Motyle o stanie świata

Znakujemy, liczymy, obserwujemy motyle. Nawet gdy wieczorami jemy kolację w ogrodzie, zerkamy na kwiaty, czy jakaś ćma też nie ucztuje. Wtedy odbiegamy od stołu i fotografujemy.

24.05.2021

Czyta się kilka minut

Marcin Sielezniew, lipiec 2017 r. / JACEK TARAN
Marcin Sielezniew, lipiec 2017 r. / JACEK TARAN

MARIA HAWRANEK: Zaczęło się od siatki i szpilek?

MARCIN SIELEZNIEW: Tak, mam okazy z lat 80. na szpilce. Od dawna jednak uważam, że zbieranie motyli dziennych nie ma sensu poza wyjątkowymi sytuacjami uzasadnionymi potrzebami naukowymi. Polecam fotografowanie.

IZABELA DZIEKAŃSKA: Ja też pewnego dnia dostałam gablotki na początek kolekcji, ale uznałam, że żadnemu motylowi krzywdy nie zrobię. Chciałam je poznawać, podziwiać i chronić.

MS: Rodzice mówili: wyrośniesz z tego. Nie zachęcali i nie zniechęcali, choć mama podarowała mi „Motyle Polski” Jerzego Heintzego – później już zawsze miałem tę książkę przy sobie. Wiedziałem, że muszę się zajmować motylami. Wybrałem biologię na UW i byłem rozczarowany, że uczelnia nie posiada żadnych zbiorów entomologicznych. Sam hodowałem obiekty badawcze… Jest taka ćma, zmrocznik wilczomleczek. Ma bardzo ładne kolorowe gąsienice (pokazuje).

Wygląda trochę jak monarcha.

MS: Oba gatunki łączy to, że mają jaskrawe, odstraszające barwy. Gąsienice zmrocznika żerują na wilczomleczach, które są trujące, podobnie jak trojeście – rośliny żywicielskie monarcha.

Wracając do tematu: po UW znalazłem się w SGGW i tam poznałem Izę.

Dzięki motylom?

ID: Pisałam pracę magisterską o motylach Kampinoskiego Parku Narodowego. A kiedy Marcin powiedział, że chciałby założyć Towarzystwo Ochrony Motyli (które dziś razem prowadzimy), bardzo się do tego pomysłu zapaliłam.

Wyobrażam sobie, że o motylach gadacie non stop. Dzieci się nie nudzą?

ID: Nasza córka Aurelia z początku była ptasiarą, teraz uwielbia drapieżniki. Gustaw z kolei owady, choć niekoniecznie motyle, oraz płazy i gady. Poza szkołą prowadzą dzikie życie. Jesteśmy z Warszawy, w Białymstoku, gdzie od kilkunastu lat mieszkamy i pracujemy, nie mamy nikogo do pomocy, więc jeżdżą z nami w teren. Wychowują się na łąkach.


Natalia i Maciej Podymowie: Komponując łąkę kwietną, trzeba trafić na odpowiednią mieszankę. Jeden składnik zmienia całe zbiorowisko.


 

MS: Niedaleko Białegostoku, koło Tykocina, jest stanowisko modraszka ariona, którego larwy rozwijają się w mrowiskach. Znakowaliśmy motyle tego gatunku przez półtora miesiąca. To jest jedna wielka piaskownica, dzieci były zachwycone!

Jak wygląda Wasze życie w sezonie motylowym?

ID: Znakujemy, liczymy, fotografujemy, obserwujemy motyle, grzebiemy w mrowiskach. Gdy jesteśmy na naszym siedlisku, w chacie nieopodal Białegostoku, to nawet jak wieczorami jemy kolację w ogrodzie, co rusz zerkamy na kwiaty, czy jakaś ćma też nie ucztuje. Jeśli tak, odbiegamy od stołu i fotografujemy.

