Naśladując „szaleństwo” naszego Boga

Franciszek liczy na działania, które w społeczeństwie uruchomią nowe dynamizmy, zaangażują nowych ludzi. Czy wpłynął na Polaków?

08.08.2016

Czyta się kilka minut

„Świat chce od was, byście byli aktywnymi bohaterami historii” – mówił w Krakowie papież. Na zdjęciu: Rynek Główny podczas ŚDM, 26 lipca 2016 r. / Fot. Benjamin Filarski / AFP / EAST NEWS
„Świat chce od was, byście byli aktywnymi bohaterami historii” – mówił w Krakowie papież. Na zdjęciu: Rynek Główny podczas ŚDM, 26 lipca 2016 r. / Fot. Benjamin Filarski / AFP / EAST NEWS

​Kto dziś, po Światowych Dniach Młodzieży, chce nam zanucić „Polacy, nic się nie stało”, ten zaklina rzeczywistość. Zaryzykowałbym nawet porównanie tego, co się stało – toutes proportions gardées – z pierwszą wizytą Jana Pawła II w Polsce w czerwcu 1979 r. Tamta pielgrzymka zmieniła „oblicze tej ziemi” – również Franciszek może zmienić dużo. Wtedy, 37 lat temu, było to dla nas doświadczenie siły. Każdy mógł się na własne oczy przekonać, że jesteśmy liczni; że mimo różnic wiele nas łączy; że nie jesteśmy bezwolnym tłumem, ale myślącą, zdolną do autodyscypliny wspólnotą.

Dziś, w czasach, gdy Kościół i w ogóle chrześcijaństwo zdają się odchodzić do lamusa historii, przeżyliśmy więc eksplozję młodego Kościoła. Jak wtedy – to, o czym nam mówiono, że już nie istnieje, okazało się spektakularnie żywotne. Zobaczyliśmy młode pokolenie świata, młodzież z krajów dalekich od siebie, skłóconych albo wręcz walczących ze sobą – idącą razem, w braterstwie wywodzącym się z wiary w Chrystusa.

Kiedy obecność tych młodych wpisała się już w nasz mentalny krajobraz, przyjechał Franciszek. Dziwny papież, który „prawdziwych katolików” niepokoi, bo kładzie akcenty na inne sprawy niż poprzednicy; bo przedmiotem jego troski są wykluczeni; bo w sprawach doktrynalnych inicjuje debaty w kwestiach do tej pory zamkniętych, np. rozgrzeszenia osób rozwiedzionych i żyjących w powtórnych związkach. Papież, który pontyfikat rozpoczyna nie od „niech będzie pochwalony” ale od „dobry wieczór”. Zjawia się w Polsce i podbija serca ludzi młodych, starych, świeckich, duchownych, nawet i biskupów, którzy ze spotkania na Wawelu wychodzili wręcz rozanieleni.

Papież-polityk

Ponieważ – co przypomniał szef polskiej dyplomacji Witold Waszczykowski – papież „to nie tylko przywódca religijny, ale również polityk, który spotyka się z innymi politykami”, minister obrony narodowej Antoni Macierewicz poszedł do papieża, by mu wyłuszczyć „prawdę” o katastrofie smoleńskiej. Franciszek jednak do tej sprawy nie uczynił najmniejszej aluzji. Za to kilkakrotnie mówił o przyjmowaniu imigrantów i uchodźców. Delikatnie przypomniał (prezydentowi Andrzejowi Dudzie), że Polacy też byli imigrantami. O tej rozmowie wspomniał na spotkaniu z biskupami: „opowiedziałem prezydentowi, że w fabryce, w której pracował mój ojciec, było po wojnie wielu polskich emigrantów”. Przyznał, że „nie wszystkie kraje mają jednakowe możliwości” przyjmowania imigrantów i uchodźców, ale dodał, że skoro „nie możemy inwestować tam [w ich krajach], to [możemy] inwestować dla tych, którzy przybywają”. Wspomniał też, niemal na marginesie, o „krajach, które potrafią od wielu lat dobrze integrować imigrantów”. Powiedział, że „kwestią absolutną jest serce otwarte na przyjęcie”, relatywny zaś „jest sposób, w jaki mogę to uczynić”.

