Nie zabijaj nigdy...

Uzbrojony ksiądz wkracza do posiadłości dyktatora, który porwał nastoletnią dziewczynę. Serią z karabinu maszynowego ścina nie tylko kwiaty, ale i ukrytych za nimi strażników. Potem kieruje ogień w stronę dachu, na którym czyhają snajperzy.

25.03.2008

Czyta się kilka minut

Trafieni, spadają z krzykiem w dół. Równocześnie ksiądz rzuca granat w stronę pobliskiego klombu. Wybuch podrywa w górę trzech kolejnych przeciwników. Ksiądz ma szczęście. Żadna kula go nie drasnęła, za to w ciągu kilku minut "położył" kilkudziesięciu terrorystów...

Tak by to pewnie wyglądało, gdyby bohaterem filmu "Commando" z Arnoldem Schwarzeneggerem nie był dawny żołnierz oddziału do zadań specjalnych, tylko duchowny. Ale skąd ta moja fantazja? Oto w "Dzienniku" z 20 marca (dla katolików był to Wielki Czwartek) przeczytałem wywiad z księdzem Piotrem, kapelanem żołnierzy GROM-u wysłanych na misję do Afganistanu. Obok było zdjęcie mężczyzny w T-shircie z pistoletem przypiętym do uda. To właśnie ksiądz Piotr. Nota pod tekstem informowała, że duchowny przeszedł kursy przetrwania, ma brązowy pas w karate i potrafi skakać ze spadochronem. Ponadto "szkolił się ze strzelania, walki wręcz i nożem".

Ksiądz Piotr opowiada w wywiadzie, co należało do jego obowiązków: był z żołnierzami przez 24 godziny, spowiadał ich, odprawiał Msze, rozdawał tzw. nieśmiertelniki - i dużo rozmawiał. Na pytanie dziennikarza: "Jak pogodzić zabijanie na misji z piątym przykazaniem: nie zabijaj?", odpowiada, że w nauce Kościoła istnieje pojęcie wojny sprawiedliwej. Mamy prawo bronić się przed agresorem, a w Afganistanie talibowie to właśnie agresorzy; sami Afgańczycy sobie z nimi nie poradzą. Ksiądz Piotr jest dyskretny: odmawia odpowiedzi na pytania, co czuli żołnierze, gdy przyszło im zabijać, i czy po akcjach walczyli z poczuciem winy. Mówi też, że generalnie w bazie nie rozmawiało się o śmierci. "Po prostu każdy z takimi myślami radził sobie sam".

Nie chcę tu, broń Boże, osądzać jego postawy. Prawdopodobnie jest bardzo dobrym kapelanem: stara się być blisko ludzi, do których go posłano, dzielić z nimi warunki życia i moralne dylematy, udzielać sakramentów, kiedy o nie proszą. Nie chcę też rozwijać wątku wojny sprawiedliwej; kilka lat temu ukazała się w Polsce książka Georges’a Minois "Kościół i wojna", a w lipcu 2003 r. również numer miesięcznika "Znak": "Chrześcijanin idzie na wojnę", które dość obszernie podejmują ten temat. Zaniepokoiło mnie jedynie to zdjęcie z bronią...

Oczywiście, jestem chrześcijańskim pacyfistą. Pamiętam, jakie wrażenie zrobił na mnie przed laty - byłem chyba na piątym roku studiów - wywiad z księdzem Janem Zieją, przeprowadzony przez Jacka Moskwę ("Życie Ewangelią"). Ksiądz Zieja również był kapelanem wojskowym, w marcu 1939 r. został zmobilizowany i razem z 84. Pułkiem Strzelców Poleskich wziął udział w kampanii wrześniowej. W wywiadzie wspomina o tym, jak na kilka miesięcy przed rozpoczęciem działań wojennych przyszedł do swego biskupa: "Ojcze, mam taką sprawę do wyznania, że coś się we mnie zmieniło i zmienia coraz bardziej, co dotyczy piątego przykazania i jego realizacji w chrześcijaństwie. Do tego stopnia, że gdybym był teraz człowiekiem świeckim, a wezwano by mnie do wojska, żeby uczyć strzelania, to musiałbym odmówić służby, bo nie chcę się uczyć gwałcenia przykazania Bożego, które mówi wyraźnie: Nie będziesz zabijał. Dla mnie, przez Ewangelię, znaczy to: Nie zabijaj nigdy nikogo!". "Ale byłby to twój obowiązek" - odpowiedział krótko biskup. "Zatkało mnie - wspominał ksiądz Zieja. - Ucałowałem jego ręce i odszedłem. Nie przyjąłem tego".

Nie wiem, jak wygląda dziś przygotowanie polskich kapelanów, ale mam nadzieję, że przynajmniej słyszeli oni o księdzu Ziei. Kontynuował on swoją służbę jako kapelan również w trakcie okupacji. "Wśród żołnierzy Szarych Szeregów spotkałem wielu takich, którzy żyli w męce - wspominał. - Nie wiedzieli, jak wybrać, ale wybierali walkę". Ksiądz Zieja nigdy nie wziął broni do ręki, ale też nigdy nikomu nie narzucał swego radykalnego wyboru. To sami walczący mówili mu: "Czujemy, że do czego innego trzeba dążyć". A on modlił się z nimi: "Nie umiemy Cię, Chryste, wyznać czystym czynem, dobrym, ale nosimy w sobie pragnienie tego". I, paradoksalnie, właśnie w nim - zdeklarowanym pacyfiście - żołnierze podziemia znajdowali mocne duchowe oparcie.

Zatem po co ta moja fantazja? Może właśnie po to, żeby patrząc na zdjęcie kapelana GROM-u, raz jeszcze przypomnieć księdza Zieję i jego stanowcze: "Nie zabijaj nigdy nikogo!". Wyobrażam sobie bowiem, że kapelan to człowiek, o którym wiadomo, iż nigdy nie będzie do nikogo strzelał - nawet w sprawiedliwej wojnie.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Poeta, publicysta, stały felietonista „Tygodnika Powszechnego”. Jako poeta debiutował w 1995 tomem „Wybór większości”. Laureat m.in. nagrody głównej w konkursach poetyckich „Nowego Nurtu” (1995) oraz im. Krzysztofa Kamila Baczyńskiego (1995), a także Nagrody… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 13/2008