Po męczącym dniu

Zaplanowane było pisanie o innych sprawach. Ale pocztą przyszedł tom wierszy Rona Padgetta w wyborze i przekładach Andrzeja Szuby – i już się nie dało.

10.09.2018

Czyta się kilka minut

Wiem, że to wszystko po czasie, że sam Padgett był tu w czerwcu i nawet Szuba, legendarny anachoreta, wyszedł z tej okazji na chwilę z ukrycia, i obu fetowano jako gości Festiwalu Miłosza – tak, wtedy o tym pisać należało. Cóż, kiedy mnie akurat nie było w Krakowie, żal mi było bardzo, że ani Padgetta, ani Szuby spotkać nie spotkałem, ale co innego miałem na głowie, do Krakowa zjechałem dopiero, kiedy festiwal się kończył, przebolałem i trudno. I byłbym może w tych różnych swoich zajęciach zapomniał nawet o książce (głupi ja), gdyby po dwóch miesiącach sam wydawca, Instytut Mikołowski, nie zapakował jej i nie przysłał. Jak tylko otwarłem tomik w oliwkowej okładce, już wiedziałem – nie da się. Zdążyłem pobiec do przychodni z podaniem o wypisanie recepty, zdążyłem zrobić i rozwiesić pranie, zdążyłem zaniepokoić się wielką czarną chmurą i ucieszyć słońcem zaraz potem, zdążyłem nawet zjeść drugie śniadanie i pogonić za Leonem, ale ostatecznie siadłem i wziąłem się za lekturę. A wiadomo, jak jest: jak czytasz, to za chwilę zaczniesz pisać. Tom nosi tytuł „Bezczynność butów”, a wiersz tytułowy idzie tak:

 

Jest tyle spraw do załatwienia dzisiaj
i dzień wspaniale nadaje się do załatwiania

Radość że można coś załatwić
i radość że się załatwiło

Wiem co mówię bo kiedy myślę o
załatwianiu spraw odczuwam spokój

Prawie słyszę jak mówią do mnie
Dzięki że nas załatwiasz

A gdy nadejdzie wieczór
zdejmę buty i ustawię je na podłodze

I pomyślę jak fajnie wyglądają
kiedy tak leżą?... stoją?... tam

I nic nie załatwiają

 

Trzeba powiedzieć, że Padgett pisze tak, jakby siedział z nami przy stole i mówił. Mówił do nas czy do siebie – wszystko jedno. Jego język jest kolokwialny, nienabzdyczony, nastawiony na skrócenie dystansu. Tematy wierszy często brane są z codzienności, choć równie chętnie poeta dzieli się tym, co przeczytał, co go zafrapowało w historii czy w jakimś dziele sztuki, a czasem zafilozofuje, ale w sposób bezpretensjonalny, ot tak, jakby chciał podtrzymać rozmowę, która się rwie. Bywa, że mówi o jednym, jakby myślał o czymś innym, albo w trakcie opowieści nagle zmienia wątek. Czasem też w utworach Padgetta pojawia się nieoczekiwany myk, surrealistyczny skręt, który wyrzuca nas w inne rejony.

Tego ostatniego elementu nie ma w zacytowanym wierszu. Jest on zresztą wręcz ostentacyjnie nieefektowny. Obraz butów zdjętych po całym dniu chodzenia nie ma w sobie niczego rewoltującego, był już wykorzystywany przez pisarzy i artystów; dość przypomnieć kilka sławnych płócien van Gogha, na różne sposoby podejmujących ten motyw. Ciężar utworu, wbrew pozorom, nie spoczywa na obrazie, lecz na słowie „załatwiać”. Zapominając na chwilę o oryginale, pomyślmy, co właściwie komunikuje to słowo, wprawione niemal w ruch wirowy w pierwszej części wiersza. „Załatwianie spraw” może oznaczać rzeczywiste zajęcia (zakupy, odwiedzanie urzędów, wizytę u lekarza), ale też ich pozorowanie, wytracanie czasu, z którym nie wiadomo co zrobić. Ale nawet jeśli przyjmiemy, że wiersz skłania się ku pierwszemu z tych znaczeń, wcale nie zyskuje on przez to na konkretności. Nie wiemy przecież, o jakie sprawy chodzi; to, co wiemy, dotyczy raczej nastroju, stanu ducha tego, kto mówi. W pewnym momencie pojawia się zaskakująca deklaracja: „kiedy myślę o / załatwianiu spraw odczuwam spokój”. Mówię: zaskakująca, bo odruchowo łączylibyśmy „załatwianie” raczej ze zmęczeniem, znużeniem. Jest to ciekawy chwyt, który – w zestawieniu z zakończeniem wiersza – powoduje, że tonacja całości staje się niezupełnie jasna. Mielibyśmy wręcz ochotę spytać: no to jak, lubi czy nie lubi? Czuje radość czy ulgę? A jeśli radość, to co takiego fajnego jest w wyglądzie rzuconych na podłogę butów?

No tak, tyle że urok poezji (i całej literatury) na tym właśnie polega, że wyłapuje ona takie momenty niejednoznaczności, nakładania się różnych emocji. Być może wiersz Padgetta mówi coś bardzo prostego: przyjemnie jest wrócić do domu po pracowicie spędzonym dniu. Stojące czy leżące w korytarzu buty byłyby wtedy symbolem tego trudu, ale i związanej z nim satysfakcji. Być może buty są równocześnie metaforą tego, ku czemu nasze życie zmierza: stanu, w którym niczego się już nie załatwia, ostatecznego odpoczynku. Mnie jednak frapuje ten moment ledwie zauważalnego przejścia z jednego nastroju do drugiego: od niemal tryumfalnego, pełnego energii otwarcia („dzień wspaniale nadaje się”) do finału, w którym energia się wytraca i zamiera. Niby nic takiego, niby to oczywiste, że każdy dzień tak właśnie wygląda (od nadziei poranka do zmęczenia wieczoru), ale miło, że ktoś tak to ładnie, nie napinając się, ale też nie bez odrobiny autoironii, zapisał.

A co jest w innych wierszach, nie zdradzę. Nie wszędzie jest tak ładnie, ostrzegam. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Poeta, publicysta, stały felietonista „Tygodnika Powszechnego”. Jako poeta debiutował w 1995 tomem „Wybór większości”. Laureat m.in. nagrody głównej w konkursach poetyckich „Nowego Nurtu” (1995) oraz im. Krzysztofa Kamila Baczyńskiego (1995), a także Nagrody… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 38/2018