O ucieczce do przodu

Jak wykorzystać szanse na złotą polską dekadę?Co stoi na przeszkodzie polskiemu rozwojowi? O tym dyskutowali uczestnicy III Konferencji Krakowskiej, upominając się o myślenie strategiczne nad przyszłością kraju.

29.06.2010

Czyta się kilka minut

"Polonia Quo Vadis" - to pytanie było hasłem obrad trzeciej już edycji Konferencji Krakowskiej. Jak zaznaczył prof. Antoni Kukliński, pytanie to zadają sobie wyłącznie społeczeństwa dynamiczne. Konferencje Krakowskie mają nie tylko służyć prezentacji wiedzy już istniejącej, ale też być źródłem nowej. Ich uczestnicy chcą inicjować studia nad polskim systemem myśli strategicznej.

Dyskusje podczas obu dni obrad śmiało wykraczały poza ten zarys.

Już pierwszego dnia rozpoczęła się debata o enigmie XXI wieku: o największych zagadkach, wyzwaniach i problemach, które stoją nie tylko przed Polską, ale Europą i całym światem u progu nowego stulecia. Prof. Roman Galar z Politechniki Wrocławskiej zauważył, że modele rzeczywistości mają to do siebie, iż odchodzą na śmietnik historii. Obecnie zaś funkcjonujący model neoliberalny właśnie zaczyna się od rzeczywistości odklejać. Co więcej - przekonywał - jego praktyka ma na rzeczywistość destrukcyjny wpływ. - Powstał oto nowy gatunek człowieka, homo oeconomicus oeconomicus, na wzór, choć wcale nie na podobieństwo, homo sapiens sapiens - mówił. - O ile człowiek myślący jest człowiekiem eksplorującym, którego wiedzie aktywność poznawcza i ciekawość poszukiwawcza, to nowy oeconomicus jedynie eksploatuje odziedziczone bogactwa. Wierzy przy tym w niekończący się wzrost i przekonany jest, że żyje w świecie, w którym zapanował ostateczny ład.

Prof. Krzysztof Rybiński ze Szkoły Głównej Handlowej, przenosząc główny wątek refleksji na poziom narodowy, ostrzegł, że na ambitne projekty modernizacyjne Polsce pozostała jedynie nadchodząca dekada. W tym bowiem czasie na rynku pracy znajdować się będą dwa wyżowe pokolenia - obecnych dwudziestolatków i ich rodziców. Za nimi już tylko demograficzna czarna dziura.

W jaki więc sposób przygotować Polskę na wejście w zbliżającą się erę turbulencji (tak nadchodzący czas określa Alan Greenspan) i wykorzystać w pełni "złotą dekadę"? Prof.Rybiński dowodził, że skutecznie może to zniweczyć na pewno złe zarządzanie krajem oraz brak rozpoznania i analizy strategicznych wyzwań i ryzyk. Wszechobecne poddawanie się dyktatowi "bieżączki", permanentny brak zaufania i kiepska jakość debaty publicznej mogą tylko dopełnić dzieła zaprzepaszczenia ostatniej w przewidywalnym czasie szansy na szybki rozwój.

Ważkie w tym kontekście pytanie postawił prof. Antoni Kukliński z Wyższej Szkoły Biznesu w Nowym Sączu: czy polska kultura, zorientowana na przeszłość, da radę udźwignąć pytanie o przyszłość? Zwłaszcza przyszłość, w której trzeba będzie się zmierzyć z wątpliwościami narastającymi wokół funkcjonowania neoliberalnego ładu i zagrożeniami, które zdaniem profesora niesie gospodarka oparta na wiedzy. - W jakim stopniu jest to gospodarka oparta na ignorancji? - zapytywał, wątpiąc w pozytywny wpływ tego, że "wszyscy komunikują się ze wszystkimi we wszystkich sprawach". - Samotność jest potrzebna po to, by człowiek mógł myśleć! - przekonywał.

Modernizacyjne ścieżki Małopolski i Pomorza porównywano podczas sesji prowadzonej przez prof. Grażynę Prawelską-Skrzypek (UJ). Prof. Jacek Szlachta (SGH) przedstawił ogól­niejsze rozważania nad programowaniem rozwoju regionalnego.

Je­go zdaniem reforma samorządowa z 1998 r.­ oraz przystąpienie do UE otwarły Polsce nową drogę w tej dziedzinie. Jednakże nie udaje się uniknąć błędów takich jak np. skracanie horyzontu czasowego podczas tworzenia strategii, brak monitorowania ich wdrażania, tematyczne ich rozdymanie czy pomijanie tak istotnego aspektu jak finansowanie strategii.

