Ostatni taniec na placu Wolności

Na dziesięć i pół roku więzienia skazani zostali młodzi narzeczeni za to, że zatańczyli na teherańskim placu Wolności i pokazali to w mediach społecznościowych.
w cyklu STRONA ŚWIATA

03.02.2023

Czyta się kilka minut

Manifestacja Francuzek przeciwko łamaniu praw Iranek, październik 2022 r. Fot. STEFANO RELLANDINI/AFP/East News /
Manifestacja Francuzek przeciwko łamaniu praw Iranek, październik 2022 r. Fot. STEFANO RELLANDINI/AFP/East News /

Dwudziestojednoletnia Astiaż Hagigi i jej narzeczony, rok starszy Amir Mohammad Ahmadi, wybrali się jesienią na wieczorny spacer na plac Wolności, popularne miejsce spotkań na śródmieściach stołecznego Teheranu. Na filmie, który na początku listopada umieścili w internecie, młodzi śmieją się i trzymają się za ręce. Astiaż ma rozpuszczone, jasne, tlenione włosy, nie nosi hidżabu, będącego w rządzonej przez muzułmański kler republice obowiązkowym dla kobiet nakryciem głowy. W pewnej chwili, rozbawieni, zaczynają tańczyć (co w republice ajatollahów jest surowo zabronione). Astiaż zarzuca Amirowi ręce na szyję, a chłopak unosi ją do góry.

Pierwszego dnia listopada oboje zostali aresztowani w swoich domach przez policję. Irańskie władze twierdzą, że młodzi nie posłuchali wcześniejszych, wielokrotnych ostrzeżeń i nie tylko nie zdjęli swojego filmu z witryny, lecz Astiaż umieszczała na niej swoje kolejne zdjęcia z rozpuszczonymi włosami.

Oboje zostali pobici podczas aresztowania i przewiezieni do więzień – Astiaż do żeńskiego więzienia w podstołecznym Karczaku, a Amir do stołecznego Evin, cieszącego się najgorszą sławą katowni zarówno w czasach szacha, jak republiki ajatollahów, która zastąpiła monarchię po rewolucji z lutego 1979 r.

Kiedy Astiaż i Amir tańczyli na teherańskim placu Wolności, a potem zostali wtrąceni do więzienia, Iranem wstrząsały największe od lat antyrządowe protesty, wywołane śmiercią 22-letniej Kurdyjki Mahsy Amini, pobitej na śmierć w połowie września przez patrol policji obyczajowej za nieprawidłowo zawiązany hidżab. Apogeum młodzieżowego buntu przypadło właśnie na przełom października i listopada.

Astiaż i Amir zostali oskarżeni o „zachęcanie do występku i nierządu oraz szerzenie zgorszenia”, a także „wzywanie do rozruchów wymierzonych przeciwko rządowi i bezpieczeństwu państwa”. W styczniu postawiono ich przed trybunałem rewolucyjnym, który uznał ich winnymi zarzucanych im czynów i wymierzył kary pięciu oraz pięciu i pół roku więzienia, a dodatkowo dwuletni zakaz używania internetu i opuszczania Iranu. Skazani mają prawo złożyć odwołanie, ale jeśli sąd wyższej instancji je odrzuci, zostaną wtrąceni do więzienia i przebywać w nim będą do końca dłuższego z wyroków.


Jagielski Story: W Iranie od miesięcy trwają masowe protesty po śmierci Mahsy Amini zatrzymanej za źle założony hidżab. Zginęło w nich już ponad 400 osób, a 12 grudnia jednego z protestujących publicznie powieszono. Czy protesty mają szansę zmienić państwo ajatollahów? A może są dowodem na to, że Iran już się zmienił?


 

Za taniec na placu Wolności Astiaż i Amira spotkała surowsza kara (dziesięć i pół roku więzienia) niż ta, jaką również w styczniu sędziowie wymierzyli Sadżdżadowi Hajdariemu, który przed rokiem w Ahwazie zabił 17-letnią żonę, a potem z jej odrąbaną głową paradował ulicami miasta. Hajdari został skazany na osiem lat więzienia, a łagodny wyrok sąd wytłumaczył tym, że rodzina dziewczyny wybaczyła zabójcy mord, którego dopuścił się „żeby ratować honor”. Zabił Monę, która jako dwunastolatka została wydana za niego za mąż, za to, że uciekła od niego i domagała się rozwodu.

