Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Zielona, malowana w kwiaty komoda jest nie tylko ładna, ale i intrygująca. Od razu widać, że COŚ ważnego zawiera i że jest naładowana po brzegi. Cóż dopiero, gdy Czarodziejka zdecyduje się wydobyć z szuflad choćby małą cząstkę swych zbiorów! Ujrzane w szufladach bogactwo zapiera dech swoją różnorodnością. Ale i to jeszcze nic. Najlepszy jest moment, gdy rozkłada ona swoje skarby na stole, przegląda je i pokazuje, wreszcie - zaczyna snuć opowieści o tym, co w nich widzi.
A widzi więcej. Znacznie więcej niż my.
W tym momencie na człowieka zwyczajnego spływa niejasna świadomość, że ma do czynienia z osobą, która - gdyby tylko zechciała - potrafiłaby zrobić cud z niczego: strzelić palcami i roztoczyć tęczę, z ziarnka fasoli wyhodować ogromne drzewo i zasiedlić je błękitnymi papugami, zmienić się w kłąb mgły i wypłynąć przez dziurkę od klucza, po czym znów przybrać ludzką postać. Wiadomo na pewno, że osoba ta umie odrodzić się z popiołów, przełamać udrękę choroby i rozświetlić życie zwykłych ludzi wyłącznie za pomocą bogactwa swojej duszy.
Skarby z zielonej komody - czas już ujawnić - są to pocztówki - olbrzymia ich kolekcja. Czarodziejka nosi imię i nazwisko (Małgorzata Baranowska), mieszka w Warszawie i dla niepoznaki chodzi do pracy (IBL), ale jej sposobem życia jest poezja.
Dlatego o tych pocztówkach opowiada tak, jakby recytowała własny wiersz.
Potrafi wysnuć wielkie historie z tych starych kawałków kartonu, zadrukowanych obrazkami, zapisanych autografami ludzi dawno już umarłych. Jej przenikliwy wzrok wydobywa z każdego obrazka dodatkowe wewnętrzne napięcia, jej niewiarygodna erudycja pozwala układać długie ciągi skojarzeń i łączyć fakty w jeden łańcuch z przeczuciami i domysłami. O pocztówkach wie wszystko.
Zawsze twierdziłam, że trzeba by nagrywać to, co ona mówi. Ale ona to po prostu napisała - małą część, rzecz jasna, tego, co napisać by mogła, gdyby mogła. Tak powstała ta wyjątkowa książka - “Posłaniec uczuć" - wydana właśnie przez “Twój Styl". Dodam, że wydana jest pięknie - nienaganne reprodukcje, dobry papier, piękny układ typograficzny. Czyta się ją wspaniale. Tekst podzielono na rozdziały o wiele mówiących tytułach: “Pocztowa kariera marzenia", “Pamiętaj o mnie", “Manja kartkowa", “Serca bicia", “Mowa uczuć", “Kobieta, kobieta, kobieta", “Dziecko i radości świąt", “Kurort marzeń", “Patriotyzm na dłoni", “Głosy miasta", “Szczęśliwe życie Cesarza", “Gust dobry i zły jednocześnie?".
Popatrzmy na tekst, towarzyszący pewnej fotograficznej pocztówce:
"Bo jednak pocztówka nastawiona była na to, by brać gotowe wzory skąd się da, i na to, by wszystko na gotowe wzory zamieniać. Wytworzyła język uczuć gotowych, który miał za zadanie udawać uczucia niepowtarzalne. Co jakiś czas jednak natrafia się na pocztówki w całym sensie tego słowa prywatne. Oto jedna z nich: owalna na białym tle fotografia mężczyzny w słomkowym kapeluszu z ciemną wstążką i w ciemnej marynarce na tle malowanego pejzażu atelier fotograficznego. Pod zdjęciem (awers) następujący tekst atramentem: »Dnia 12 maja r. b. wyruszając na Grób Hoene-Wrońskiego zaszedłem do fotografii nadwornej, pragnąc ująć pewną emocję, jaką przeżywałem. Przesyłając Wam, Niedościgła Jadwigo, tę podobiznę bardzo proszę o Waszą. Kiedyś obiecaliście w Warszawie - niechaj więc stanie się to teraz - Janek«. Niestety, nie ma żadnego stempla ani daty rocznej. Tyle że podział na część korespondencyjną i adresową na rewersie dowodzi, że ta pocztówkowa fotografia zrobiona została po roku 1904. (...) Ów młodzieniec nie mógł osobiście znać Hoene-Wrońskiego, który umarł w roku 1853. Ale jeszcze na początku wieku XX wcale nie brakowało żarliwych wielbicieli tego filozofa epoki romantyzmu, twórcy mesjanizmu i poszukiwacza Absolutu. Sam w sobie grób Hoene-Wrońskiego w Neuilly pod Paryżem godzien był oglądania, ponieważ na kamieniu nagrobnym został umieszczony pełen nadziei napis po francusku: »Akt poszukiwania Prawdy świadczy o możliwości znalezienia jej«, następnie trzy formuły matematyczne mające symbolizować mesjanizm i litery A. M. D. G. (Ad Maiorem Dei Gloriam), które filozof umieszczał pod każdym swoim dziełem. (...)
Ciekawe wrażenie robi dzisiaj to świadectwo wiary w prawdę fotografii, w możliwość zarejestrowania stanu uczuć, mowy mimiki. Nas dawno już zepsuło nowoczesne kino z wyolbrzymionym krajobrazem twarzy i ze zużyciem wszystkich możliwych uczuć, a także ich brakiem. Możemy tu tylko zobaczyć młodzieńca ubranego jak na ważną wizytę, z lekkim wytrzeszczem spowodowanym dłuższym pozowaniem, w ciągu którego usiłował utrzymać stosowny do swych, zapewne wzburzonych, uczuć wyraz twarzy".
Powyższy fragment zawiera wszystkie elementy ustnej gawędy naszej Czarodziejki: wnikliwość, współczucie, erudycję, skłonność do arcyciekawych dygresji i wreszcie znakomite poczucie humoru, z odchyleniem w stronę absurdu (bardzo wybitna cecha tej Czarodziejki). Zastanawiam się właśnie nad tym ostatnim. Mówi się, że poczucie humoru to cecha ludzi inteligentnych, bowiem tylko oni zdolni są do oceniania świata z dystansu. Ale myślę, że poczucie humoru wypływa czasem także z empatii, ze współczucia dla ludzi - naiwnych, śmiertelnych, nieświadomych swego losu, biednych, skrzywdzonych, zawiedzionych i poniżonych; dla miast, wznoszonych z nadzieją, staraniem i zachwytem, a obróconych w stosy gruzów i popiołów; dla przedmiotów związanych z losami ludzi, przedmiotów często także maltretowanych, lecz okazujących się niezniszczalnymi, w przeciwieństwie do minionych posiadaczy. Dla żywych, nieożywionych i nieżywych. Dla całego świata.
Takie współczucie rodzi się z wielkiej wyobraźni i wielkiego serca.
Uznaję, że to jest tajemnica czarów Małgorzaty Baranowskiej, lecz przychodzi mi jeszcze na myśl jej własna opinia na temat pocztówki, kończąca tekst w albumie "Posłaniec uczuć":
"Ona traktuje marzenie poważnie. Pocztówka nie wstydzi się marzyć. I to jest jej siłą".