Nasza mała estetyzacja

Lata 1955-1968 to szczególny okres w polskim wzornictwie, architekturze wnętrz i sztuce użytkowej. Nowe, barwne, zaskakujące w kształtach przedmioty dobrze wpisywały się w klimat popaździernikowej odwilży.

08.02.2011

Czyta się kilka minut

Kuratorki Anna Frąckiewicz i Anna Demska aranżują wnętrze z epoki na wystawie "Chcemy być nowocześni. Polski design 1955-1968 z kolekcji Muzeum Narodowego w Warszawie". 2 lutego 2011 r. / fot. Łukasz Kuczborski /
Kuratorki Anna Frąckiewicz i Anna Demska aranżują wnętrze z epoki na wystawie "Chcemy być nowocześni. Polski design 1955-1968 z kolekcji Muzeum Narodowego w Warszawie". 2 lutego 2011 r. / fot. Łukasz Kuczborski /

Polska stalinowska była szara. Nie przypadkiem Leopold Tyrmand, tak fascynująco opisując ten czas, zwracał uwagę na pozornie nieistotne szczegóły: skarpetki w jaskrawokolorowe koła i pasy noszone przez młodych chłopaków oraz stroje dziewcząt z ASP, podpatrzone w zachodnich pismach i filmach, ale przefiltrowane przez polską codzienność, z jej brakami i niedociągnięciami. Dobrze wiedział, że wszystko, co się z niej wyłamywało, budziło zaciekawienie i jednocześnie lęk. Kolor był małą demonstracją, nabrał ideologicznego znaczenia.

Sztuka przed polityką

Latem 1955 r. kolor nagle wkroczył w przestrzeń Warszawy. Z okazji

V Światowego Festiwalu Młodzieży i Studentów przygotowano wielkie dekoracje uliczne, wielobarwne, z odwagą wykorzystujące uproszczone formy i zmieniające charakter miasta, m.in. ogromny fryz autorstwa Henryka Tomaszewskiego i Wojciecha Fangora zawisł wzdłuż

ul. Marszałkowskiej. Wszystko było inne, radykalnie odmienne od tego, co działo się w poprzednich latach. Wkrótce możliwe stało się malarstwo abstrakcyjne, eksperymenty w literaturze, nowa muzyka, jazz... Jak potem wspominano, nagle wolno było więcej niż przedtem.

"Chcemy być nowocześni. (...) Jesteśmy zbyt tolerancyjni dla brzydoty dnia codziennego, przejawiającej się na każdym kroku - w mieszkaniu, w miejscu pracy, na ulicy - anachroniczną niewspółczesnością". Tak rozpoczynał się programowy artykuł Jerzego Hryniewieckiego, zamieszczony w pierwszym numerze "Projektu" (1956 r.), który z czasem stał się najważniejszym pismem poświęconym architekturze oraz sztukom użytkowym, ale też zajmującego się malarstwem i rzeźbą (dziś - mimo aktywności tak prestiżowych periodyków branżowych, jak "Architektura" czy "2+3 D" - nie mamy, niestety, jego odpowiednika). Nowoczesność szybko staje się słowem kluczem, wytrychem, nie tylko w sztuce, ale też w architekturze, literaturze, muzyce i filmie.

Lata 1955-1968 to niewiele, nieco ponad dekada. Jednak w tym okresie wiele się wydarzyło. Ten przełom nie byłby możliwy bez stworzenia podstaw instytucjonalnych. Stanisław Ostoja-Chrostowski, reaktywując po wojnie warszawską Akademię Sztuk Pięknych, zadbał o wprowadzenie do jej programu sztuk użytkowych. W 1949 r.

