Pan od szczęścia

Przeceniamy własną wiedzę, a nie doceniamy wpływu przypadku na nasze życie. Może to mieć fatalne konsekwencje.

14.05.2018

Czyta się kilka minut

Daniel Gilbert na tarasie swojego biura w William James Hall na Uniwersytecie Harvarda. Cambridge, Massachusetts, 2004 r. / RICK FRIEDMAN / GETTY IMAGES
Daniel Gilbert na tarasie swojego biura w William James Hall na Uniwersytecie Harvarda. Cambridge, Massachusetts, 2004 r. / RICK FRIEDMAN / GETTY IMAGES

Dziewiętnastoletni Dan Gilbert mieszka w Denver, Kolorado, właśnie porzucił szkołę średnią, jest żonaty, ma dziecko, pracuje i postanawia zostać pisarzem science fiction. Nie radzi sobie jednak z ortografią. Wsiada zatem w autobus i jedzie się zapisać na kurs pisania w community college. Okazuje się, że miejsca się skończyły. Podróż była dość długa, pyta więc, jakie kursy są jeszcze otwarte. „Psychologia” – słyszy w odpowiedzi. Słowo to kojarzy mu się z wariatami, a ci mogliby pojawić się w którymś z jego przyszłych opowiadań.

Dzisiaj profesor Daniel Gilbert jest jednym z najbardziej znanych, a jednocześnie najbardziej cenionych psychologów-naukowców na świecie. Pracuje na Uniwersytecie Harvarda, publikuje m.in. w „The New York Times”, „The Los Angeles Times” i „Forbesie”, jest gwiazdą konferencji TED. Jego książka „Na tropie szczęścia” została przetłumaczona na ponad 30 języków. Prowadził nawet program popularnonaukowy w telewizji PBS. A co najważniejsze – jego opowiadania pojawiły się w magazynach takich jak „Asimov’s Science Fiction” czy „Amazing Stories”. Wygląda na to, że autobus dojechał w odpowiednie miejsce.

Mentalny system odpornościowy

Nastoletniemu Danowi prawdopodobnie trudno było to sobie wyobrazić. Jak udowadnia prof. Gilbert w swoim bestsellerze, błędy i tendencje percepcyjne oraz poznawcze sprawiają, że ludzie kiepsko przewidują przyszłość – nie wiedzą zwłaszcza, co ich uszczęśliwi lub unieszczęśliwi. Wyobraźnia zawodzi nas na kilka sposobów. Po pierwsze, nasze scenariusze przyszłości mogą nie zawierać kluczowych szczegółów, albo przeciwnie – zawierać szczegóły fałszywe. Po drugie, w naszym umyśle zarówno przyszłość, jak i przeszłość są bardziej niż w rzeczywistości podobne do teraźniejszości. Po trzecie, trudno nam sobie wyobrazić, że gdy coś faktycznie się zdarzy, możemy to odczuć inaczej, niż nam się wydaje. Dotyczy to również, a może przede wszystkim, zdarzeń niekorzystnych. Mentalny system odpornościowy („złudzenia, które pozwalają żyć”) redukuje ból psychiczny. Psychologia okazała się być nauką nie o „wariatach”, tylko o nas wszystkich.

Jednym z najsilniejszych złudzeń ludzkiego umysłu jest tzw. efekt pewności wstecznej (wiedzy po fakcie), nazywany też złudzeniem „wiedziałem, że to się zdarzy”, który u nas doczekał się nawet własnego powiedzenia („mądry Polak po szkodzie”). Wiedząc co się stało, sprawnie tworzymy narracje mówiące, jak do tego doszło. Pobrzmiewa w nich nieuniknioność. Nie doceniamy ignorancji naszych dawniejszych „ja”. Psychologowie nie są tu wyjątkiem.

Baruch Fischhoff przedstawił grupie psychologów historię choroby pewnego pacjenta, którego poddano określonej psychoterapii. Mieli oni ocenić prawdopodobieństwo czterech rodzajów skutków leczenia. Cztery inne grupy psychologów słyszały tę samą historię, ale uzupełnioną o zakończenie. Grupie pierwszej mówiono, że wystąpił skutek nr 1, grupie drugiej – skutek nr 2 itd. Psychologów z tych czterech grup pytano, za jak prawdopodobny uznaliby wcześniej skutek, który ostatecznie wystąpił. Podawali oni wartości znacznie wyższe niż ich koledzy, którym skutku nie zdradzono. Dla każdej grupy przewidywanie okazało się bardzo łatwe. Problem w tym, że każda „przewidziała” co innego. Identyczne wyniki przyniósł eksperyment z udziałem lekarzy.

Przeceniamy własną wiedzę, a nie doceniamy wpływu przypadku i trafu (nazywanego też, nomen omen, szczęściem) na wydarzenia, a zwłaszcza na nasze życie. Może to być fatalne w skutkach. Złudzenie pewności wstecznej wyjaśnia na przykład, dlaczego zdarza się nam obwiniać ofiary przestępstw.

Przewidywanie własnych emocji może być jeszcze trudniejsze niż przewidywanie zdarzeń. Nie pomaga fakt, że o ile zdarza nam się przyznać, iż nie wiemy, co się stanie, o tyle jesteśmy mocno przekonani, że wiemy, czego chcemy, a czego nie będziemy w stanie znieść.

