Patriarchat w służbie kobiet

Ayobami Adebayo, nigeryjska pisarka: Afrykańska homofobia i seksizm to w dużej mierze dziedzictwo kolonializmu. Nasza kultura i system prawny przesiąkły wartościami epoki wiktoriańskiej. A na ich podstawie trudno dziś organizować społeczeństwo.

01.07.2019

Czyta się kilka minut

 / ENIOLA ALAKIJA / MATERIAŁY PRASOWE
/ ENIOLA ALAKIJA / MATERIAŁY PRASOWE

AGATA KASPROLEWICZ: Co to znaczy – być dziś kobietą w Nigerii?

AYOBAMI ADEBAYO: Odpowiedź zależy od regionu i klasy społecznej. Od niektórych kobiet oczekuje się wyłącznie rodzenia dzieci. Od kobiet z klasy średniej – skończenia studiów i zrobienia kariery. Choć i one powinny znaleźć męża i urodzić. W Nigerii są stany, gdzie tylko 3 proc. dziewczynek chodzi do szkoły. Z kolei w innych regionach na uniwersytecie jest więcej kobiet niż mężczyzn. Jest to więc złożona i niejednoznaczna przestrzeń dla kobiecych możliwości.

Oczekiwania, które stawia się tu kobietom, nazwałabym zbiorem sprzeczności. Z jednej strony naciska się na niezależność i samowystarczalność, z drugiej – najważniejszym obowiązkiem kobiety pozostaje rodzenie dzieci.

Taką sprzeczność dostrzegam w życiu Yeijide, bohaterki Pani książki „Zostań ze mną”. Najpierw przestawia się czytelnikowi jako kobieta pełna temperamentu, niezależna i aktywna, angażuje się w sprawy polityczne, leży jej na sercu los kraju, chce zarabiać na siebie. Wszystko to traci znaczenie, kiedy okazuje się, że nie może zajść w ciążę. Jej „wartość” spada do zera. Paradoksalnie za tą destrukcyjną presją stoją głównie inne kobiety.

Rzeczywiście, Yeijide jest niezależną kobietą. Ma salon fryzjerski, przez co jest bardzo szanowana w swojej społeczności. Mieszka jednak wśród ludzi, dla których kluczową rolą kobiety jest rodzenie dzieci. Jeśli któraś nie potrafi tego zrobić, natychmiast traci status społeczny.


Czytaj także: Achille Mbembe: Dług założycielski


Tylko że ten system nie przetrwałby bez kobiet, które piętnują inne kobiety. Spójrzmy na inną bohaterkę mojej książki, teściową Yeijide zwaną Moomi. To jest kobieta, która dorastała w takim właśnie świecie i najprawdopodobniej wierzy, że tak powinno być. Nie zadaje żadnych pytań, nie podważa zasad.

Kolejny paradoks. Patriarchat trwa dzięki kobietom?

W południowo-zachodniej Nigerii, w społeczności, którą opisuję, kobiety mają bardzo dużo do powiedzenia. Nauczyły się bowiem czerpać władzę z patriarchatu. Teściowa mojej bohaterki dość szybko zrozumiała, że tylko przez macierzyństwo może sobie zyskać szacunek i wysoką pozycję społeczną. Nie zastanawia się, że jako człowiek się nie liczy. Ludzie poważają Moomi tylko dlatego, że jest matką. Respekt zawdzięcza jedynie funkcji, którą pełni. To kobieta, która została ukształtowana przez opresyjny system. I, jak to często się zdarza, zyskując wysoką pozycję, sama stała się dręczycielką innych kobiet.

Yeijide wychodzi za mąż z miłości i umawia się ze swoim przyszłym mężem na nowoczesne małżeństwo, w którym nie ma miejsca na poligamię. Kiedy okazuje się, że nie może mieć dzieci, na scenę wkracza wspomniana już teściowa i przyprowadza do domu drugą żonę. I tak tradycji staje się zadość. Czy w takim kraju jak Nigeria tradycja może współistnieć z nowoczesnością bez krzywdy dla kobiet?

