Obce, bliskie

Beata Chomątowska: PRAWDZIWYCH PRZYJACIÓŁ POZNAJE SIĘ W BREDZIE –

03.02.2014

Czyta się kilka minut

– polski reportaż ma się świetnie. Także w swoich odmianach granicznych, w których relacja miesza się z kreacją, a portretowane postacie, włączając w to narratora, stają się bliższe bohaterom powieściowym.


Druga książka Beaty Chomątowskiej, wydana wkrótce po „Stacji Muranów”, stanowi przykład takiej właśnie udanej mieszanki. I zarazem świadectwo skali talentu autorki. „Stacja” była reportażem historycznym, odkrywaniem na nowo podwójnej tożsamości dzielnicy, którą wzniesiono na miejscu getta, a częściowo z jego gruzów. „Breda” to rzecz zupełnie inna, zapis doświadczenia pokoleniowego, równie jednak bogaty i wielowarstwowy.

Znajdujemy się w szczególnym momencie historycznym: „do przełomu wieków zostały niecałe dwa lata, do przyjęcia Polski przez Unię – sześć”. Beata, narratorka, wyrusza ze swoim partnerem do Holandii. Studenckie stypendium to właściwie pretekst: „Jest mi wszystko jedno, co będę studiować, chcę odmiany, przygody w zachodnim kraju. Wolności. Samodzielności. Kolorowych guldenów”. Dla jej przyjaciela R. („inteligencja maskująca skutecznie brak maturalnego świadectwa”) Holandia to przede wszystkim narkotykowy raj, wielki coffeeshop, gdzie czekają „nieprzebrane świeżutkie zbiory white widow, skunk, super silver haze, white russian i tangerine dream”.

No i zaczyna się przygoda, która będzie przede wszystkim zderzeniem dwóch skrajnie różnych światów i odmiennych sposobów postrzegania rzeczywistości, a równocześnie lepiej lub gorzej odrobioną lekcją przystosowania. Przygoda opowiedziana brawurowo, z humorem i dystansem, autoironicznie. „Prawdziwych przyjaciół poznaje się w Bredzie” to kronika nieporozumień, ale i pokonywania barier, uczenia się inności, łamania obcych kodów kulturowych, a nawet zawiązywania niełatwych przyjaźni. Tematem są zarówno oczekiwania i strategie przybyszów z dopiero co uwolnionego spod opresji Wschodu, jak i sama Holandia u progu przemian – kraj, w którym liberalizm obyczajowy przedziwnie splata się z rygoryzmem i systematycznością, największym grzechem jest bycie antisociaal oraz spóźnialstwo, a wielokulturowość rodzi coraz większe problemy. Wkrótce przecież przyjdzie niespodziewany sukces prawicowego populisty Pima Fortuyna i jego śmierć w zamachu...

Mamy więc dom, w którym pospołu mieszkają studenci różnych nacji, skłot w dawnym kościele i Boulevaard – knajpę, w której przecinają się ludzkie losy i która dla narratorki staje się nie tylko miejscem pracy, ale też rodzajem zastępczego domu. Mamy obrazek z życia polskiej emigracji wojennej – spotkanie w Klubie Znicz, z dziecięcym chórem śpiewającym na tle zakurzonych kotar, przypomina żywo peerelowskie akademie. Podczas nudnych i niechcianych zajęć na studiach Beata wraz z węgierskimi koleżankami musi się zajmować strategią marketingową dla wielkiej zmywarki do naczyń, ale znacznie bardziej pouczające jest sprzątanie holenderskich domów; jeden z przypadkowych pracodawców okazuje się na przykład prezesem największej holenderskiej firmy handlującej kawą. Dodam od razu, że do romansu polskiej sprzątaczki z holenderskim biznesmenem nie dojdzie, a jej związek z R. – jeszcze jeden ważny wątek książki – rozpadnie się dopiero po powrocie do Polski.

W wartką narrację wplata czasem Chomątowska historyczne czy erudycyjne dygresje, czyni to jednak z rzadka – „Breda” to jakby sprawozdanie ze stopniowego poznawania kraju, o którym niewiele się wcześniej wiedziało i który okazał się bardziej egzotyczny, niż by na to wskazywał dystans geograficzny. A jednak gdy po kilku latach – jesteśmy już w Unii, nie ma granic, dystans skurczył się jeszcze bardziej – narratorka odwiedza znów Holandię, Breda i Boulevaard okazują się mimo wszystko miejscem bliskim i oswojonym. (Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2013, ss. 296. Brawa dla wydawcy, że zdecydował się na okładkę – projekt: Fajne Chłopaki – programowo kontrastującą z wszechobecnym dziś kolorowym badziewiem!)

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Tomasz Fiałkowski, ur. 1955 w Krakowie, absolwent prawa i historii sztuki na UJ, w latach 1980-89 w redakcji miesięcznika „Znak”, od 1990 r. w redakcji „TP”, na którego łamach prowadzi od 1987 r. jako Lektor rubrykę recenzyjną. Publikował również m.in. w… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 06/2014