Pod żelazną kurtyną

Powojenny Paryż jest pełen Polaków. Z kręgiem Bretona wiąże się Jerzy Kujawski, do pracowni Légera trafia Oskar Hansen, do Le Corbusiera – Jerzy Sołtan. Do Francji wyjeżdżają Stanisław Skrowaczewski i Tadeusz Żmudziński, stypendyści Nadii Boulanger.

20.01.2014

Czyta się kilka minut

Oskar Hansen, NN oraz Lech Kunka, Paryż, 1948 r. / Fot. Z archiwum Oskara Hansena, dzięki uprzejmości rodziny
Oskar Hansen, NN oraz Lech Kunka, Paryż, 1948 r. / Fot. Z archiwum Oskara Hansena, dzięki uprzejmości rodziny

Wystawę „Mapa. Migracje artystyczne a zimna wojna” w warszawskiej Zachęcie poświęcono podróżom polskich twórców i krytyków w pierwszych dekadach PRL-u. Granice wyznaczają dwie daty. Pierwsza to rok 1947. Mimo objęcia władzy w kraju przez komunistów był to szczyt artystycznych wyjazdów, przede wszystkim do Europy Zachodniej. Druga to rok 1959, czyli, jak piszą twórcy wystawy, „apogeum »ekspansji« polskiego odwilżowego modernizmu na Zachodzie”. Możemy zobaczyć, w jaki sposób przepływały idee, wzorce, dzieła. „Mapa” jest też opowieścią o polityce kulturalnej komunistycznego państwa i uwikłaniach sztuki w ideologię.


GRA O PRZETRWANIE


Mimo coraz poważniejszych ograniczeń, pod koniec lat 40. XX w. za granicę oficjalnie wyjeżdża duża grupa polskich twórców. Przede wszystkim wybierają Francję. Nieprzypadkowo. W latach 1947-48 tamtejszy rząd prowadzi szczególnie przychylną wobec Polski politykę stypendialną. Jerzy Kujawski w Paryżu osiądzie na stałe i zwiąże się z kręgiem André Bretona. Z surrealistami ma kontakt Bogusław Szwacz. Do pracowni Fernanda Légera trafiają Oskar Hansen (uczący się także u Pierre’a Jeannereta) i Lech Kunka. U Le Corbusiera jest Jerzy Sołtan. Na stypendium wyjeżdża przyszły wybitny historyk i krytyk sztuki Mieczysław Porębski oraz muzycy Stanisław Skrowaczewski i Tadeusz Żmudziński, stypendyści słynnej Nadii Boulanger.

Do Paryża trafił również Ryszard Stanisławski. Nielegalnie. W słynnej stołówce przy rue Racine 3 poznaje Alinę Szapocznikow. Pod jej wpływem porzuca prawo i rozpoczyna studia u Jeana Cassou, dyrektora Musée d’Art Moderne (w przyszłości Stanisławski zostanie dyrektorem łódzkiego Muzeum Sztuki).

Jeżdżono, by studiować, zobaczyć to, co się dzieje aktualnie w sztuce, nawiązywać kontakty. Kunka w liście do Władysława Strzemińskiego w 1948 r. donosił: „W pracowni Légera asystentką jest Pańska uczennica p. Grabowska [Wanda Chodasiewicz], którą Pan jeszcze uczył w Rosji. Pani Grabowska dużo obiecała i nie wiem, czy to tylko obiecanki, bo jeśli to zrealizuje, to nasze muzeum [Sztuki w Łodzi] wzbogaci się o kilka wartościowych prac – takich jak Picasso, Léger, Braques i inni”. Tadeusz Kantor nie zdążył zobaczyć słynnej „Exposition internationale du surréalisme”, zorganizowanej przez Bretona i Marcela Duchampa w Galerie Maeght, jednak spotkanie z tym kręgiem miało duży wpływ na jego twórczość, podobnie jak i na wielu polskich artystów tego czasu.