trafił tu, wcześniej pracujący w paryskiej pracowni Le Corbusiera, Jerzy Sołtan. W 1954 r. powstały Zakłady Artystyczno-Badawcze mające duże znaczenie dla polskiego wzornictwa przemysłowego. W Krakowie "sprzętarstwo". Przedmiot wykładany na Wydziale Architektury Wnętrz przez Andrzeja Pawłowskiego przerodził się w 1961 r. w Wydział Form Przemysłowych. Sztuki użytkowe znajdują się w programach nauczania PWSSP Łodzi, Wrocławia, Sopotu czy Poznania. W 1950 r. z inicjatywy Wandy Telakowskiej powstał państwowy Instytut Wzornictwa Przemysłowego. Zainteresowania artystów spotykały się tu z oczekiwaniami władz, które wspierały projektowanie przedmiotów użytkowych, zwłaszcza pracę dla przemysłu. Gorzej - jak się szybko okazało - było z wprowadzaniem tych projektów do produkcji.

Powrót do przyszłości

Tytuł wystawy w warszawskim Muzeum Narodowym zaczerpnięto z tekstu Hryniewieckiego. Na prezentacji "Chcemy być nowocześni. Polski design 1955-1968" zgromadzono blisko 180 przedmiotów - meble, tkaniny, ceramikę, szkło, ale też przykłady wzornictwa przemysłowego. Nie zabrakło plakatów, m.in. Romana Cieślewicza, Józefa Mroszczaka czy Henryka Tomaszewskiego. To bardzo dobra, starannie i atrakcyjnie przygotowana ekspozycja, gromadząca wiele z najlepszych projektów z tamtego czasu.

Chociaż obowiązującym hasłem stała się nowoczesność, czyli odwrócenie od przeszłości, dzisiaj lepiej widać, że to, co w tym czasie działo się w polskim designie, ma korzenie w poszukiwaniach Młodej Polski i Dwudziestolecia. Są zresztą bezpośrednie związki, także personalne. Przykładem chociażby Czesław Knothe, związany z przedwojenną Spółdzielnią Artystów "Ład", narzucającą wzorce estetyczne w II RP, umiejętnie łączący nowinki zachodnie z polską tradycją ludową (po 1945 r. "Ład" reaktywował działalność). To w jednym z warsztatów tej spółdzielni powstało m.in. słynne krzesło "Muszelka" Teresy Kruszewskiej, eleganckie i powściągliwe w formie.

Projektanci przyglądali się temu, co działo się we współczesnym malarstwie i rzeźbie. Abstrakcyjne desenie zobaczymy na tkaninach, zdobią również ceramikę. Z uwagą przyglądano się współczesnej nauce, osiągnięciom w badaniu kosmosu, mikrobiologii i fizyki. Zdjęcia mikroskopowe czy schematy budowy atomu nie mniej fascynowały ówczesnych artystów niż to, co można było zobaczyć na wystawach sztuki. Z rozmaitych inspiracji udało się stworzyć wzorzec estetyczny tamtych lat, może nie do końca jednolity, ale dobrze rozpoznawalny. Z perspektywy 2011 r. niektóre z projektów są dość archaiczne, inne to - eleganckie bibeloty, takimi zresztą były już w chwili powstania. Ale jedno trzeba przyznać: to bardzo piękne przedmioty. Dominują w nich płynne, biologiczne formy z fantazyjną linią, połączone z odważną (bywa, że ryzykowną) kolorystyką. Prostota dobrze się łączy z wychodzeniem poza tradycyjne wzorce. Są to projekty bliskie ówczesnemu wzornictwu zachodniemu, projektom Eero Saarinena czy Alvara Aalto.

Artyści pragnęli wyjść poza tradycyjne surowce. Fascynowały ich nowe materiały, np. plastik. To one pozwalały złapać "oddech przyszłości" - jak pisał Hryniewiecki. Z kolei Aleksander Wojciechowski z pewną emfazą głosił: "dopiero nowoczesny surowiec w połączeniu z nowoczesną formułą produkcji może stworzyć formę, którą nasi plastycy mogą dziś zaledwie przewidywać w swych najśmielszych marzeniach" ("Projekt" 1957, nr 3). Tu jednak artyści napotkali na poważną barierę: w PRL-u było trudno o nowe materiały. Tylko niektórym udawało się przekroczyć tę barierę, jak Romanowi Modzelewskiemu w fascynującym projekcie fotela, w którym płynna masa siedziska wykonanego z włókna szklanego i żywicy epoksydowej unosi się na delikatnych metalowych nóżkach.