Przed trybunałem

Karę Astiaż i Amirowi wymierzył sędzia Abdul Kassim Salavati, przewodniczący 15 trybunału cieszącego się najgorszą sławą i przezwiskiem „szubienicznika”. Sędzia Salavati zawdzięcza je wyjątkowo surowym wyrokom, jakie wydaje, z karami śmierci włącznie. Odkąd we wrześniu w Iranie wybuchła młodzieżowa rewolucja, sędzia Salavati posłał na szubienicę już co najmniej trzech zatrzymanych podczas zamieszek. To Salavati skazał na śmierć 23-letniego Mohsena Szekariego, który w grudniu został powieszony jako pierwszy ze skazańców z czasów młodzieżowego buntu.

Za „szubieniczników” uchodzą też sędziowie Murtaza Barati i Mohammad Reza Amuzad z 26 trybunału rewolucyjnego, którzy również wydali po trzy wyroki śmierci. Oni trzej oraz kilku jeszcze sędziów z trybunałów rewolucyjnych znaleźli się na pierwszej linii wojny przeciwko buntowi młodzieży, a ferowane przez nich surowe, bezwzględne wyroki mają przerazić młodych, zniechęcić ich do rewolty.

Zatrzymani buntownicy stają bowiem nie przed zwykłymi sądami cywilnymi, lecz trybunałami rewolucyjnymi, gdzie procesy toczą się w tajemnicy, bez obecności dziennikarzy ani rodzin, a oskarżonym wyznacza się – jeśli w ogóle – obrońców z urzędu. Irańscy działacze praw człowieka przekonują, że w aresztach śledczych trybunałów oskarżeni poddawani są torturom, a obrońcy z urzędu pełnią właściwie funkcję prokuratorów i namawiają oskarżonych, by przyznali się do wszystkiego i liczyli na łaskę. Wyroki – twierdzą działacze praw człowieka – wydawane są przez prokuratorów, a sędziowie są właściwie tylko notariuszami, sankcjonującymi mocą swoich urzędów kary, jakich żądają oskarżyciele.


Wojciech Jagielski: Irańska młodzież nie przestaje walczyć


 

Od początku ulicznych wystąpień i rozruchów trybunały wydały już co najmniej 22 wyroki śmierci (irańscy obrońcy praw człowieka twierdzą, że faktyczba liczba może być nawet pięciokrotnie wyższa), cztery osoby stracono, a ponad sto zostało aresztowanych i postawiono im zarzuty zbrodni, za które w Iranie karze się śmiercią. Od jesieni w irańskich aresztach znalazło się ponad 20 tysięcy osób, uczestników antyrządowych wystąpień. Ponad pół tysiąca, z czego prawie stu nieletnich, zginęło w rozruchach z policją i prorządowymi milicjami.

Wieża Wolności

Plac Wolności, na którym tańczyli zakochani Astiaż i Amir, jest w Teheranie miejscem szczególnym. To drugi po placu Imama (przed rewolucją nosił imię Szacha) największy plac w całym Iranie. Na jego środku wznosi się pobudowana pół wieku temu przez szacha Rezę Pahlawiego ogromna, pięćdziesięciometrowa wieża z białego marmuru. Postawiono ją, by w ten sposób uczcić obchody 2500-lecia wspaniałego imperium Persów, a przy okazji także rządy Pahlawich, ostatniej dynastii imperium.

Nie minęło bowiem nawet dziesięć lat, a podburzony przez ajatollahów tłum obalił monarchię i zamiast niej ustanowił jedyną na świecie republikę rządzoną przez kler. Szach nadał białej wieży imię Wieży Królów. Ajatollahowie przechrzcili ją na Wieżę Wolności, żeby upamiętnić rewolucyjne tłumy, które zbierały się na placu przeciwko rządom szacha. Niespełna pół wieku później na placu Wolności zbierała się młodzież buntująca się przeciwko panowaniu ajatollahów.

Burzliwe protesty trwały sto dni, ale pod koniec roku przycichły. W szeregi buntowników wkradło się zmęczenie. Swoje zrobiły też surowe wyroki rewolucyjnych trybunałów, brutalność policjantów i pasdaranów, strażników rewolucji. Młodzieżowy bunt jednak nie wygasł, a ajatollahowie nie mogą ogłosić zwycięstwa.

Irańskie dziewczęta i kobiety, zwłaszcza w wielkich miastach, które buntowały się przeciwko przymusowym hidżabom, jeśli nie chcą, nie zakładają ich więcej wychodząc na ulicę i nie zwracają nawet uwagi na patrole policji obyczajowej. Te zresztą zniknęły z wielkomiejskich ulic, żeby swoją obecnością, a nawet widokiem nie drażnić młodzieży. Ajatollahowie nie odwołali jednak żadnych zakazów ani nakazów, nie poluzowali rygorów teokratycznej republiki.

