Pierwsi między równymi

Do Gniezna, najstarszej polskiej metropolii, wraca tytuł prymasa - pierwszego wśród biskupów. Tym samym kończy się sytuacja nietypowa. Arcybiskup gnieźnieński nie będzie już ustępował pozycją przed metropolitą warszawskim.

15.12.2009

Czyta się kilka minut

Korzenie tej funkcji sięgają starożytności. W miarę jak Kościół się rozwijał, pojawiła się konieczność uporządkowania relacji między biskupami. Sobór Nicejski w 325 r. ustalił strukturę terytorialną (opartą na prowincjach Cesarstwa) i wyznaczył metropolitów, czyli hierarchów urzędujących w stolicach prowincji, do zwierzchnictwa nad pozostałymi biskupami. Zdarzało się, że tę funkcję powierzano jednak biskupowi starszemu święceniami czy bardziej szanowanemu niż ów metropolita. Nadawano mu wtedy tytuł prymasa, zaznaczając jego wyższość nad metropolitami, arcybiskupami i biskupami prowincji. Z końca IV w. pochodzą np. informacje o prymasie Kartaginy, zwierzchniku biskupów afrykańskich.

Rozpad Cesarstwa Rzymskiego pociągnął za sobą upadek wielu biskupstw i metropolii. Zakładano jednak Kościoły lokalne w nowo powstających państwach barbarzyńskich: w wielu funkcjonował prymas. Stolica Apostolska nie określiła jednoznacznie uprawnień tego urzędu; nadawała prymasostwo z jurysdykcją wobec Kościoła lokalnego lub też czysto honorowe, bez uprawnień. W Niemczech XI w. funkcjonowało aż czterech takich prymasów, we Francji - siedmiu; dochodziło również do uzurpacji tytułu przez nieuczciwych dostojników.

Dopiero pod koniec tego wieku, za papieża Urbana II, podjęto wysiłki, by określić uprawnienia prymasa. Miał on zwoływać synody, konsekrować biskupów, wizytować diecezje i czuwać nad czystością wiary. Zazwyczaj uprawnienia prymasa wynikały przede wszystkim z tradycji stolicy, w której urzędował.

Dyplomata w sutannie

W Polsce prawie przez cztery wieki od powstania metropolii gnieźnieńskiej zwierzchnictwo jej arcybiskupa (nie nadano mu tytułu prymasa!) nad Kościołem lokalnym nie ulegało wątpliwości. Problem pojawił się w roku 1375, kiedy Grzegorz XI utworzył arcybiskupstwo w Haliczu, w 1412 r. przeniesione do Lwowa. Skoro w Polsce pojawili się dwaj metropolici, powstała trudność niehonorowego jedynie pierwszeństwa: trzeba było określić, który z nich może zwoływać synody i jest odpowiedzialny za jedność Kościoła (także prawną), kto jest najwyższą instancją dla sądów kościelnych.

Sprawa stanęła na ostrzu noża, kiedy pod nieobecność arcybiskupa gnieźnieńskiego Mikołaja Trąby, kierującego działaniami delegacji polskiej na Soborze w Konstancji, owdowiały Władysław Jagiełło postanowił wziąć ślub z Elżbietą Granowską. Ich związek pobłogosławił w maju 1417 r. arcybiskup lwowski Jan Rzeszowski, po czym w listopadzie koronował nową królową. Tego było za wiele dla Trąby, który z Soboru wrócił jako utytułowany Primas Regni Poloniae. Podejrzenia historyków budzi fakt, że ani w archiwach kapituły gnieźnieńskiej, ani w watykańskich nie zachował się dokument potwierdzający nadanie papieskie. Badacze spekulują, że Trąba mógł z poparciem króla sam ogłosić się prymasem, a na soborze znalazło to potwierdzenie w posadzeniu Polaka wśród innych zwierzchników Kościołów lokalnych.

