Podróżowanie jest koniecznością

W książce "Bieguni, dziele totalnym, temat podróży jest nie tyle uniwersalnym tematem kultury, ile sprawą osobistą. "Moja energia bierze się z ruchu - z trzęsienia autobusów, z warkotu samolotów, z kołysania promów i pociągów - czytamy na wstępie.

09.10.2007

Czyta się kilka minut

Olga Tokarczuk / fot. ELŻBIETA LEMPP /
Olga Tokarczuk / fot. ELŻBIETA LEMPP /

To, co się w ostatnich, powiedzmy, dwóch latach przydarzyło Oldze Tokarczuk, można chyba nazwać kryzysem uznania, bo przecież nie kryzysem popularności. Ugruntowane, jak się wydawało, przekonanie o zjawiskowości i wybitności jej prozy wielokrotnie było kwestionowane, i to nie tylko przez Magdalenę Miecznicką na łamach "Dziennika". Sam do tych likwidatorskich działań przyłożyłem rękę, pisząc chłodno o "Annie Inn w grobowcach świata" ("TP" 39/2006). Ale też podówczas byłem niemal pewny, że pisarka nie tylko przezwycięży kryzys, ale i wyjdzie z niego wzmocniona. Okazała artystycznie i zajmująca problemowo najnowsza książka "Bieguni" dowodzi, że uprzywilejowana pozycja, jaką autorka "Prawieku" zajmuje na współczesnej scenie literackiej, jest pozycją w pełni zasłużoną. Można się nie zgadzać z ideologią artystyczną Tokarczuk, z jej światopoglądem czy pomysłem na literaturę - od lat czynię to z rozkoszą! - ale nie sposób lekceważyć takich książek jak "Bieguni". Zbyt poważne i ambitne to dzieło.

Żadnej kapryśności

Książka, dzieło, ale raczej nie powieść. Najbliżej "Biegunom" do hybrydy tekstowej sprzed równo dziesięciu lat, czyli "Domu dziennego, domu nocnego", przy czym rzecz najnowsza nie jest typową sylwą, tematyczno-formalnym variétés. W porównaniu z "Domami" "Bieguni" są wypowiedzią bardziej spójną i zdyscyplinowaną, zorganizowaną wokół dwóch wiodących motywów: podróżowania i zwłok (dosłownie: martwego ciała). A ponieważ zasadniczy szlak podróży wiedzie od muzeum, gdzie eksponowane są wypreparowane zwłoki oraz pojedyncze organy, do kolejnego muzeum tego typu (dziewięciopunktowa lista tych miejsc umieszczona jest na końcu książki jako itinerarium), można by powiedzieć, że zwornik jest tylko jeden - podróżowanie.

Tak więc "Bieguni" nie są workiem bez dna, zszywką gromadzącą to, co się z pisarskiej szuflady wysypało. To od początku do końca przemyślana konstrukcja, bez mała monografia. Partie dyskursywne i fabularne są tu w równowadze, wzajemnie się oświetlają, przechodzą jedne w drugie, anegdoty są zarówno ilustracyjne, jak i w pełni autonomiczne. Eksponuję ów efekt spójności i dyscypliny, ponieważ przy tak zróżnicowanym materiale słownym, jest to nie lada wyczyn warsztatowy. Dość powiedzieć, że rzecz ta liczy blisko pół tysiąca stron i składa się z przeszło stu modułów, którym autorka nadała osobne tytuły. Obok obszernych opowieści (np. wieloczęściowy "Kunicki") mamy tu zapisy raptem dwuzdaniowe (notacja "Nawet"), z jednej strony oddech epicki, z drugiej styl aforystyczny. Żadnych przypadkowych zapisków, żadnej kapryśności. Kapryśność byłaby raczej przywilejem czytelnika "Biegunów". Przy całej koherencji tego dzieła można je potraktować tak, jak zwykliśmy traktować zbiory opowiadań. Na przykład wyodrębnić - co sam uczyniłem przy drugiej lekturze - opowiadania traktujące o dawnych i współczesnych preparatorach zwłok. Polecam te świetne i zajmujące fantazje pisarki, życiorysy i przygody, jakie wymyśliła niejako w hołdzie dla tych, którzy - tak kiedyś, jak i obecnie - doprowadzili to upiorne rzemiosło do perfekcji.