Prof. Bolesław Domański, dyrektor Instytutu Geografii i Gospodarki Przestrzennej, zaznaczył, że region jest strukturą długiego trwania. Podkreślił to także Jacek Woźniak, dyrektor Departamentu Polityki Regionalnej krakowskiego Urzędu Marszałkowskiego, przypominając, że Małopolska jest jednym z kilku historycznych polskich regionów, ale determinanty jego rozwoju nie różnią się zbytnio od tych właściwych reszcie kraju. - Jak ktoś po­-

wiedział, Małopolska i Kraków muszą być nie tylko piękne, ale i mądre, by o sukcesie regionu stanowiły także inwestycje w naukę czy wzrost kapitału społecznego - dodał.

Ścieżkę rozwoju Pomorza rozważał prof. Tomasz Parteka, dyrektor Departamentu Rozwoju Regionalnego i Przestrzennego Urzędu Marszałkowskiego Województwa Pomorskiego. Na Pomorzu już w 2005 r. przyjęto strategię rozwoju, która zakłada, że w roku 2020 region będzie beneficjentem skoku cywilizacyjnego w oparciu o dobry kapitał społeczny. Najważniejszymi polami dla postępu stało się bezpieczeństwo, od energetycznego po demograficzne, zrównoważony rozwój (w tym także świadomość środowiskowa przedsiębiorstw czy "zazielenienie" wielu obszarów życia) oraz innowacyjność.

Konieczność strategicznego spojrzenia w przyszłość stała się jednym z haseł panelu prowadzonego przez prof. Aleksandra Noworóla, dyrektora Instytutu Spraw Publicznych UJ. Omawiano hipotezę polskiego skoku cywilizacyjnego w ciągu dwóch najbliższych dekad. Tu jednak przedmiotem krytycznej refleksji było głównie państwo i jego instytucje. Uczestnicy panelu zgodnie podkreślali, że największą przeszkodą dla rozwoju jest w Polsce otoczenie prawne oraz nieefektywnie funkcjonujące, opierające się sprawnemu zarządzaniu i innowacyjnym działaniom instytucje.

- Istnieją cztery cechy jakościowe państwa, umożliwiające skok - wyliczał dr hab. Krzysztof Szczerski z UJ. - Skuteczność, odpowiedzialność, pomocniczość i samodzielność, co znaczy tyle, że aparat państwa musi być zdolny do przywództwa i dążenia do celów, musi istnieć polityczna odpowiedzialność, a obywatele muszą czuć, że ich indywidualne wysiłki są przez państwo wspierane.

Ostatnią cechę, czyli samodzielność, zaakcentował wyjątkowo mocno: - Polska powinna stworzyć własną ścieżkę modernizacji, "modernizację tożsamościową", opartą na swoistych cechach naszego kraju, nie zaś "modernizację na wzór", czyli przywdziewanie na siłę cech uważanych za powszechnie pożądane - mówił. - Do tego jednak potrzeba utworzenia, obok cyklu modernizacji ze środków unijnych, także równoległego cyklu, swoistego dla naszego kraju.

W podobnym tonie wypowiedział się dr hab. Tomasz Grosse z warszawskiego Instytutu Spraw Publicznych, krytykując brak polskich pomysłów na prowadzenie polityki rozwojowej i "responsywne myślenie strategiczne", oparte na kierunkach nadawanych przez Wspólnotę.

- Środki finansowe to nie wszystko - podkreśliła natomiast minister rozwoju regionalnego Elżbieta Bieńkowska. - Dla cywilizacyjnego skoku równie niezbędne jest sprawne zarządzanie w sektorze publicznym, jak i inwestycje w kapitał społeczny czy dbanie o spójność społeczną i terytorialną.

Przekonywała, że polska polityka rozwojowa gwarantująca to, co dr Szczerski nazwał "modernizacją tożsamościową", jest tworzona przez cały czas, a temat zarządzania strategicznego pojawiał się w pracach ministerstwa wielokrotnie. - Polska stoi przed szansą wpływania na kształt europejskiej polityki spójności - dodała minister. - Sojusznikiem, z którym na temat tych rozwiązań mówimy jednym głosem, są Niemcy. Razem idziemy w stronę nowej polityki rozwoju, która równomiernie wesprze całą Unię.

Podobną opinię przedstawił dr Piotr Żuber, dyrektor Departamentu Koordynacji Polityki Strukturalnej MRR, stwierdzając, że projekt polityki rozwojowej zawarty choćby w Krajowej Strategii Rozwoju Regionalnego (którą, jak zaznaczyła minister Bieńkowska, w ciągu najbliższych tygodni przyjmie Rada Ministrów) nastawiony jest na wykorzystanie potencjału rozwojowego regionów i w efekcie całego kraju. - Strategia regionalna zaś - mówił dr Żuber - sama z siebie winna być instrumentem osiągania celów rozwojowych państwa w odniesieniu do różnych terytoriów.