Pierwszy polski prymas był wybitnym dyplomatą i człowiekiem potrafiącym walczyć o swoje. Na wyżyny hierarchii wspinał się z niskiego pułapu: jego ojcem był kanonik kolegiaty w Sandomierzu ksiądz Jakub; usynowił go drobny szlachcic Wilhelm herbu Trąby. Jako młody duchowny zyskał zaufanie w krakowskim środowisku dworskim, co doprowadziło go do stanowiska spowiednika Jagiełły. Wkrótce powierzano mu misje dyplomatyczne: miał zasługi w odwołaniu narzeczeństwa Jadwigi i Wilhelma Habsburga i poślubieniu jej polskiemu królowi. W 1390 r. był już sekretarzem królewskim, 15 lat później - podkanclerzym, czyli jednym z kierowników polityki zagranicznej monarchii. Jagiełłę przekonywał o konieczności rozprawienia się z Zakonem Krzyżackim; uczestniczył w naradach wojennych, był obecny na polu bitwy grunwaldzkiej, sprzeciwiał się zwinięciu oblężenia Malborka, nie podobały mu się ustalenia pokoju toruńskiego, niewykorzystującego owoców zwycięstwa.

Po śmierci arcybiskupa gnieźnieńskiego Mikołaja Kurowskiego w 1411 r. kapituła, nie oglądając się na króla, wybrała na jego miejsce Wojciecha Jastrzębca. Za wiedzą Jagiełły Trąba spotkał się z elektem i zawarł z nim umowę: oddał mu miasto Grzegorzew i 8 wsi w zamian za biskupi tron. Kapituła zebrała się ponownie i tym razem wskazała królewskiego faworyta. Umowę zachowano w tajemnicy: do Stolicy Apostolskiej nie mogły dojść podejrzenia o symonię - do której de facto doszło.

W tym czasie rozeszły się polityczne drogi biskupa i króla; Trąba nie mógł wybaczyć Jagielle, że nie przymusił cesarza Zygmunta Luksemburskiego do podpisania zobowiązania o likwidacji Zakonu. Nie odszedł jednak z polityki: wkrótce król powierzył wytrawnemu dyplomacie negocjowanie unii horodelskiej z Litwą, a później wysłał do Konstancji, gdzie Trąba m.in. bronił monarchy przed oszczerstwami dominikanina Jana Falkenberga, wzywającego do zgładzenia "zakapturzonego poganina". Prymas popadł w długi, z własnej kieszeni finansując godne reprezentowanie kraju, m.in. wystawną ucztę dla paryskich profesorów.

Aktywny politycznie hierarcha nie zaniedbywał pracy duszpasterskiej, wydał m.in. "Statuty Mikołaja Trąby" ujednolicające prawo kościelne.

Kapelusz i mitra

Jagiellonowie utrzymali tradycję powoływania na prymasostwo zasłużonych dyplomatów ze swojej kancelarii, w większości specjalistów od spraw konfliktu krzyżackiego, potrafiących też przeciwdziałać rozwojowi w Polsce husytyzmu. Rozumiejąc założenia polityki królewskiej, w większości nie mieli oporów przed wyciskaniem z duchowieństwa pieniędzy na obronność kraju - co wywoływało oczywiście konflikty z kapitułami. Nie trzeba dodawać, że w królewskiej kancelarii pracowali na ogół ludzie znakomicie wykształceni, mocni charakterem, potrafiący poruszać się w grząskim środowisku dworu.

Większość prymasów nie ograniczała działalności do polityki, stając się organizatorami życia religijnego w kraju. Zwoływali synody prowincjonalne, kodyfikowali prawo, fundowali i wyposażali świątynie w dzieła sztuki (nie zapominając oczywiście o własnych rezydencjach). Byli znakomicie uposażeni: ściągali dochody z 360 wsi i kilku miast należących do metropolii. Ponosili jednak kolosalne wydatki na utrzymanie dworu na podobieństwo królewskiego i wielu zostawiło po sobie długi.