"Bieguni" zaczynają się jak klasyczna autobiografia. Około trzydziestej strony pisarka zarzuca tę formułę, na scenie powieściowej pojawiają się przeróżne postaci, pisarskie "ja" gubi się w tym gąszczu, to "ja" zostaje jakby rozbite na wiele podmiotów, zaczyna się gra masek. Nie dziwi to wcale, ponieważ Olga Tokarczuk nie lubi autobiografizmu; na dobrą sprawę dopiero po raz wtóry (teraz w "Biegunach", wcześniej w "Domach") przyjmuje postawę autobiograficzną czy raczej ją pozoruje. Pisarka nie ma innego wyjścia, gdyż jej rozważania dotyczące fenomenu podróży muszą być podżyrowane osobistym doświadczeniem. Mówiąc najprościej, chodzi o niepodważalne przekonanie, że odwiedzane miejsca, spotkane osoby i zdarzenia, do jakich doszło w trakcie podróży, są autentyczne. Ale chodzi też o coś innego.

Otóż temat podróży jest tu nie tyle uniwersalnym tematem kultury, ile sprawą osobistą. "Moja energia bierze się z ruchu - z trzęsienia autobusów, z warkotu samolotów, z kołysania promów i pociągów" - czytamy na wstępie. To z wyroku natury autobiograficzna bohaterka stała się powsinogą. "Ten typ tak ma" - chciałoby się powiedzieć. Problem polega na tym, że ów naturalny przymus przemieszczania się, ruchliwości, czyli po prostu podróżowania, jest uwikłany w kulturę. Indywidualna, osobnicza predyspozycja jak gdyby zderza się z dziesiątkami mniemań, wyobrażeń czy teorii stanowiących myślowe zaplecze fenomenu podróżowania. Autobiograficzna narratorka chce się w tych teoretycznych siatkach odnaleźć, wyrazić własny pogląd, ustanowić własną, oryginalną teorię. Musi siebie ustawić w centrum opowieści, objaśnić siebie jako włóczykija. "Bieguni" nie są tedy książką o podróżowaniu jako takim, lecz o podróżowaniu Olgi Tokarczuk. To bardzo ważne, jak sądzę, rozróżnienie.

Samolot rozpustników

Podróżowanie, zwłaszcza w odmianie zwanej turystyką, ma dziś fatalną prasę. Jest oplecione tak brzydkimi kontekstami, tak podejrzane, że doprawdy wrażliwy i inteligentny podróżnik (turysta) poniekąd musi się wytłumaczyć ze swych niecnych praktyk, poszukać dla siebie alibi. Mam na myśli rozpoznania m.in. Zygmunta Baumana, umieszczającego podróż w kontekście ponowoczesnej kultury konsumpcji, Jeana Baudrillarda, piszącego o MacDisney'izacji postturystyki czy poglądy wielu socjologów demaskujących turystykę jako kontynuację kolonializmu. Nie twierdzę, że Tokarczuk studiowała pisma socjologów podróży. Nie musiała tego robić, gdyż swoje widziała i wie, że współcześni - jak ich nazywa Bauman - "pożeracze świata", nie mówiąc o trywialnych seks-turystach, to osobnicy wielce podejrzani. Pośród zapisków zgromadzonych w "Biegunach" znalazły się notacje im poświęcone (np. "Siedem lat podróży", "Samolot rozpustników").

