Pieniądze z KPO nieprędko trafią na polskie konta

Skala wyzwań związanych z zatwierdzonymi przez rząd założeniami KPO przekracza zdolności mobilizacyjne państwa. Upłynie wiele czasu, nim zobaczymy pieniądze z Brukseli.

25.07.2022

Czyta się kilka minut

Zbigniew Ziobro, Patryk Jaki i Janusz Kowalski podczas konferencji prasowej dotyczącej  tzw. kroków milowych niezbędnych do odblokowania KPO. Warszawa, 11 czerwca 2022 r. / MACIEK JAŹWIECKI / AGENCJA WYBORCZA.PL
Zbigniew Ziobro, Patryk Jaki i Janusz Kowalski podczas konferencji prasowej dotyczącej tzw. kroków milowych niezbędnych do odblokowania KPO. Warszawa, 11 czerwca 2022 r. / MACIEK JAŹWIECKI / AGENCJA WYBORCZA.PL

Opór Zbigniewa Ziobry przed finalną wersją Krajowego Planu Odbudowy może być zrozumiały. Wiele z jego założeń ma bowiem charakter postępowy i nie pasuje do linii Solidarnej Polski. KPO to w sumie kilkadziesiąt dużych reform i szereg mniejszych zmian, wśród których głośno omawiane ustawy sądowe stanowią zaledwie jeden z wątków. Opór w samym rządzie może jednak sprawić, że do ich przegłosowania PiS będzie musiał dosztukowywać pojedyncze głosy lub szukać wsparcia opozycji. Tymczasem terminy gonią. Część z tych zmian powinna wejść w życie jeszcze w obecnym lub w przyszłym roku.

Z niektórymi reformami już właściwie jesteśmy spóźnieni. Od końca czerwca powinna obowiązywać nowelizacja ustawy o inwestycjach w lądowe farmy wiatrowe, znosząca zasadę 10H, według której turbiny nie mogą być stawiane w odległości mniejszej niż 10-krotność ich wysokości. Przepisy te wprowadził sam PiS podczas poprzedniej kadencji rządów.

– Po dekadzie intensywnego rozwoju energetyki wiatrowej wprowadzona w 2016 r. zasada uniemożliwiła budowę i rozbudowę turbin wiatrowych na 99,7 proc. obszaru kraju, co w zasadzie zablokowało nowe procesy inwestycyjne. Według naszych obliczeń, zmiana zasady 10H mogłaby uwolnić dla tego celu około 7 proc. Polski – twierdzi Michał Smoleń, kierownik programu badawczego Energia & Klimat w Fundacji Instrat.

W związku z przyjęciem KPO PiS musi się z tych zmian rakiem wycofywać, chociaż wcześniej parł do nich nieraz w kuriozalny sposób, podburzając przeciw wiatrakom lokalne społeczności. Projekt nowelizacji ustawy został jednak przyjęty przez rząd dopiero 5 lipca, chociaż pięć dni wcześniej powinna ona była już wchodzić w życie. Nie rodzi to dla Polski żadnych konsekwencji poza tymi, że pieniądze otrzymamy dużo później, choć w obliczu ciężkiego kryzysu są nam potrzebne już teraz.

Odblokowanie inwestycji w energetykę wiatrową jest potrzebne, by spełnić kolejny wskaźnik zawarty w KPO. Do połowy 2026 r. powinniśmy mieć w Polsce zainstalowane 23,5 gigawatów (GW) w energii słonecznej i wiatrowej. Akurat ten wymóg najprawdopodobniej spełnimy, a to głównie dzięki boomowi na panele fotowoltaiczne, który trwa w ostatnich latach i przeciw któremu politycy PiS na szczęście nie zgłaszali obiekcji.

– Już teraz moc zainstalowana w energetyce wiatrowej w Polsce sięga przeszło 7 GW, a w słonecznej 10 GW – zauważa Smoleń.

Podatek będzie albo nie będzie

Dotychczas największe emocje wzbudziło zbliżające się opodatkowanie samochodów spalinowych. W uchwale ziobrystów przeciwko KPO jako najbardziej kontrowersyjne wymieniono właśnie „wymuszanie opłat emisyjnych od aut”. Chociaż minister Waldemar Buda przekonywał już niejednokrotnie, że chodzi wyłącznie o preferencyjne traktowanie samochodów elektrycznych, a nie opodatkowanie spalinowych, to jednak w KPO jest wyraźnie mowa, że w połowie 2026 r. powinien wejść w życie nowy „podatek od własności pojazdów emitujących spaliny, zgodnie z zasadą: zanieczyszczający płaci”.