Ciąg dalszy nastąpi

Młodzi buntownicy zeszli z barykad wznoszonych na ulicach i placach, ale nie zapomnieli o rewolucji. Okazją do antyrządowych protestów są urządzane na cmentarzach w 40 dzień po śmierci „wypominki” po zabitych podczas zamieszek. W styczniu  antyrządowe demonstracje przerodziły się obchody święta Sadeh, przypadającego na 50 dni i 50 nocy („sadeh” znaczy po persku „sto”) przed świętem Nawruz, początkiem wiosny i nowego roku. Podczas tegorocznych uroczystości Sadehu, czczonego jako święto ognia i światła, które zwyciężają moce ciemności i mroku, w Teheranie, Meszhedzie, Jazdzie, Kermanie, Szirazie i Kermanszachu palono, jak zwykle, wielkie ogniska, ale wokół nich wznoszono okrzyki „precz z tyranią!”.

We wschodniej prowincji Sistan-Beludżystan, zamieszkanej w większości przez Beludżów, sunnitów, wystąpienia przeciwko rygorom republiki ajatollahów przekształciły się szybko w protesty przeciwko dyskryminacji Beludżów przez irańskie władze. Do antyrządowych demonstracji dochodzi w każdy niemal piątek, po modłach w meczetach, a na przywódcę buntu wyrósł przywódca miejscowych sunnitów maulana Abdul Hamid. Jego meczet Piątkowy Makki w Zahedanie jest główną areną najgwałtowniejszych protestów. Tam także padło najwięcej ofiar jesiennego buntu. W „krwawy piątek” 30 września zginęło co najmniej 66 osób, miesiąc później – prawie 30, czwartego listopada, w nieodległym mieście Chasz – kolejnych 20. Pod koniec roku, żeby uniknąć śmiertelnych ofiar, policja i pasadarnowie, zamiast ostrej amunicji zaczęli używać przeciwko demonstrantom kulek śrutowych, nie tak zabójczych, za to powodujących ciężkie i rozległe rany.

Za karę za poparcie protestujących studentów władze wyrzuciły z pracy kilkudziesięciu wykładowców akademickich z uczelni w Teheranie i Meszhedzie, aresztowanych zostało prawie stu dziennikarzy, wielu znanych aktorów, reżyserów, muzyków, sportowców. Poparcia młodzieżowemu buntowi udzielili najlepsi w dziejach irańskiego futbolu gracze (dziś na piłkarskich emeryturach) Ali Daei i Ali Karimi. Grający wciąż znany piłkarz Amir Nasr-Azadani został skazany na 16 lat więzienia (groziła mu kara śmierci). Jeszcze inny, Reza Szekari, został zdyskwalifikowany przez władze piłkarskiej federacji za to, że na znak żałoby i solidarności z buntownikami po strzeleniu bramki ostentacyjnie nie świętował gola. Wielu pisarzy, artystów i sportowców, żeby uniknąć represji, uciekło z kraju za granicę, gdzie otrzymali azyle polityczne.

Nową, kto wie, czy nie groźniejszą dla ajatollahów, falę antyrządowych wystąpień może wywołać kiepski i wciąż się pogarszający stan irańskiej gospodarki. Jej waluta, rial, z każdym miesiącem traci na wartości. W lipcu za amerykańskiego dolara płacono na czarnym rynku 200 tys. riali, w grudniu – 360 tys., a w styczniu – już 430 tys. Inflacja sprawia, że na irańskich bazarach coraz częściej wymienia się towar na towar. Władze za wszelką cenę próbują utrzymać subsydiowane, niskie ceny paliw (po czarnorynkowym przeliczeniu litr benzyny kosztuje nadal ok. 25 groszy). Próba wprowadzenia podwyżek cen paliw wywołała na przełomie lat 2019-2020 najpoważniejsze antyrządowe wystąpienia w niespełna półwiecznych dziejach republiki ajatollahów. Trwały sto dni i zginęło w nich ponad półtora tysiąca osób.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Reporter, pisarz, były korespondent wojenny. Specjalista od spraw Afryki, Kaukazu i Azji Środkowej. Ponad 20 lat pracował w GW, przez dziesięć - w PAP. Razem z wybitnym fotografem Krzysztofem Millerem tworzyli tandem reporterski, jeżdżąc wiele lat w rejony… więcej