Przełom w pracy badawczej Gilberta nastąpił we wczesnych latach 90. W życiu prywatnym nie miał wtedy najlepszej passy. Rozwiódł się, zmarło jedno z jego rodziców, zmarł jego mentor, pokłócił się z najlepszym przyjacielem, a jego syn miał poważne kłopoty. I ze zdziwieniem zauważył, że czuje się całkiem dobrze. Niemal każdego dnia zdarzały się miłe chwile.

Do głowy przyszły mu dwie hipotezy. Zgodnie z pierwszą byłby człowiekiem bez serca. Według drugiej nie był może szczęśliwy, ale czuł się znacznie lepiej, niż sądziłby myśląc o takim losie w przeszłości. Jako naukowiec postanowił sprawdzić te hipotezy eksperymentalnie.

Wspólnie z Timem Wilsonem przeprowadzili serię badań nad dwiema ściśle związanymi kwestiami: jak dobrze przewidujemy własne przyszłe reakcje emocjonalne i, jeśli nie najlepiej, czy przeszacowujemy ich siłę, czy raczej jej nie doceniamy. Na gubernatora Teksasu kandydował akurat niejaki George W. Bush. Osoby na niego głosujące stanowczo twierdziły, że będą znacznie szczęśliwsze, jeśli wygra. Miesiąc po wyborach Demokraci i Republikanie byli jednak równie zadowoleni.

Na błędach w przewidywaniu emocji trudno się przy tym uczyć. Trzeba by pamiętać swoje prognozy, obserwować swoje doznania i porównywać jedne z drugimi. Ludzki umysł rzadko ma na to wolne zasoby poznawcze. Prognoz afektywnych często nie pamiętamy, a raczej „pamiętamy” je błędnie. To kolejny przykład złudzenia „wiedziałem, że to się zdarzy”. Błędy wymazujemy, niekoniecznie świadomie.

Nie bez znaczenia jest też to, jak pamiętamy swoje odczucia. Zdarza się, że „pamiętamy” stan, który wcześniej przewidywaliśmy. Ludzie wracający z wakacji są często bardziej zadowoleni niż w ich trakcie. Myśleniem retrospektywnym i prospektywnym rządzą podobne mechanizmy.

Modele naszej przyszłości

Gilbert promuje w związku z powyższym oryginalną ideę. Jego zdaniem, zamiast zapamiętywać, wyobrażać i przypominać sobie (a więc stosować symulacje mentalne i monitorować własne doświadczenia), warto potraktować innych ludzi jako modele naszej przyszłości. Wbrew zaletom uczenia się na cudzych błędach i sukcesach robimy to jednak rzadko. Niechętnie myślimy o losie ludzi, którzy są lub byli w podobnej do naszej sytuacji. Być może czujemy się na to zbyt wyjątkowi.

A jednak to właśnie wzorce w ludzkim myśleniu, odczuwaniu i zachowaniu sprawiają, że psychologia naukowa może mieć sens. Różnimy się poglądami, zdolnościami czy osobowością, ale mechanizmy percepcji, uwagi czy pamięci mamy podobne; może tylko u niektórych bywają nieco sprawniejsze. Zbliżone doświadczenia sprawiają nam przyjemność, a określone bodźce niemal zawsze wywołują cierpienie. Mózgowy system odczuwania zadowolenia (tzw. układ nagrody) łączy nas nie tylko jako ludzi, ale też z wieloma innymi gatunkami zwierząt.

Zachodnia kultura promuje ambicję, stawianie celów i indywidualizm. Tymczasem być może moglibyśmy być szczęśliwsi, twierdzi prof. Gilbert, ucząc się szczęścia od siebie nawzajem.

Nie robiąc tego i nie będąc mistrzami prognoz afektywnych, na szczęście się przeważnie natykamy. Przychodzi ono w postaci namiastki. Kolejne ludzkie zwyczaje poznawcze (tendencja konfirmacyjna, heurystyka dostępności, potrzeba kauzalności itp.) powodują jednak, że w naszych narracjach wydaje się ono wynikać niemal logicznie z naszych działań.

Niechętnie zostawiamy w tych historiach miejsce na przypadek. Owszem, niezależnym od nas (a w każdym razie od naszych zdolności) i przemijającym przyczynom przypisujemy nasze porażki. Domniemanymi rodzicami sukcesu są natomiast inteligencja oraz inne cechy stabilne i wewnętrzne. Przejście od „mieć szczęście” do „być szczęśliwym” jest banalne, ale tylko na poziomie językowym, nie psychologicznym. ©

DANIEL GILBERT jest profesorem psychologii na Uniwersytecie Harvarda, popularyzatorem nauki i publicystą m.in. „New York Times” i „Time”. Jeden z najbardziej znanych badaczy zjawiska prognozowania afektywnego (tego, w jaki sposób przewidujemy emocjonalne konsekwencje przyszłych wydarzeń), wnioskowania społecznego (jak postrzegamy i rozumiemy działania innych osób) i podejmowania decyzji (m.in. biorąc pod uwagę prawdopodobieństwo zajścia pewnych zdarzeń w przyszłości). W 2014 roku magazyn „Science” zaliczył go do grona 50 najbardziej wpływowych naukowców w mediach społecznościowych. Podczas festiwalu wygłosi wykład „Szczęście/Szczęście”.

Autor jest psychologiem i prawnikiem, członkiem Centrum Kopernika i dyrektorem wykonawczym Copernicus Festival.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Bartłomiej Kucharzyk (ur. 1984) jest psychologiem, prawnikiem i tłumaczem, członkiem Centrum Kopernika Badań Interdyscyplinarnych i koordynatorem Copernicus Festival. Fot. Adam Walanus więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 21/2018