Na krańcu świata

Karol Wojtyła został nazwany w Argentynie „jastrzębiem pokoju”. To zaskakujące zestawienie odnajduje uzasadnienie w najnowszej historii ojczyzny papieża Franciszka.

03.09.2013

Czyta się kilka minut

Pomnik Chrystusa Andów na granicy argentyńsko-chilijskiej / Fot. Katarzyna Wydra
Pomnik Chrystusa Andów na granicy argentyńsko-chilijskiej / Fot. Katarzyna Wydra

Niewielu dociera do Chrystusa Andów pieszo. Z argentyńskiej miejscowości Las Cuevas trzeba wspiąć się do niego krętą drogą na wysokość prawie 4000 m nad poziom morza. Tchu brakuje już w połowie, a serpentyny wydają się ciągnąć bez końca. Znacznie szybciej i wygodniej dojechać do Zbawiciela samochodem z napędem na cztery koła. Chętnych nie brakuje, bo chociaż nie jest tak sławny ani fotogeniczny jak Cristo Redentor, który góruje nad Rio de Janeiro, uchodzi jednak za ikonę najwyższych gór Ameryki Południowej. Na turystyczny sukces dość konwencjonalnego wizerunku, autorstwa rzeźbiarza Mateo Alonso, w ogromnej mierze złożyło się niebanalne położenie i tło historyczne.

W 1904 r. dziewięciotonową, liczącą prawie siedem metrów statuę ustawiono na granicy argentyńsko-chilijskiej w Andach, by przypieczętować wieczystą przyjaźń między oboma krajami, które od proklamowania swojej niepodległości w 1810 r. nieraz spierały się o jej przebieg. Rzeźba Chrystusa Zbawiciela powstała jako symboliczna odpowiedź na wezwanie papieża Leona XIII o pokój na świecie, a o tym, że trafiła w wysokie góry, zadecydowano na fali ocieplenia stosunków między Buenos Aires a Santiago de Chile po 1902 r. W maju podpisano wtedy pakt kończący kilkuletni konflikt o płaskowyż Puna de Atacama, pozostawiając kwestię jego podziału Koronie Brytyjskiej. Wydawało się, że wiecznej przyjaźni między Argentyną a Chile nic nie grozi. A jednak – 1978 r. niemal została zerwana.

MEDIACJA ZATRZYMAŁA WOJNĘ

W tej historii pojawił się wówczas wątek polski, o czym przypomina tablica umieszczona na postumencie pomnika Cristo Redentor. Jest poświęcona Janowi Pawłowi II, który zaledwie dwa miesiące po wyborze na stolicę Piotrową podjął się mediacji w konflikcie o przebieg granicy wzdłuż ważnego strategicznie Kanału Beagle, łączącego Atlantyk z Oceanem Spokojnym. Argentyna, rządzona wówczas przez juntę wojskową na czele z generałem José Rafaelem Videlą odrzuciła wcześniej rozwiązanie zaproponowane w wyniku arbitrażu królowej Elżbiety II, która zasądziła sporne wyspy na rzecz Chile (krajem rządził wtedy generał Augusto Pinochet).

Lobby „jastrzębi” wśród najwyższych dowódców argentyńskich parło do wojny. Atak zaplanowano na noc z 21 na 22 grudnia. Uprzedził go wieczorny telefon z Watykanu do generała Videli. Kard. Pio Laghi, który był wtedy nuncjuszem apostolskim w Buenos Aires i jedną z osób odpowiedzialnych za papieską interwencję, wspominał po latach w wywiadzie dla argentyńskiej gazety „Clarín”, że Jan Paweł II podjął się bardzo ryzykownej misji. „Na jednej z audiencji powiedział mi, że musiał wtedy interweniować, aby powstrzymać wojnę między dwoma katolickimi narodami. Zdawał sobie sprawę, że ta mediacja ukształtuje jego pontyfikat”.

