Pamięć, przyroda, pustka

Monika Rydiger, kurator: Te prace jednocześnie chłonie się wszelkimi zmysłami: wzrokiem, słuchem, dotykiem, węchem.

22.06.2015

Czyta się kilka minut

AGNIESZKA SABOR: Jak nazwałabyś dziedzinę sztuki, którą uprawia Dani Karavan?

DR MONIKA RYDIGER, KURATORKA WYSTAWY W MCK: Twórczości tej nie da się jednoznacznie zdefiniować – jest zbyt totalna. Co prawda Daniego Karavana określa się mianem prekursora sztuki site-specific (obejmującej dzieła wykoncypowane dla konkretnego miejsca), jego dzieło daleko jednak wykracza poza ramy tego gatunku. Nie czuje się demiurgiem, nie chodzi mu o mocną ingerencję w przestrzeń. Jest wobec niej pokorny. Jego prace nie są aroganckie, przynależą integralnie do miejsca. A jednocześnie chłonie się je wszelkimi zmysłami: wzrokiem, słuchem, dotykiem, węchem...

Pamiętam wrażenie, jakie zrobił na mnie „Pomnik Brygady Negew” – górujący nad pustynią niedaleko Beer Szewy. Wszystkie elementy tej pracy – wieża, rura, tunel podzielony na segmenty – mimo że wykonane z betonu, zdają się wytworem natury. Pomnik stoi pośrodku niczego – to naprawdę pustynia! Spotkaliśmy tu jednak sporo ludzi. Jakaś para umówiła się nawet na randkę. Dzieła Daniego są w sposób naturalny interaktywne. Artysta ten wsłuchuje się bowiem nie tylko w miejsce – ale i w ludzi. Ma ogromną empatię. Także w życiu pozaartystycznym: szliśmy kiedyś ulicą, gdy zobaczył dziecko usiłujące gwałtownie wyjść z samochodu. Natychmiast rzucił się z pomocą.

Decydując się na monografię tego artysty, MCK podjęło się trudnego zadania. Jak pokazać twórcę niegaleryjnego, działającego w otwartych przestrzeniach, na ogromną skalę?

Siłą rzeczy wystawa będzie miała charakter dokumentacyjny. Pokażemy zdjęcia, modele, plany, projekty, filmy (także te z lat 60., użyczone nam przez izraelską telewizję, dzięki którym poznać możemy początki kariery Karavana, debiutującego jako scenograf)...

Jedno z podstawowych pytań, które musieliśmy sobie zadać, rozpoczynając pracę nad wystawą, brzmiało: jak pokazać ogrom przestrzeni, które obejmują dzieła izraelskiego artysty? Wyobraźmy sobie np. „Axe Majeur”, dzieło rozpoczęte w roku 1980 i kontynuowane do dzisiaj w Cergy-Pontoise, mieście satelitarnym Paryża, usytuowanym na północny wschód od centrum. To wielka oś, ciągnąca się od najwyższego punktu miasta aż do rzeki Oise (nawiązująca do wielkiej francuskiej tradycji architektonicznej sięgającej XVII w.), długa na 3 km i wyznaczana 12 stacjami (to liczba symboliczna, odnosząca się do godzin dnia i nocy, plemion Izraela, apostołów).

Kiedy jest się w tym miejscu, łatwo poddać się jego energii – choćby dlatego, że wymaga ono czasu i pewnego wysiłku fizycznego. Ale jak oddać to wrażenie za pomocą fotografii? Po długich dyskusjach z artystą przekonaliśmy go, że w tym przypadku damy zwiedzającemu do ręki plan sytuacyjny.

Przepraszam za niedyskrecję, ale jak pracuje się z takim klasykiem sztuki współczesnej?

To dzięki niemu nasza wystawa nie ma wyłącznie charakteru „historycznego” czy „archiwistycznego”. Dani Karavan traktuje ją jako swoje kolejne, syntoniczne dzieło totalne. W salach MCK pojawią się np. pojemniki z piaskiem, za pomocą których artysta dokona kilku działań, nawiązując do początków swojej twórczości, która wzięła się z dziecięcego doświadczenia izraelskiej przyrody.

