Ofiara w zimnym gmachu sądu

Franciszek doskonale wie, że w rozpędzonej machinie kościelnego wymiaru sprawiedliwości można gdzieś zagubić osobę pokrzywdzonego. To o nią ma się przede wszystkim zatroszczyć zapowiadana nowa komisja.

09.12.2013

Czyta się kilka minut

 / il. Tomasz Wawer / Forum
/ il. Tomasz Wawer / Forum

Po co komisja do spraw pedofilii w Kościele? Tak bowiem ma się nazywać nowe kolegialne ciało, które ma powołać Franciszek, a którego celem, jak wynika z informacji prasowych, będzie wypracowanie zasad postępowania w kryzysowych dla Kościoła sytuacjach seksualnych nadużyć duchownych wobec nieletnich.

Kardynał referujący wniosek tzw. Grupy C8 (grona ośmiu kardynałów, powołanych przez papieża do pomocy przy reformie kurii rzymskiej), postulującej powołanie komisji, wskazał, iż celem prac tego ciała będzie wsparcie duszpasterskie ofiar i ich rodzin oraz pomoc episkopatom w wypracowaniu procedur pozwalających na efektywne zapobieganie temu zjawisku, walkę z nim oraz rzetelną pracę nad minimalizowaniem skutków przestępstw, których dopuścili się duchowni.

KOMISJA NIE BĘDZIE SUPERSĄDEM

Warto zauważyć, że powołanie komisji nie zmienia niczego w istniejącym systemie kościelnego wymiaru sprawiedliwości. Sprawy dotyczące przestępstw na tle seksualnym dalej będą trafiać do Kongregacji Nauki Wiary i będą tam rozpatrywane zgodnie z obowiązującym w Kościele prawem. Piszę to dlatego, że w mediach o ogólnopolskim zasięgu pojawiły się głosy o nadaniu tej komisji jakiegoś „super­sądowniczego” charakteru. Takie rozwiązanie jest niemożliwe, ponieważ w skład komisji powołanej przez papieża mają wejść także osoby świeckie, a z kolei nie zmieniono naczelnej zasady prawa kanonicznego, z której wynika, iż członkiem trybunału osądzającego duchownego mogą być tylko duchowni. Ten sam wymóg dotyczy urzędu promotora sprawiedliwości, czyli kościelnego prokuratora.

Powołanie komisji może wywołać zdziwienie: przecież w Kościele wypracowano szereg rozwiązań prawnych, które w efektywny sposób ścigają i karzą za to przestępstwo. Proces ten rozpoczął Jan Paweł II, a w pełni rozwinął Benedykt XVI. Wiele episkopatów na świecie przygotowało własne wytyczne, uwzględniające kulturę, obyczajowość i porządek prawny poszczególnych krajów – ich wspólnym mianownikiem jest bezwzględne ściganie sprawców.

Kongregacja Nauki Wiary, do której mają trafiać przypadki pedofilii, bez zbędnej zwłoki zajmuje się tymi sprawami i przysłowie o wolno mielących młynach w Watykanie nie dotyczy działań tej instytucji. W wyniku bezkompromisowej działalności kościelnych organów sprawiedliwości pedofile w sutannach są zwykle przenoszeni do stanu świeckiego. W przypadkach, które Stolica Apostolska uznaje za oczywiste, laicyzacja duchownego zajmuje nie więcej niż trzy miesiące. To znacznie krócej niż toczące się postępowanie karne według przepisów prawa państwowego na jego przedjurysdykcyjnym etapie.

TROSKA O OFIARĘ

W rzeczywistości jednak pomysł powołania komisji to kontynuacja dzieła, które rozpoczął już Jan Paweł II. W 2001 r. papież przekazał sprawy związane z pedofilią jurysdykcji Kongregacji Nauki Wiary. Motywy tego działania nie zostały publicznie ogłoszone. Krążą na ten temat teorie – można by je nazwać ecclesia fiction – z których wynika, że papież ufał w Watykanie jedynie kardynałowi Ratzingerowi i kierowanej przez niego Kongregacji... Wydaje mi się, że Jan Paweł II dostrzegł po prostu, iż najważniejszym i najgroźniejszym następstwem pedofilii, której dopuszczają się duchowni, jest apostazja: zazwyczaj duchowa, a często i przybierająca formalną postać wystąpienia z Kościoła. Dlatego sprawy nazwane delicta graviora miały trafić właśnie do tej Kongregacji, która strzeże wiary, czyli tego, co najcenniejsze dla Kościoła.

