Najpilniej strzeżona tajemnica Kościoła

Andrea Tornielli, watykanista: Ludziom władzy jest obojętne, czy papież dopuści rozwodników do komunii. Jeśli natomiast domaga się zmian strukturalnych i wpływa na sumienia, wywołuje u nich strach.

01.06.2015

Czyta się kilka minut

Andrea Tornielli / Fot. Archiwum prywatne
Andrea Tornielli / Fot. Archiwum prywatne

PAWEŁ BRAVO: „Ta ekonomia zabija” – to cytat z adhortacji „Evangelii gaudium” i jednocześnie tytuł Pana najnowszej książki opracowanej wraz z Giacomem Galeazzim. Sądzi Pan, że papież Franciszek chce nas przekonać o nieprzystawaniu chrześcijaństwa do kapitalizmu?
ANDREA TORNIELLI: Jeśli już, byłoby to nieprzystawanie chrześcijaństwa do pewnego typu gospodarki, która stawia w centrum pieniądz, a nie człowieka. Praca nie jest już wcale ważna, a pieniądz służy tylko dalszemu pomnażaniu siebie samego – staje się złotym cielcem. Chrześcijaństwo w pewien sposób przyczyniło się do narodzin kapitalizmu w średniowieczu, tworząc ramy mentalne dla wolnego handlu, nie widzę więc zasadniczej sprzeczności, lecz sprzeciw wobec tego konkretnego modelu gospodarki.

Opracowaliśmy tę książkę, by pokazać, że w społecznej nauce Kościoła istnieją ważne wypowiedzi, które w ostatnich 30-40 latach popadły w zapomnienie. Można to wytłumaczyć – w grę wchodziła geopolityka, czyli konfrontacja z komunizmem, i katolicy nie chcieli wypaść jako zbyt krytyczni wobec kapitalizmu. Dziś jednak, kiedy komunizmu już nie ma, tamte wątki zyskują na aktualności.

Ma Pan na myśli encyklikę Piusa XI „Quadragesimo anno”?
Budzi to moją konsternację, że zapomnieliśmy o tej encyklice. Zawiera ona prorocze słowa, jeśli chodzi o postawę wobec kryzysu finansowego i bałwochwalczego kultu pieniądza – bardzo aktualne także dzisiaj. Oczekiwałbym jej większego dowartościowania również w dokumentach Magisterium.

Pius XI oceniał gospodarkę i świat finansów z mocą, której nie znajdziemy nie tylko u polityków katolickich, ale nawet polityków lewicowych. Pisał np.: „Skupianie potęgi i środków ekonomicznych, znamionujące współczesną gospodarkę, jest naturalnym wynikiem niczym nieograniczonej swobody w współzawodniczeniu, która pozwala ostać się tylko tym, którzy są najsilniejsi, albo którzy, co często jest równoznaczne, najbezwzględniej walczą i najmniej sumieniem się kierują”.

Obecnie gospodarka nie zapewnia wszystkim pracy. Lekarstwem na to, zdaniem wielu współczesnych polityków lewicy, byłby dochód gwarantowany. Czy to jest do pogodzenia z godnością człowieka w ujęciu chrześcijańskim?
Franciszek mówi: nie wystarczy jałmużna i wsparcie, ważna jest praca, bo praca oznacza też poczucie godności – jesteś w stanie przynieść do domu chleb dla własnych dzieci. Nowe technologie sprawiają, że pracy jest coraz mniej.Tym bardziej należy wciąż stawiać problem, jak stworzyć więcej miejsc pracy, nawet jeśli biurokraci europejscy chcieliby zaprowadzić dolny limit bezrobocia, poniżej którego nie można zejść. To jest dla mnie czyste szaleństwo, iż można zza biurka zdecydować, że tylu a tylu ludzi ma nie mieć pracy.

Papież kładzie silny nacisk, by tematykę pracy stawiać na kluczowym miejscu, i w tym, jak sądzę, odwołuje się do św. Jana Pawła II. Pierwsze encykliki papieża z Polski też zwracały uwagę na godność pracy (np. „Laborem exercens”). Pewne środowiska amerykańskie mówiły wówczas, że papież jest zbyt uwarunkowany doświadczeniem życia w kraju rządzonym przez ideologię marksistowską. I np. Michael Novak starał się go katechizować w duchu kapitalistycznym. Ja zaś sądzę, że Jan Paweł II w sposób proroczy wówczas określił bardzo ważne zagadnienie. Godność pracy i szacunek dla osoby ludzkiej są bardzo ze sobą związane. Działanie na rzecz zatrudnienia jest fundamentalne z chrześcijańskiego punktu widzenia.

