Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Obama mówił, że kryzys, w jakim znalazł się kraj, nie jest jedynie wynikiem nieodpowiedzialnych decyzji poprzedniej administracji czy garstki ludzi nieuczciwych. Doprowadziły doń zbiorowe zaniedbania i odkładanie trudnych decyzji. Zażegnać można go tylko wspólnym wysiłkiem i pracą. Ameryce nie wolno rezygnować z wizji i ambicji, musi wrócić do starych ideałów - ten kraj nigdy nie zawdzięczał swej potęgi li tylko czołgom i pociskom, ani nawet imponującym wskaźnikom ekonomicznym. Równie ważna była wiara, że marzenia wykuwa się wspólnie - ciężką pracą, z pokorą i cierpliwością. "Gdzie nie spojrzeć, jest coś do zrobienia (...). Czas wstać, otrzepać kurz i zacząć od nowa" - mówił pierwszy afroamerykański prezydent.
"Widzę strasznie dużo ludzi, ale nie widzę Obamy - oznajmiła moja pięcioletnia córka, kiedy po kilku godzinach oczekiwania znalazłyśmy się wreszcie u stóp Kapitolu. Miała rację. Tłum, który wypełnił rozciągający się na długości blisko 2 km Mall, był kwintesencją tego, co w Ameryce najpiękniejsze i co tego dnia było ważniejsze niż słowa. Czarni i biali, Latynosi i Azjaci, w indiańskich pióropuszach i w kurtkach ze spandeksu, z dziecięcymi spacerówkami, w inwalidzkich wózkach i na rowerach, słuchali słów nowego prezydenta z ufnością i nadzieją.
Czy starczy im sił, by wstać, otrzepać kurz i zacząć od nowa? Czy rzeczywiście będą potrafili uwierzyć, że amerykańskie ideały są większe niż czołgi i pociski, ważniejsze niż wzrost PKB? To nie tęgie głowy z Harvardu, i nie wielomiliardowe pakiety ratunkowe zadecydują o porażce lub sukcesie Obamy.