MS: A dwa lata temu hodowaliśmy jedwabniki morwowe do filmu „Czarna dama”. Jego akcja rozgrywa się tuż przed wojną i motyw jedwabników odgrywa w nim ważną rolę. Jaja zamówiliśmy z Francji, gąsienice hodowaliśmy całe lato. Wszędzie je ze sobą woziliśmy.

Dlaczego?

ID: Z hodowlami nigdy nie wiadomo. Gąsienice jeździły zatem z nami w pudełkach plastikowych, a później, jak się miały przepoczwarczać – w koszach. Samochód pełen był dzieci i gąsienic. Jak były w pełni wyrośnięte i pałaszowały liście w bagażniku, nieustannie dobiegało stamtąd chrupanie. One jedzą tylko liście morwy. W ogrodzie mamy jedną, cherlawą, więc namierzyliśmy morwowe miejscówki w okolicy – zatrzymywaliśmy się tam po drodze do Puszczy Białowieskiej, gdzie akurat prowadziliśmy badania. W Puszczy gąsienice leżakowały sobie w cieniu drzew, zjadając wszystko, co narwaliśmy, więc w drodze powrotnej zatrzymywaliśmy się w Hajnówce, gdzie też mieliśmy upatrzone drzewo.

MS: Jadły morwy od Przemyśla po Augustów, miały nawet wakacje na Ukrai­nie!

W Polsce z około 3200 gatunków motyli tylko nieco ponad 150 stanowią motyle dzienne, reszta to ćmy. Po czym w ogóle je poznać?

ID: To kwestia czułków. U motyli zawsze występują czułki buławkowate, przypominające pałeczki do cymbałków, cieniutkie i zgrubione na końcu. U ciem mogą być nitkowate, grzebykowate, pierzaste, no i, niestety, choć rzadko, buławkowate też. Więc po czułkach trzeba sprawdzić sposób ułożenia skrzydeł. Jak motyle odpoczywają, to zwykle składają skrzydła do góry, w żagielek, i widać ich spód. A ćmy bardziej w sposób dachówkowaty, do tyłu i w spoczynku widać ich wierzch.

Mylące jest także to, że ćmy potrafią być kolorowe, a motyle – szarobure. Istnieją ćmy, które latają w dzień i są kolorowe. Żeby naprawdę rozpoznać, czy to motyl, czy ćma, trzeba przeprowadzić dochodzenie: jak siedzi, wygląda, jakie ma czułki i kiedy lata. Jak lata w nocy – na pewno nie motyl. Ale jak za dnia – to już nie wiadomo.

MS: Ewolucyjnie sprawa wygląda tak, że pewna grupa ciem wyewoluowała w motyle. W skali świata motyle dzienne to 10 proc., w Polsce – 5 proc. Wiele gatunków, szczególnie tropikalnych ciem, wciąż jest nieopisanych.

Macie swoje ulubione? Mnie się podoba ten ze ssawką jak koliber.

MS: Zawisak – zapewne fruczak gołąbek. Ja lubię zorzynka rzeżuchowca, to wiosenny motyl.

ID: A ja mam słabość do fioletka. Jest malutki, ale waleczny. Samczyk potrafi się rzucić na wielkiego motyla innego gatunku – żałobnika. Na obrzeżach Puszczy Knyszyńskiej obserwujemy regularnie pewną populację fioletka, niestety z roku na rok ich liczba spada. To dlatego, że łąki są użytkowane bardzo intensywnie, wręcz pedantycznie, albo zarastają.

MS: Albo kosi się za często, albo nie kosi w ogóle.

A jak się nie kosi w ogóle, to dla motyli też niedobrze?

MS: Niedobrze, bo wszystko zarasta. Pod Krakowem prowadzono badania, z których wynika, że największa różnorodność motyli występuje na łąkach nieużytkowanych przez 10-15 lat. Motylom nie sprzyjają także inwazyjne gatunki nawłoci – kanadyjskiej i olbrzymiej. Są bardzo ekspansywne.

ID: Nawłoć to jest taka femme fatale – piękna, lubią ją motyle i pszczoły, dzięki temu mamy zresztą miód nawłociowy. Ludzi zachwycają monokultury kolorystyczne – uwielbiamy, jak żółć rozlewa się po krajobrazie. Pole rzepaku, łany nawłoci – bajka.

