Monstrualne wyzwanie

Włoski neurochirurg twierdzi, że wie, jak dokonać przeszczepu głowy. Jeśli nawet mu się uda, kim będzie człowiek po takiej operacji?

15.03.2015

Czyta się kilka minut

Z lewej: cybernetyczna proteza DEKA Arm System potrafi schwycić nawet delikatne przedmioty. Z prawej: implant kości czaszki przygotowany „na miarę” na drukarce 3D przez lekarzy z Xi’an (Chiny) dla ofiary upadku z trzeciego piętra. / Fot. DARPA, EAST NEWS
Z lewej: cybernetyczna proteza DEKA Arm System potrafi schwycić nawet delikatne przedmioty. Z prawej: implant kości czaszki przygotowany „na miarę” na drukarce 3D przez lekarzy z Xi’an (Chiny) dla ofiary upadku z trzeciego piętra. / Fot. DARPA, EAST NEWS

Był rok 1970. Trzydziestu chirurgów od kilkunastu godzin pracowało w pocie czoła, walcząc o każdą minutę i mozolnie zszywając naczynia krwionośne. Wreszcie, po 18 godzinach pracy, pacjent został wybudzony. I ugryzł palec jednego z asystentów. Lekarze zaczęli wiwatować.

Pacjentem był rezus. A ta operacja dla jednych była skrajnym barbarzyństwem, dla innych – przełomem w sztuce medycznej. Głowa małpy została przeszczepiona na ciało innej. Pierwszy w historii przeszczep głowy ssaka naczelnego zakończył się sukcesem.

Częściowym: organizm dawcy odrzucił głowę biorcy. Małpa zmarła po ośmiu dniach. A spędziła je całkowicie sparaliżowana, bo nikt nie opracował jeszcze techniki łączenia przeciętych rdzeni kręgowych. Neurochirurg Robert Joseph White powtórzył tę operację kilkadziesiąt razy, zawsze z tym samym skutkiem. „Podpięcie” naczyń krwionośnych było ogromnym wyzwaniem, lecz okazało się trywialne w porównaniu z problemami wiążącymi się z reakcją immunologiczną. I z etyką.

Szaleństwo czy metoda?

Aż do śmierci w 2010 r. White, wielokrotnie nazywany „barbarzyńcą”, atakowany – czasem fizycznie – przez obrońców praw zwierząt, marzył o podobnej operacji na ludziach. Twierdził, że zabieg mógłby pomóc osobom w terminalnym stadium choroby nowotworowej czy sparaliżowanym, bliskim utraty funkcji głównych narządów. Wśród potencjalnych kandydatów na przeszczep widział sparaliżowanego aktora Christophera Reeve’a czy fizyka Stephena Hawkinga. W jego opinii życie bez głosu ani ruchu byłoby i tak lepsze od rychłej śmierci. Ale nie znalazł chętnych na sfinansowanie operacji.

Jego porażka nie zniechęciła następcy.

Sergio Canavero, neurochirurg z Turynu, twierdzi, że zna rozwiązanie fizjologicznych problemów, które zatrzymały White’a. W czerwcu, na dorocznej konferencji Amerykańskiej Akademii Neurochirurgów i Ortopedów, ma przedstawić szczegółowy plan operacji, która jego zdaniem pozwoli jeszcze w 2017 r. dokonać pierwszego przeszczepu głowy (ciała?) u człowieka. I zapewnia, że pacjent nie będzie po operacji całkowicie sparaliżowany.

Jego pomysł, po raz pierwszy opisany w 2013 r. na łamach periodyku „Surgical Neurology International”, składa sięz kilku elementów. Głowa, która ma zostać przeszczepiona, zostanie schłodzona do ok. 10 st. C. To da lekarzom więcej czasu na przywrócenie krążenia w mózgu, bo nieodwracalne zmiany wywołane niedotlenieniem mają się w tej temperaturze pojawić dopiero po ponad godzinie. Dalej rdzenie kręgowe dawcy i biorcy zostaną przecięte specjalnym, ultracienkim ostrzem, żeby zminimalizować uszkodzenia neuronów. Miejsce cięcia ma być następnie stymulowane prądem o niskim napięciu – to technika, którą już dziś się stosuje, z obiecującymi rezultatami, do leczenia urazów rdzenia kręgowego. Później miejsce spojenia nerwów dawcy i biorcy ma zostać zanurzone w politlenku etylenu – związku, który w toku eksperymentów na szczurach i psach wykazał zdolność do wspomagania gojenia uszkodzonych nerwów. Według niemieckich badań opublikowanych w ubiegłym roku szczury z przeciętymi rdzeniami kręgowymi, poddane terapii z wykorzystaniem tego związku, zaczęły chodzić po miesiącu.

