Po drugiej stronie tęczy

Wydane niemal równocześnie tomy rozmów z dwoma wybitnymi aktorami prowokują do porównań: to dwie zupełnie różne książki.

22.10.2008

Czyta się kilka minut

Wywiad-rzeka to jeden z najtrudniejszych gatunków dziennikarskich. Nie wystarczy znajomość tematu, wrażliwość czy swada w prowadzeniu rozmowy. Decydując się na takie spotkanie, trzeba szukać wspólnej płaszczyzny dla myślenia i dyskusji. Dziennikarz nie może być tylko wyrozumiałym słuchaczem notującym bezkrytycznie złote myśli rozmówcy, ale też nie powinien jego kosztem realizować własnych ambicji. Najważniejsze jest znalezienie złotego środka.

W przypadku "Rozmów" z Gustawem Holoubkiem autorstwa Małgorzaty Terleckiej-Reksnis takiego złotego środka najwyraźniej zabrakło. Tom "Od Gustawa-Konrada do... Antka Boryny" nastręcza inne problemy: profesjonalizm Jolanty Ciosek zepsuły uniki rozmówcy. Ignacy Gogolewski pomija trudne tematy, ruguje złe wspomnienia, banalizuje dramatyczną przeszłość.

Od Gustawa do Ignacego

Obie książki mają podobny układ: chronologiczny. Dzieciństwo, szkoła, lata najintensywniejszej pracy, wreszcie - wplecione w rozdziały biograficzne lub traktowane jako autonomiczna całość - dywagacje na temat istoty aktorstwa, posłannictwa, a także oceny współczesnego teatru. Do tego dużo dobrych archiwalnych zdjęć oraz kalendarium. A jednak to dwie zupełnie różne książki.

Odmienność wynika nie tylko z indywidualności rozmówców, ale także z zamysłu autorskiego. Wywiad z Gustawem Holoubkiem ukazał się kilka miesięcy po jego odejściu, pod wstępem Terleckiej-Reksnis widnieje wymowna data śmierci artysty: 6 marca 2008. Tom gromadzi jednak rozmowy prowadzone na przestrzeni wielu lat, m.in. przy okazji kolejnych premier w Teatrze Ateneum: "Fantazego" (1994), "Garderobianego" (1997) czy "Króla Edypa" (2004). Książka Jolanty Ciosek powstała od razu z myślą o publikacji.

Samych bohaterów łączy wiele, poza oczywiście niekwestionowaną klasą zawodową. Dla obu aktorstwo było prawdziwym powołaniem. W obu tomach pojawiają się te same nazwiska: reżyserskie i aktorskie, ale i podobny kontekst czasowy (Holoubek urodził się w 1923 roku, Gogolewski w 1931). Rzeczywistość niejeden raz domagała się od artystów jednoznacznych deklaracji, również natury politycznej. Niektóre ich decyzje z dzisiejszej perspektywy wydają się co najmniej kłopotliwe. Owszem, obaj grali w teatrze Gustawa-Konrada: Holoubek w legendarnej adaptacji Kazimierza Dejmka (1967), Gogolewski w pierwszej po wojnie inscenizacji "Dziadów" w reżyserii Aleksandra Bardiniego (1955), ale mają na koncie również zawstydzające role w filmach socrealistycznych (Holoubek zagrał Dzierżyńskiego w "Żołnierzu zwycięstwa" Jakubowskiej z 1953 r.) albo w produkcjach jawnie doktrynerskich (Gogolewski w roli Bieruta w "Żołnierzach wolności" Ozierowa z 1977 r.).

Podobieństw sporo, ale najciekawsze z punktu widzenia czytelnika są różnice. O ile "Rozmowy" z Holoubkiem powstały - czego autorka nie ukrywa - "z zachwytu", o tyle Jolanta Ciosek, również pełna admiracji dla talentu swojego rozmówcy, stosuje jednak szerszą skalę barw ocennych. Próbuje polemizować z niefortunnymi wypowiedziami artysty, stara się zadawać trudniejsze pytania.

Mistrz i uczeń

"Słowa, które były naszą żywą rozmową, wymianą, zamieniły się w jednostronne świadectwo" - pisze we wstępie Terlecka-Reksnis. Niestety, to prawda. Holoubek występuje w roli czcigodnego mędrca, który opowiadając o sobie, przy okazji naucza czytelnika, jak żyć i jaki teatr uznawać za najmądrzejszy. Dziennikarka zaś potakuje i tylko od czasu do czasu wtrąci jakieś niewinne uzupełnienie.

A przecież często chciałoby się wejść z wielkim aktorem w polemikę. O ile z szacunku dla Holoubka można ewentualnie przyjąć do wiadomości jadowite wynurzenia na temat znikomej rangi twórczości Witkacego - jego dramaty nazywa "referatami kawiarnianymi", o tyle warto było jednak zapytać aktora o aż tak sprecyzowanym stanowisku na temat socrealizmu, w jakich okolicznościach w połowie lat 50. został dyrektorem jednej z najbardziej prestiżowych wówczas scen w kraju (Teatr Śląski)? Z kolei gdy Holoubek mówi, że teatr nie może być ilustracją rzeczywistości, a aktor nie powinien zbyt mocno wiązać się psychologicznie z kreowaną postacią, natychmiast chciałoby się tę deklarację zakwestionować; przecież siłą najwybitniejszych kreacji Holoubka, poza świetnym warsztatem, było właśnie istotowe zjednoczenie z bohaterem!

Co najmniej dyskusyjne są też uwagi Holoubka na temat chorób współczesnego teatru. Kiedy piętnuje on każde myślenie o teatrze, które mijałoby się z jego artystycznym credo polegającym na wierności tekstowi, didaskaliom i autorowi dramatu, dziennikarka nie pyta o nowoczesnego, nawiązującego do polskiej rzeczywistości lustracyjnej "Króla Edypa" Sofoklesa, czyli największy artystyczny sukces Holoubka w ostatnich latach...