Uważam, że Nigeria może pewnego dnia stać się krajem, w którym kobiety będą cieszyć się pełnym zakresem praw i stanowić o sobie. Optymizm czerpię z naszej historii. W czasach przedkolonialnych w zachodniej części Nigerii, z której pochodzę, w radzie rządzących musiały zasiadać kobiety. Zdarzało się, że pełniły wysokie funkcje w organizacjach religijnych. To nie był świat idealny, kobiety bywały brutalnie traktowane. Jednak zanim nasz kraj skolonizowali Europejczycy, przywileje, o które dziś się kłócimy, były oczywistością.

To krzepiące, że coraz więcej kobiet bierze udział w polityce. Tyle że potem włączam radio i słyszę zaciekłe spory, awantury na ten temat – czy tak powinno być, czy nie? A przecież 150 lat temu tak po prostu było. Myślę, że powinniśmy czerpać inspirację z dobrze funkcjonujących społeczeństw Zachodu, jak i z własnej przeszłości.

Przypomina mi się tekst innej nigeryjskiej pisarki Chimamandy Ngozi Adichie „Wszyscy powinniśmy być feministami”. Wspomina w nim, jak po opublikowaniu jednej z powieści podeszła do niej pewna kobieta na uniwersytecie i wygarnęła jej, że feminizm jest „nieafrykański”. Ten argument często pada z ust afrykańskich polityków, nie tylko odnośnie do feminizmu, ale także homoseksualizmu. A może jest na odwrót? Może prawa dyskryminujące mniejszości w Afryce są spadkiem po epoce kolonialnej?

Afrykańska homofobia i seksizm to w dużej mierze dziedzictwo kolonializmu. Brytyjczycy rządzili w Nigerii od XIX w. Nie tylko kultura, ale także nasz system prawny przesiąkł wartościami epoki wiktoriańskiej. Bardzo trudno jest zorganizować współczesne społeczeństwo na podstawie prawodawstwa sprzed 150 lat.

Ponadto mówienie, że coś jest „nieafrykańskie”, to przejaw politycznego oportunizmu. Politycy używają tego terminu, kiedy jest im wygodnie. Na co dzień mało kto zaprząta sobie głowę tradycją, chyba że w grę wchodzą mniejszości albo kobiety.

Autor pewnej nigeryjskiej książki historycznej z XIX w. opisuje mocno zakorzenioną w społeczności Joruba tradycję nadawania imion. Tłumaczy, że każde imię miało głęboki sens i znaczenie. Na przykład w przypadku bliźniaków dzieci rodziły się z przypisanym im z góry imieniem, w zależności od tego, które wyszło pierwsze z łona matki. Imię było święte, nie można było go zmieniać. Kiedy w Nigerii pojawili się Europejczycy, kobiety zaczęły przybierać nazwisko swojego męża. Autor książki tym zwyczajem jest głęboko oburzony, pisząc, że to „nieafrykańskie”.

Tymczasem dziś zwyczaj, który 150 lat temu wywoływał niemałe skandale, z żarliwością nazywany jest „afrykańską tradycją”. Kiedy w mediach społecznościowych jakaś Nigeryjka odważy się napisać, że nie chce po ślubie przyjąć nazwiska męża, oskarżana jest o „nieafrykańskie zachowanie”. Dyskusja na temat afrykańskości jest złożona, bo kultura nieustannie ewoluuje. Uważam, że tylko społeczeństwo, które akceptuje zmiany, ma szansę przetrwać.

Na rocznicę ruchu #MeToo portal BBC opublikował grafikę przedstawiającą punkty na mapie świata, gdzie ów hasztag był najczęściej i najrzadziej udostępniany. Ku mojemu zdziwieniu Afryka na tej mapie stanowiła białą plamę, z jednym wyjątkiem – RPA. Afrykańskie kobiety nie są ­zainteresowane feminizmem? A może feminizm w wydaniu zachodnim nie rozumie i nie uwzględnia ich aspiracji?

Dyskusja na temat zachodniej formy feminizmu trwa w Afryce od lat 60. ubiegłego wieku. Jedna z najbardziej znanych nigeryjskich aktywistek na rzecz praw kobiet Molara Ogundipe wymyśliła termin stiwanismStiwanism w centrum zainteresowania stawiał doświadczenie afrykańskich kobiet i miał być alternatywą dla europocentrycznego feminizmu.

