Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Warto pamiętać, że pieniędzy na inwestycje od tego nie przybędzie. Unia Europejska nie da nam na mistrzostwa nic więcej, trzeba więc będzie gospodarować tym, co mamy, i ważne, żeby dokonywać inwestycji sensownych, dalekosiężnych, przydatnych nie tylko w piłce nożnej. Można oczywiście liczyć na przychody związane z przyjazdem zagranicznych turystów, ale czy to się zrównoważy: czy będzie nadwyżka, czy wyjdziemy na zero, czy może będziemy dopłacać - to w tej chwili sprawa otwarta. Były kraje, które zyskały na organizacji olimpiady, ale i takie, które wyszły na tym źle.
Zapewne wiele z inwestycji zostałoby i tak zrealizowanych, nawet gdyby nie było Euro 2012 w Polsce. Co najwyżej powstałyby później. Drogi i tak trzeba ulepszyć, podobnie jak zakorkowane przejścia z Ukrainą. Trudno się obawiać negatywnych skutków napływu pracowników ze Wschodu, bo nie jest to aż taka skala, a nam zresztą pracowników zaczyna brakować. Chyba że wykorzysta się to jako pretekst do jeszcze mniej sensownej polityki gospodarczej niż prowadzona w ostatnim czasie. Co się zaś tyczy ryzyka inflacji, to przecież zależy ona od tego, czy Rada Polityki Pieniężnej będzie wykonywać swoją konstytucyjną misję - zapewniać stabilność pieniądza.
Przyznanie nam mistrzostw nie zapowiada więc cudu ekonomicznego. Cuda ekonomiczne możliwe są tylko wtedy, gdy tworzy się bardzo dobre warunki gospodarowania, obniża wydatki budżetowe, a dzięki temu - podatki, jeśli wyprowadza się politykę z przedsiębiorstw, a więc gdy się je prywatyzuje, gdy usuwa się zbyteczne przepisy, umacnia fachowość i niezależność organów publicznych czuwających nad zdrowiem gospodarki. Owszem, po ogłoszeniu wiadomości z Cardiff skoczyły indeksy giełdowe, ale trzeba zobaczyć, co dalej. Giełda wibruje, podlega wahaniom, zatem ten skok niekoniecznie musiał nastąpić z powodu Euro 2012.
Cieszmy się, jeśli lubimy sport, miejmy nadzieję, że więcej ludzi będzie go uprawiać, a nie tylko siedzieć przed telewizorami, ale nie mylmy tego z sensowną polityką gospodarczą. Sam, gdy przyszła wiadomość o decyzji UEFA, nie myślałem o gospodarce. Raczej o sporcie