Nieustanne tango

Mikołaj Grabowski podjął się rzeczy trudnej: przeczytania "Tartuffe'a bez uprzedzeń interpretacyjnych i powtarzania oczywistości. Efekt nie w pełni zadowala.

30.06.2006

Czyta się kilka minut

"Tartuffe" to jeden z tych tekstów, które szkolna lektura z reguły spłaszcza i zohydza, ukazując jako ramotkę z pouczającym morałem. Nie lepiej poczyna sobie z tą komedią teatr, który z reguły czyni dramat Moliera medium bieżących aluzji i topornie udowadnia jego aktualność, powtarzając, że niezależnie od zmieniających się przez wieki kostiumów ludzie pozostają tacy sami.

A przecież "Tartuffe" - jak wiele najwybitniejszych dzieł w historii dramatu - to dramat społeczny i zarazem rodzinno-domowy; procesy rozkładu w sferze prywatnej i publicznej są paralelne, destrukcja jednego porządku pociąga za sobą drastyczne zmiany w drugim. Dostrzegł to Mikołaj Grabowski, w inscenizacji którego dramat Moliera nabiera niespodziewanie rysów Mrożkowskich. Zadziwiające, jak wiele z "Tartuffe'a" odnajdujemy w "Tangu".

Na dużej scenie Starego Teatru zbudowano werystyczną kopię saloniku w willi nowobogackich: solidny parkiet, białe ściany, ogromne lustra, białe krzesła na rzeźbionych nogach (fenomen żywotności wersalskiego ideału piękna w określonych grupach społecznych...). Oprawa muzyczna: Mozart i Corelli (w wersji easy listening), przemieszani z przebojami lat 60. Dom ten ma być azylem spokoju i elegancji, bunkrem, w którym bohaterowie chronią się przed światem. Dużo tu mówi się o zasadach, formie, obowiązkach członków rodziny wobec siebie, obronie wartości i potrzebie autorytetów. Lecz proces destrukcji już się rozpoczął; rozkład rozpoczyna się od korzeni. Objawy choroby trapiącej dom Orgona mają jednak komediowy charakter.

Jego domownicy to osobliwe panoptikum pokazane przez Grabowskiego z kabaretowym niemal zacięciem, co wcale nie oznacza plakatowości. Interpretacja niektórych postaci zaskakuje - bohaterowie spektaklu są bardziej trywialni, ale mniej papierowi, niż każe ich widzieć teatralna tradycja. Orgon (bardzo dobry Krzysztof Globisz) to zarazem cham i naiwniak, despota i ojciec z oddaniem broniący źle rozumianego dobra rodziny - budzi na przemian litość i obrzydzenie, grozę i sympatię; jego żona (Katarzyna Gniewkowska) to bynajmniej nie "niewinność uciemiężona", lecz piękna, dojrzała kobieta, świadoma swojego erotycznego powabu i chętnie go wykorzystująca. Dzieci Orgona, Damis (Piotr Polak) i Marianna (Katarzyna Warnke), których miłosne perypetie z reguły przedstawiane są w tonacji melodramatycznej, w przedstawieniu Grabowskiego okazują się egoistycznymi, rozwydrzonymi nastolatkami miotanymi zmiennymi emocjami i nastrojami - od znudzenia do buntu. Sympatię widzów najmłodsze pokolenie zaczyna budzić dopiero wtedy, gdy Marianna z dobrze ułożonym ukochanym Walerym (Andrzej Rozmus) w zabawnej scenie "tańców figurowych na parkiecie" parodiować będą sentymentalne konwencje teatralno-miłosne.

Związki pomiędzy tymi słabymi, niemądrymi, zaślepionymi egoizmem postaciami łatwo rozluźnić. Dywersantem jest Tartuffe, osobnik nijaki i bezbarwny, niebudzący zrazu żadnych podejrzeń ani lęku. Obsadzony przewrotnie w roli tytułowej Zbigniew W. Kaleta - aktor znany z ról nadwrażliwców, artystów i myślicieli w spektaklach Lupy i Miśkiewicza - wydaje się parodiować własne emploi. Długowłosy, ubrany w luźne, bure stroje (na tle nieustannie strojących się gospodarzy prezentuje się niczym asceta) w spektaklu Grabowskiego demonstruje nie fanatyzm religijny, ale mglistą i enigmatyczną duchowość, która imponuje bogatej, lecz trawionej poczuciem nudy i czczości rodzinie Orgona.

"Tylko władza da się stworzyć z niczego. Tylko władza jest, choćby niczego nie było" - mówił Artur w "Tangu". Za nim powtórzyć mógłby to Tartuffe, który - miast duchowego oczyszczenia - wprowadza w dom Orgona terror przy milczącym współudziale pana domu i energicznym poparciu ze strony jego matki, pani Pernelle (Halina Kwiatkowska). Niewiele trzeba, by członkowie rodziny stracili do siebie szacunek i zaufanie, by znaleźli się o krok od rękoczynów, zdrady i niemal kazirodztwa, by doszło do wydziedziczenia i wygnania z domu właściwych spadkobierców. Impertynencje bezczelnej, acz inteligentnej pokojówki Doryny (Urszula Kiebzak) oraz porady szwagra-stoika Kleanta (Tadeusz Huk) jedynie pogarszają sytuację. Tartuffe to nowa odmiana chama - cham przyszłości, dzięki zdolnościom dopasowywania się do sytuacji i otoczenia, jest niebezpieczniejszy niż prostak Edek.

Niestety, śmieszny i momentami zaskakujący spektakl rozczarowuje w finale, który brzmi zaskakująco słabo (mimo rewelacyjnego epizodu Romana Uliny jako pana Godzica) i osłabia wymowę całości. Logicznie wynikający z rozwoju akcji moment przejścia od katastrofy rodzinnej do społecznej ma tu charakter deus (właściwie diabolus) ex machina; jest mechaniczny i zaznaczony nachalnie (pojawienie się mających eksmitować Orgona bandytów w dresach, którzy działają na usługach rządu, kwestia porachunków mafijnych, teczki). Finał utopiono w grepsach, zaprzepaszczając możliwość powiedzenia o Polsce czegoś ważnego w nieplakatowy sposób. Więcej o współczesności, nadużywaniu religii do niezbyt szlachetnych celów i ciemnych powiązaniach pomiędzy polityką a światem przestępczym udało się powiedzieć Janowi Klacie poprzez przypowiastkę science-fiction ,,Trzy stygmaty Palmera Eldritcha".

MOLIER, "TARTUFFE", przeł.: J. Radziwiłowicz, reż., oprac. tekstu i oprac. muzyczne: MIKOŁAJ GRABOWSKI, scenogr.: Magdalena Musiał, choreografia: Tomasz Wygoda, premiera w Starym Teatrze w Krakowie 10 czerwca 2006 r.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 27/2006