A ja widzę w tym łąkę, którą nawłoć nam zabrała. I rozmaite rośliny, na których żyła masa owadów, motyli, często rzadkich. Gdy zaczynałam badać motyle w Puszczy Kampinoskiej, dostałam namiary na miejsce, w którym ktoś obserwował modraszki telejusy. Jak przyjechałam, okazało się, że nie było już niczego poza nawłocią.

Na czym polega kłopot?

MS: Ona jest źródłem nektaru, ale nie wszystkie gatunki z niej korzystają. Poza tym motyle w odróżnieniu od pszczół muszą mieć przede wszystkim rośliny żywicielskie gąsienic. A tych roślin nie ma, ponieważ nawłoć je wydusza. Mamy półtora hektara ziemi i co roku wyrywamy kilkaset nowych pędów nawłoci. Nasiona nawiewa wiatr.

Nasza rodzima nawłoć jest w porządku?

MS: Nasza nawłoć pospolita jest niższa i nie tworzy łanów. Pozwala innym żyć.

To co sprawia, że motyli jest mniej? Intensywne koszenie, brak koszenia, ekspansja nawłoci?

ID: Tak, to wszystko. Poza tym rolnicy wysiewają mieszanki traw, by pasza była bardziej treściwa.

MS: Badamy motyla, który nazywa się niepylak mnemozyna. Gąsienice żerują na wczesnowiosennej roślinie, która nazywa się kokorycz i rośnie w lasach grądowych. Ale mnemozyna wymaga specyficznych warunków – luźnego drzewostanu, polan albo łąk w pobliżu. Zimują jaja, larwy rozwijają się niesłychanie szybko i motyle pojawiają się czasem już na początku maja. Jeśli rolnicy nawożą łąki odwiedzane przez motyle, stają się one ubogie w kwiaty, a tym samym w źródła nektaru.

Problemem jest też powszechna uprawa kukurydzy na paszę i biopaliwo – niektóre tzw. grądziki zasiedlane przez mnemozynę były do niedawna otoczone łąkami, a dziś kukurydzą.

ID: No i dopłaty.

Co z nimi?

ID: Rolnicy koszą łąkę, by dostać dopłaty. Zdarza się, że to skoszone siano nie jest w żaden sposób wykorzystywane – bele gniją albo są palone. A gdyby pomyśleć inaczej, gdyby zrobić dopłaty pod motyle?

Teraz są pod ptaki.

MS: Tylko że ptaki są zdecydowanie mniej wymagające, to motyle giną pierwsze. Dla niektórych ptaków łąkę trzeba skosić po 15 czerwca – więc rolnicy koszą zwykle tak szybko, jak tylko można, a jeżeli motyl w tym czasie jest w stadium larwy, to koniec. Najbezpieczniejsze jest późniejsze koszenie, w drugiej połowie września, ale wtedy siano jest słabej jakości.

Modraszek alkon, który składa jaja na goryczce wąskolistnej, żyje dwa, trzy tygodnie, zjadając rozwijające się nasiona. Potem spada na ziemię, jest adoptowany przez mrówki i zanoszony do mrowiska. Jeżeli skosi się tę roślinę, kiedy larwy są jeszcze w środku, to można zniszczyć większość populacji. I ubiegłego lata miała miejsce właśnie taka sytuacja.

ID: To było w Puszczy Białowieskiej. Rok wcześniej znakowaliśmy tam motyle. Wyszło nam, że populację można szacować na 1500 osobników. Czyli że jest to największe znane zagęszczenie modraszków alkonów w całej Europie – 850 motyli na hektar. Bo tej goryczki tam są po prostu łany, choć to rzadka roślina.

