Pod światło

O chwili śmierci można powiedzieć, że istnieje poza czasem, ale też poza językiem. Dla poety, zmagającego się z kwestią obecności rzeczy w słowie, jest ona istotą tego, co próbuje uchwycić. Jest śladem po istnieniu i znajduje odbicie w poezji.

03.05.2007

Czyta się kilka minut

"To mógłby być wiersz o słońcu..." - czytamy w "Prolegomenach do pewnego wiersza", utworze zamykającym "Linię życia". Dopowiedzmy: cała nowa książka poetycka Jacka Gutorowa to mógłby być tom o świetle, jasności, blasku... A jednak nie o jasność chodzi. Ani też nie o ciemność, choć "Światło musi swoje odczekać/w szafie z płaszczami i parasolkami" ("Lekcja rysunku"), "światło ociera się o swój negatyw" ("Wiersz o kamieniu"). Sugestywnych obrazów światła i ciemności jest w tomie wiele, ale nie powinny łudzić spojrzenia czytelnika. Przed kilku laty poeta pisał: "Miejscem wiersza jest/wiersz, a nie kontekst czy sumienie" ("Wiersz od Wallace’a Stevensa" z tomu "X").

Podobnie zdaje się powiadać w najnowszym tomie: "wiersz o Słońcu zastąpiłby wszystko". Zamiast w górę, wiersz kieruje nasz wzrok na kartkę papieru, gdzie nie odnajdziemy słońca, a jedynie jego wyobrażenie. Chcąc ocalić słońce, poeta nie może o nim pisać. Nie może mu chodzić o światło, ciemność czy o cokolwiek innego, lecz tylko o sam wiersz. A jednak w "Prolegomenach..." czytamy dalej: "Wiersz nieprzepuszczony przez pryzmat./Wiersz będący własnym punktem odniesienia./Wiersz na słonecznej skali/widzi mi się tak".

Mimo wszystko, mimo prób niepatrzenia na poezję przez pryzmat kontekstu?, sumienia? i mimo poszukiwań formy przez pryzmat nieprzepuszczonej, czyli nieodwołującej się do świata poza sobą, świecącej własnym, nieodbitym i nieprzetworzonym światłem, pojawia się marzenie o wierszu "na słonecznej skali". To, nowa w poezji Gutorowa, chęć umieszczenia tekstu i opisywanego przezeń przedmiotu na równi, pragnienie zbliżenia rzeczy i słowa.

O czym i czym jest wobec tego "Linia życia"? Jak czytać te piękne i trudne wiersze? Najpierw sprawdźmy, co świetliste metafory, w których nie o światło chodzi, mówią o artystycznych wyborach poety:

...bo ja bym wolał pajęczą konstrukcję światła

owiniętego w gazę, to moja definicja

poranka w marcu, marszruty wzdłuż brzegu,

spiralą ucha, zakosami w ciszę,a nie śródmieście

języka, gdzie wszystko jest takie pozbierane i obłe.

("*** [Wynurzasz się z piany i już cię nie ma...]")

Światło okazuje się bytem jednocześnie silnym i nietrwałym: konstrukcją, ale ulotną niczym pajęczyna. To po jego stronie opowiada się głos mówiący w tym wierszu, przeciw "śródmieściu języka". Wybiera zwiewność, delikatność, niedookreśloność, kosztem "pozbierania", oczywistości. Woli "spirale", "zakosy" i obrzeża od tego, co w centrum.

Mowa, rzecz jasna, o cechach mowy. Jej pożądane, przywodzące na myśl światło właściwości to - według poety - zarazem niestałość i stabilność, przejrzystość i nieprzezroczystość. Czyli możliwość nadawania nazwy i nieprecyzyjność nazywania, komunikacyjność i autoteliczność. Przy tym język jawi się tu, niczym "poranek w marcu" i "marszruta wzdłuż brzegu", jako przestrzeń, którą i w której się przebywa. To wszystko sprawia, że język wysuwa się na plan pierwszy, przed rzecz, że staje się nie tylko przedmiotem wiersza, ale, po prostu, przedmiotem.

Na oczach czytelnika dokonuje się więc cudowna przemiana, myliliby się jednak ci, którzy upatrywaliby w niej magii słów, a w poecie - alchemika. Poetę można by nazwać raczej wielkim konstruktorem, podobnym Karpowiczowi i Sosnowskiemu, spiętrzającym misternie metafory, metonimie, metatezy, by budować labirynty znaczeń. Przestrzeń języka, o której czytamy i którą przemierzamy u Gutorowa, może przypominać drogę, co "ciągnie się i załamuje jak jakiś koszmar/Piranesiego" ("Późny kwartet"). Mogłoby się wydawać, że poza grą znaczeń, grą słów, o nic tu nie chodzi.

