Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Podobieństw między Tigridem a Giedroyciem jest wiele. Gdy również wśród emigracji czechosłowackiej traciły na znaczeniu namiastki instytucji państwowych, a rosła rola niezależnych środowisk intelektualnych, Tigrid, jak Giedroyc, stworzył jedno z najważniejszych i najprężniejszych. Także wśród emigracji czechosłowackiej okazało się, że bardziej owocne jest nastawienie na kraj i na ludzi związanych z lewicą, a nawet z rządzącą partią komunistyczną, niż hołdowanie “czystości ideowej", nieskalanej kontaktami z mniej lub bardziej skomunizowanym społeczeństwem. Będąc bezkompromisowym antykomunistą Tigrid nie odmawiał zasług wielu ludziom Praskiej Wiosny, nawet tym, którzy pozostali działaczami Komunistycznej Partii Czechosłowacji do końca reżimu, jeśli tylko pomogli w pokojowym przeprowadzeniu kraju do demokracji.
Ale Tigrid był człowiekiem łagodniejszym od Księcia z Maisons-Laffitte. Trudno go sobie wyobrazić jako krytyka nowych porządków panujących po “aksamitnej rewolucji": zlikwidował swe pismo, wrócił do kraju, został ministrem kultury. Jako publicysta wskazywał kontekst historyczny, świadomość którego miała łagodzić niezadowolenie z ujemnych stron transformacji.
Choć propaganda komunistyczna bardzo tego pragnęła, Pavel Tigrid nie znalazł się na słynnym śmietniku historii. Oto przykład - zabawny i pouczający. W 1960 r. w grudniowym numerze miesięcznik literacki “Plamen" chciał ośmieszyć Tigrida cytując fragment wydanej wtedy jego książki “Marks na Hradczanach": “Ostatnie dziesięć lat wydarzeń na świecie i u nas zdaje się wskazywać, że jedyną politycznie realną nadzieją społeczeństwa czechosłowackiego jest... liberalizacja we wnętrzu Komunistycznej Partii Czechosłowacji, zmiany jej przywództwa i na kluczowych stanowiskach. (…) Każde stanowisko w ręku rewizjonisty jest kolejnym krokiem w kierunku naprawy, kolejną zdobytą fortecą na dziewiczej i jeszcze niezbadanej ziemi własnego, narodowego i socjalistycznego usiłowania".
Życie Pavla Tigrida czeka na biografa. A jest o czym opowiadać: utalentowany chłopak z zasymilowanej rodziny żydowskiej, w czasie drugiej wojny światowej Londyn i BBC, po wojnie praca w nielicznej prasie niesocjalistycznej, odważne wystąpienia w obronie wartości demokratycznego Zachodu i jeszcze odważniejsze wskazywanie na warunki życia w obozach dla wysiedlanych Niemców. Nie do przecenienia jest jego rola w początkach działalności Radia Wolna Europa. No i oczywiście “Svědectví". Potem powrót do kraju, przyjaźń z Vaclavem Havlem, nie wykluczająca sympatii dla Vaclava Klausa, zaangażowanie na rzecz pojednania czesko-niemieckiego.
A owa ośmieszana w miesięczniku “Plamen" 1960 r. wypowiedź Pavla Tigrida okazała się… dokładną zapowiedzią tego, co nastąpiło i czego ukoronowaniem była Praska Wiosna. A sam “Plamen" - na początku lat 60. pismo marne, twardo broniące soc-realizmu, ewoluowało w tym właśnie kierunku - “jeszcze niezbadanej ziemi własnego, narodowego i socjalistycznego usiłowania". Niech to będzie przykładem przenikliwości dziennikarza, odciętego od kraju przez dwa totataliryzmy - najpierw na sześć, potem na 41 lat.