Mimo utworzenia urzędu prymasa zdarzały się spory o pierwszeństwo w episkopacie. Zaiskrzyło już w roku 1454, w czasie ślubu Kazimierza Jagiellończyka z Elżbietą Habsburżanką. Choć trzy lata wcześniej król potwierdził, że prymas jest zwierzchnikiem wszystkich hierarchów, przewodniczenia ceremoniom zażądał ambitny i bezwzględny kard. Zbigniew Oleśnicki, biskup krakowski. Prymasem był młodszy od niego, świeżo usadowiony w Gnieźnie Jan ze Sprowy. By nie dopuścić do skandalu, błogosławieństwo pary królewskiej powierzono bawiącemu wtedy w Krakowie wielkiemu reformatorowi życia religijnego św. Janowi Kapistranowi. Jednak podczas ceremonii, gdy okazało się, że zakonnik nie posługuje się ani językiem polskim, ani niemieckim, przy ołtarzu zastąpił go Oleśnicki. Janowi ze Sprowy pozostała na pocieszenie koronacja pary.

Ze stałych spięć między kardynałami a prymasami zdawała sobie sprawę Stolica Apostolska i, by choć częściowo zażegnać problem, w 1749 r. wydała przywilej zezwalający metropolitom Gniezna na używanie kardynalskiej purpury.

Mężowie stanu

Zaangażowanie polityczne prymasów było regułą; do wyjątków należał XVII-wieczny

abp Maciej Łubieński, określony przez biografa jako "magis ecclesiasticus quam politicus" - bardziej człowiek Kościoła niż polityk.

Do metropolity gnieźnieńskiego należało najwyższe krzesło senatorskie i w praktyce kierownictwo obrad senatu. W korespondencji Erazma z Rotterdamu zachował się list, w którym - w odpowiedzi na uwagę wielkiego humanisty - czytamy, że prymas Jan Łaski nie mógł podziękować dotychczas za dedykowanie mu dzieł św. Ambrożego, ponieważ "mamy teraz właśnie nasze obrady sejmowe i arcybiskup musi bez przerwy, i to do późnej nocy, przewodniczyć w senacie".

Oczywiście nominacja nie oznaczała, że prymas będzie posłusznym wykonawcą królewskich poleceń. Rzeczony Jan Łaski był kanclerzem, jednym z najwybitniejszych mężów stanu swoich czasów; inicjatorem ustawodawstwa, które stanęło u podstaw demokracji szlacheckiej - konstytucji "Nihil novi" z 1505 r.

i zakazu łączenia najważniejszych stanowisk w jednych rękach. Jego najsłynniejszym dziełem było wydanie w 1506 r. tzw. "Statutów Łaskiego" - pierwszej w dziejach kodyfikacji polskiego prawa. W 1510 r. objął metropolię gnieźnieńską (pięć lat później uzyskał dla siebie i następców tytuł "legatus natus" - stałego legata papieskiego). Z królem poróżnił się, kiedy Zygmunt Stary zaczął opierać się na magnaterii i sprzeciwiał się kolejnym projektom prymasa - np. utworzenia skarbu publicznego. Łaskiego oburzyła też inspirowana przez Bonę elekcja Zygmunta Augusta za życia ojca w 1530 r.

Interesy prymasów nie szły zawsze ręka w rękę ze szlacheckimi. Jakub Uchański (który notabene położył wielkie zasługi w pracach nad unią polsko-litewską zakończonych w 1569 r. w Lublinie) przegrał z sejmem walkę o utrzymanie jurysdykcji sądów kościelnych nad świeckimi.

Ideologiem "monarchii mieszanej" był prymas Stanisław Karnkowski, który krytykował Stefana Batorego za dystansowanie się od szlachty i niesłuchanie rad senatu. Fascynat polskiego systemu politycznego, widział też jego słabości i ubolewał nad obojętnieniem szlachty na sprawy publiczne i obrastanie w zbytki. Kilkadziesiąt lat później prymas Teodor Potocki wołał do senatorów: "Wojska nie mamy, skarb pusty, nierząd i zbytki mnożą się, zginiemy, jeśli nie opatrzymy się wcześnie".

