Moskwa, 10 kwietnia

Nigdy jeszcze Rosjanie nie mówili o Polsce i Polakach tak dużo i tak ciepło.
z Moskwy

13.04.2010

Czyta się kilka minut

Pierwsze świece i kwiaty zaczynają pojawiać się przed polską ambasadą w Moskwie w sobotę. W niedzielę tworzą już długi na kilkanaście metrów kwiecisty pas. Przychodzą ludzie różnych narodowości i w różnym wieku, by oddać cześć zmarłym, wyrazić współczucie. Wśród kwiatów przeważają te w kolorze białym i czerwonym, często układane w kształt polskiej flagi. Między nimi dostrzec można karteczki z kondolencjami, słowami modlitwy, pocieszenia. Jedna z nich złożona jest w kształt samolociku, na którym ktoś ręką chyba nieprzywykłą do alfabetu łacińskiego napisał starannie: "Rzeczpospolita Polska". Na burcie papierowego modelu numer feralnej maszyny i biało-czerwona szachownica. Obok znicz z ikoną Matki Boskiej Ostrobramskiej.

Kilkaset metrów dalej, w kościele NMP, odbywa się Msza w intencji ofiar. Kobieta w chuście stoi w przedsionku przed katolickim krzyżem, pod którym płoną dziesiątki świec. Jak każdy pobożny wyznawca prawosławia, żegna się trzykrotnie i nisko skłania. Tego dnia wielu Rosjan po raz pierwszy weźmie udział w katolickim nabożeństwie. Przyszli, bo czuli, że tak trzeba.

- Poczułam się, jakby w tym samolocie byli moi bliscy - mówi kobieta, która wczesnym popołudniem zjawia się przed budynkiem ambasady z bukietem biało-czerwonych goździków. - Nie podoba mi się stosunek naszych władz do Polski - dodaje. Negatywnie ocenia specjalne wystąpienia Putina i Miedwiediewa, wygłoszone po katastrofie. - Myślę, że nie były szczere, że ludziom o takiej przeszłości jak Putin nie można wierzyć, nie można się z nimi ułożyć - żali się Rosjanka i wskazując na składających kwiaty przechodniów, dodaje: - Ale my tu naprawdę Wam współczujemy. My jesteśmy szczerzy.

Zdarzają się jednak głosy poparcia dla władz, bywa, że okraszone oryginalnym komentarzem. - Jestem zaskoczony środkami, jakie przedsięwzięła nasza administracja. Żałoba w poniedziałek, ułatwienia wizowe... Nieczęsto mogę podpisać się pod ich działaniami. Tym razem robię to obiema rękami - mówi student, który też zjawił się z parą goździków przed ambasadą.

Kobieta w średnim wieku zapala świeczkę i stawia na chodniku. Oczy błyszczą od łez, ale gdy tłumaczy, dlaczego tu przyszła, uśmiecha się nieśmiało. - W Polsce znalazłam swoją miłość. Niestety dość nieszczęśliwą, ale jednocześnie tak piękną, że wyryła mi się w pamięci na całe życie. Dlatego tu jestem, Polacy są mi bliscy - opowiada. - Uważam, że Lech Kaczyński miał swoje wady, zwłaszcza w sposobie myślenia o Rosji, ale jednocześnie był szczery w swych poglądach i czynach. To niepodobne do polityka - dodaje.

Przez kolejkę do księgi kondolencyjnej próbuje przebić się mały chłopiec z dorównującą mu wysokością gruzińską flagą zarzuconą na plecy. Kilka kroków za nim idą matka i ciotka. Nie odejdą od razu po zapaleniu świec i zmówieniu modlitwy. - Dla nas Gruzinów to ogromna tragedia. To się nie powinno było zdarzyć. Nikt tak wiele jak on nie zrobił dla mojego kraju. Te kwiaty i świeca to jedyna możliwość, żeby mu za to podziękować - tłumaczy ciemnowłosa Gruzinka i zakrywa twarz.

Tego dnia wielu ludzi zebranych na Tiszyńskim Piereułku nie powstrzymało się od łez. Przychodzili, bo wśród ich znajomych są Polacy. Czasem dlatego, że sami mieli odrobinę polskiej krwi, nawet jeśli pamięć o ostatnim polskim przodku ginęła w otchłani wieków. - Moja rodzina wyjechała z Rzeczypospolitej do Rosji przed 400 laty, ale nadal czuję się po części Polakiem. Dlatego tu jestem - mówił ktoś.

W niedzielne popołudnie kwiatów, świec i ludzi jest już tak wiele, że milicja postanawia zamknąć całą ulicę dla ruchu samochodowego. Starsza Rosjanka z goździkami w dłoni przystanęła, odebrała telefon i rzuciła do słuchawki: - Jestem już. Jestem tu z nimi.

Jagoda Kołodziejczak jest studentką filologii rosyjsko-angielskiej UAM.

Kamil Całus jest studentem wschodoznawstwa UAM, współpracuje z "Nową Europą Wschodnią".

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Kamil Całus jest z wykształcenia wschodoznawcą i dziennikarzem. Z pochodzenia wyspiarz ze świnoujskiego prawobrzeża. Od ponad dekady ekspert warszawskiego Ośrodka Studiów Wschodnich im. Marka Karpia ds. Rumunii oraz Mołdawii. O obu krajach regularnie opowiada… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 16/2010