I latem znajomi dali nam znać, że część stanowiska została skoszona. Pojechaliśmy i rzeczywiście: leżało siano pełne kwiatów goryczek z jajami alkona. Nie mogliśmy na to patrzeć – był upał, one by się tam usmażyły! Nie namyślając się zwinęliśmy trochę tego siana. Paradoks polega na tym, że aby przetrzymywać gatunki chronione, trzeba mieć zezwolenie, ale by skosić łąkę i przy okazji wykosić gatunek chroniony – już nie. Nam szczęśliwie udało się szybko zalegalizować nasze działania w Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Białymstoku.

I co zrobiliście z tymi goryczkami pełnymi jaj?

ID: Przewieźliśmy je do nas na siedlisko, nocą je przebieraliśmy i wsadzaliśmy do wazoników. Butelki, słoiki – wszystko pełne bukietów goryczek z jajami. Przenieśliśmy je potem do balii i do wanny, żeby nie uciekły. Czekaliśmy aż wypadną gąsienice. Kłopot polega na tym, że one nie wypadają wszystkie na hura, tylko tak się sączą. A od momentu, gdy gąsienica wypadnie, w ciągu maksymalnie dwóch dni musi zostać znaleziona przez mrówki – inaczej traci „termin przydatności”. Więc każdego ranka i wieczora zbieraliśmy gąsieniczki, wkładaliśmy je do lodówki i śmigaliśmy na stanowisko w Puszczy Białowieskiej, 70 km w jedną stronę, by je podrzucić blisko mrówek.

MS: Trzeba nożem rozgarniać darń, sprawdzać lupką, czy jest odpowiedni gatunek mrówek… Na tej łące jest pięć gatunków wścieklic, a alkon rozwija się tylko u jednego z nich.

ID: Trochę im ułatwiliśmy sprawę. Namierzaliśmy gniazda odpowiednich mrówek, po czym podrzucaliśmy je partiami w okolicy, po 15 gąsienic na mrowisko. I czekaliśmy, czy adopcja się uda. I tak reszta wakacji upłynęła nam na opiece nad gąsienicami.

Ile ich uratowaliście?

MS: Prawie tysiąc.

ID: Populacja modraszków alkonów jest niesamowita, a związany z nią jest jeszcze pasożyt, rzadszy skądinąd niż ten rzadki motyl. I z tym pasożytem to już jest naprawdę science fiction.

On je musi znaleźć w tych mrowiskach?

ID: Tak, i żeby się do nich w ogóle dostać, na wejściu emituje feromony, które powodują, że mrówki, zamiast go atakować, zaczynają się bić między sobą. Wywołuje wojnę domową.


Karolina Iwaszkiewicz: Gdy chiński myśliciel Zhuangzi śnił, że jest motylem, czuł się lekki, wolny i szczęśliwy. Motyl ze współczesnej teorii chaosu przydaje lekkości determinizmowi, przypominając, jak mało jesteśmy w stanie przewidzieć.


 

MS: Modraszki alkony to kukułki, ich larwy pachną atrakcyjnie dla tych mrówek, nawet naśladują dźwięki, które wydają królowe. Zresztą dźwięki wydawane przez motyle można czasem usłyszeć. Jest taki motyl zieleńczyk ostrężyniec, z zielonymi skrzydełkami, jego poczwarki wydają dźwięki przypominające tykanie zegara, które przyciągają mrówki.

A co robi ten pasożyt modraszka alkona?

ID: Znajduje gąsieniczkę alkona i składa jajeczko. Jak jest więcej gąsienic, to może każdej zaaplikować. Opuszcza mrowisko nie niepokojony, mrówki się uspokajają, gąsienica dalej żyje, jest karmiona, rośnie i w końcu się przepoczwarcza. Wydaje się, że wszystko jest w porządku, ale my potrafimy rozpoznać, że tak nie jest. Bierzemy ją pod światło i jeśli widać bąbelki, to wtedy wiemy, że z poczwarki nie wyjdzie motyl, tylko pasożyt.

Mrówki myślą, że karmią larwę królowej, która z kolei myśli, że jest larwą motyla, a w rzeczywistości będzie pasożytem.

ID: O mały włos Marcin nie poznał przy tej okazji Davida Attenborough!