Wystawa pokazuje jeszcze inne źródło inspiracji. „Któregoś dnia dobrnąłem do niego – po prostu jak do muzeum osobliwości” – notował w maju 1947 r. Kantor po wizycie w Palais de la Découverte. Potem jednak „chodzenie tam między godziną 11 a 15 stało się obowiązkowe niemal”. Zobaczenie tamtejszej ekspozycji osiągnięć współczesnej nauki oraz wizyty w Musée de l’Homme ze zbiorami sztuki cywilizacji pozaeuropejskich były dla niego, a także dla Hansena i Lecha Kunki, ważnymi odkryciami. Pozwalały zobaczyć jedno z najważniejszych źródeł klasycznej awangardy. „Zobaczyłem, jak dalece surrealiści i nie tylko surrealiści korzystali z form i rytów przedmiotów tam zgromadzonych; wprost żywcem odmalowywali” – notował Kantor.

Polaków z Francuzami łączyły nie tylko wybory artystyczne, ale także ideologiczne. Wielu tamtejszych twórców było związanych z lewicą. Z nią też wiążą się Polacy (np. Stanisławski wstępuje do Francuskiej Partii Komunistycznej), choć można jednak odnieść wrażenie, że pozostawali gośćmi z trochę gorszego świata. „Rozejrzyj się wśród malarzy, żeby odwiedzić ich pracownie” – pisał w 1948 r. do Bogusława Szwacza nestor awangardy, Henryk Stażewski. „Ostrzegam Ciebie – radził dalej – że według zwyczaju za granicą należy autorów raczej komplementować, a mniej wypowiadać własnych zdań krytycznych. Przy okazji dobrze jest poinformować, że w Polsce jest obecnie silny ruch modernistyczny”.

Problemy były bardzo prozaiczne. Oto wizyta dwójki Polaków u Picassa. Chcieliśmy złożyć mu hołd – wspominał po latach Stanisławski. Jednak zaraz po słowach uwielbienia Szapocznikow dodała, że chcą też „pożyczyć trzy tysiące franków”. Ta gra o przetrwanie, zmaganie się z nieustannym brakiem środków, była zresztą przez lata stałym doświadczeniem wielu wyjeżdżających na Zachód twórców, często oficjeli, co z ironią opisywał Zygmunt Hertz w listach do Czesława Miłosza.


W SOCJALISTYCZNYM BLOKU


Okres podróży na Zachód szybko jednak się kończy, władza przestaje wydawać zgody na wyjazdy. Artyści wracają do kraju. Jednymi z ostatnich są Szapocznikow i Stanisławski, którzy ponaglani przez PRL-owskich urzędników opuszczają Paryż w 1951 r. Wcześniej powraca Mieczysław Porębski. Wiezie ze sobą zebraną we Francji bibliotekę: „Jakimś cudem powróciłem [z nią] do Polski – opowiadał po latach. – Był koniec 1949 r. Na szczęście na granicy był wtedy bałagan i niedbała kontrola celna. Udało mi się kosz z tą biblioteką przepchnąć celnikom pod nogami, po czym oni machnęli ręką i puścili mnie”. Wiózł m.in. książki Bretona, Sartre’a, Bataille’a i... „Powrót z ZSRR” André Gide’a, który mimo komunistycznych sympatii okazał się uważnym obserwatorem radzieckiej rzeczywistości.

Wraz z nasileniem się stalinizmu zmienia się także mapa artystycznych podróży. W pierwszej połowie lat 50. są to przede wszystkim kraje bloku wschodniego. A Zachód? Wyjazdy w tamtym kierunku są sporadyczne. Na kolejnym zdjęciu obecnym w Zachęcie są Jan Lenica i Henryk Tomaszewski. Siedzą w Hyde Parku. Pojechali do Londynu w 1954 r. na... Międzynarodowe Targi Żywności. Po powrocie do kraju Lenica zamieścił na łamach „Szpilek” rysunkowy reportaż z pobytu nad Tamizą. Jeden z rysunków przedstawia tradycyjnego angielskiego dżentelmena. Jego cechy – jak podkreśla – to: „godność postawy oraz przeświadczenie o absolutnej wyższości nad mieszkańcami reszty świata”. Powstał „słuszny”, krytyczny wobec kapitalistycznego systemu materiał, czyli zbiór stereotypów.