Powołanie tej komisji wpisuje się zatem w logikę przyjętą wcześniej przez Jana Pawła II, a teraz kolejne rozdziały tej historii dopisuje Franciszek, który doskonale wie, że w rozpędzonej machinie wymiaru sprawiedliwości można gdzieś zagubić osobę pokrzywdzonego. Każdy proces, czy to toczący się według prawa państwowego, czy kościelnego, w swoim centrum stawia oskarżonego. Od oskarżonego nie odbiera się przysięgi zobowiązującej do mówienia prawdy i wolno mu kłamać, a pokrzywdzony ma obowiązek mówić prawdę. Naruszenie praw oskarżonego, jeżeli już tylko do takiego doszło, ma najczęściej bezwzględny skutek w postaci uchylenia wyroku skazującego, a uchybienia w zakresie naruszenia praw pokrzywdzonego, skutkują uchyleniem wyroku uniewinniającego, o ile pokrzywdzony udowodni, iż konkretne uchybienie miało rzeczywisty, a nie tylko formalny wpływ na treść orzeczenia.

W optyce papieża skrzywdzony człowiek w wyniosłym gmachu wymiaru sprawiedliwości nie może pozostać sam ze swoim cierpieniem, upokorzeniem, którego doznał nie tylko od samego sprawcy, ale także później – w trakcie badania sprawy. Zwykle udział w procesie powoduje u ofiary dalszy ciąg cierpień psychicznych. Franciszek rozumie, jak bardzo wsparcia potrzebuje nie tylko ofiara, ale i jej rodzina: przecież to zwykle rodzice powierzają opiekę nad swoim dzieckiem duchownemu, będąc przekonanymi o jego dobrych intencjach i trosce, które potem okazują się maską nałożoną po to, aby krzywdzić i siać zniszczenie. Rodzice czy opiekunowie, dowiadując się o krzywdzie, którą wyrządził ich dziecku duchowny, obwiniają samych siebie o to, że nie dostrzegli jego prawdziwego oblicza, i czują się współodpowiedzialni za krzywdę, która dotknęła ich dziecko. Często to poczucie zaburza ich wiarę we własne siły i powoduje, że nie są w stanie pomóc własnemu dziecku.

PÓŁPRAWDY NIE WYZWALAJĄ

To wszystko są problemy i następstwa pedofilii, które papież oraz współpracujący z nim kardynałowie wydają się doskonale rozumieć. Taka świadomość powinna charakteryzować każdą kurię czy prowincjalny dom zakonny: na pewno efektowne jest doprowadzenie sprawcy przed oblicze sądu i wymierzenie sprawiedliwej kary. Niestety zdarza się, że „po drodze” pozostawiona bez wsparcia ofiara popełnia duchowe, a czasem fizyczne samobójstwo. I na to właśnie nie wolno pozwolić.

Powołanie komisji ds. pedofilii to ważny głos Franciszka, kierowany do całego Kościoła, a zwłaszcza do duchownych: opieka, wsparcie i troska należy się każdemu skrzywdzonemu, niezależnie od tego, czy jego wewnętrzne nastawienie do instytucji Kościoła jest pozytywne czy negatywne. Nie wolno bowiem zapominać, iż często pod postawą zewnętrznej agresji czy demonstracyjnej nienawiści do instytucji Kościoła i duchownych kryje się niezmierzony ból i cierpienie wywołane przez duchownych-pedofilów. Uważam, że nawet w trudnej sytuacji, gdy przełożony kościelny spotyka się z szantażem ze strony potencjalnej ofiary, powinien sprawdzić doniesienie. Chodzi o przypadki, gdy osoba, która podaje się za pokrzywdzonego, domaga się odszkodowania w zamian za nieujawnienie swojej krzywdy mediom. Wówczas oczywiście nie należy zawierać takich porozumień, ale nie wolno pod żadnym pozorem lekceważyć takich informacji i trzeba uczynić wszystko, by poznać prawdę.

Nie ma też znaczenia, za jak bardzo antykościelne uważamy media, które opisują gorszące wydarzenia w łonie Kościoła. Drogowskazem może tu być pogląd abp. Diarmuida Martina, który po objęciu urzędu metropolity Dublina musiał stawić czoło trudnej rzeczywistości Kościoła dotkniętego grzechem pedofilii. „Wszystkie instytucje mają wrodzoną tendencję do ochrony samych siebie i ukrywania swoich brudów – powiedział abp Martin. – Musimy nauczyć się, że prawda ma moc wyzwalającą, której nie mają półprawdy. Pierwszym warunkiem sprawiedliwości naprawczej jest chęć wszystkich stron do powiedzenia prawdy i przejęcia za nią odpowiedzialności, nawet jeżeli jest to prawda nieprzyjemna. Tak jak powiedziałem na niedawnym nabożeństwie pokutnym w Dublinie: Prawda nas wyzwoli, ale nie w banalny sposób. Prawda boli. Prawda oczyszcza nie jak delikatne, eleganckie mydło, ale jak ogień, który pali, rani i przecina” (cytat za publikacją „Więzi”, nr 8-9/11).


MICHAŁ KELM (ur. 1969) jest adwokatem, członkiem Wrocławskiej Izby Adwokackiej. Mieszka w Oławie.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 50/2013