Podwójna przegrania Niemiec

Miniony czwartek, 28 czerwca, przejdzie do historii jako czarny dzień Niemców. Najpierw musieli przełykać gorycz porażki na warszawskim Stadionie Narodowym, a potem w Brukseli.

02.07.2012

Czyta się kilka minut

Na boisku przegrał „Jogi” (Löw), pobity dwoma bramkami Balotellego. W Brukseli, na szczycie Unii Europejskiej, przegrała „Angie” (Merkel), w starciu z szeroką koalicją, gdzie w pierwszej linii walczył premier Włoch Monti, mając za plecami prezydenta Francji Hollande’a i premiera Hiszpanii Rajoya. Nie dość więc, że porażka jest podwójna, to jeszcze za każdym razem triumfują Włosi.

POWRÓT DO ŁATWEGO PIENIĄDZA

Na szczyt Unii – bodaj dwudziesty już nadzwyczajny szczyt kryzysowy – kanclerz Merkel leciała z żelaznymi postanowieniami. „Dopóki żyję”, dopóty nie będzie euro-obligacji – obwieściła patetycznie tuż przed szczytem, po raz kolejny broniąc się przed tzw. uwspólnotowieniem długów państw strefy euro.

I owszem, euro-obligacji wprawdzie nie będzie, jeszcze nie. Ale decyzje, które zapadły, bez wątpienia torują drogę do „Unii wspólnych długów”, której Merkel nigdy nie chciała. Dlatego lider opozycyjnej socjaldemokracji, Siegmar Gabriel, mógł kpić na forum Bundestagu, że pani kanclerz przywiozła ze szczytu nową jakość: „obligacje à la Merkel”.

Cóż takiego stało się w Brukseli? Przede wszystkim: osamotniona Angela Merkel musiała ustąpić i zgodzić się na to, aby w przyszłości zagrożone kraje – w tym momencie chodzi tu głównie o Hiszpanię, ale też o Włochy właśnie – otrzymywały pieniądze z funduszu ratunkowego na łagodniejszych niż dotąd warunkach. To zmiana filozofii walki z kryzysem: dotąd obowiązywała linia Merkel i wielomiliardowe kredyty musiały być obwarowane zobowiązaniami państw (Grecji, Portugalii, Irlandii), że będą realizować programy naprawcze.

Tymczasem teraz Hiszpania i Włochy będą mogły otrzymać wsparcie ze wspólnej kasy (gwarantowanej w znacznym stopniu przez Niemcy) niemal bez warunków wstępnych, bez nadzoru żadnej „trojki” – tego organu kontrolnego, złożonego z przedstawicieli Unii, Europejskiego Banku Centralnego i Międzynarodowego Funduszu Walutowego, tak znienawidzonego zwłaszcza przez Greków. Madryt i Rzym kategorycznie sprzeciwiały się takiemu nadzorowi. Poza tym: zagrożone upadłością banki, jak te w Hiszpanii, będą mogły otrzymywać teraz bezpośrednią pomoc kapitałową z Europejskiego Mechanizmu Stabilizacyjnego (głównego funduszu ratunkowego), szybko i prawie bez zobowiązań.

W ten sposób wrócono do sytuacji, w której – po pierwsze – państwa będą mogły łatwiej się zadłużać oraz – po drugie – słabnie nacisk na reformy.

INTRYGA HOLLANDE’A

Merkel musiała zrezygnować ze swych zasad i zgodzić się na kompromis autentycznie zgniły, gdyż była politycznie szantażowana.

Najpierw niemiecka opozycja, socjaldemokraci i Zieloni, uzależniła swoje (arytmetycznie konieczne) poparcie w głosowaniu nad ratyfikacją umów o pakcie fiskalnym i o Europejskim Mechanizmie Stabilizacyjnym od tego, czy Merkel poprze w Brukseli pakt na rzecz wzrostu (o wartości 120 mld euro), który ma ożywić europejską gospodarkę.

Wszystko wskazuje na to, że Merkel padła ofiarą intrygi Hollande’a, który na krótko przed szczytem zaprosił do Paryża przywódców niemieckiej socjaldemokracji. W Brukseli to także Hollande był cichym inicjatorem twardej postawy Włoch. Premier Monti, wspierany przez premiera Rajoya, przeprowadził sprytny manewr: swoją zgodę dla paktu na rzecz wzrostu uzależnił od zgody Merkel, aby w przyszłości Włochy czy Hiszpania mogły korzystać z unijnej pomocy bez uciążliwych reform i „trojek” na karku.

Wolno sądzić, że Merkel długo nie zapomni tego szczytu i trwających bite 15 godzin negocjacji, zakończonych jej porażką. Gorzka to pigułka: niegdyś „Miss Europa”, dziś obiekt nienawiści bijącej np. z greckich czy włoskich mediów. W tych pierwszych czymś normalnym są karykatury Merkel jako nowego Hitlera. Te drugie pozwoliły sobie właśnie na zagrania zupełnie niewybredne. „Ciao, ciao culina” („Żegnaj, tłusta d...”) – to tytuł z „Il Giornale”; „Vaffamerkel” („Merkel, spie...”) – to z „Libero”; obie gazety uchodzą za poważne.

Zmuszona do rezygnacji ze swej strategii, Merkel wydaje się pogubiona. W samych zaś Niemczech jest pod coraz większą presją, także ze strony własnej partii, zirytowanej tym, że w Brukseli uczyniono de facto krok w kierunku uwspólnotowienia długów państw Europy (w znacznym stopniu na koszt Berlina). Wprawdzie koniec końców parlament ratyfikował – także głosami opozycji – umowy o pakcie fiskalnym i funduszu ratunkowym, ale na razie i tak znajdują się one w zawieszeniu, za sprawą postępowania przed niemieckim Trybunałem Konstytucyjnym [patrz „TP” nr 27 – red.], który ma sprawdzić ich zgodność z ustawą zasadniczą RFN. To kolejna okoliczność osłabiająca pozycję Merkel.

***

Oczywiście, kryzysu nie pokona ten brukselski szczyt; kolejny zaplanowano na październik. W futbolu jest takie powiedzenie: koniec jednego meczu to początek następnego. Podobnie jest w świecie polityki.

Niemiecka porażka z minionego czwartku – ta na Stadionie Narodowym – miała przynajmniej jeden skutek pozytywny: Angeli Merkel oszczędzona została sytuacja, w której musiałaby lecieć do Kijowa i zasiąść u boku prezydenta Janukowycza. 


PRZEŁOŻYŁ WP

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
(1935-2020) Dziennikarz, korespondent „Tygodnika Powszechnego” z Niemiec. Wieloletni publicysta mediów niemieckich, amerykańskich i polskich. W 1959 r. zbiegł do Berlina Zachodniego. W latach 60. mieszkał w Nowym Jorku i pracował w amerykańskim „Newsweeku”.… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 28/2012