Prof. Witold Orłowski, członek Rady Gospodarczej przy premierze, przestrzegł, że skoku cywilizacyjnego nie sposób utożsamiać wyłącznie ze wzrostem PKB per capita. - Zmiana, aby można ją określić skokiem, powinna być trwała i przełomowa - tłumaczył. Wśród zadań domowych, które zdaniem prof. Orłowskiego Polska musi odrobić, by takiego skoku dokonać, znajdują się, poza tak oczywistymi jak reforma sektora publicznego, także usprawnienie mechanizmów edukacji czy aktywizacja społeczna. Wśród przeszkód wymienił także brak w społeczeństwie świadomości wspólnoty interesów, co uniemożliwia rozwiązywanie zaistniałych konfliktów.

W skłonności do popadania w konflikty niemałą barierę widzi też prof. ­Edmund Wnuk-Lipiński. - Romantyczny etos walki z zagrożeniami, personifikowanymi w postaci uogólnionego wroga, prowadzi do marnowania energii społecznej - mówił.

Pytanie o kierunek, w którym zmierza Polska, postawili sobie uczestnicy ostatniej konferencyjnej sesji. Przewodniczył jej rektor Uniwersytetu Jagiellońskiego prof. Karol Musioł, który podjął refleksję nad tym, czy polski rozwój będzie polegał na podążaniu za Europą, czy też na znalezieniu indywidualnej ścieżki. - Czy wybrawszy taki wariant, będziemy równorzędnymi partnerami? - zapytywał.

Dr Jan Olbrycht, eurodeputowany zrzeszony w EPP-ED, zauważył zaś, że polski problem można streścić jako "nie do końca wiem, gdzie idę, ale idę". Wskazał także, że mamy za sobą spektakularny, ale niestety niedoceniany skok, jakim był czas Solidarności. Bo - jak podkreślał - do dokonania skoku konieczna jest zmiana mentalności, a ważna jest także postawa odpowiedzialności za własne działania (czego trzeba zaczynać uczyć już w szkole) oraz przywrócenie szacunku dla wykształconych. To, w połączeniu z czerpaniem z unikatowego dziedzictwa Solidarności, może być recepta na polski rozwój.

Biorący udział w panelu bp Tadeusz Pieronek podkreślił, że nie sposób myśleć o jakimkolwiek rozwoju, gdy się nie spojrzy na człowieka całościowo i wykluczy z rozważań sferę wartości. Wtedy - zdaniem biskupa - możliwy jest tylko skok w bok. Przestrzegł on także przed sytuacją, w której ludzie stają się twórcami norm moralnych dla samych siebie. - Powszechne stało się odwoływanie do sumienia, ale sumienie jest prywatną normą moralności - mówił. - Obiektywne normy nie znajdują uznania. Ludzie aprobują niemoralne zachowania i się ich dopuszczają, gdyż tak jest wygodnie. Mają przy tym wybór, a wybór oznacza wolność, choć ta jest coraz częściej rozumiana niewłaściwie. I koło się zamyka.

Dla równowagi nieco miodu na polskie serca wylał Kai Baumann, dyrektor artystyczny Filharmonii Bałtyckiej w Gdańsku. Z pozycji Niemca stwierdził, że Polska jest jak najbardziej normalnym krajem, w którym da się zrobić niemal wszystko. Wystarczy to jedynie mądrze i logicznie uargumentować. Przyznając, że Zachód Europy to obecnie intelektualny cmentarz, wskazał na Polskę jako źródło nowego fermentu, pas transmisyjny, który dzięki bogatemu dziedzictwu i wielkim elitom intelektualnym może przynieść Europie nowe idee i pogodzić Wschód z Zachodem.

Do typowo polskich, choć negatywnych cech nawiązał także dr Czesław Bielecki, architekt i publicysta. Stwierdził, że Polacy nie są w stanie ruszyć naprzód bez odpowiedniej dawki przymusu. Sami generujemy swoje klęski, których można byłoby uniknąć, gdybyśmy pozbyli się krótkowzroczności, którą dr Bielecki określił jako "zasadę rasizmu statystycznego, wedle której Polak nie rozumie perspektywy dłuższej niż 1,5 miesiąca". I właśnie to nie pozwala nam raźniej ruszyć z miejsca.

- Trzeba dziś propagować strategiczne myślenie zamiast myślenia historycznego, i to w martyrologicznym ujęciu - skonstatował prof. Kukliński, podsumowując obrady. Zaproponował też temat przyszłorocznego spotkania, które odbywać się będzie podczas polskiej prezydencji w UE: powinno dotyczyć problemu Unii Europejskiej i zakrętu, na którym się w ostatnim, kryzysowym czasie znalazła. Jacek Woźniak przypomniał zaś, że nie ma czegoś takiego jak ciągły wzrost, i że nikt nie jest skazany na sukces - trzeba go systematycznie wykuwać.

Dr Krzysztof Pawłowski niepokoił się zupełnym brakiem zainteresowania konferencją ze strony polityków i zaproponował, by w przyszłym roku wystosować do nich zaproszenia, a listę zaproszonych podać do publicznej wiadomości. - Umawiamy się za rok o tej samej porze. I będzie dobrze - powiedział na zakończenie.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 27/2010

Artykuł pochodzi z dodatku „Polonia quo vadis (27/2010)