Zdecydowanie najlepiej bronią się wspomnienia Holoubka o wczesnych latach spędzonych w Krakowie. Dzieciństwo spędzone na Zwierzyńcu, nauka w Gimnazjum Nowodworskiego, Studio Aktorskie przy Teatrze im. Słowackiego, spotkania z Juliuszem Osterwą, Władysławem Woźnikiem, wreszcie dramatyczne doświadczenia wojenne. Holoubek opowiada, jak we wrześniu 1939 roku wraz z kolegami ugotował i zjadł dwa koty i psa; ale także - równolegle - opisuje bujne życie towarzyskie (pastor metodystów na Starowiślnej przyjmował go w łazience, gdzie siedział ubrany w smoking "i filozofował"). Dodajmy jednak, że większość tych opowieści znamy już z prasowych wywiadów i z wydanych w 1999 r. "Wspomnień z niepamięci".

Konsekwentnie brnąc w tonację patetyczną, autorka ograniczyła do minimum legendarne poczucie humoru Gustawa Holoubka. Jego dowcip był najwyższej próby, znamy go z kina, z filmów dokumentalnych, a przede wszystkim z opowieści przyjaciół. Niestety, w "Rozmowach" Holoubek jest ponurakiem. Żartobliwy ton pojawia się tylko mimochodem, na przykład we wspomnieniach szkolnych. Niezamierzenie zabawnie brzmią dla odmiany liryczne uwertury Terleckiej-Reksnis poprzedzające kolejne rozdziały: "Pochmurno i deszczowo. Przedpołudniowe reminiscencje romantyczne"; "W kawiarni U Noworola kawa i kremówki. Za oknami kościół Mariacki"; albo: "na Krupówkach, spod stacji benzynowej widać Giewont jak na dłoni". Gdzie był redaktor?

Amnezja

Jolanta Ciosek jest bez wątpienia mniej egzaltowana i dużo bardziej krytyczna wobec swojego bohatera. Ignacy Gogolewski wspaniale opisuje swoje "piękne katastrofy", choćby udział w Dejmkowskim "Kordianie" z 1965 roku. Precyzyjnie odtwarza kulisy powstawania serialu Jana Rybkowskiego "Chłopi" (1972-73), który przyniósł mu największą popularność; do dzisiaj bywa na ulicy mylony z... Antkiem Boryną. Z pewną dozą pikanterii, ale w granicach dobrego smaku, opowiada o swym życiu osobistym; poznajemy liczne kobiety jego życia - Joannę Rawik, Irenę Dziedzic, Katarzynę Łaniewską... Wzruszająco mówi o nieoczekiwanym teatralnym come-backu na początku tej dekady i znakomitych kreacjach w "Operetce" (2000) i "Błądzeniu" (2004) wg Witolda Gombrowicza, "Na czworakach" Tadeusza Różewicza (2001). Do tej listy należałoby dodać najświeższe osiągnięcia: Konrada w "Żarze" Máraiego i Onufrego Ciaputkiewicza w "Grubych rybach" Bałuckiego.

Jolanta Ciosek trafnie pointuje wypowiedzi, jest rzeczywistym, czasami krnąbrnym, partnerem. Mimo to w trakcie lektury stale towarzyszyły mi emocje dwojakiego rodzaju: z jednej strony podziw dla zawadiackości, chropowatości bohatera, z drugiej irytacja unikami Gogolewskiego albo wyłaniającym się z wywiadu rodzajem pychy, która w pewnym momencie przestaje być uroczą kokieterią, pobrzmiewa natomiast tonem kabotyna. Niesympatycznie brzmią uwagi Gogolewskiego pod adresem wielu twórców, z którymi pracował, ale już zgoła fatalne wrażenie zrobiły na mnie jego wypowiedzi odnoszące się do bez wątpienia najtrudniejszego okresu w jego zawodowej biografii.

Po wprowadzeniu stanu wojennego Gogolewski jako jeden z nielicznych aktorów złamał bojkot telewizji. Domyślam się, że powrót do tamtych lat - za które zresztą zapłacił wysoką cenę długotrwałego ostracyzmu - nie był dla niego przyjemny, ale nikt nie wymagał od niego patetycznych ekspiacji, wystarczyłaby szczerość. Artysta jednak konsekwentnie udaje pierwszego naiwnego ("nie rozumiałem rzeczywistości"), ignoruje pytania bądź próbuje wszystko zamienić w anegdotę. Z rozżaleniem czyta się jego niefortunne uwagi na temat zawirowań 1976 roku, "długopisu Wałęsy" albo współpracy z nacjonalistyczno-partyjnym tandemem Poręba-Filipski. "A cóż mnie obchodziły ich poglądy?" - pyta dzisiaj Gogolewski. Czyżby?

***

Dwie wyraziste osobowości artystyczne, dwa spojrzenia na rzeczywistość. W ujęciu Holoubka i Gogolewskiego zbyt często bywa to rzeczywistość albo czarna, albo biała. Kolorystyczna gama każdego życiorysu jest znacznie bogatsza. Szkoda, że nie dowiemy się już chyba, co naprawdę było po drugiej stronie tęczy.

Małgorzata Terlecka-Reksnis, Holoubek - rozmowy, Warszawa 2008, Wydawnictwo Prószyński i S-ka; Ignacy Gogolewski. Od Gustawa--Konrada do... Antka Boryny. Rozmawia Jolanta Ciosek, Warszawa 2008, Państwowy Instytut Wydawniczy.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 43/2008

Artykuł pochodzi z dodatku „Książki w Tygodniku (43/2008)