Nie wgłębiając się w skomplikowaną rzeczywistość reformacji i kontrreformacji w Polsce, warto zauważyć, że światlejsi prymasi "złotego wieku"- jak Mikołaj Dzierzgowski czy Jakub Uchański - stali raczej na stanowisku nie represji wobec innowierców, ale wprowadzania w życie reform Soboru Trydenckiego i naprawy obyczajów duchowieństwa. Uchański przez pewien czas skłaniał się ku myśli o kościele narodowym o mocnej autonomii, liturgii po polsku, z komunią pod dwiema postaciami i małżeństwami księży. Dbał też o obyczaje monarchy: gromił Zygmunta Augusta za spotkania z kurtyzanami, a także za odesłanie trzeciej żony, Katarzyny. Błagał, by "mieszkał z nią chocia nie jako z małżonką, ale jako siostrą".

Bywało niestety, że i prymasi nie świecili przykładem. Współczesnych gorszyło, że Fryderyk Jagiellończyk utrzymywał kapelę grajków i nawet na łożu śmierci grywał w karty (głównie z bratem, Zygmuntem Starym). Michał Radziejowski, prymas z drugiej połowy XVII w.,

mianował spadkobierczynią Konstancję Tobiańską, z którą przez lata miał słabo ukrywany romans. Sto lat później jedno ze skrzydeł pałacu prymasa Antoniego Ostrowskiego, zamieszkane przez jego ulubienice, nazywano "prymasornią".

Państwo bez króla

Najważniejszym może zadaniem należącym w Rzeczypospolitej Obojga Narodów do prymasów było sprawowanie funkcji interreksa - zarządcy państwa po śmierci króla, a przed elekcją następnego. Bez monarchy nie mogły działać sądy (wydawały wyroki w jego imieniu), nie miał kto zwoływać sejmików i sejmu walnego. Wprawdzie o interregnach wspomina się zazwyczaj, poczynając od śmierci Zygmunta Augusta w 1572 r. i ustanowienia wolnej elekcji, ale trzeba pamiętać, że już za Jagiellonów prymasi przejmowali ster nawy państwowej; Wincenty Kot (współpracując ze Zbigniewem Oleśnickim) czynił to przez trzy lata, między zgonem Władysława Warneńczyka a koronacją jego młodszego brata Kazimierza. Poza tym podczas nieobecności w Koronie król zazwyczaj powierzał prymasom namiestnictwo.

Mimo tych tradycji Jakub Uchański musiał stoczyć o stanowisko interreksa spór ze stronnictwem marszałka koronnego Jana Firleja. Wyszedł z niego zwycięsko: w przeważającej opinii prymasi, niepochodzący na ogół z wielkich rodów i niedysponujący szerokim zapleczem politycznym, w większym stopniu gwarantowali wzniesienie się ponad podziały polityczne. I co istotne - nie posiadali potomstwa.

Historyk Jan Dzięgielewski zauważa, że najważniejsze prawa regulujące współżycie na ziemiach polskich różnych wyznań wydano właśnie podczas bezkrólewi. Prymas Uchański we współpracy z innymi biskupami-senatorami przyjął postanowienia konfederacji warszawskiej z 1573 r., ustanawiającej tolerancję innowierców, a do artykułów henrykowskich, zaprzysięganych przez każdego króla, wpisał zobowiązanie do utrzymania pokoju religijnego. Mówimy o czasach, kiedy Francja i Niemcy spływały we krwi wojen religijnych...

Sympatie prymasa były rzecz jasna istotne dla wyboru przyszłego króla, choć jego poparcie wcale nie zapewniało korony. O ile Uchański pozostał neutralny podczas elekcji Henryka Walezego, to po jego ucieczce poparł magnatów stojących za Maksymilianem Habsburgiem - głosami szlachty wygrał jednak Stefan Batory i Anna Jagiellonka. Dzięki umiejętnościom mediacyjnym prymasa Karnkowskiego po śmierci Batorego na polu elekcyjnym nie polała się krew (wkraczał osobiście w środek największych awantur), a po wyborze Zygmunta III nie pozwolił na banicję polityczną zwolenników przegranego Habsburga.