Znany z katolickiego zaangażowania właściciel wielkiej amerykańskiej sieci handlowej, Kenneth Langone, wyraził obawę, że będzie mu coraz trudniej przekonywać innych do wpłat na rzecz Kościoła, skoro słyszy od papieża słowa potępienia. To szantaż – ale przecież Kościół potrzebuje pieniędzy. Langone poruszył ten temat w rozmowie z kard. Timothym Dolanem, który musi zebrać 170 mln dolarów na remont nowojorskiej katedry...
Kościół potrzebuje środków, ale nie dla siebie. Co innego środki na utrzymanie kleru i budowę nowych świątyń oraz po to, by pomagać innym, a co innego styl życia kleru i biskupów – im bardziej hierarchia jest powściągliwa, tym lepiej, zwłaszcza w czasach kryzysu. Biskupi nie powinni być książętami, tylko pasterzami bliskimi ludziom, powinni osobiście zaświadczać o skromności.

Pozostaje jeszcze kwestia, jak w świecie katolickim być przedsiębiorcą. Niektórzy – np. były prezes banku watykańskiego (IOR) Ettore Gotti Tedeschi – twierdzą, że gospodarka jest etycznie neutralna, problemem jest tylko moralność jednostki. Ale przecież to św. Jan Paweł II mówił o grzechu strukturalnym – o systemach, które z samego faktu istnienia i tego jak funkcjonują, są grzeszne. Przedsiębiorca katolicki nie może powiedzieć: „Biznes to biznes, zachowuję się tak jak inni, ale ponieważ jestem katolikiem, to gdy już się wzbogacę bez stawiania sobie zbytecznych pytań, w jaki sposób doszedłem do pieniędzy, wpłacę dużą sumę na remont katedry św. Patryka”.

Katolik musi zadać sobie pytanie, jak ma się wiara do tego, co robi. Czy pomnaża pieniądze, zachowując się sprawiedliwe i po ludzku względem pracowników? Czy nie eksploatuje ponad miarę zasobów naturalnych? Na pierwszy rzut oka stawianie podobnych pytań zdaje się być atakiem na kapitalizm. Ale tak nie jest. Przypominają się słowa brazylijskiego arcybiskupa Héldera Câmary: „Kiedy daję chleb biednym, nazywają mnie świętym. Kiedy pytam, dlaczego biedni nie mają jedzenia, wszyscy zwą mnie komunistą”. Pytać, dlaczego biedni nie mają chleba i czy możemy coś z tym zrobić, np. poprawić system gospodarczy – to nie jest komunizm, to jest chrześcijaństwo.

Pisze Pan, że Franciszek wzbudza więcej krytyki z powodu niewygodnych słów o systemie gospodarczym niż z powodu tego, że mniej mówi o tzw. wartościach nienegocjowalnych.
Oczywiście tematy takie jak komunia dla rozwiedzionych żyjących w ponownych związkach są obecne w mediach. Ale temat gospodarki to jest pole prawdziwego starcia ze środowiskami władzy. Ludziom dzierżącym władzę jest doskonale obojętne, czy papież będzie mówił trochę mniej o aborcji i czy synod dopuści rozwodników do komunii. Jeśli natomiast domaga się zmian strukturalnych i wpływa na sumienia, wywołuje strach.

Czy Kościół powinien wzbudzać strach?
W niektórych środowiskach owszem. Niech odzyska odwagę, którą kiedyś miał, niech nie boi się być defensor civitatis (obrońcą słabszych). Ale bez wchodzenia na obszary, które nie są jego, bo przecież papież nie ma dawać recept ekonomicznych. I – co równie ważne – bez rewolucji, bo rewolucje nie przynoszą dobrych skutków. Kościół może też oskarżać i przypominać o nienaruszalnym prawie do życia. Obrona życia dotyczy nie tylko jego początku w łonie matki i końca (np. poprzez przeciwstawianie się eutanazji). Życie trzeba bronić także między jego początkiem a końcem. Oznacza to obronę jego godności, możliwości założenia rodziny, wychowania dzieci, zbudowania społeczeństwa, które przynajmniej próbuje być sprawiedliwsze. To zadanie jest piękne, głęboko chrześcijańskie i wciągające, zwłaszcza ludzi świeckich.

