Polemiki z sąsiadami

Sąsiad z ostatniej strony "Tygodnika", Wojtek Bonowicz, elegancko i subtelnie zareagował na materiał z "Polityki", krytyczny wobec jednej z najbardziej znanych akcji charytatywnych, fundacji Anny Dymnej. Intencją artykułu "Polityki" była sugestia, by odpisywać jeden procent podatku raczej na mniej znane akcje niż na te najbardziej głośne. Intencją Wojtka jest prosty wniosek: żeby komukolwiek pomóc, nie należy nikogo innego pognębiać ani kogokolwiek do pomagania zniechęcać. I jedno słuszne, i drugie. O to z sąsiadem nie zamierzam się spierać. Chcę tylko zauważyć, że dziełu Anny Dymnej na pewno nic zagrozić nie jest w stanie, jak długo ona sama o to się stara tak jak teraz. A małe akcje i dzieła rzeczywiście potrzebują o wiele więcej poparcia niż dotąd, a jednym ze sposobów niezawodnych wydaje mi się to, co od dawna praktykuje Towarzystwo Opieki nad Ociemniałymi w Laskach. Jest to po prostu więź z tymi, którzy zaangażowali się w pomoc. Każda przesyłka jest kwitowana, i to nie zdawkową formułką, lecz informacją o Laskach: co się w nich dzieje, co ostatnio zrobiono, co jest najpilniejsze itd. Kiedy czytam, że oto po onegdajszym pożarze odbudowano wreszcie szkołę, i to o wiele lepszą niż dawna, kiedy dowiaduję się np. o szczegółach poprawionej akustyki, tak dla niewidomych ważnej, mam poczucie, że przybyło znowu dobra, że ktoś ma lepiej, że ofiarność naprawdę się przydała, więc nie można ustawać. A to wcale nie jest zjawisko powszechne. Apeli o pomoc jest wiele. Zdawania sprawy z rezultatów - nie za wiele, jak dotąd.

17.11.2009

Czyta się kilka minut

O wiele mniej pocieszająca jest sprawa druga. Moim symbolicznym sąsiadem w pisaniu jest Wojciech Wencel z "Gościa Niedzielnego": oboje piszemy na ostatniej stronie naszych tygodników. Wojciech Wencel jest zaprzysięgłym konserwatystą i prawie nigdy się z nim nie zgadzam, ale to nie jest powód, by się spierać. Nawet gdy czytam, w lidzie jego felietonu, że "nie ma lepszej definicji polskości niż pogarda śmierci" (co autor może o tym wiedzieć?). Tym razem jednak chcę bardzo głośno zaprotestować. "Higienizm jest gorszy od faszyzmu", oznajmia nam autor i poświęca całą stronę dowodzeniu, że w starym obrzędzie żegnania zmarłych w domu kryła się głębia mądrości egzystencjalnej, a zjawisko nazwane przezeń tak cudacznym neologizmem, czyli grzebanie zmarłych przez instytucje usługowe (karykaturalnie zresztą przedstawione) kryje jakieś niszczące człowieczą kondycję niebezpieczeństwa. Tak wielkie, że faszyzm, jedno z ponurych zjawisk niedawnej przeszłości, owocujące nienawiścią i śmiercią nieprzeliczonych istnień ludzkich, wydaje mu się o wiele mniej groźny.

Nie ma zgody na to, panie redaktorze, choćby nawet pana "credo" rozbrzmiewało w tak zasłużonym tytule jak katowicki tygodnik diecezjalny.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka, publicystka, felietonistka, była posłanka. Od 1948 r. związana z „Tygodnikiem Powszechnym”, gdzie do 2008 r. pełniła funkcję zastępczyni redaktora naczelnego, a do 2012 r. publikowała felietony. Odznaczona Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 47/2009