W Częstochowie powiedział, że nasza historia jest „uformowana przez Ewangelię, Krzyż i wierność Kościołowi”, oraz że „nasz naród pokonał wiele trudnych chwil w jedności”. Nie wspomniał jednak o Solidarności, o odsieczy wiedeńskiej, nie czynił aluzji do sporu o Trybunał Konstytucyjny – a nawiązując do celebrowanej właśnie rocznicy chrztu Polski, podkreślił, że „na niewiele się zda przejście między dziejami przed i po Chrystusie, jeśli pozostanie [to] jedynie datą w kronikach historii”.

Zasady jeszcze raz

Unikał wchodzenia w problematykę ściśle polityczną i nawet pozoru zajmowania stanowiska w naszych polskich sporach. Także w tym, co mówił do młodych uczestników ŚDM, pominął tematy, które niemal stanowią kanon w naszym kaznodziejstwie „młodzieżowym”. Nie wspomniał więc o etyce seksualnej, o antykoncepcji, o in vitro ani o aborcji. Tylko raz powiedział o prawie człowieka do życia „od poczęcia do naturalnej śmierci”. Prawda, w rozmowie z biskupami w mocnych słowach skrytykował gender („nauczanie, że każdy może sobie wybrać płeć”), nazywając je „prawdziwą kolonizacją ideologiczną” i – za Benedyktem XVI – „grzechem wobec Boga Stwórcy”.

Mówił o konsekwentnym przestrzeganiu Ewangelii. Mówił o Bogu, o Jezusie, o miłosierdziu Boga, którego mamy naśladować. Udzielał rad – np. żeby używać słów „proszę, przepraszam, dziękuję”, oraz żeby się jednać przed udaniem się na spoczynek. Biskupom i księżom radził, odwołując się do swoich doświadczeń duszpasterskich, żeby nie odstraszać wiernych, „wyskakując” na wstępie rozmowy z cennikiem opłat za posługi duszpasterskie, czy żeby w wielkich miastach były stałe dyżury w konfesjonale; aby księża nie byli biurokratami, lecz wychodzącymi do wiernych pasterzami-przyjaciółmi. Biskupom – żeby księża mieli do nich łatwy dostęp. Wiele z tych rad było, powiedzmy to otwarcie, powtarzaniem rzeczy dobrze znanych, czasem – jak w przypadku „proszę, przepraszam, dziękuję” – znanych od dzieciństwa. A jednak te wskazania poruszały i zapadały w pamięć. Może dlatego, że te proste zasady dawno odłożyliśmy do składu pamiątek z dzieciństwa lub młodości, a Franciszek znakomicie nam uświadomił, że są one wciąż aktualne.

Oczyszczanie źródeł

Po jednej z podróży Jana Pawła II do Polski „Tygodnik Powszechny” (w numerze 16/1998) zamieścił tekst z nadtytułem: „Papieski program dla Kościoła w Polsce”. Myślę, że po tej wizycie papieża Franciszka nie da się napisać artykułu o podobnej treści.