A jednak tak nie jest. "Rzeczy jednak ciągną za sobą/ślady" ("Apologia Pro Vita Sua [dwa wyjątki]") - powiada poeta, każąc pamiętać o dzieciństwie i młodości kogoś, kto mówi w tych wierszach. Utwory otwierające tom zabierają czytelnika na spotkanie z chłopcem i dziewczynką kosztującymi miodu, huśtającymi się w parku... Kolejne wiersze można czytać jako historie pierwszych miłości i fascynacji, także literackich. Ludzie, przeżycia, rzeczy pozostają za zasłoną pamięci, niewyraźni i niewyrażalni, ale czytelnik tropi ich niknące ślady.

"A w nocy było ciszej, tak jakby deszcz był szyfrem;/tropy wiodły w przyszłość, która na pewno/niosła odroczone słowa, sypała nimi dookoła./A on chodził i łapał, i tylko to się liczyło" ("Preludium"). Wiersze Gutorowa - jak ten powyższy - często stanowią zapisy wydarzeń, które niczego nie relacjonują. Nie opowiadają historii, raczej robią rachunek pamięci i niepamięci. Przynoszą jednak coś więcej niż niepewność opowiadającego i niejasność wspomnień:

W taki czysty czas odnajduję w sobie zaległe brudy,

warstwy osiadłe przez zapamiętanie,

zapomnienie.

Gdzieś w kątach osypują się minuty, godziny.

W lokalnej prasie zdjęcie dziewczynki,

która jeszcze tydzień temu

była żywą pochodnią. Dalej płonie w tej

wyrwie po czasie,

kiedy idę do pracy pod klasztornymi

ruinami drzew,

a pociąg cierpliwie ceruje przetarty szlak.

("Czas")

W przywołaniu czegoś, co było, nie chodzi o gromadzenie melancholijnych obrazów przeszłości. Upamiętnianie jest raczej u Gutorowa, jak u bliskiego mu Derridy, "pewnego rodzaju niczym". Francuski filozof używa na określenie pracy pamięci metafory spalania. Po wydarzeniach przeszłości nie zostaje nic - a raczej zostaje ślad jak po całopaleniu, popiół po przejściu ognia. W wierszu czytamy o pozostałościach przeszłości: o "brudach", "osiadłych warstwach". Pojawia się też dziewczynka, "która jeszcze wczoraj była żywą pochodnią". Nie mamy pewności, jak odeszła i co oznacza w jej przypadku spalająca potęga czasu. Jednak dzięki niej z poetyckiej refleksji nad czasem w sposób nieunikniony wypływa pytanie o śmierć.

O chwili śmierci można powiedzieć, że istnieje poza czasem, ale też poza językiem. Dla poety, zmagającego się z kwestią obecności rzeczy w słowie, jest ona istotą tego, co próbuje uchwycić. Jest śladem po istnieniu i, jak wszystkie inne ślady "ciągnięte za sobą" przez rzeczy, znajduje odbicie w poezji.

W "Niepodległości głosu" pisał Gutorow o opozycji języka i egzystencji w twórczości poetów związanych z "Literaturą na Świecie". Podkreślał nieostateczność obu kategorii: "Postulat deszyfracji nabiera radykalnego charakteru: należy wyjść poza język, poza świadomość i poza byt. Ku czemu? Odpowiedzi jest tyle, ilu jest czytelników" ("Ślady i więzy: topografia Jarniewicza"). Jako poeta zdaje się głosić podobny pogląd: "Chciałoby się wcisnąć patyk pomiędzy szprychy słońca/(...) i słuchać, co się dzieje na styku dnia/i wyobrażenia o dniu" ("Rudolf Serkin gra Schuberta").

Odpowiedzmy jako czytelnicy poezji Gutorowa: ku czemu wychodzi się, przekraczając język i egzystencję? Co dzieje się na styku dnia i wyobrażenia o nim? Brak nam słów, a rzeczywistość stawia opór, jak patyk wciśnięty między szprychy. Pozostaje zasłuchanie w wiersz "na słonecznej skali"...

Jacek Gutorow, "Linia życia", Wydawnic­two Znak, Kraków 2006

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Nauczycielka, współzałożycielka Szkoły Demokratycznej w Krakowie, autorka tekstów i wywiadów publikowanych m.in. w „Tygodniku Powszechnym”, dotyczących zwłaszcza problematyki wychowania oraz literatury dziecięcej.

Artykuł pochodzi z numeru TP 18/2007