Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
PANIĄ MARIANNĘ,
której wkładałam do ręki różaniec. „Proszę nie zapominać, że powinna go mieć blisko, bo działa na nią przeciwbólowo” – powiedziała do mnie jej córka, która nie mogła odwiedzać mamy z powodu epidemii.
...PANIĄ WIESIĘ,
bardzo słabą. Wczesna zima, powiedziała pielęgniarce na nocnym dyżurze, że bardzo lubi śnieg, ale pewnie już go nie zobaczy. Tej samej nocy spadł – pierwszy w tym roku. Pielęgniarka wyszła nad ranem na dwór, przyniosła garść i podała pani Wiesi. To były ostatnie godziny jej życia.
...PANA,
przyjętego do nas już w czasie kwarantanny. Tęsknił za żoną. Gdy przywiozła mu rzeczy, podeszła do przeszklonych drzwi tarasowych. Patrzyli na siebie przez szybę, głaskali swoje dłonie.
...PACJENTA,
który przez ostatnie osiem lat mieszkał w przyczepie kempingowej, bez światła i bieżącej wody. Trafił do hospicjum wyniszczony chorobą. Za wszystko dziękował, cieszył się czystym łóżkiem, przestrzenią, która należała do niego. Kiedy proponowałam spacer po oddziale, żartował: „Muszę pilnować łóżka, żeby nikt nie zajął”.
...PANIĄ AGNIESZKĘ,
tuż przed odbywającą się w naszym hospicjum uroczystością Pierwszej Komunii Świętej jej córki. Przymierzała apaszki i dobierała perfumy przyniesione przez jedną z pielęgniarek. Chciała pięknie przeżyć tę chwilę.
...PANIĄ OLĘ,
bardzo słabą, choć przytomną. Wpatrywała się w najbliższych, a oni opowiadali o wszystkim, co się działo. W rogu pokoju stała bordowa gitara przywieziona z domu przez córkę pani Ewy, która grała i śpiewała dla mamy. Także wtedy – już po cichu – gdy pani Ewa odchodziła.
W dodatku „O dobrym umieraniu” także ks. Adam Boniecki: Towarzyszenie ludziom w odchodzeniu jest patrzeniem z nimi w ciemność, w którą muszą wejść