W 1983 r. upadła argentyńska junta, która po fiasku wojny o Falklandy przegrała wybory. Wydarzenie to dało nowy impuls do rozwiązania konfliktu, gdyż dotąd to głównie Buenos Aires torpedowało próby osiągnięcia kompromisu. Traktat o Przyjaźni i Pokoju w imieniu Argentyny podpisał w listopadzie 1984 r. demokratyczny prezydent Raúl Alfonsín. Na mocy porozumienia przyznano jej prawa morskie w rejonie, a Chile przypadły sporne wyspy. „Mediacja Jana Pawła II okazała się dla Argentyny opatrznościowa” – napisał watykański korespondent „Clarín” Julio Algańaraz, a w innym artykule nazwał go jastrzębiem pokoju – „El halcón de la Paz”, mając na myśli zdecydowanie i energię, z jakimi zaangażował się w rozwiązanie konfliktu. Z kolei Sergio Ruben – biograf papieża Franciszka (w tamtym okresie Bergoglio był prowincjałem jezuitów) stwierdził, że „wojna, której »nie było« z Chile, oraz kolejna – przegrana z Wielką Brytanią przypieczętowały szczególną więź między Argentyną a Janem Pawłem II”.

SPONTANICZNA PIELGRZYMKA

Znaki z napisem „Las Malvinas son Argentinas” („Malwiny są argentyńskie”) można spotkać przy wszystkich drogach w tym kraju. Buenos Aires zgłasza swoje pretensje do Wysp Falklandzkich, bo tak brzmi urzędowa nazwa archipelagu, od początku XIX wieku, chociaż praktycznie „od zawsze”, zarządza nim Wielka Brytania, a mieszkańcy opowiadają się za przynależnością do Korony (kilka miesięcy temu oficjalnie w referendum). „Są nasze” – powiedział trzy lata temu w jednym z wywiadów wówczas jeszcze arcybiskup Buenos Aires Jorge Bergoglio, co obecnie, kiedy został głową Kościoła, przypomniały argentyńskie i angielskie media, podkreślając, że w czasie pierwszego spotkania papieża Franciszka z prezydent Argentyny Cristiną Kirchner ta prosiła go o mediację w tej sprawie, nawiązując do historycznej interwencji Jana Pawła II w przypadku kanału Beagle.

2 kwietnia 1982 r. argentyńska junta wojskowa przeszła od roszczeń do czynów i zaatakowała Malwiny. Rząd potrzebował sukcesu, by odwrócić uwagę obywateli od narastającego kryzysu gospodarczego. 14 czerwca było już po wojnie. Argentyna sromotnie ją przegrała, co stało się bezpośrednią przyczyną upadku krwawej dyktatury, której ofiarami było tysiące zamordowanych, zaginionych, torturowanych i zmuszonych do ucieczki ludzi.

11 czerwca 1982 r. Jan Paweł II wylądował na lotnisku Ezeiza w Buenos Aires. Jego pierwsza pielgrzymka do Argentyny była spontaniczna. Kilka tygodni wcześniej, pod koniec maja, papież odbył zaplanowaną wcześniej wizytę duszpasterską w Wielkiej Brytanii, a w obliczu aktualnych wydarzeń chciał wykonać gest bliskości także wobec drugiego kraju zaangażowanego w wojnę o Falklandy. Pierwszego dnia odwiedził sanktuarium w Luján, gdzie o wstawiennictwo prosił Matkę Boską, drugiego – wypadało wtedy akurat Boże Ciało – odprawił mszę w stolicy, podczas której modlił się za oba skłócone narody. Na koniec zwrócił się do młodych i prosił, by nie zapominali o swoich rówieśnikach z Wielkiej Brytanii i „złączyli ręce, tworząc łańcuch jedności silniejszy od kajdanów wojny”. Tysiące ludzi zaczęły wówczas skandować: „Pokoju! Chcemy pokoju!”. Następnym razem Jan Paweł II spotkał się z nimi z okazji Światowych Dni Młodzieży w 1987 r., już w demokratycznej Argentynie.