Symbole epoki

W tym poszukiwaniu nowego wzorca estetycznego odpowiadającego nowym czasom nie ograniczano się jedynie do projektowania pojedynczych przedmiotów. Ambicją było stworzenie nowego modelu mieszkania, czego świetnym przykładem była

II Ogólnopolska Wystawa Architektury Wnętrz w 1957 r. z wnętrzami projektu Zofii i Oskara Hansenów. Na wystawie w Muzeum Narodowym zaaranżowano nawet dwa fragmenty wnętrz z tamtego czasu. Dominują tu proste, oszczędne meble zestawione z efektownymi przedmiotami, jakimś fantazyjnym wazonem czy ozdobną lampą. W tych latach udaje się zrealizować wiele wnętrz kawiarni, kin czy sklepów (znamy je już tylko z fotografii). Szczególnie wiele możliwości daje projektowanie wystaw i pawilonów czasowych, które pozwalają na śmiałe eksperymenty, czego świadectwem doskonała niedawno, zorganizowana przez warszawskie Muzeum Sztuki Nowoczesnej wystawa poświęcona Stanisławowi Zamecznikowi, postaci szczególnie ważnej dla tego czasu (nota bene autorowi nowatorskiej ekspozycji malarstwa obcego dla Muzeum Narodowego, której część przetrwała do dziś; ciekawe, czy i kiedy zostanie zniszczona).

Ambicją twórców było wdrożenie projektów do produkcji (chociaż powstały także unikaty). Sukcesem okazała się ceramika. Chociaż wiele wzorów przygotowanych w Zakładzie Ceramiki IWP pozostało niezrealizowanych, to inne weszły do produkcji. Zakłady, chociażby w Ćmielowie, nie tylko korzystały z projektów Lubomira Tomaszewskiego i innych, zaczęły powstawać kolejne projekty - do dziś anonimowe - dobrze wpisujące się w nowoczesne wzornictwo z IWP. Do dziś też ceramiki - jak ćmielowskie figurki - są jednym z symboli tamtej epoki.

Do produkcji weszły także niektóre projekty z Zakładów Artystyczno-Badawczych ASP. Tam powstał wykonany przez Krzysztofa Meisnera i Olgierda Rutkowskiego aparat fotograficzny Alfa (1958-1959) czy jedyny polski skuter - Osa, który wszedł do produkcji w 1959 r., zaprojektowany przez zespół Krzysztofa Bruna, Jerzego Jankowskiego, Tadeusza Mathiego i Krzysztofa Meisnera. Nowe kształty zaczęło przybierać wiele produkowanych wówczas przedmiotów. Na wystawie pokazano suszarkę do włosów "Fema" w obudowie z bakelitu, którą zapewne nadal pamięta wiele osób.

Inne projekty miały mniej szczęścia. Fabryki nie były w stanie wprowadzić ich do produkcji z wielu powodów - braku materiałów, ograniczeń technicznych, czasami też ze względów ideologicznych. Nie zawsze też ówcześni projektanci brali pod uwagę wymogi produkcyjne. Na wystawie pokazano makietę żelazka Jerzego Kuczmorowskiego (ok. 1956 r.), które nawet obecnie może fascynować nowoczesną formą. Prototypem pozostał też słynny projekt Syreny Sport Cezarego Nawrota. Pokazany 1 maja 1960 r. okazał się sensacją. Niskie zawieszenie, opływowa linia nadwozia, intensywny czerwony lakier i czarny dach były czymś zupełnie nowym, niespotykanym na polskich ulicach. Niestety ponoć sam Józef Cyrankiewicz zażądał, by schować auto w magazynie (następnie zostało zniszczone). Projektant po latach, w rozmowie z Magdą Kochanowską wspominał: "Jaki ten los przewrotny: pracowałem przy dziesiątkach modeli samochodów, a sławny jestem dzięki temu pierwszemu, który w dodatku był zrealizowany w jednym egzemplarzu".