W XVIII w. nierząd państwa był już tak daleko posunięty, że nawet autorytet prymasa niewiele mógł zdziałać. Po śmierci Augusta II Teodor Potocki, chcąc przerwać zależność Rzeczypospolitej od obcych mocarstw, zdołał doprowadzić do elekcji - i ogłosił królem - Stanisława Leszczyńskiego. Cóż z tego, skoro kilkanaście dni później część szlachty pod osłoną 30 tys. wojsk rosyjskich obwołała królem kolejnego Sasa - Augusta III.

Ostatnim prymasem Rzeczypospolitej był brat króla, Michał Poniatowski. Człowiek mało świątobliwy, choć zasłużony m.in. jako prezes Komisji Edukacji Narodowej i przeciwnik bezmyślnej dewocji (radził księżom, by ratunku przed piorunami szukali w montażu piorunochronów, a nie w biciu w dzwony), skończył marnie. Niechętny reformom Sejmu Wielkiego (obawiał się że ich radykalizm popchnie zaborców do dobicia kraju), stał się obiektem ataków stronnictwa patriotycznego. Przystąpił do Targowicy, prawdopodobnie zamieszany w konszachty z królem pruskim, przeciwnik insurekcji kościuszkowskiej, z okna warszawskiej rezydencji widział przygotowaną dla niego przez polskich jakobinów szubienicę. Wiele wskazuje, że złamany nieustannym napięciem, zmarł po zażyciu przesłanej mu przez brata trucizny. Warszawski lud śpiewał: "Książę prymas zwąchał linę, wolał proszek niż drabinę".

Pod zaborami

Instytucja prymasa, świadcząca o ciągłości państwowości i jedności polskiego Kościoła, nie była potrzebna zaborcom. Król pruski Fryderyk Wilhelm II mianował na metropolię gnieźnieńską biskupa warmińskiego Ignacego Krasickiego (poetę, uczestnika obiadów czwartkowych), który zaniechał używania tytułu prymasa. Podobnie jego następca Ignacy Raczyński, który nie zdecydował się na to nawet w latach Księstwa Warszawskiego.

Nie zmieniło to powszechnej świadomości, która jednoznacznie kojarzyła Gniezno z prymasostwem. Dlatego władze pruskie po kongresie wiedeńskim zamierzały zlikwidować starą metropolię albo przenieść ją do Berlina - a wobec oporu społeczeństwa ustanowiły unię personalną między Gnieznem a Poznaniem, podniesionym do rangi arcybiskupstwa.

W zaborze austriackim cesarz, bez zgody papieża, przyznał w 1817 r. tytuł Prymasa Galicji i Lodomerii metropolicie lwowskiemu. Tymczasem Rosja podjęła starania o przyznanie prymasostwa arcybiskupowi utworzonej w 1798 r. archidiecezji warszawskiej. W 1818 r. utworzono tytuł Prymasa Królestwa Polskiego, zlikwidowany w wyniku represji po powstaniu listopadowym i przywrócony w roku 1916.

Tradycja dała o sobie znać dopiero w latach 60. XIX w., gdy arcybiskupem poznańsko-gnieźnieńskim był Leon Przyłuski. Obóz polityczny walczący w zaborze pruskim o odrodzenie świadomości narodowej zaczął się powoływać na urząd prymasa jako zwierzchnika Kościoła i narodu. Przyłuski nie bronił się przed tym, a wręcz sam w liście okólnym z 1861 r.

napisał, że przemawia do wszystkich Polaków jako "następca na Wojciechowej stolicy, wokół której gromadził się zawsze naród w chwilach stanowczych". W 1862 r. podczas wizyty w Paryżu był przez emigrację witany jako prymas, a w Rzymie występował wobec papieża jako reprezentant 20 milionów Polaków.