Kilka lat temu w nigeryjskim internecie pojawił się hasztag #BeingFemaleInNigeria (Być kobietą w Nigerii). Kobiety dzieliły się historiami powszechnie doświadczanego seksizmu, pisały o przemocy i strachu. Aby zrozumieć naturę feminizmu w danym miejscu, czy kobiety są aktywne, czy zabierają głos i walczą o swoje prawa, należy spojrzeć od środka. Niekoniecznie zagadnienia, które zaprzątają głowę kobietom w Londynie, będą miały znaczenie w Lagos.


Polecamy: Korespondencje Agaty Kasprolewicz z Afryki


Na początku tego roku właśnie w tym mieście na targach wybuchł protest kobiet przeciwko zachowaniu sprzedawców. Na porządku dziennym jest, że właściciele straganów łapią kobiety za rękę i zaciągają do swoich stoisk. Kobiety skrzyknęły się, by dać odpór takim praktykom. W stolicy Nigerii, Abudży, kobiety pracujące w przemyśle erotycznym protestowały przeciwko nadużyciom policji. Nawet jeśli na mapie hasztagów #MeToo wypadłyśmy blado, to nie znaczy, że się nie angażujemy, nie walczymy o poprawę swojego losu.

Mimo to spróbujmy porozmawiać o podobieństwach z Zachodem. Była Pani studentką Margaret Atwood, autorki „Opowieści podręcznej”, która jest także fanką Pani książki. Obie powieści opowiadają o tym, jak wartość kobiety sprowadzana jest do płodności. To niezwykłe zestawienie, bo „Opowieść podręcznej” jest zachodnią dystopią, ponurą i przerażającą projekcją przyszłości amerykańskiego społeczeństwa, „Zostań ze mną” zaś – zapisem nigeryjskiej rzeczywistości lat 80. XX w.

„Opowieść podręcznej” to jedna z moich ulubionych powieści. Ta książka pokazuje sedno problemu wartościowania kobiet. To jest bardzo przewrotne, szczególnie w konserwatywnych społecznościach, które pozornie okazują wielki szacunek kobietom, a tak naprawdę cenią tylko ich zdolności rozrodcze. Takie myślenie jest szalenie niebezpieczne.

Kiedy byłam nastolatką, jechałam w Nigerii autobusem i nagle jakiś mężczyzna w potwornych słowach zaczął obrażać pewną kobietę. W którymś momencie ktoś wstał i zwrócił mężczyźnie uwagę, mówiąc: „Przestań do niej tak mówić, ona jest czyjąś matką”. Pomyślałam sobie wtedy, że to dziwne. Co by było, gdyby ta kobieta nie miała dzieci? Dlaczego nie można po prostu powiedzieć: „Nie mów tak do niej, ponieważ należy szanować drugiego”? Niestety, w wielu krajach istnieje wciąż pokusa sprowadzania wartości kobiet do ich zdolności rozrodczych i próba przejęcia nad nimi kontroli przez państwo.

W kontekście tego wszystkiego, o czym rozmawiamy, jak widzi Pani rolę literatury w Nigerii? Jest sposobem na opisywanie czy zmienianie świata?

Mam nadzieję, że literatura może zrobić obie te rzeczy. Kiedy piszę powieść czy krótkie opowiadanie, mam nadzieję, że moja proza stanie się lustrem, w którym będziemy mogli się przejrzeć, a także dostrzec błędy, patologie czy zło, których nie zauważamy na co dzień. Ludzie rzadko zastanawiają się, jaki wpływ na innych mają ich wybory i czyny. Być może, kiedy wezmą do ręki książkę lub wiersz, który poruszy w nich wewnętrzną strunę, inaczej zaczną traktować ludzi wokół siebie, ale też poczują się inaczej w głębi duszy. Tak świat zmienia się na lepsze. ©

AYOBAMI ADEBAYO (ur. 1988) jest nigeryjską pisarką, uznawaną dziś w literaturze za jeden z najciekawszych głosów młodego pokolenia Afrykanek. Studiowała literaturę angielską na uniwersytecie w Ife (zachodnia Nigeria). Jej debiutacka powieść „Zostań ze mną” (polskie wydanie 2019) była nominowana do prestiżowej brytyjskej nagrody Baileys Women’s Prize for Fiction.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 27/2019