Pisarka robi wszystko, żeby własnej pasji podróżniczej przydać - jeśli wolno tak powiedzieć - antropologicznej głębi. Co konkretnie robi? Ano zawzięcie mitologizuje, mnoży metafory, a przede wszystkim psychologizuje (w skład "Biegunów" weszło coś w rodzaju traktatu "Psychologia podróżna"). Odwołuje się również do zastanych "systemów wierzeń". Przykładem tytułowi bieguni (bieżeńcy), sekta staroobrzędowców w dawnej Rosji, której członkowie uważali, że świat jest dziełem szatana, a kiedy się zatrzymujemy, Zły ma do nas najlepszy dostęp. Stąd przymus permanentnego przemieszczania się.

"Celem mojego pielgrzymowania jest zawsze inny pielgrzym" - to zdanie pojawia się bodaj pięciokrotnie w różnych miejscach "Biegunów". Ta szlachetna intencja nie jest wyrazem naiwności, ma nawet zabarwienie ironiczne. Po pierwsze, o czym już wspomniałem, węzłowymi stacjami tego pielgrzymowania są rozrzucone po świecie gabinety osobliwości i muzea historii medycyny. Owszem - Tokarczuk wyrusza na spotkanie z Innym, tyle że ów jest martwy, zredukowany do cielesnej powłoki lub rozczłonkowany w sensie dosłownym. Po wtóre, spotkania podróżniczki z innymi - żywymi - pielgrzymami to w istocie spotkania z ekscentrykami. Tylko ci ostatni zasługują na opowieść. Dobrą ilustracją tej prawidłowości jest opowieść zatytułowana "Księga niegodziwości". Anegdota wygląda tak: Na lotnisku w Sztokholmie okazało się, że w wyniku błędu komputera zabrakło miejsca w samolocie dla dwóch osób. Nie lecieć postanowiła nasza podróżniczka oraz pewna Szwedka. Skazane na siebie kobiety podejmują rozmowę. Okazuje się, że rozmówczyni narratorki realizuje szalony, utopijny projekt pseudonaukowy: zbiera materiały do wielkiej księgi, w której odnotowane zostaną wszystkie ludzkie zbrodnie dokonane na zwierzętach. I tak jest zawsze - Inny musi być ekscentrykiem, to warunek, by znalazł się w opowieści. Zmodyfikowany aforyzm Tokarczuk brzmiałby więc następująco: Celem pielgrzymowania jest potrzeba zetknięcia się z osobliwością (losu, charakteru, umysłu, przedmiotu). W odniesieniu do przedmiotów, form martwych wygląda to tak: "pociąga mnie wszystko, co popsute, niedoskonałe, ułomne, pęknięte. Interesują mnie formy byle jakie, pomyłki w dziele stworzenia, ślepe zaułki. (...) Wszystko, co odstaje od normy, co jest za małe albo za duże, wybujałe lub niepełne, monstrualne i odrażające".

"Bieguni" są książką bardzo dobrą, co nie znaczy, że publikacja ta nie posiada wad. Chciałbym powiedzieć tylko o jednym zasadniczym i dość paradoksalnym mankamencie. Otóż w najnowszym dziele Olgi Tokarczuk znalazło się za dużo intelektualnego dobra, co w połączeniu z skłonnością autorki "Prawieku" do swoistego rezonerstwa czy - mówiąc bardziej elegancko - do mądrościowego traktowania literatury daje właśnie niepokojący efekt nadmiaru. Na czym konkretnie polega kłopot? Ano na tym, że gdyby chcieć skomentować wszystkie uogólnienia, definicje, idee, odnieść się z należytą powagą do wszelkich treści dyskursywnych, trzeba by napisać komentarz tej samej objętości co "Bieguni". Bagatela pięćset stron. Przeczytałem gdzieś, że pisarka pracowała nad tą książką trzy lata. Tymczasem można odnieść wrażenie, że Tokarczuk pisała "Biegunów" od czasu studiów, kiedy to po raz pierwszy wyruszyła w świat. Książka ta w pewnym sensie jest nie do zniesienia, jest książką totalną. Cóż, "Biegunów" nie napisał byle kto. Chapeau bas!

OLGA TORAKCZUK, "BIEGUNI", Wydawnictwo Literackie, Kraków 2007

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 41/2007