Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Chciałbym dodać parę uwag do recenzji Wojciecha Pięciaka „(Wschodnio-) niemiecka (nie-) solidarność” (dodatek „Książki w »Tygo-dniku«”, „TP” nr 24/2003). Zgadzam się, że między opozycją polską i enerdowską nie było relacji porównywalnych choćby do kontaktów z Czechami. Nie było też zainteresowania, raczej obojętność albo wrogość. O pozytywnym wyjątku wspomina Szczepan Rudka w książce „Poza cenzurą. Wrocławska prasa bezdebito-wa 1973-89”. Pisze tam (za „Sachsische Zeitung” z 9 grudnia 1993 r.) o dwu mieszkańcach saksońskiej miejscowości Neugersdorf: Bern-dzie Hille i Jurgenie Kumpfie, którzy przez kilka lat wspomagali Polaków, przekazując im materiały poligraficzne dla podziemnych wydawnictw. Oboje władze RP uhonorowały Krzyżami Kawalerskimi.
Sam, jako uczestnik działań opozycyjnych lat 70. pamiętam, że co prawda na niewielką skalę, ale kontakty między opozycją polską a zorientowanymi opozycyjnie enerdowcami były. W świetle informacji, jakie pojawiły się niegdyś na temat Niemca z NRD, z którym miał utrzymywać kontakty Bogdan Borusewicz, nie wiadomo, na ile infiltrowała je Stasi. Także życzliwe zainteresowanie naszym krajem, choć pełne niezrozumienia narzuconego przez obustronne stereotypy, istniało w opozycyjnych środowiskach NRD. Były też kontakty towarzyskie. W 1976 r. mieszkałem w Dreźnie w domu osoby obracającej się w kręgach rodzącej się opozycji. Tam m.in. słuchałem po raz pierwszy zakazanych piosenek Wolfa Biermanna. Efektem mojego pobytu była wydana w podziemiu w 1985 r. książka „Nauka jazdy”, a dolegliwą konsekwencją dla moich gospodarzy - jedenastokrotna wizyta agentów Stasi.
JAN STRĘKOWSKI (Konstancin k. Warszawy)