Dokładnego programu nie zostawił. O Janie Pawle II powiedziano kiedyś (w związku z reformą kurii rzymskiej), że nie zajmuje się naprawianiem wodociągów, lecz oczyszczaniem źródeł. O Franciszku, który również energicznie się zajął naprawianiem watykańskich „instalacji”, można powiedzieć to samo. Dowartościowując lokalne episkopaty i lud Boży – zwłaszcza wiernych świeckich – jest wstrzemięźliwy, gdy chodzi o ingerencje w życie Kościołów lokalnych. Nie narzuca im programów, co nie znaczy, że się o te Kościoły nie troszczy. W myśl zasady, że „czas przewyższa przestrzeń”, nie stara się wszystkiego ogarnąć kontrolą i podporządkować sobie. Stawia na przyznanie prymatu czasowi, co oznacza troskę o inicjowanie procesów, nie o zawłaszczane przestrzeni. Liczy na takie działania, które w społeczeństwie uruchomią nowe dynamizmy, zaangażują nowych ludzi, którzy je będą rozwijali. Wiedząc, że mentalności nie da się zmienić z dnia na dzień, inicjuje procesy licząc, że wydadzą one owoce w postaci ważnych wydarzeń historycznych.

Na to wskazują jego wizyta w Polsce i przemówienia do młodzieży. Widać, że Franciszkowi zależy na ludziach zaangażowanych, na tych z młodego pokolenia, którzy pójdą drogą „naszego Boga”.

Papież nie zajmował się więc poprawianiem Kościoła w Polsce. On nieustannie zajmuje się naprawianiem świata i ukazywaniem na nowo misji Kościoła. Otwierał nas na cierpienie ludzkości, która ma twarz konkretnego człowieka. Nawiązując do wizyty w Auschwitz-Birkenau, przypomniał, że „także dzisiaj ludzie są torturowani (…)w wielu miejscach na świecie, gdzie jest wojna, dzieje się to samo”.

Wyjechał – i co dalej?

„Dzisiaj – mówił Franciszek podczas czuwania w Brzegach – my, dorośli, potrzebujemy was, byście nas nauczyli żyć razem w różnorodności, tak jak dzisiaj, w dialogu, w dzieleniu się, wielokulturowości nie jako zagrożeniu, lecz jako szansie: wy jesteście możliwością przyszłości, miejcie odwagę nauczyć nas, że jest łatwiej budować mosty, niż wznosić mury! Mamy potrzebę tego się uczyć. A wszyscy razem prosimy, abyście od nas żądali kroczenia drogami braterstwa. Abyście to wy byli naszymi oskarżycielami, jeśli my wybierzemy budowanie murów, drogę wrogości, drogę wojny”.

„Dzisiejszy świat chce od was – mówił dalej do młodych i nie tylko do nich – byście byli aktywnymi bohaterami historii (…) Historia wymaga dziś od nas, byśmy bronili naszej godności i nie pozwolili, aby inni decydowali o naszej przyszłości. Pan, jak w dniu Pięćdziesiątnicy, chce dokonać jednego z największych cudów, jakiego możemy doświadczyć: sprawić, aby twoje ręce, moje ręce, nasze ręce przekształciły się w znaki pojednania, komunii, tworzenia. On pragnie twoich rąk, aby kontynuować budowanie dzisiejszego świata. Chce go budować z tobą”.

A my? Jezus budzi nas, byśmy wstali z naszych „kanap szczęścia” i poszli za Nim, „naśladując »szaleństwo« naszego Boga, który uczy nas spotkania Go w głodnym, spragnionym, nagim, chorym, w przyjacielu, który źle skończył, w więźniu, w uchodźcy i w imigrancie, w człowieku bliskim, który jest samotny. Pójść drogami naszego Boga, który zaprasza nas, abyśmy byli politycznymi aktorami, ludźmi myślącymi, społecznymi animatorami. On pobudza nas do myślenia o gospodarce bardziej solidarnej. We wszystkich środowiskach, w jakich jesteście, miłość Boga zachęca nas do niesienia Dobrej Nowiny, czyniąc ze swego życia dar dla Niego i dla innych. To znaczy mieć odwagę, to znaczy być wolnymi”. ©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Urodził się 25 lipca 1934 r. w Warszawie. Gdy miał osiemnaście lat, wstąpił do Zgromadzenia Księży Marianów. Po kilku latach otrzymał święcenia kapłańskie. Studiował filozofię na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Pracował z młodzieżą – był katechetą… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 33/2016