Nie poprzestać na tym, co zwykle

Cokolwiek robiłem od czasu wstąpienia do zakonu, zawsze robiłem na polecenie moich zakonnych przełożonych.

30.11.2011

Czyta się kilka minut

"Zniechęcam się, spotykając się z tępotą niektórych krytyków i cenzorów i jestem w sytuacji, że zabroniono mi mówienia na jeden z najbardziej naglących tematów obecnego czasu: wojny jądrowej. W tym kraju, gdzie tak wielu teologów przedstawia pełne samozadowolenie i zupełnie niechrześcijańskie argumenty za bombą, nie wolno mi mówić przeciw niej" - pisał Thomas Merton do Karla Rahnera 16 marca 1964 r. o książce "Pokój w erze postchrześcijańskiej". "Poinformowano mnie, że mam zamknąć jadaczkę (...) , co też robię, ponieważ są to rozkazy, którym muszę być posłuszny" . Zakaz był zresztą podyktowany względami poprawności politycznej: "złożyłem apelację do Generała Zakonu, on jednak powtórzył swój rozkaz stanowczo i wyraźnie (...) Zadenuncjował mnie przed nim jakiś amerykański opat, któremu ktoś w służbach wywiadowczych powiedział, że piszę dla wydawnictw kontrolowanych przez komunistów".

Jeśli takie kłopoty miał wielki Thomas Merton, to doprawdy nie ma się czemu dziwić. Był rozżalony, nawet wściekły, ale decyzji się podporządkował. Napisał, że "posłuszny być musi". Trudno to zrozumieć dziś, kiedy wszędzie proklamowana jest wolność indywidualna, ale cóż, na tym właśnie polega zakon. Oczywiście, jest w tym element paradoksu, właściwego całej wierze katolickiej.

W opublikowanym w 2008 r. dokumencie Stolicy Apostolskiej na temat zakonnego posłuszeństwa czytamy: "Osoba konsekrowana, gdy żąda się od niej rezygnacji z własnych poglądów albo z własnych planów, może doświadczyć zagubienia i poczucia odrzucenia władzy (...). Jest to jednak ta chwila, kiedy trzeba zawierzyć Ojcu, by wypełniła się Jego wola". Wtedy "można zrozumieć sens posłuszeństwa, postrzeganego jako najwyższy akt wolności, wyrażający się w całkowitym i ufnym oddaniu się Chrystusowi". Passus kończy się zapewnieniem błogosławieństwa Bożego, w którym zakonnik "okazując posłuszeństwo, znajdzie wszystko, co pozostawił przez ofiarę swego oderwania się". Takie są zasady, których jako zakonnik mam się trzymać. Mam nadzieję, że to, co powiedziano o poglądach, należy odnieść do ich głoszenia, bo chyba nie do ich posiadania.

Dodam jeszcze pro domo sua, że cokolwiek robiłem od 1953 r., to jest od wstąpienia do zakonu (także po 1964 r., czyli od rozpoczęcia pracy w "Tygodniku Powszechnym"), zawsze robiłem na polecenie moich zakonnych przełożonych.

Napisałem o sobie, bo trudno udawać, że sprawa mnie nie dotyczy, chociaż spór się toczy bez mojego udziału, między opinią publiczną a zakonem. Od mojej osoby znacznie ważniejsze i ciekawsze jest to, co w wyniku tej sprawy się ujawniło. W listach dostarczanych przez zwykłą pocztę i w mailach (jest ich tak wiele, że nie jestem w stanie każdemu odpowiedzieć, nad czym boleję i za co przepraszam) w centrum uwagi znajduje się nie ks. Adam Boniecki, ale własna wiara piszących oraz pełne niepokoju pytania o nią i o Kościół: jaki jest i za jakim tęsknią.

"Nikt, kto patrzy realistycznie na nasz współczesny świat, nie może uważać, że chrześcijanie mogą poprzestać na tym, co zwykle czynią, nie zważając na głęboki kryzys wiary, który dotyka nasze społeczeństwa, czy też po prostu uważać, że owo dziedzictwo wartości, przekazanych przez wieki chrześcijaństwa, będzie nadal inspirować i kształtować przyszłość naszego społeczeństwa" - powiedział we wrześniu ubiegłego roku Benedykt XVI w Hyde Parku w Londynie. Listy, o których mówię, zdają się to potwierdzać. Czy wypracowany przez lata przez "Tygodnik" styl mówienia o sprawach wiary spełnia te oczekiwania? Odpowiem skromnie:

to jedna z możliwych odpowiedzi.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Urodził się 25 lipca 1934 r. w Warszawie. Gdy miał osiemnaście lat, wstąpił do Zgromadzenia Księży Marianów. Po kilku latach otrzymał święcenia kapłańskie. Studiował filozofię na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Pracował z młodzieżą – był katechetą… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 47/2011