MS: Pomagałem jego ekipie w kręceniu ujęć do filmu „Zadziwiające życie bezkręgowców”. Pasożyty występujące w filmie pochodziły ze Świętokrzyskiego, więc można powiedzieć, że zajmowałem się castingiem ­potrzebnym­­­ do nagrania całego cyklu życiowego tego motyla i jego pasożyta.

W Waszej książce przeczytałam, że motyle czerpią energię do lotu ze słońca.

MS: Motyle dzienne są, fachowo mówiąc, ektotermiczne i heliofilne, czyli słońcolubne, korzystają z energii słonecznej. Ubarwienie w połączeniu z ustawieniem skrzydeł pozwala zoptymalizować nagrzewanie promieniami słońca. Skrzydła zbierają energię, ale jej nie magazynują. W czasie lotu następuje wychłodzenie – im chłodniej, tym częściej motyle muszą przysiadać, a gdy temperatura jest za niska, w ogóle nie są w stanie wzbić się do lotu. Większość gatunków motyli jest nieaktywna przy zachmurzonym niebie – chyba że jest bardzo ciepło, wtedy czasem coś lata.

Skąd taka ścisła zależność między gatunkiem motyla a rodzajem rośliny, którym się żywi? Monarcha je tylko trojeść; modraszek alkon – goryczkę wąskolistną; szlaczkoń szafraniec – szczodrzeniec; czerwończyk fioletek – rdest wężownik.

MS: Rośliny bronią się, produkując substancje czyniące je niesmacznymi. Goryczka ma niewielu amatorów, wilczomlecz podobnie. Niektóre motyle sobie z tym radzą, a „niesmaczność” wykorzystują do swojej obrony – mniejsze jest prawdopodobieństwo, że taką roślinę ktoś zje, a wraz z nią – jajo czy gąsienicę. Jest to też kwestia specjalizacji pokarmowej – konkurencja jest mniejsza. Gdyby wszyscy jedli wszystko, trudniej byłoby o zasoby dla populacji poszczególnych gatunków.

Czyli motyle często wybierają rośliny niesmaczne?

ID: Tak, ale nie jest to jedyna zasada.

MS: Często nie wiemy, jakie są wymagania rzadkich motyli. Wiemy, że żerują na jakichś trawach i turzycach, których wszędzie pełno. Istotne są też pewne cechy środowiska, mikroklimat.

ID: Weźmy modraszka ariona.


Czytaj także: W ich krótkim życiu liczą się dwie rzeczy. Najpierw się najeść. A potem ruszyć w zaloty.


 

MS: Wyginął w Anglii, bo gatunek mrówki, który jest mu potrzebny do rozwoju, występuje w niskiej murawie. Z przyczyn ekonomicznych wypas owiec zanikł, do tego pojawiła się epidemia myksomatozy, która wybiła króliki, w efekcie murawa zrobiła się wyższa. I mimo że zachowała się macierzanka, na której arion składa jaja, to okazało się, że zmienił się skład gatunkowy mrówek. A zatem jaja były, gąsienice się rozwijały, ale trafiały do nieodpowiednich gniazd i koniec.

A jak na motyle wpływają zmiany klimatyczne?

MS: Na wiele sposobów. Często zmieniają zasięgi ich występowania.

Poza tym ze względu na wydłużony okres wegetacyjny pewne gatunki, które do tej pory miały na naszej szerokości geograficznej jedno pokolenie w ciągu roku, nagle mają ich więcej, np. czerwończyk fioletek, czerwończyk nieparek, rusałka pawik – pół wieku temu to wszystko były gatunki jednopokoleniowe. A teraz zawsze mają dwa pokolenia, a fioletek czasem nawet trzecie.

Teoretycznie brzmi dobrze – mamy więcej motyli w ciągu roku.

ID: Tylko że każdy gatunek ma swoje preferencje, jeśli chodzi o zimowanie. ­Jeżeli zimuje w stadium larwy podrośniętej albo poczwarki, ale jeszcze w nim nie jest, gdy przychodzi ochłodzenie, to ginie.