Canavero wierzy, że jego pacjent stanie na nogach po roku.

Przeszczep głowy czy ciała?

Zacznijmy od problemu oczywistego, czyli etyki. Poza eksperymentami White’a żaden lekarz w zachodnim świecie nie próbował w ostatnich dziesięcioleciach przeprowadzić podobnego zabiegu. Sama koordynacja takiej operacji – ma w niej, według Canavera, wziąć udział setka lekarzy, a cały proces potrwa około 36 godzin – to logistyczny koszmar. Wymaga najpierw precyzyjnego rozpisania choreografii całego zespołu. A potem ćwiczeń, ćwiczeń i jeszcze raz ćwiczeń. Na zwierzętach i na zwłokach. Zgody na takie eksperymenty Canavero raczej nie dostanie.


Ale nawet jeśli, pozostaje jeszcze koszmar filozoficzno-etyczny. Zakładając, że operacja się uda, kim będzie człowiek, który się po niej obudzi? Czy zabieg Canavera to przeszczep głowy, czy reszty ciała? Kto i na jakiej zasadzie będzie dobierał dawców i biorców?

Sam włoski neurochirurg przestrzega przed zagrożeniem, z którym może się wiązać powodzenie jego zabiegu: handel już nie organami, ale całymi ciałami. Canevero chce, aby społeczność medyczna czym prędzej uregulowała te kwestie. Ale jednocześnie sam swoją książkę zatytułował „Przeszczepy głowy i poszukiwanie nieśmiertelności”. A za nieśmiertelność, czy jej iluzję wielu pozbawionych skrupułów ludzi zapłaciłoby każdą cenę – materialną i moralną.

Tymczasem krytycy Canavera twierdzą, że iluzja to jedyne, co oferuje jego plan. „To fantastyka naukowa – komentuje w rozmowie z magazynem „Wired” Binhai Zhang, neurochirurg z University of California. – Może napisać o tym powieść i sprzedać ją na Amazonie. Może to dla niego najlepsze wyjście”.

Bo mimo obiecujących badań na szczurach, nie potrafimy dziś w żaden sposób zmusić rdzeni kręgowych ssaków naczelnych – w tym naszych własnych – do regeneracji. Geny odpowiedzialne za regenerację centralnego układu nerwowego są u dorosłych ssaków wyłączone. Być może po to, by w ukształtowanym rdzeniu kręgowym, odpowiadającym za niezwykle skomplikowany system zarządzania mięśniami, nie tworzyły się nowe, błędne połączenia. Naukowcom udało się przeprowadzić kilka udanych eksperymentów, podczas których dokonano naprawy rdzenia kręgowego gryzoni z wykorzystaniem komórek macierzystych, ale do stosowania podobnych technik u ludzi droga jest daleka.

Bioetyk Stephen Latham z Yale University precyzuje w rozmowie z „Popular Science” zasadniczą kwestię, która może podważyć wszelkie próby przekonania komisji etycznych do zasadności eksperymentów Włocha: „Jeśli masz technologię, która pozwala na łączenie ze sobą rdzeni kręgowych dawcy i biorcy, to z całą pewnością możesz wykorzystać ją, żeby po prostu naprawić czyjś uszkodzony rdzeń”.

Ciało cybernetyczne?

Canavero nie zraża się i szuka źródeł finansowania – operacja ma kosztować ponad 12 mln dolarów. Ale – chybana szczęście – proponowana przez niego droga nie jest jedyną ani najbardziej obiecującą. Bo już dziś lekarze na całym świecie dokonują rzeczy, które niedawno wydawałyby się cudem. Z pomocą informatyków i specjalistów od robotyki.