BŁOGOSŁAWIONY INDIANIN

Druga i ostatnia wizyta papieża Polaka w Argentynie miała miejsce w 1987 r. Do Ameryki Południowej przybył na zaproszenie episkopatów tego państwa oraz Chile, które chciały mu podziękować za mediację w konflikcie o Kanał Beagle. Odwiedził dziesięć miast rozrzuconych po całym kraju: Buenos Aires, Bahía Blanca, Viedma, Mendoza, Córdoba, Tucumán, Salta, Corrientes, Paraná i Rosario. Pierwszy raz zdarzyło się wówczas, że papież celebrował niedzielę palmową poza Rzymem – w stolicy Argentyny. W swoich homiliach mówił przede wszystkim o nowej ewangelizacji. W trakcie pielgrzymki spotkał się z członkami społeczności islamskiej i żydowskiej, odwiedził ukraińską katedrę w Buenos Aires, ale przede wszystkim jego słów wysłuchały setki tysięcy wiernych, wśród nich także przedstawiciele rdzennej ludności: w Salcie, rejonie gdzie zaczęła się chrystianizacja Argentyny, w Indian Keczua, Tobas, Matacos i Chiriguanos, a w Patagonii indianie Mapuche.

Do tych ostatnich papież zwrócił się w rodzimym języku i wspomniał ich współplemieńca Zefiryna Namuncurę, młodzieńca, którego proces beatyfikacyjny był już wtedy w toku, a który ma szansę zostać pierwszym świętym argentyńskiego pochodzenia. Może uda się to za pontyfikatu Franciszka, zwłaszcza że Namuncura wydaje się dobrze uosabiać „Kościół dla ubogich”, a argentyńscy dziennikarze doszukali się informacji, że Bergoglio został ochrzczony w stołecznej bazylice Santa Maria Auxiliadora, w której Zefiryn przyjął Pierwszą Komunię świętą.

Namuncura był synem znanego kacyka plemienia Mapuche, wychowankiem Salezjan i niedoszłym księdzem – święceń nie zdążył przyjąć, gdyż zmarł na gruźlicę w 1905 r. we Włoszech, gdzie uczył się w seminarium. W chwili śmierci miał zaledwie osiemnaście lat. W 2007 r. Benedykt XVI ogłosił go błogosławionym. Kult Zefiryna rozwijał się już od pierwszej połowy XX w. i zdążył przybrać formy typowe dla tzw. santos populares, czyli świętych ludowych, rozpowszechnionych w Argentynie, ale nie uznawanych oficjalnie przez Kościół. Wizerunki dwójki najbardziej znanych – Gauchito Gila i Difunty Correa – spotyka się zresztą w kapliczkach obok obrazków i figurek Namuncury. Wierni składają im w darze to samo: zużyte baterie, misie, plastikowe kwiaty i dzielą się papierosami.

POMNIKOWA PAMIĘĆ

Oryginalną pamiątką po ostatniej wizycie Jana Pawła II w ojczyźnie Franciszka jest tablica, która znajduje się stosunkowo niedaleko – jak na argentyńskie realia – od pomnika Cristo Redentor przy granicy z Chile. Przedstawia spotkanie papieża z Polakami mieszkającymi w Mendozie. Jest umieszczona przed schroniskiem imienia tragicznie zmarłego harcerza – andynisty Marka Gaińskiego w miejscowości Manzano Historico.

O naszych rodakach w Argentynie nie sposób nie wspomnieć przy okazji omawiania związków tego kraju z Karolem Wojtyłą, choćby dlatego, że ta grupa jest główną inicjatorką stawiania jego pomników. Tak jak nad Wisłą, z ich formą bywa różnie, zazwyczaj nie zachwycają. Pierwszą statuę ustawiono jeszcze za życia papieża, w 1999 r., przed Biblioteką Narodową w Buenos Aires. Wymagało to specjalnego zezwolenia, gdyż prawo argentyńskie zabrania wznoszenia pomników osobom żyjącym. Dzieło artysty Stanisława Słoniny przedstawia papieża z siecią rybacką i nawiązuje do Ewangelii św. Mateusza. Pomnik poświęcił kardynał Bergoglio, a ufundowała Fundacja Jana Kobylańskiego, budząca wiele kontrowersji w związku z osobą patrona, prezesa Unii Stowarzyszeń i Organizacji Polskich Ameryki Łacińskiej. Była to forma podziękowania rządowi argentyńskiemu za to, że od końca XIX wieku przyjmował polskich imigrantów.

Skromniejszy wizerunek papieża spotkać można przed regionalną Częstochową – drewnianym kościółkiem w miejscowości Colonia Wanda, polskiej osadzie założonej w Misiones w latach 30. XX w. Popiersie poświęcono razem z ulicą Jana Pawła II. Podobne zobaczyć można w siedzibach różnych polonijnych organizacji w Argentynie.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 36/2013