Moc zapisanego słowa

Jakie konsekwencje miało przejście od zbiorowości zorganizowanych wokół tradycji ustnej do społeczeństw opartych na tradycji utrwalonej w piśmie? - pyta brytyjski antropolog.

19.04.2007

Czyta się kilka minut

Francuzom szacunek dla literatury wpoili, jak twierdzi Roland Barthes, jezuici, Niemców ośmielił do pisania w ich języku Marcin Luter, Anglikom odsłonił tajniki duszy ludzkiej Szekspir, Hiszpanów uczył dystansu do romansów rycerskich Cervantes. My, Polacy, odwołujemy się do różnych nauczycieli, ale chyba najbezpieczniej czujemy się pod skrzydłami romantycznych wieszczów. Nawet jeśli takie genealogie nie są do końca sprawdzalne, to przecież jest w nich ziarno prawdy i wynikają z nich konsekwencje kulturowe, które zasługują na głębszy namysł.

Podobnie z dziejami ludzkości. Początki jej przygody z pismem niełatwo ustalić, ale konsekwencje tej przygody odczuwamy do dzisiaj. Próbuje je zanalizować jeden z najwybitniejszych antropologów brytyjskich Jack Goody. Nie jest w Polsce znany, dlatego dobrze się stało, że tłumacz jego pierwszej u nas książki ("Logika pisma a organizacja społeczeństwa") opatrzył ją stosownym wstępem, zatytułowanym "Jack Goody, uczony w piśmie". Nie ma w tym tytule przesady ani żartobliwego dystansu. Goody legitymuje się doskonałą znajomością tajników słowa utrwalonego w zapisie. Potrafi też o tym pisać naprawdę zajmująco.

Przełożona teraz praca ukazała się w oryginale w 1986 r. Wcześniejsze książki Goody'ego to "Pismo w społeczeństwach tradycyjnych" (1968), "Udomowienie myśli nieoswojonej" (1977); później opublikował "Spotkanie pisma ze słowem" (1987) oraz "Kapitalizm i nowoczesność. Islam, Chiny, Indie a narodziny Zachodu" (2004). Tę ostatnią pozycję także właśnie u nas wydano i być może to ona utoruje drogę Goody'emu w Polsce, ale jej zrozumienie będzie łatwiejsze, jeśli najpierw przeczytamy uważnie "Logikę pisma...".

Struktura książki jest nader prosta, chciałoby się rzec - uwodząco logiczna. Obejmuje przy tym wszystko, co dla człowieka istotne; religie, pieniądze, państwo i prawo. Całość poprzedzono uwagami uzasadniającymi tak szerokie podejście do tematu i zamknięto podsumowaniem otwierającym nowe perspektywy badawcze. Nie jest to książka tylko teoretyczna. Goody wykorzystuje w niej wyniki własnych badań terenowych w Afryce Północnej, prowadzonych przez pięćdziesiąt lat (poczynając od obozu dla brytyjskich żołnierzy w czasie II wojny). Rzadko mamy okazję obcować z dziełem ogarniającym równie rozległe obszary, które przy tym nie przekracza trzystu stron, łącznie z bibliografią i indeksem. Goody'emu daleko przy tym do uproszczeń i łatwych uogólnień. Przy tak szeroko zakrojonym polu badań urzeka dbałością o szczegół i wnikliwością spostrzeżeń.

Spostrzeżenia te dotyczą przejścia od zbiorowości zorganizowanych wokół tradycji ustnej do społeczeństw opartych na tradycji utrwalonej w piśmie. Łatwo dostrzec, że w niektórych obszarach ludzkich dziejów zmiany będą wręcz radykalne (religia), w innych mniej uchwytne (obyczajowość, związki rodzinne). Tak więc Słowo usłyszane od Boga i przekazywane z ust do ust ze względną łatwością ulegało modyfikacjom i dostosowywało się do zmienionych okoliczności (tę jego cechę Goody nazywa charakterem inkorporacyjnym). Raz zapisane, stawało się ostatecznym i niezmiennym punktem odniesienia: "W kościołach piśmiennych dogmaty i praktyki religijne są względnie sztywno ustalone (są więc ortodoksyjne, zrytualizowane, dogmatyczne właśnie), credo recytowane w niezmiennej postaci, przykazania Pańskie wyuczone na pamięć, a rytuały powtarzane dosłownie. Jeśli zachodzi jakakolwiek zmiana, zwykle przyjmuje formę schizmatycką (właściwą sektom odrywającym się od kościoła macierzystego) i proces ten ma charakter nie tyle inkorporacyjny, znamionujący społeczeństwa oralne, ile raczej świadomie reformistyczny, nawet rewolucyjny".

To właśnie religie oparte na Księdze nie tolerowały innych, konkurencyjnych przekazów, stając się jedynym wyrazicielem Prawdy. Tak było z chrześcijaństwem, podobnie stało się w krajach, które przyjęły islam: "Oto przyjęcie chrześcijańskich wierzeń i praktyk nie stało się po prostu uzupełnieniem istniejącego systemu religijnego, z niewielką jego zmianą, ale doprowadziło ostatecznie do odrzucenia wszystkich innych wierzeń. Oznaczało to konwersję, przekroczenie granicy, zmianę jednego pełnego kompleksu na drugi - odmienny, oparty na piśmie. Eklektyzm stracił rację bytu i do głosu doszła ortodoksja. Prawda zyskała inne znaczenie, bo pojawiła się nowa miara - słowo pisane".

