O pragnieniu nieczytania

Nie tak znów dawno dowiedzieliśmy się, że na rynku działają i mają się nieźle doradcy literaccy.

15.06.2020

Czyta się kilka minut

Przeczytało się w życiu to i owo, i oczywiście można było więcej, ale nie wyszło. Rzec trzeba szczerze, że tego typu wyznania zawsze miały w sobie ładunek przeogromnej śmieszności, niosły ryzyko straszliwego nadęcia i – w efekcie – pęknięcia. Nadeszły jednak takie czasy, że chyba wszystko, co się w tym stylu napisze bądź powie, uchodzi niestety na sucho. A dlatego zdecydowaliśmy się na użycie tej frazy na początku, bo przyszła nam do głowy szczerozłota myśl, że to okazja czyni człowieka czytelnikiem. Stąd „to i owo”. Niestety.

Oto przez wiele lat czytania tego i owego nie dorobiliśmy się niestety niczego, co można by nazwać planem czytelniczym. Nie udało się nigdy własnego czytelnictwa ująć w buchalterię dającą ogląd, rzucającą wyraźny obraz skłonności, upodobań bądź to na odwrót: niosącą spis lektur – dajmy na to – odrażających, których do ręki się nie bierze bądź brać nie powinno. Zawsze, przezawsze, obraz własnego czytania był chaotycznym bohomazem bez kompozycji, bez logiki, bez sensu, ładu i składu. Zaczynał się od nieudolnej literatury pornograficznej tworzonej przez polską prawicę i kończył się na nieudolnej literaturze pornograficznej tworzonej przez polską lewicę. W środku, wewnątrz tych osobliwych ram, bywało różnie: i źle, i znakomicie, i zwyczajnie, i niezwyczajnie. To chyba oczywiste, że nie będziemy tu teraz rzucać ani tytułami, ani nazwiskami, bowiem nie chodzi nam o wytykanie palcem ani o zwiększanie ogólnopolskiej klikalności literackiej, lecz o intymne wyznanie na temat zużywania czasu w określonej przestrzeni.

Samo sformułowanie „plan czytelniczy” musi wywołać i – zdaje się – wywołuje bądź to pogardliwy uśmieszek, bądź zdziwienie. Wśród czytelników profesjonalistów, rzecz jasna. Też chyba dlatego, że taki termin po prostu nie istnieje. Choć nie, możliwe, że istnieje – zapewne takim właśnie planem jest choćby lista lektur obowiązkowych w polskiej szkole, dajmy na to podstawowej. Jest to oczywiście lista od zawsze najskuteczniej odstraszająca naszą znakomitą młodzież od czytania. Lista ta – co trzeba powiedzieć dla porządku – jest stworzona przez bardzo mało czytających dorosłych i nie są to, ani nie byli, wyłącznie partyjniacy obecnej władzy. To partyjniacy każdej władzy od dziesięcioleci.

Zostawmy jednak natychmiast te poczciwe i łatwe uwagi do tutejszej edukacji, bowiem nie tak znów dawno dowiedzieliśmy się, że na rynku działają i mają się nieźle doradcy literaccy. Oto człowiek bardzo zamożny, ale przecież ogromnie nieoczytany, wzywa takiego doradcę i rzecze doń zapewne coś w tym stylu: „Proszę pana, dziękuję, że pan przyszedł. Otóż mimo – jak pan widzi – oszałamiającego sukcesu w biznesie bardzo boleśnie odczuwam brak rozeznania literackiego. Czy byłby pan tak dobry i stworzył mi listę książek, autorów polskich i zagranicznych, rzeczy pisanych wierszem i prozą, które wedle pańskiego znakomitego rozeznania winienem znać? Do pańskich obowiązków służbowych będzie takoż należeć odpytywanie mnie z treści zadanych lektur, a gdy się nieco wdrożę, nauka interpretacji zarówno fragmentów, jak i całości. Tu jest umowa nieśmieciowa… itd., itp. Do widzenia”.

Niestety, z oczywistych powodów taka rozmowa nam się nie przydarzy i musimy jakoś sami sobie radzić. Jako się rzekło, nie tyle z niedostatkiem czytania, co z nadmiarem i z niepotrzebnością. Zapewne doradca, gdybyśmy takiego mieli, jeżeli byłby to człowiek naprawdę fachowy, łaskawy i wrażliwy, oszczędziłby nam bólu, na który w wieku, w którym jesteśmy, już nie zasługujemy. Słowem, odradziłby nam stanowczo lekturę dwu najbrzydszych w polszczyźnie utworów ostatnich lat, jeżeli nie półwiecza, a są to: list do aktywu partyjnego autorstwa Jarosława Kaczyńskiego i tzw. Karta Rodziny autorstwa Andrzeja Dudy. Powieści Bronisława Wildsteina to przy tym czysty Leśmian, trudno nam wyjść ze zdumienia nad tym porównaniem, ale tak się złożyło, że jest trafne. ©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Felietonista „Tygodnika Powszechnego”, pracuje w Instytucie Literackim w Paryżu.

Artykuł pochodzi z numeru Nr 25/2020