Ta część wystawy jedynie sygnalizuje problemy. Szkoda, bo to ciekawy i wciąż mało znany okres. Są w Zachęcie migawki z podróży niewiele znaczących, ale też – szczęśliwie – pokazano ciekawe przypadki. Przywołano m.in. wyjazd Andrzeja Wróblewskiego na berliński Światowy Festiwal Młodzieży w 1951 r. To czas pełnego zaangażowania się malarza w komunistyczny system. Starał się zresztą o stypendium do Moskwy. Mimo pozytywnej opinii Związku Młodzieży Polskiej – „w pracy społecznej jest jednym z najbardziej aktywnych studentów” – do wyjazdu nie doszło. Za to po powrocie z Festiwalu maluje „Zlot młodzieży w Berlinie”, przedstawiający starcie komunistów z policją w zachodniej strefie miasta, jeden ze sztandarowych przykładów polskiego socrealizmu.

Najwięcej miejsca na wystawie poświęcono wyjazdom do Azji. Był to szczególny czas – z jednej strony rozpoczął się rozpad systemu kolonialnego, z drugiej: rozszerzanie wpływów ZSRR i – jak piszą twórcy wystawy – stalinowskiej polityki kolonizacji. Dzięki umowie o wymianie kulturalnej PRL–ChRL do Chin wyjeżdża w 1954 r. Andrzej Strumiłło. Trafia tam też Aleksander Kobzdej, by następnie z Wojciechem Żukowskim przedostać się do Wietnamu. Z tej podróży powstaje ciekawa i chwilami wyłamująca się z socrealistycznego schematu relacja z wojny wietnamsko-francuskiej. Patrząc na te rysunki – ale też na prace innych artystów – można się zastanawiać, na ile jest to twórczość podporządkowana ideologicznej propagandzie, na ile zaś będąca wynikiem prawdziwej fascynacji ruchem antykolonialnym.

Zaraz po powrocie obu twórców do Polski ukazuje się „Dom bez ścian. Dziennik pobytu w Wietnamie” Żukowskiego z ilustracjami malarza, a w 1955 r. „Ognisko w dżungli. Opowieści i baśnie z Wietnamu”. Jednak ostatecznie to nie te wszystkie wyjazdy okazały się najważniejsze, lecz podróż Andrzeja Wróblewskiego do Jugosławii. Jedzie tam w październiku 1956 r. z młodą krytyczką Barbarą Majewską. Ogląda tamtejszą sztukę współczesną, zwiedza zabytki, fascynują go serbskie tradycyjne nagrobki. Pod ich wpływem powstaje jeden z najbardziej niezwykłych cykli jego obrazów.


W GONDOLI


Dwaj mężczyźni siedzą w gondoli. To Tadeusz Kulisiewicz i Aleksander Kobzdej, którzy pojechali do Wenecji w 1958 r. na Biennale. Po 1956 r. ponownie możliwe stają się wyjazdy na Zachód. W maju 1956 r. Szapocznikow po przyjeździe do Francji pisze do Stanisławskiego: „jestem zupełnie oszołomiona (...) Paryżem, który właściwie nic się nie zmienił i stale jest naszym Paryżem”. Do swojego Paryża jedzie też Kantor. Po powrocie pokazuje obrazy taszystowskie. Po wystawie indywidualnej Kantora, zorganizowanej w 1959 r. w paryskiej Galerie le Gendre, jego twórczość zostaje uznana przez nowojorski „Time” za przykład odrzucenia komunistycznych dogmatów i za przejaw liberalizacji w Polsce, ale także za triumf amerykańskiej ekspresjonistycznej abstrakcji. Nad Sekwanę ściągają inni, także młodsi.

Zmienia się już jednak artystyczna mapa świata. W dziejach polskiej sztuki została zapamiętana wystawa zorganizowana w 1960 r. przez nowojorskie Museum of Modern Art. Wśród 15 polskich malarzy są: Kantor i Kobzdej, Jerzy Nowosielski, Piotr Potworowski, Teresa Pągowska i Teresa Rudowicz. Tymczasem w kraju władze opracowują wytyczne, w publicznych wystawach sztuki współczesnej dopuszczające obecność jedynie 15 proc. dzieł abstrakcyjnych. I tak kończy się czas odwilży. 


„Mapa. Migracje artystyczne a zimna wojna”, kurator Joanna Kordjak-Piotrowska, Narodowa Galeria Sztuki Zachęta, Warszawa, wystawa czynna do 9 lutego 2014 r.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Krytyk sztuki, dziennikarz, redaktor, stały współpracownik „Tygodnika Powszechnego”. Laureat Nagrody Krytyki Artystycznej im. Jerzego Stajudy za 2013 rok.

Artykuł pochodzi z numeru TP 04/2014