Mówi Pan: „żadnych rewolucji”. Ale słyszę słowa, które jako hasła pojawiają się teraz na ulicach wielu stolic Europy w kontekście nowych ruchów lewicowych.
Komunizm w swoim historycznym wydaniu też jest chrześcijańską herezją. Ale różnica polega na tym, że papież i Kościół nie dążą do wywołania rewolucji, która zawsze bazuje na wrogości, lecz mówią o sprzyjaniu prawdziwemu uczestniczeniu obywateli w rządzeniu. Oczywiście jeśli trzeba, chrześcijanie także wychodzą na ulice, ale starają się przede wszystkim korzystać z istniejących narzędzi politycznych, aby wprowadzać zmiany na lepsze. Tak więc nie snułbym tu zbyt daleko posuniętych paraleli, choćby dlatego, że Kościół głosi też prawdy głęboko sprzeczne z przekazem nowej lewicy.

Cały czas trzeba przypominać, że dziś chodzi o uwypuklenie pewnych wątków przecież obecnych w społecznej nauce Kościoła. Jak mówił kard. Óscar Maradiaga, najpilniej strzeżoną tajemnicą Kościoła nie jest trzecia tajemnica fatimska, lecz jego nauka społeczna. Nikt jej nie zna. Gdy weźmiemy do ręki Kompendium nauki społecznej, wydane przez Watykan w 2003 r., zobaczymy, jak wielkie bogactwo materiału wypracowało w ciągu stulecia Magisterium Kościoła, a materiał ten ma potencjał zburzenia status quo i zmiany kierunku. Jest w stanie rozbić pewne schematy lewicy czy prawicy.

Pozostając przy temacie Kościoła, który zaskakuje: jakie niespodzianki szykuje papież w odniesieniu do Kurii Rzymskiej? Ostatnio niemieckie pismo „Cicero” cytowało anonimowych kurialistów krytykujących papieski „kult spontaniczności” i powstały chaos.
Lubię czytać o historii Kościoła i patrzeć na obecne perypetie z perspektywy historycznej. Abp Paul Marcinkus mówił o Kurii jak o wielkim plotkarskim maglu. Artykuł w „Cicero” jest w całości oparty na anonimowych źródłach. Chciałbym przypomnieć, jak mocno Kuria krytykowała Jana XXIII, jak Jan Paweł I został wręcz zniszczony przez ględzenie Kurii. W przypadku Jana Pawła II wszyscy pamiętamy przede wszystkim jego ostatni okres, pełen cierpienia, kiedy był szanowany i uwielbiany przez wszystkich. Ale wcześniej, jako papież, który najwięcej zmienił w podejściu do protokołu i zasad postępowania, miał przeciwko sobie Kurię, która mówiła: „Za kogo on się uważa, co on wyrabia?!”.

Mnie, jako człowiekowi wiary – serce mówi, że spojrzenie Franciszka na Kościół jest zgodne z prawdziwą głębią wiary chrześcijańskiej. Boleję nad tym, że są kurialiści, którzy zamiast to dostrzec, pilnują, czy ma rękaw właściwej długości i czy uszanował protokół. Cały ten świat protokołów musi się skończyć.

Protokoły, czasem postrzegane jako puste, są formą podtrzymującą ciągłość instytucji.
To prawda, że jest ciągłość, ale i zawsze były też momenty nieciągłości, zerwania. Jan XXIII był inny niż Pius XII, Paweł VI różnił się od Jana XXIII. Gdyby zawsze była ciągłość, papież nie miałby teraz gwardii szwajcarskiej, tylko dalej byłby rybakiem w Galilei. Trzeba zatem zrelatywizować kwestie dotyczące relacji z Kurią. Papież zna dogłębnie Kurię. Kiedy w grudniu zeszłego roku wyliczał piętnaście bolączek duchowych Kurii, to była „mea culpa”, w której zaczynał od siebie samego. Wziąłem do ręki tę listę, choć nie jestem kurialistą, i odnalazłem dwa-trzy punkty przydatne mi w rachunku sumienia przed spowiedzią w okresie Bożego Narodzenia. Nie rozumiem, dlaczego pewni kurialiści, czytając tę listę, zamiast potraktować ją jako dobrą radę duchową, mówili, że papież przesadza. Ten i ów w Kurii narzeka, że papież za dużo mówi o miłosierdziu, zwłaszcza teraz, gdy ogłoszono rok jubileuszowy. Tymczasem nigdy dość mówienia o miłosierdziu, jeśli jest się grzesznikiem. Nie wiem, może kurialiści nie grzeszą?

