casarolego za tajnego agenta Watykanu, "ponieważ pojawiał się na granicach socjalistycznych państw europejskich w świeckim ubraniu i spotykał się tam z wysoko postawionymi komunistycznymi funkcjonariuszami". KGB doskonale wiedział, jaka jest rzeczywista rola abp. Casarolego w kreowaniu polityki wschodniej Watykanu. Wystarczyło po prostu przeczytać jego pamiętniki, a nie bajdurzyć na poważny temat na poziomie rozważań o szpiegach z krainy Deszczowców.

Nie jest także prawdą, że kard. Beran jako arcybiskup Pragi został uwięziony przez komunistów. W więzieniu nie przebywał ani dnia - był internowany we własnej rezydencji, a później osadzony w domu pomocy społecznej. Trudno także twierdzić, że został wygnany przez komunistów, skoro Czechosłowację opuścił pod wpływem nalegań Watykanu. Beran nie zmarł w 1967, lecz w 1969 r.

Zupełnie bezpodstawna jest ocena, że kard. Achille Silvestrini był znany z twardego, porównywanego z papieskim, stanowiska wobec komunizmu. Dokumenty z archiwum polskiego MSZ, dotyczące kontaktów z dyplomacją watykańską, wskazują, że Silvestrini był partnerem spolegliwym i wyrozumiałym. W tym kontekście drobiazgiem jest fakt, że w czasie kiedy występował na konferencji KBWE, Silvestrini nie był kardynałem, lecz arcybiskupem.

Wyssane z palca są informacje o jezuicie Robercie Grahamie, który jest przedstawiony jako wybitny watykański "łowca szpiegów". Jego sukcesom w pracy kontrwywiadowczej Watykan miał zawdzięczać rzekome uszczelnienie struktury w drugiej połowie lat 80. Znana mi dokumentacja operacji polskich, czechosłowackich, węgierskich i enerdowskich służb specjalnych wskazuje, że ich siatka agenturalna w drugiej połowie lat 80. nie była mniejsza i mniej skuteczna aniżeli w okresie wcześniejszym. O. Graham był natomiast wybitnym historykiem specjalizującym się w okresie II wojny światowej, m.in. współ­autorem fundamentalnego zbioru dokumentów na temat działań Stolicy Apostolskiej w tamtym czasie. Reszta, jak wiele innych wątków tej książki, jest wymysłem amerykańskiego dziennikarza.

Andrzej Grajewski jest kierownikiem działu Polska i Świat "Gościa Niedzielnego".

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 18/2008