Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Tymczasem mój ukochany “Tygodnik", tekstem pani Patrycji Bukalskiej “Stańcie do apelu poległych" (“TP" nr 33/03), mówi o powstaniu może nie jak o majówce, ale jak o zwycięskiej bitwie-zabawie. Młodzieńcza, prymitywna radość ze strzelania, żeby nie powiedzieć zabijania, przesłania wszystko. To jest ten sam instynkt, który budzą teraz filmy z udziałem Arnolda Schwarzeneggera. Tylko że w powstaniu dzieci były naprawdę posyłane na śmiertelną walkę. Zupełnie niepotrzebną, bez śladu refleksji ani wtedy, ani w tym artykule. Widziałem straszne losy cywilów i żołnierzy zaraz po powstaniu. Byłem w Szarych Szeregach i znam to wszystko. Chodzi mi o to, by moje pismo społeczno-kulturalne nie uwielbiało bezdennej lekkomyślności. Nie propagowało jej. Na czwartej stronie tego samego numeru jest artykuł o Irenie Sendlerowej, która w odróżnieniu od tamtych, skutecznie ratowała tysiące dzieci i dorosłych. Jakże kolosalna różnica! To byli prawdziwi bohaterowie. Autor, pan Jerzy Korczak, napisał tekst z refleksją. Gratuluję.
Czy naprawdę niczego się nie nauczymy, nie pozbędziemy przeklętej bohaterszczyzny? Opamiętajmy się!
JAN ŁAZOWSKI (Wrocław)
Problem Powstania Warszawskiego i jego bilansu zapewne nigdy nie przestanie budzić bolesnych sporów. Kilka lat temu drukowaliśmy na rocznicę powstania tekst Tomasza Łubieńskiego, wyrażający pogląd bardzo bliski naszemu Czytelnikowi. Tekst wywołał równie gorące protesty jak tegoroczny. Natomiast pozostaje naszym prasowym obowiązkiem nie tylko spór, ale ciągłe próby oddawania sprawiedliwości tamtym heroicznym miesiącom walki - w tym wymiarze relacja o “Parasolu", także o jego wewnętrznej, prawdziwej przecież atmosferze, jest po prostu hołdem należnym bohaterom.
JÓZEFA HENNELOWA