Nie przesadzajmy jednak, w Kurii pracuje mnóstwo dobrych ludzi, ale ten aspekt oporu, krytyki, knucia to zjawisko endemiczne. Można podjąć próbę reformy Kurii, ale dopóki ona istnieje, te aspekty pozostaną.

Co trzeba zreformować?
Dla papieża reforma struktury zawsze musi zacząć się od reformy duchowej. Ten, kto myśli, że problem polega np. na technicznym wprowadzeniu większej przejrzystości finansowej czy usprawnieniu administracji wedle wzorców anglosaskich, ten nie zrozumiał papieża, nawet jeśli jest jego współpracownikiem. Bo to jest przede wszystkim reforma serca, postawy, podejścia.

Kuria Rzymska oczywiście nadmiernie się rozrosła i traktuje siebie jako centralny zarząd Kościoła. Tymczasem formalnie zawsze była jedynie strukturą wspierającą posługę papieża i powinna taka być faktycznie. W adhortacji „Evangelii gaudium” papież mówi, że myśli o takiej przemianie funkcjonowania papiestwa, która przewidziałaby przeniesienie części kompetencji na rzecz episkopatów. Mowa była nawet o kompetencjach doktrynalnych. Ale to nie znaczy, że konferencje episkopatów będą zmieniać dogmaty. Oznacza tylko, że pewne lokalne problemy doktrynalne będą mogły być rozwiązywane lokalnie, bez odsyłania ich od razu do Rzymu. Reformę przygotowuje rada kardynałów pochodzących z całego świata, więc nie dzieje się to w horyzoncie samej Kurii.

Niedawno niemiecki konserwatywny myśliciel Robert Spaemann wyrażał się krytycznie o kardynalskich nominacjach dla biskupów z dalekich diecezji liczących niewielu katolików.
Ta wypowiedź ma rasistowski wydźwięk. Czy to znaczy, że mamy biskupów pierwszo- i drugoligowych? Dzięki Bogu od wielu stuleci Kościół wciąga do zarządzania nieznanych biskupów z daleka. Spaemann chciałby chyba, żeby kardynałami zostawali tylko uznani teologowie – ale uznani przez kogo? Przez świat akademicki? Boże broń! Nie jest dobrze w Europie wyciągać kwestie statystyczne, licytować się w liczebności diecezji. Bo jeśli na serio traktować argument o liczebności diecezji, to ilu kardynałów powinny stracić Włochy czy Niemcy, a ilu więcej powinno być w Ameryce Łacińskiej, choćby w Brazylii czy w Afryce?!

Franciszek mówi, że aby zrozumieć świat, musisz patrzeć na niego z peryferii. Ale w ogóle nie lubię tego charakteryzowania papieża w sposób geopolityczny, jakby to właśnie było najważniejsze. Trzeba pamiętać, że w Buenos Aires już dawno zaszły różne procesy, które teraz dotykają nas w Europie. To miasto silnie zsekularyzowane, gdzie homoseksualiści mogą zawierać śluby, gdzie dziesięć lat przed naszym wydarzył się ogromny kryzys finansowy, gdzie jest silna obecność innych wspólnot religijnych, choćby muzułmańskiej. O jakiej zatem prowincji mówimy? Franciszka nie da się w żaden sposób zamknąć w stereotypach latynoamerykańskich. ©

ANDREA TORNIELLI (ur. 1964) jest watykanistą włoskiego dziennika „La Stampa”, inicjatorem i moderatorem strony „Vatican Insider”. Ostatnio wraz z Giacomo Galeazzim opublikował książkę „Papa Francesco: questa economia uccide” (Papież Franciszek: ta ekonomia zabija), która stanowi obszernie komentowaną antologię słów papieża dotyczących ustroju społecznego, biedy i nierówności.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Watykanista włoskiego dziennika „La Stampa”, inicjator i moderator strony „Vatican Insider”. Ostatnio wraz z Giacomo Galeazzim opublikował książkę „Papa Francesco: questa economia uccide” (Papież Franciszek: ta ekonomia zabija), która stanowi obszernie… więcej
Zawodu dziennikarskiego uczył się we wczesnych latach 90. u Andrzeja Woyciechowskiego w Radiu Zet, po czym po kilkuletniej przerwie na pracę w Fundacji Batorego powrócił do zawodu – najpierw jako redaktor pierwszego internetowego tygodnika książkowego „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 23/2015