Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Nie pierwszy raz na polskich stadionach dochodzi do bójek - nie kibiców, nawet nie pseudokobiców - lecz zwykłych bandytów. Nie pierwsza to ofiara śmiertelna. Imprezy sportowe muszą być zabezpieczane przez setki policjantów odciąganych na te okazje od innych zajęć. Akcje funkcjonariuszy, zniszczony sprzęt, porozbijane szyby, w końcu opieka medyczna udzielana nie tylko policjantom, ale i ludziom, którzy na dobrą sprawę sami winni są swoich obrażeń. Na to wszystko płacimy my, podatnicy, obywatele, także ci, których ani trochę nie obchodzą losy zespołów i ich nie umiejących grać polskich piłkarzy z marnej II ligi (zresztą również I liga z wyjątkiem Wisły Kraków nie jest wiele lepsza...). I to my, praworządni obywatele państwa, nie czujemy się na ulicach bezpieczni, gdy grasują po nich hordy pijanych dzikusów.
Nic to nie przeszkadza tuzom z PZPN w dobrym samopoczuciu, bo piłkę polską widzą oni wielką. Tymczasem, powiedzmy to wprost, w Polsce nie mamy (ze śladowymi wyjątkami) ani prawdziwych stadionów, ani prawdziwych piłkarzy, ani prawdziwych kibiców. Czyli nie mamy piłki nożnej. Koszty utrzymywania klubów (bo wiele nich współfinansują w różnych formach samorządy) i straty ponoszone przez społeczeństwo nie są warte tego, by dwudziestu dwu facetów mogło sobie od czasu do czasu pobiegać, a kilkuset innych wybijać sobie nawzajem zęby.