Zaledwie tydzień temu DARPA – czyli należąca do Pentagonu agencja zaawansowanych programów badawczych – ujawniła, że 55-letnia Jan Scheuermann wykonała, bez jakiegokolwiek lotniczego szkolenia, lot na symulatorze supernowoczesnego myśliwca F-35. I nie byłoby to jeszcze takie dziwne, gdyby nie fakt, że Scheuermann jest całkowicie sparaliżowana. A symulator kontrolowała wyłącznie za pomocą myśli. Ta sama pacjentka dwa lata wcześniej nauczyła się myślami kontrolować zrobotyzowane ramię (por. „TP” 28/2013).

Równocześnie austriaccy lekarze przeprowadzili trzy operacje, w których mężczyźni, na skutek wypadków pozbawieni władzy nad ramionami, poddali się amputacji uszkodzonych kończyn, a chirurdzy zastąpili je sterowanymi myślą cybernetycznymi manipulatorami. Po dziewięciu miesiącach szkolenia są w stanie nawet własnoręcznie zapinać guziki koszuli – co jest zadaniem wymagającym niezwykle precyzyjnych i skoordynowanych ruchów.

To właśnie cyborgizacja daje dziś największe nadzieje na pomoc ludziom, którym pomóc nie jest w stanie klasyczna medycyna. Nie potrafimy naprawić wielu naszych narządów – ale uczymy się produkować części zamienne. Już dziś na rynku są bioniczne oczy, które pozwalają niewidomym ujrzeć nieco świata – choćby obraz przesyłany do ich mózgów miał zaledwie kilka pikseli. Naklejki nalepiane na skórę monitorują podstawowe parametry życiowe i uprzedzają przed wylewami czy zawałami. Drukarki 3D tworzą prawdziwe, żyjące narządy – na razie te najprostsze, jak tchawice, naczynia krwionośne czy uszy. Metalowe ręce i nogi, choć daleko im jeszcze do sprawności naturalnych, przywracają samodzielność. A Neurobridge – urządzenie opracowane na Ohio University – tworzy „objazd” dla sygnałów elektrycznych z mózgu – pozwalając kontrolować kończyny mimo uszkodzenia rdzenia kręgowego. Bez przeszczepów i krwawych eksperymentów.

Owszem, te próby również wiążą się z etycznym i filozoficznym bólem głowy – bo przecież gdy ten sam interfejs może posłużyć do poruszania protezą zamontowaną do ramienia, jak i do sterowania przez internet manipulatorem znajdującym się na innym kontynencie, dramatycznie zmienia się definicja ciała i własnego ja. Ale wydają się one oferować o wiele prostszy, o wiele mniej zagmatwany filozoficznie i wątpliwy etycznie sposób na ulżenie cierpiącym.

Tyle że te technologie, w przeciwieństwie do wizji Canavera, nie roztaczają wizji nieśmiertelności. A to oznacza, żewizje włoskiego neurochirurga, tak jak wizje jego poprzedników, choćby postaci z powieści Mary Shelley – będą nęcić. ©

WOJCIECH BRZEZIŃSKI jest dziennikarzem Polsat News, gdzie prowadzi autorski program popularnonaukowy „Horyzont zdarzeń”. Stale współpracuje z „Tygodnikiem Powszechnym”.

HISTORIA TRANSPLANTACJI
1954 – pierwszy udany przeszczep. Dr Joseph Murray przeszczepia nerkę między jednojajowymi bliźniętami. Biorca żyje z nowym organem przez osiem lat. Murray dostaje Nobla.
1963 – pierwszy przeszczep wątroby. Dopiero w latach 80. więcej niż 20% pacjentów po przeszczepie przeżywa ponad rok. Dziś: 80–85%.
1967 – pierwszy przeszczep serca. Dokonał go dr Christiaan Barnard. Pacjent żyje 18 dni, wycieńczony lekami umiera na zapalenie płuc.
2008 – pierwszy przeszczep organu wyhodowanego poza organizmem człowieka: tchawicy powstałej z komórek pacjenta na „rusztowaniu” od dawcy. W 2011 r. inny pacjent otrzymuje tchawicę wyhodowaną na sztucznym rusztowaniu.
2010 – pierwsza udana operacja całkowitego przeszczepu twarzy. Niezwykle skomplikowana i budząca nadal wątpliwości części etyków.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz naukowy, reporter telewizyjny, twórca programu popularnonaukowego „Horyzont zdarzeń”. Współautor (z Agatą Kaźmierską) książki „Strefy cyberwojny”. Stypendysta Fundacji Knighta na MIT, laureat Prix CIRCOM i Halabardy rektora AON. Zdobywca… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 12/2015