Jego wysokość powinna być związana z emisją CO2 i tlenków azotu przez dany pojazd. Według ziobrystów doprowadzi to do „wyeliminowania z przestrzeni publicznej samochodów z silnikami diesla i benzynowymi”. Jest to nieprawda. Podatek od pojazdów spalinowych funkcjonuje już w zdecydowanej większości państw UE, a mimo to wciąż jeżdżą one po tamtejszych drogach, gdyż danina nie jest wysoka. Przykładowo na Węgrzech zależna jest od wieku pojazdu i jego mocy. Ośmioletni samochód z silnikiem o mocy 77 kW (105 KM) obciążony jest podatkiem w wysokości niecałych 18 tys. forintów, czyli 210 zł rocznie. W Unii tylko Polska, Litwa, Estonia i Słowenia nie wprowadziły jeszcze tej daniny.

– Polacy już wybierają hybrydy, by obniżyć koszty użytkowania samochodu. Jednak obecny kryzys energetyczny powoduje, że ceny napędu alternatywnego rosną zamiast spadać – zauważa Wojciech Jakóbik, analityk rynku energii. To zaś oznacza, że skutkiem nowego podatku będzie najprawdopodobniej skłonienie kierowców do wyboru nie samochodów elektrycznych, ale mniej paliwożernych aut spalinowych. Polskie miasta są najbardziej zanieczyszczone tlenkami azotu w całej UE, więc nowa danina wyjdzie nam na zdrowie. Pytanie jednak, czy rządzący znajdą większość do jej przegłosowania, skoro w ich szeregach nie ma nawet zgody, czy podatek ten znalazł się w ogóle wśród kamieni milowych KPO.

Porządkowanie na szybko

Najbardziej przemilczanym kamieniem milowym KPO jest wprowadzenie nowej ustawy o planowaniu przestrzennym. Według raportu Polskiego Instytutu Ekonomicznego nasze gminy mogłyby oszczędzić prawie 6 mld zł w skali roku, gdyby ograniczyły chaos przestrzenny. Jednym z jego powodów jest brak lokalnych planów zagospodarowania przestrzennego (PZP), które obecnie pokrywają ledwie jedną trzecią Polski.

– Na pozostałym obszarze można lokalizować inwestycje budowlane wszelkiego rodzaju na podstawie decyzji administracyjnych, które nie muszą być zgodne ze strategicznymi dokumentami określającymi gospodarkę przestrzenną w gminie – twierdzi Paula Kukołowicz, współautorka raportu i analityczka PIE.

Według rządu projektowana właśnie ustawa zostanie uchwalona jeszcze w tym roku, więc powinniśmy się zmieścić w terminie wyznaczonym przez KPO na pierwszy kwartał 2023 r. Polska jednak zobowiązała się również, że do połowy 2026 r. wszystkie gminy w kraju przyjmą zgodny z ustawą ogólny plan zagospodarowania przestrzennego. – Dotychczas ta procedura była bardzo długotrwała, w jednej trzeciej przypadków przekraczała trzy lata – wskazuje Kukołowicz.

Plan ogólny będzie mniej szczegółowy niż dotychczasowe PZP, będzie też miał uproszczoną procedurę sporządzania – m.in. krótszy okres konsultacji. Mimo to jest nikłe prawdopodobieństwo, że wszystkie gminy zdążą do połowy 2026 r. Np. Śląski Związek Gmin i Powiatów uważa, że „tryb i terminy realizacji tak złożonej reformy wydają się nierealne do wykonania, w szczególności przez gminy nieposiadające własnej pracowni urbanistycznej”. Samorządowcy zarzucają także rządowi zbyt krótki czas konsultacji projektu oraz konieczność poniesienia przez gminy znacznych kosztów.

Zgadza się z tym ekspertka PIE: – Zmiana zagospodarowania niektórych obszarów gmin będzie się przecież wiązać z odszkodowaniami. Kwota zarezerwowana w KPO może być niewystarczająca.

