Obrazoburczy czy nie?

Zgadzam się z opinią pani Joanny Olech, która w artykule “Rodzic dwudziestominutowy" (“Książki w Tygodniku", “TP" nr 37/04) pisze, że dzieciom trzeba “zaoferować książki, jakich zechcą wysłuchać". Ale to, czy fabuła jest czy nie jest dobrze napisana, nie może być jedynym kryterium ich doboru!

Wspominany dwukrotnie przez autorkę w jej “Liście Przebojów" Philip Pullman nie jest w Polsce najpopularniejszym autorem książek dla młodzieży. Paradoksalnie być może właśnie dlatego, że nie czyni się u nas “zgiełku wokół jego jakoby obrazoburczych poglądów". Jakoby? Ależ pisarz sam twierdzi w rozlicznych wywiadach, że jego ambicją jest zastąpienie tych okropnych “Opowieści narnijskich" C.S. Lewisa (o których zresztą pięknie pisze pani Agata Kula zaraz na następnej stronie), ponieważ te, opowiadając piękną, wciągającą fabułę, sączą podświadomie w dziecko chrześcijaństwo i całe zło, jakie się z nim, zdaniem Pullmana, łączy. W odpowiedzi tworzy więc równie wciągającą (rzeczywiście dobrze napisaną) trylogię “Mroczne materie", która - poza tym, że promuje być może odwagę i przyjaźń (ale już niekoniecznie wierność) - jest w najlepszym razie rodzajem “Raju utraconego" ad usum Delphini. Szatan jest tu bez zbytnich zawoalowań przedstawiony jako dużo sympatyczniejszy niż despotyczny Stwórca i wszystko, co się z Nim wiąże.

Lewis pisał opowieści dla dzieci chcąc je do wiary przyciągnąć, Pullman - chcąc je od niej odciągnąć. Słowem, to dość rzadki chyba dziś przypadek książek, do których trzeba by dzieci raczej zniechęcać niż zachęcać.

Ks. STANISŁAW ADAMIAK (Grudziądz)

***

Szanowny Księże,

jak Ksiądz zapewne wie, medialna dyskusja na temat “Mrocznych materii" (“His Dark Materials") Philipa Pullmana nabrała temperatury z chwilą, gdy arcybiskup Canterbury, dr Rowan Williams, pochwalił trylogię i jej adaptację na scenie Teatru Narodowego (na którą tłumnie przybywają grupy szkolne). Przeczytałam treść rozmowy telewizyjnej hierarchy z autorem książki i jestem pod wrażeniem klasy, z jaką obaj panowie się spierają. Książkę Pullmana traktuję jako ważny głos w dyskusji o wierze w ogóle, a nie jak bieżącą publicystykę. “Kościół" Pullmana jest figurą symboliczną. Autor, za pośrednictwem języka metafory, prowokuje dzieci do refleksji o stworzeniu świata, pokusie, upadku... Podczas rozmowy arcybiskup mówi interesująco o tym, że dziełami głęboko religijnymi bywają czasami nie te, które w intencji nawracania stworzono, ale dzieła świeckie. Nie posunę się tak daleko, żeby ateuszowi Pullmanowi przypisywać zasługi ewangelizacji, twierdzę jednak, że jego trylogia jest bardzo dobrym pretekstem do rozmowy z dziećmi (nastolatkami!) o wierze. Arcybiskup wyraził zresztą nadzieję, że nauczyciele są dobrze przygotowani do wyjaśnienia dzieciom, co w świecie Pullmana jest, a co nie jest odzwierciedleniem nauk chrześcijańskich.

JOANNA OLECH

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 41/2004