Swą rolę odegrały też media: w "Przyjacielu Ludu" można było przeczytać, że "naród polski przeżywa pod rozbiorami rodzaj interregnum, tym bardziej więc odczuwa przywiązanie do dawnej tradycji prymasowskiej". Wywołało to wściekłość władz pruskich i przesądziło o wyborze na następcę Przyłuskiego Mieczysława Halki-Ledóchowskiego, obojętnego na sprawy narodowe rzymskiego dyplomatę.

Cóż, skoro wyjechawszy na Sobór Watykański I, został posadzony między prymasami i był tak tytułowany przez duchowieństwo i świeckich. W 1874 r., podczas Kulturkampfu, Ledóchowski został złożony z biskupstwa i aresztowany (później wyjechał do Rzymu), stając się nolens volens męczennikiem za sprawę narodową. Papież odwołał go z funkcji w 1884 r., a władze pruskie osadziły na jego stolicy Niemca Juliusza Dindera. Jego następcy, Florian Stablewski i Edward Likowski, nie używali tytułu prymasa.

Lata wolności

Wrócił do niego w 1918 r. Edmund Dalbor. I znów powtórzył się spór o pierwszeństwo w episkopacie, bo drugim prymasem był metropolita warszawski Aleksander Kakowski. Jego zwolennicy nie omieszkali wypomnieć Dalborowi dziękczynnego telegramu do Wilhelma II po tzw. akcie 5 listopada 1916 r., obiecującego Polakom państwowość pod opieką dwóch cesarzy.

Mimo że Kakowski używał tytułu Prymasa Królestwa Polskiego do śmierci w 1938 r., to Dalbor zdołał zrealizować stare uprawnienia i zwołał w 1919 r. posiedzenie episkopatu, otworzył też swoją kancelarię w Warszawie. Ostatnie lata życia Dalbor poświęcił na odbudowę i unifikację kościelnych struktur i życia religijnego. Dzieło to kontynuował prymas August Hlond, który skupił się na wejściu Kościoła w życie społeczeństwa, m.in. tworząc Akcję Katolicką. Po śmierci Kakowskiego powstały plany połączenia unią personalną metropolii warszawskiej i gnieźnieńskiej, co położyłoby kres sporom o pierwszeństwo. Pius XII nie zdążył jednak wydać stosownego dokumentu przed wybuchem wojny; decyzję wprowadzono w życie dopiero po powrocie Hlonda z wojennej tułaczki. Do śmierci w roku 1949 prymas odbudowywał - często w sensie dosłownym - placówki polskiego Kościoła.

***

Zasługi następcy Hlonda, prymasa Stefana Wyszyńskiego, dla przeprowadzenia Kościoła i narodu przez lata dyktatury komunistycznej są tak znane, że ich skrótowa prezentacja wydaje się niepotrzebna. Ponad 10 lat po jego śmierci Jan Paweł II przeprowadził kolejną reformę struktury Kościoła w Polsce; rozbił unię personalną metropolii warszawskiej i gnieźnieńskiej. Nie chciał jednak odbierać prymasostwa kard. Józefowi Glempowi, dlatego specjalnie dla niego utworzył tytuł "kustosza relikwii św. Wojciecha".

W chwili jego przejścia na emeryturę, 18 grudnia 2009 r., tytuł prymasowski powróci na dawne miejsce - do Gniezna.

Korzystałem z: Marceli Kosman, "Między ołtarzem a tronem. Poczet prymasów polskich", Poznań 2000; "Dzieje Kościoła w Polsce", red. Andrzej Więcek, Warszawa 2008; "Prymasi i prymasostwo w dziejach państwa i narodu polskiego", red. Wiesław Wysocki, Warszawa 2002; Zygmunt Rola, "Tajemnice katedry gnieźnieńskiej", Poznań 1993.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz działu „Wiara”, zajmujący się również tematami historycznymi oraz dotyczącymi zdrowia. Należy do zespołu redaktorów prowadzących wydania drukowane „Tygodnika” i zespołu wydawców strony internetowej TygodnikPowszechny.pl. Z „Tygodnikiem” związany… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 51-52/2009