Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
"Kierując się dobrem Kościoła, Zgromadzenia i wszystkich współbraci, przełożeni decydują o charakterze pracy każdego z zakonników, kierunkach apostolatu, kontaktach z osobami spoza Zgromadzenia itd. Zgodnie z tymi zasadami, jasno określonymi w Kodeksie Prawa Kanonicznego i naszych mariańskich Konstytucjach, jako ordynariusz ks. Adama Bonieckiego MIC, podjąłem decyzję o ograniczeniu jego medialnej działalności do »Tygodnika Powszechnego« i tę decyzję podtrzymuję" - napisał prowincjał. - "Ze względu na dobro osób zakonnych i szacunek wobec nich, uzasadnienie decyzji personalnych przełożony prowincjalny musi przedstawić jedynie wobec przełożonego generalnego lub odpowiedniej Kongregacji w Watykanie, jeśli zostanie przez nich o to poproszony" - dodał, odpowiadając w ten sposób na postulaty upublicznienia uzasadnienia dla swojej decyzji.
Przeczytaj odpowiedź prowincjała marianów >>
komentarz:
BEZPODSTAWNA DECYZJA
Niestety, w liście Prowincjała Zgromadzenia Księży Marianów nie ma niczego zaskakującego. Próżno w nim szukać wielkoduszności i zrozumienia dla tych, których jego decyzja zaskoczyła bądź oburzyła. Nie, oni nie mieszają się - co sugeruje list - w wewnętrzne sprawy zakonu i nie chcą podważać autonomii jego przełożonych. Konsekwencje wynikające ze ślubów posłuszeństwa i odpowiedzialność władz zakonu przed Watykanem są dla nich oczywiste, podobnie zresztą jak dla dochowującego swoich ślubów ks. Adama Bonieckiego. Poprzez swoje protesty chcą jednak uprzytomnić, że to również ich sprawa - bolesna i gorsząca. Teraz odebrali przewrotną lekcję pokory: lepiej nie protestować, prosić, przestrzegać, bo to tylko usztywni stanowisko drugiej strony. Mimo że - odwołując się do poetyki listu - poczuwali się do bycia częścią domu marianów (głównie dzięki ks. Adamowi Bonieckiemu, oczywiście), usłyszeli, że jego bramy są zatrzaśnięte. I żadnych tłumaczeń.
Nadal uważamy, że decyzja o ograniczeniu wystąpień ks. Adama Bonieckiego jest bezpodstawna. Nadal uważamy, że zaszkodziła Kościołowi, a marianów naraziła na spekulacje, że ulegli naciskom. Niestety, faktyczna odmowa dialogu i "tłumaczenie przez brak tłumaczenia" wizerunku Kościoła nie poprawiają.
Piotr Mucharski
redaktor naczelny "Tygodnika Powszechnego"
List otwarty pt. "Wspólnie w sprawie ks. Adama Bonieckiego, przez wzgląd na dobro Kościoła" , na który odpowiada ks. Naumowicz, został do niego wystosowany ze wspólnej inicjatywy środowisk świeckiej inteligencji katolickiej. "Wprowadzony zakaz, który nie został publicznie uzasadniony, zranił wielu katolików, chrześcijan i osoby dobrej woli, które z poglądami ks. Adama mogą się w większym lub mniejszym stopniu identyfikować, ale zawsze pragną poznawać jego opinię w różnych ważnych sprawach - czytamy w nim. - Ksiądz Boniecki jest przewodnikiem dla bardzo wielu, również młodych, mozolnie poszukujących Boga w swoim życiu, stawiających pytania, na które nie ma łatwych odpowiedzi, chcących zgodnie z przykazaniem miłości budować przestrzeń, w której jest miejsce i szacunek dla każdego człowieka".
Protest ten podpisało do tej pory ponad 8,2 tys. osób. Kolejne tysiące wyrażały oburzenie na Facebooku, przystępując do grupy "Solidarni z ks. Adamem Bonieckim". Zakaz, który nie dotyczy łamów "TP", wywołał także lawinę komentarzy i protestów, nadsyłanych do redakcji "TP" i publikowanych w naszym serwisie internetowym . Jak informowali ich nadawcy, wiele z tych protestów było także wysyłanych na adres prowincji marianów.
"Od mojej osoby znacznie ważniejsze i ciekawsze jest to, co w wyniku tej sprawy się ujawniło" - pisał ks. Boniecki w ubiegłym numerze "Tygodnika Powszechnego" . - W listach dostarczanych przez zwykłą pocztę i w mailach w centrum uwagi znajduje się nie ks. Adam Boniecki, ale własna wiara piszących oraz pełne niepokoju pytania o nią i o Kościół: jaki jest i za jakim tęsknią".
Zakaz został na ks. Bonieckiego nałożony na początku listopada, wkrótce po wypowiedzi w "Kropce nad i", kiedy w rozmowie z Moniką Olejnik nie potępił jednoznacznie postulatu usunięcia krzyża z sali sejmowej, a także po jego wypowiedziach w sprawie Nergala, kiedy wskazywał, że prawdziwe zło jest gdzie indziej niż w kostiumowym występie scenicznym. "Zamykanie ust i upokarzanie ks. Adama Bonieckiego w imię jakkolwiek rozumianej »poprawności eklezjalnej« ośmiesza Kościół. Debata wokół Nergala czy krzyża w Sejmie została sprowadzona do sporu o pryncypia wiary, lecz - co ks. Boniecki próbował uświadomić - działa się poza nimi, w aurze politycznej i kulturowej doraźności" - pisał wówczas redaktor naczelny "TP" Piotr Mucharski .
O przedłużeniu zakazu sam ks. Boniecki dowiedział się podczas odbywającego się w tym tygodniu w Licheniu Konwentu Prowincjonalnego, który obradował pod hasłem "Nowa Ewangelizacja dla przekazu wiary chrześcijańskiej".