Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Z uwagą i smutkiem przeczytałem artykuł Pawła Leskiego nt. sytuacji w północno-wschodniej prowincji Kongo. Temat jest mi znany, lecz nie sądziłem, że skala problemu i jego zasięg stały się tak duże. W ciągu ostatnich lat trzykrotnie bywałem w prowincji Nord Kivu z racji swoich obowiązków. Jestem koordynatorem programu Adopcji Serca prowadzonego przez Ruch Solidarności z Ubogimi Trzeciego Świata „Maitri” od 1996 r. Dzięki wsparciu ofiarodawców z Polski we współpracy z misjonarzami obejmujemy tym programem, obok kilkudziesięciu innych miejsc w Afryce, ok. 600 podopiecznych z Gomy, Rutshuru i małej wioski Ntamugenga – z targanego konfliktami regionu. Wspieramy misyjne ośrodki dożywiania i placówki medyczne.
W ubiegłym roku dzięki pomocy ofiarodawców i determinacji polskich sióstr pallotynek udało się uruchomić pracownię komputerową w Rutshuru. Wieści o wojnie domowej docierały do nas od kwietnia za sprawą polskich sióstr od aniołów prowadzących placówkę misyjną w Ntamugenga, które zostały zmuszone do opuszczenia misji dwa miesiące temu. W tych rejonach w dalszym ciągu pozostają polscy misjonarze. Z ich relacji poznajemy losy wielu wcielanych przymusowo do wojska naszych podopiecznych, posiadających rodziców adopcyjnych w Polsce. Po raz kolejny wielotysięczne fale uchodźców zalewają placówki misyjne. Wobec tej tragedii staramy się nie pozostawać bezradni. Misjonarki organizują im pomoc ze skromnym udziałem naszego Ruchu.
Tadeusz Makulski, Gdańska Wspólnota Ruchu „Maitri”