Nawiasem mówiąc, to ono doprowadziło chyba Karavana do dalekowschodniej filozofii pustki. Nasza prezentacja obejmuje również prace powstałe w Japonii i Korei Południowej. Bardzo chciałabym na własne oczy zobaczyć zrealizowaną w Japonii „Bereszit” – długi stalowy korytarz ze szczelinami w ścianach, przez które wpada światło słoneczne, prowadzący do szklanej szyby, za którą widać zieloną dolinę. Wzrusza mnie to, że twórca zawsze podkreśla, iż materiałami, które wykorzystuje, są także wiatr, śpiew ptaków czy słońce. To harmonijne, holistyczne myślenie.

Jednocześnie Dani Karavan jest w pewnym sensie artystą oficjalnym, przyjmuje zamówienia od rządów i instytucji publicznych.

Bierze się to stąd, że urodzony w Izraelu artysta przywiązuje wielką wagę do kwestii pamięci – i chce na jej podstawie wyciągać wnioski na przyszłość. Pokażemy w Krakowie instalację, którą przygotował specjalnie na tę okazję, ale która odwoływać się będzie do kolumn z tekstem Deklaracji Praw Człowieka znajdujących się w Norymberdze.

Pokażemy także film dokumentujący wystawę z Düsseldorfu, gdzie Karavan położył w pustej sali zwykłe tory kolejowe prowadzące do ściany, na której zapisał ostatni znany numer więźnia Auschwitz. W Krakowie projekcja uzupełniona zostanie o karton, na którym artysta ma zamiar po hebrajsku opowiedzieć o tym, że część jego rodziny również zginęła w Holokauście.

Na wystawie pojawią się prace Tadeusza Kantora.

To decyzja Daniego Karavana – postanowił on złożyć hołd artyście, którego poznał we Florencji i którego wysoko ceni. Co więcej, Hava, żona Daniego, świetnie mówiąca po polsku (wyjechała do Izraela kilka lat po wojnie), miała zostać asystentką Kantora – nie zdecydowała się jednak na to ze względu na małe dzieci. Chcemy zestawić rysunki teatralne autora „Umarłej klasy” ze szkicami scenograficznymi Izraelczyka. Być może różnice pozwolą nam lepiej zrozumieć obydwa te światy, pamiętając, że sceniczne projekty Karavana, operujące formami miękkimi, organicznymi, abstrakcyjnymi, okazały się ćwiczeniem artystycznej dyscypliny koniecznej w działaniach plenerowych.

Kiedy myślę o takich miejscach jak Portbou w Hiszpanii, gdzie Karavan upamiętnił w przestrzeni śmierć Waltera Benjamina, albo o zaaranżowanym przez niego w Tel Awiwie Kikar Habimie, placu Kultury, czuję głęboką zazdrość. Dlaczego nie mamy takiej odwagi w myśleniu o przestrzeni?

Cóż... Jestem przekonana, że Dani Karavan mógłby dokonać w Krakowie prawdziwej rewolucji, pozwoliłby nam wreszcie zaczerpnąć głębiej powietrza. Wyobrażam sobie np., że wskazałby nam, jak dowartościować Wisłę, która w naszym – odwróconym od niej – mieście stanowi prawdziwy problem. Kto wie, może wystawa w MCK będzie początkiem jakiejś drogi? ©


Dr MONIKA RYDIGER jest historykiem i krytykiem sztuki. Kurator w galerii Międzynarodowego Centrum Kultury. Autorka tekstów poświęconych rzeźbie i architekturze współczesnej.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka, historyk i krytyk sztuki. Autorka książki „Sztetl. Śladami żydowskich miasteczek” (2005).

Artykuł pochodzi z numeru TP 26/2015

Artykuł pochodzi z dodatku „Makom. Esencja miejsca