Zamiast McDonalda

Design doby odwilży odmienił polskie ulice. Znak stacji benzynowych "CPN" zaprojektowany przez Ryszarda Bojara, Jerzego Słowikowskiego, Stefana Solika w 1964 r. przetrwał do końca PRL-u.

Jednak już w latach 60. zaczął się wyczerpywać potencjał. Jedni projektanci zaczęli uciekać w twórczość unikatową, w wykonywanie pojedynczych artystycznych przedmiotów, inni wyspecjalizowali się w projektach dla przemysłu. W designie pojawiły się inne stylistyki, ze słynną szkołą projektowania w Ulm, preferującą oszczędną, ascetyczną formę, lepiej przystosowaną do wymogów technicznych. Te pomysły trafiły też do Polski. Zmienił się też klimat polityczny, przyszły wydarzenia Marca ’68 roku. Symbolem kresu stała się likwidacja w tym samym roku Zakładu Ceramiki IWP.

Dziś polski design z lat 50. i 60. jest odkrywany, także za granicą (już jest mowa o pokazaniu "Chcemy być nowocześni" poza Polską). Projekty z tamtych lat fascynują, chociaż jeszcze dziś bywa, że architekturę czy wzornictwo doby PRL-u traktuje się z nieufnością, a nawet wrogością (ostatnim przykładem jest dekonstrukcja najlepszego przykładu brutalizmu w architekturze polskiej: dworca kolejowego w Katowicach). Jedni w dostrzeganiu ich wartości widzą przejaw nostalgii za PRL-em, tęsknoty za minionym systemem. Inni odwracają głowę, powodowani bardziej estetycznym obrzydzeniem. Niektórym cały ten okres kojarzy się z szarością i brakiem McDonaldów. Budynki przerabiano lub burzono (co spotkało także warszawski Supersam, jedno z największych osiągnięć polskiej architektury II poł. XX wieku). Przedmioty codziennego użytku trafiały na śmietnik. To, na szczęście, pomału się zmienia, zaczyna się dostrzegać ich wartość. Fascynują, stają się przedmiotami kolekcjonerskimi, prezentowane w galeriach przyciągają tłumy.

Wystawa pokazuje obiekty ze zbiorów Ośrodka Wzornictwa Nowoczesnego Muzeum Narodowego. Powstał on w 1979 r. w wyniku przejęcia przez muzeum kolekcji Instytutu Wzornictwa Przemysłowego. To dziś największy zbiór designu tych lat. Przyszedł już czas, by można było je oglądać na stałe, a nie tylko przy okazji nielicznych wystaw czasowych.

Design w ostatnich latach wzbudza coraz większe zainteresowanie. Na świecie powstają kolejne muzea tylko jemu poświęcone. W Polsce brakuje miejsca, w którym można oglądać zarówno projekty historyczne, jak i to, co dzisiaj powstaje. Choć na rynku wydawniczym pojawia się coraz więcej pozycji dotyczących designu, są to głównie tłumaczenia. Dlaczego nie powstał np. popularny leksykon pokazujący nasze doświadczenia? A przecież stare marzenie, by nasze otoczenie stało się lepsze, nadal jest aktualne. W niedawnej przeszłości zaś znaleźć można to, co piękne i nowoczesne.

Współpraca Agnieszka Sabor

"Chcemy być nowocześni. Polski design 1955-1968 z kolekcji Muzeum Narodowego w Warszawie", Warszawa, Muzeum Narodowe, wystawa czynna do 17 kwietnia. Kuratorki: Anna Maga, Anna Frąckiewicz, Anna Demska.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Krytyk sztuki, dziennikarz, redaktor, stały współpracownik „Tygodnika Powszechnego”. Laureat Nagrody Krytyki Artystycznej im. Jerzego Stajudy za 2013 rok.

Artykuł pochodzi z numeru TP 07/2011