Patologie zatrudnienia

Od lat jedną z najbardziej kontrowersyjnych kwestii dotyczących rynku pracy jest oskładkowanie umów cywilnoprawnych. Choć sprawa ta znalazła się na kartach KPO, rząd zarzeka się, że niczego takiego tam nie ma. „Nie ma decyzji o masowym oskładkowaniu umów zlecenia” – stwierdził rzecznik rządu Piotr Müller w rozmowie z Radiem Zet. Problem w tym, iż kamień milowy A71G przewiduje, że już w pierwszym kwartale przyszłego roku wszystkie umowy cywilnoprawne zostaną objęte składkami na ubezpieczenia społeczne: emerytalną, chorobową, rentową i wypadkową. Nie będzie to dotyczyć jedynie studentów i osób poniżej 26. roku życia.

Zmiany te w istotnym stopniu dotkną kilkaset tysięcy pracowników. Zapewnią im ubezpieczenie społeczne, co jest chwalebne, jednak równocześnie zmniejszą comiesięczne zarobki. Przy umowie o dzieło na 4 tys. zł oznaczać to będzie spadek wypłaty o niecałe 500 zł. Na razie jednak wciąż nie ma projektu ustawy (ostateczny termin w KPO to pierwszy kwartał 2023 r.), a członkowie rządu najwyraźniej nie zdają sobie nawet sprawy, że muszą takie zadanie wykonać.

– Umowy cywilnoprawne są patologią, gdy zastępują umowy kodeksowe. Główne zadania ma tu inspekcja pracy, która powinna być odpowiednio finansowana i wyposażona w narzędzia do surowego i szybkiego karania. Oskładkowanie wszystkich umów może coś w tej sprawie zmieni, ale nie upatruję w tym zasadniczego rozwiązania nierówności na rynku pracy – mówi prof. Ryszard Szarfenberg z Wydziału Nauk Politycznych i Studiów Międzynarodowych Uniwersytetu Warszawskiego.

To nie wszystkie istotne zmiany w tym obszarze zawarte w KPO. Do końca obecnego roku powinny wejść w życie przepisy dotyczące tzw. publicznych służb zatrudnienia (chodzi o inspektorów zajmujących się bezrobotnymi). I faktycznie, 14 czerwca do wykazu prac legislacyjnych rządu wpisany został projekt o aktywności zawodowej prowadzony przez minister Marlenę Maląg. Problem w tym, że dopiero na czwarty kwartał planowane jest jego przyjęcie przez Radę Ministrów. Ustawa przemknie więc zapewne przez parlament bez większego namysłu, choć wprowadzi rewolucyjne zmiany w funkcjonowaniu urzędów pracy. Według KPO powinny one „rozszerzyć grupę klientów urzędów pracy o osoby bierne zawodowo”. Czyli o 4 mln osób, które z różnych powodów nie szukają pracy i są poza radarem urzędów. Dla porównania, obecnie w urzędach pracy zarejestrowanych jest ok. 900 tys. osób.

Według KPO ustawa powinna też wprowadzić obowiązek zgłaszania przez pracodawców wszystkich ofert do Centralnej Bazy Ofert Pracy. Obecnie zgłaszana jest zdecydowana mniejszość z nich. W efekcie zaledwie 3 proc. pracowników znalazło w Polsce zatrudnienie dzięki ogłoszeniom w urzędach. W CBOP widnieje 26 tys. ofert pracy, tymczasem według GUS liczba wakatów w Polsce jest ponad sześć razy większa. Od stycznia inspektorów oraz pracodawców czekają więc nowe obowiązki, tymczasem projekt ustawy został dopiero dopisany do wykazu prac rządu.


Wakacje kredytowe: czy opłaca się z nich skorzystać?


 

W naszym KPO znalazło się wiele zasadniczo trafnych reform, o których dyskutowało się w Polsce od dawna, ale brakowało woli politycznej, by je zrealizować. Teraz będziemy je uchwalać i wprowadzać w życie w trybie ekspresowym, stojąc pod ścianą, gdyż w razie niedotrzymania terminów będziemy czekać miesiącami na pieniądze z UE, a niektórych sum może w ogóle nie zobaczymy, jeśli realizacja zbytnio odbiegnie od założeń. Tymczasem gdyby politycy partii rządzącej w ostatnich latach mniej zajmowali się walką z Unią, Niemcami, mediami, samorządami i mniejszościami seksualnymi, większość z tych przełomowych projektów byłaby już dawno za nami. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 31/2022

W druku ukazał się pod tytułem: Ciężkie kamienie