MS: Inna rzecz, że następuje rozminięcie fenologii gatunku motyla z rodziną żywicielską.

To znaczy?

MS: Na przykład gąsienice budzą się ze snu zimowego, a roślin jeszcze nie ma. I umierają z głodu albo siedzą na bezlistnych pędach wystawione na atak owadożernych ptaków.

Nie dziwię się, że motyle nazywa się bioindykatorami. Czytałam, że krępak nabrzozak w XIX-wiecznym Manchesterze zmienił kolor z jasnego na ciemny ze względu na smog. Co motyle mówią nam o stanie świata?

ID: Mówią, gdy znikają. Wiele się dyskutuje o masowym ginięciu owadów – w dużej mierze te wnioski oparte są właśnie na badaniach motyli.

Motyle dzienne to grupa wskaźnikowa, łatwo je badać, dużo ludzi jest w to zaangażowanych, świetnie nadają się do tzw. citizen science, nauki obywatelskiej. Ich obserwacja nie wymaga wiedzy specjalistycznej, rzucają się w oczy.

W Wielkiej Brytanii monitoring motyli bazujący na wolontariuszach działa od 1976 r., wiele innych krajów europejskich dołączyło, my też próbujemy to wprowadzać w Polsce.

Na czym to polega?

ID: Chodzi się na tzw. motylowe spacery i liczy, ile się tych motyli spotka – nie tylko ile gatunków, ale przedstawicieli danego gatunku. Dzięki takim długoletnim obserwacjom wiemy, że w Wielkiej Brytanii od lat 70. wyginęło osiem gatunków motyli. Wiemy też, że o 50 proc. spadła liczebność wszystkich, a to znaczy, że już jest bardzo źle. Motyle są niezwykle wrażliwe na zmiany.

Na temperaturę?

ID: Tak, i na suszę, bo wtedy jest mało nektaru. Owady są nam niezbędne, bo zapylają, ale nie lubię, gdy patrzy się na motyle przez pryzmat korzyści, jakie nam przynoszą. Tak czy owak idziemy w stronę eksterminacji. Osuszamy, wykaszamy. Na terenach podmiejskich i w miastach mało jest dla motyli przestrzeni.

To co możemy robić, oprócz tego, że liczyć motyle? Siać dla nich łąki kwietne?

ID: Jak najbardziej, tylko warto pamiętać, że motyle potrzebują prócz kwiatów także naszych rodzimych dzikich roślin stanowiących pokarm gąsienic. Przestańmy tępić „chwasty”, bo „psują” trawnik. Zostawmy je same sobie, a być może łąka sprawi, że w okolicy zaroi się od motyli. ©℗

IZABELA DZIEKAŃSKA – autorka i ilustratorka książki dla dzieci ­„Motyle dzienne i nocne”. Doktorantka na ­Wydziale Biologii Uniwersytetu w Białymstoku, prowadzi na Facebooku stronę ­„Łaskotani ­motyla skrzydłami”.

MARCIN SIELEZNIEW – doktor habilitowany nauk biologicznych, profesor ­Uniwersytetu w Białymstoku. ­Członek Komisji Ochrony i Zarządzania Zasobami Przyrodniczymi przy Oddziale PAN w Olsztynie i w Białymstoku.

Wspólnie napisali książki „Fauna Polski. Motyle dzienne”, „Motyle dzienne Białegostoku” oraz założyli Towarzystwo Ochrony Motyli w Polsce i koordynują monitoring motyli dziennych w Polsce w ramach europejskiej sieci butterfly-monitoring.net.


Czytaj pozostałe teksty dodatku łąkowego

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Niezależna reporterka, zakochana w Ameryce Łacińskiej i lesie. Publikuje na łamach m.in. Tygodnika Powszechnego, Przekroju i Wysokich Obcasów. Autorka książki o alternatywnych szkołach w Polsce "Szkoły, do których chce się chodzić" (2021). Autorka… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 22/2021