Ciekawe implikacje miało wprowadzenie pisma dla rozumienia prawa własności. To już nie tradycja plemienna, rodowa czy rodzinna, ale umiejętność posługiwania się pismem stała się decydująca. Kto umiał posługiwać się pismem, decydował o prawie własności. Umiejętność pisania i czytania oznaczała jednocześnie możliwość stanowienia prawa i... nadużyć: "Wprowadzenie pisemnych tytułów do ziemi w społeczeństwie, w którym prawa i obowiązki przekazywano dotąd jedynie oralnie, miało daleko idące konsekwencje, szczególnie przykre dla ludzi pozbawionych nowego medium. Przejście to można w istocie uznać za przełomowe - zarówno w przeszłości, jak i obecnie - decyduje ono bowiem o możliwości przywłaszczenia sobie praw do ziemi przez wielkich właścicieli ziemskich, tak duchownych, jak i świeckich".

Nie jest wykluczone, że stosunkowo skromne zdobycze kolonialne europejskich mocarstw w Azji (a również chrześcijaństwa na tym kontynencie) należy łączyć z większą odpornością tamtejszych cywilizacji na nowe propozycje kulturowe; odporność zawdzięczały one posiadanej na wiele wieków przed przybyciem Europejczyków zdolności posługiwania się pismem. To ono właśnie stępiło kolonizacyjny impet kultury europejskiej: "Jakkolwiek ekspansja Europejczyków silnie oddziałała również na główne społeczeństwa kontynentu azjatyckiego, to jednak o wiele rzadziej stawały się one koloniami w takiej postaci, jaką znamy z Afryki, Ameryki czy Oceanii, a i obecnie nie występuje tam neokolonializm w sensie kulturowym. Ich tradycje pisane dały im podstawę do skuteczniejszego oporu kulturowego niż ten, który stawiała większość kultur oralnych".

Szczególnie intrygujące są konsekwencje wprowadzenia pisma dla organizacji życia politycznego i dla prawa, w znacznym stopniu podporządkowanego polityce. To właśnie pismo utorowało wręcz nieograniczone możliwości władcom, oddając w ich ręce nie tylko panowanie nad przestrzenią, ale i czasem. Umiejętność posługiwania się pismem uzdolniła ich do nawiązywania kontaktów z sąsiadami, a nierzadko do ich podporządkowywania. Wzrastające poczucie niezależności i odrębności poszczególnych państw, zwłaszcza jeśli sprzężone z poczuciem posiadania błogosławieństwa Boga, stawało się zarzewiem konfliktów i wojen: "Wraz z pojawieniem się religii powszechnych (i ideologii rozpowszechnianych za pomocą pisma) konflikty międzygrupowe zaczęły podlegać nowym oddziaływaniom, zarówno od wewnątrz, jak i z zewnątrz organizmu państwowego. Na poziomie wewnętrznym jedną z konsekwencji wzrostu autonomii kościoła i państwa, pojawienia się »strzegących swoich granic« religii piśmiennych, są nie tyle napięcia czy też walki między tymi dwiema »wielkimi organizacjami«, ile raczej konflikty między zwolennikami różnych religii powszechnych, przeradzające się w wojny religijne". To samo pismo może jednak stać się orężem w walce z władzą, umożliwiając powstanie i skuteczne działanie grup dysydenckich: "Odstępstwo wyrażone na piśmie prowadzi do formowania się grup dysydenckich: manifest, program partii czy pisma proroka mogą stać się ogniskiem skupiającym odszczepieńców, zalążkiem ugrupowania społecznego, wspólnoty zbuntowanych".

Wyłaniający się z analiz Goody'ego obraz zaciekawia nie tylko odkrywczością spostrzeżeń, ale również intelektualną uczciwością i poznawczą skromnością. Wynikom swoich analiz nie przypisuje autor wyłączności. Zdaje się mówić: tak było w przypadkach przeze mnie analizowanych, być może inne przykłady doprowadziłyby do odmiennych wniosków czy wskazały na nieujawnione implikacje. "Nie zamierzałem też twierdzić - pisze - że pojawienie się pisma prowadzi bezpośrednio i nieuchronnie do wyodrębnionych przeze mnie zmian. Tradycja pisana ma charakter kumulatywny, tworzy się z upływem czasu. Starałem się zarysować oddziaływanie tego rodzaju tradycji na ewolucję organizacji społeczeństw, zwłaszcza w fazach przejściowych. Ale oddziaływanie to widzę raczej w kategoriach tendencji niż konieczności".

O innych implikacjach obecności pisma w dziejach człowieka napisał Jack Goody w następnych książkach - warto do nich sięgnąć.

Jack Goody, "Logika pisma a organizacja społeczeństwa", przekład, wstęp i redakcja Grzegorz Godlewski, Warszawa 2006, Wydawnictwo Uniwersytetu Warszawskiego.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 15/2007

Artykuł pochodzi z dodatku „Książki w Tygodniku (15/2007)