Mikołaja G. listy polecane

Tytuł „Wybrane fragmenty korespondencji z przyjaciółmi” wygląda na pomysł biurokraty. Nic bardziej błędnego! Pochodzi od samego Gogola.

19.10.2015

Czyta się kilka minut

Z ostatnich listów, jakie udało mi się odzyskać z powrotem – napisał w przedmowie – sam wybieram wszystko,co do tyczy problemów, jakie obecnie nurtują społeczeństwo (...). Dodaję dwa, trzy szkice literackie, i, na koniec, załączam sam testament (...)”. W ten sposób książka stała się jakby załącznikiem do ostatniej woli, co bynajmniej nie wypacza intencji autora-spadkodawcy. Czyżby więc czytelnik zawsze wchodził w krąg spadkobierców? Cokolwiek zrobi się z tym Gogolowym spadkiem, przyjmie czy odrzuci, należy zacząć od lektury...

Klasyk w świetle własnym

Potrzeba było bez mała 170 lat, by książka ta dotarła do polskiego czytelnika – stało się to możliwe dzięki odważnej decyzji Wydawnictwa Sic! i doskonałemu przekładowi Feliksa Netza. To dzieło wielkiej wagi, jeśli idzie o przedstawienie klasyka w nowym, bo jego własnym, świetle. Po lekturze można złożyć do lamusa ckliwe opowiastki o tym, że Gogol, zaczynając od „Rewizora”, nic, tylko krytykował carat (notabene na premierze tej sztuki był osobiście car).

Są też „Wybrane fragmenty” uzupełnieniem braku w prezentacji rosyjskiej kultury XIX w. z okresu symetrycznego do naszej Wielkiej Emigracji, wówczas zadurzonej w towiańszczyźnie. Istniała, owszem, rozprawa prof. Anny Kościołek „O ideowych poszukiwaniach Mikołaja Gogola” (2004), zawierająca dogłębną analizę krytyczną utworu, ale pełny korpus „Fragmentów” dostępny nie był (podobnie jak „Taras Bulba”, wydany dopiero w 2002 r.).

Gogol uważał, że „Wybrane fragmenty” są jego najważniejszym dziełem – chciał nim odkupić „bezużyteczność wszystkiego”, co do tej pory stworzył, z „Martwymi duszami” włącznie. Czytelnik może więc nareszcie poznać tę przedziwną książkę, której lektura nie musi odbywać się utartym sposobem – co innego bowiem zainteresuje historyka Rosji, a co innego teologa czy polityka. Częste zachwyty Gogola nad samodzierżawiem, nad Rosją i jej światową misją, mogą zniechęcać, ale pamiętajmy, że były one wyrazem pełnych pasji przekonań autora.

Pępek świata i „padlina”

W książce odnajdziemy jego uwagi i przemyślenia na najróżniejsze tematy: ich lista jest niezmiernie szeroka. Są tam omówienia twórczości współczesnych mu literatów: Puszkina, Żukowskiego, Gribojedowa, Jazykowa, Wiaziemskiego, a także tych z poprzedzającego pokolenia: Fonwizina, Kryłowa, Łomonosowa, Dierżawina i Kapnista (rodzice Gogola byli sąsiadami tego ostatniego, który, wedle literackiej legendy, zapowiedział wielką przyszłość małego Nikołki), jak również historyka Karamzina i malarza Iwanowa.

Poznać możemy jego stosunek do najrozmaitszych kwestii: społecznych (rola szlachty, traktowanie chłopów), politycznych (rola gubernatorów w zarządzaniu Imperium), religijnych (pochwała prawosławia, gromy na katolików), teatralnych (misja teatrów państwowych, rola „pierwszego aktora”, a nawet sposób uczenia się ról), a nawet praktyczno-życiowych (budżet małżonków oparty na siedmiu częściach).

Gogol udziela pewnym głosem rozlicznych porad: gubernatorom, jak rządzić, ich żonom, jak wspomagać zapracowanych mężów, a właścicielom ziemskim, jak radzić sobie z poddanymi, korzystając raczej z pomocy popów niż agronomów. Pisząc zaś o wiejskim sądownictwie, optuje za jego patriarchalnym modelem, według którego każdy podsądny jest jednocześnie „winny-niewinny”. Warto zauważyć, że rosyjskie reformy lat 60. XIX w., uwłaszczeniowa i sądownicza, za nic miały Gogolowe rady.

„Wybrane fragmenty”, choć nieraz wpadają w namaszczone tony, nadają się wyśmienicie na lekturę dla uważnego czytelnika. Gogol występuje w różnych rolach: nie tylko pisarza, krytyka i artysty, ale i człowieka wierzącego, obywatela Rosji gotowego do obrony jej dobrego imienia i nieraz skłonnego do skruchy za jej przypadłości. Niektóre jego słowa uznamy za przenikliwe (gdy pisze o istocie romantyzmu) albo pouczające (kiedy witając przekład „Odysei”, mówi o jej nieprzemijającym znaczeniu), niektóre przyjmiemy z trudnością (gdy w zachodniej prasie widzi jeno łgarstwa i partyjniactwo), inne nas szczerze rozśmieszą (te o przydatności pań gubernatorowych w walce z łapownictwem), a jeszcze inne napełnią solidnymi obawami (wedle Gogola racja jest zawsze po stronie Rosji i Cerkwi). Nader pouczająca jest też jego prelekcja o łapówkach i ich rodzajach (najgorsze są pobierane przez „górę” od podwładnych), tudzież sposobie na ich wyplenienie (rozmyślnie nie odbieram czytelnikowi przyjemności tej części lektury).

Znajdzie się też niemało takich sformułowań, które każą się zastanowić, czy aby „tam” wciąż nie jest wszystko po staremu (Rosja pępkiem świata, Ameryka to „padlina”, obyczaje wszędy zmarniały, tylko nie na Rusi). Środowisko ludzi kultury z rozbawieniem przeczyta, jak to przy dyrekcji każdego teatru brylują rozmaici „sekretarze”, którzy nieustannie knują, i nie gardząc profitami, niszczą dobre pomysły (atak Gogola na owych „sekretarzy” jest tak pełen furii, w dodatku powtórzony w odniesieniu do wszelkich urzędów państwowych, że w okresie PRL-u akapit ten nie miałby szans na publikację).

„Wyznawca knuta”

„Wybrane fragmenty”, wydane w roku 1847, choć w wersji ocenzurowanej, odbiły się w Rosji niemałym echem. Wtedy to powstał słynny oskarżycielski list Wissariona Bielińskiego – jest w nim przejmujący krzyk, do dzisiaj skutecznie powstrzymujący od nadmiaru zachwytów nad Gogolem: „Wyznawca knuta, apostoł ignorancji, rzecznik obskurantyzmu i wstecznictwa, panegirysta tatarskich obyczajów – co Pan robi? Proszę spojrzeć pod nogi: wszak stoi Pan nad otchłanią”. List do Gogola (napisany w Szczawnie-Zdroju) ściągnął na autora uderzenie władzy: od twierdzy uratowała Bielińskiego śmiertelna choroba. Miał też ów list realny wpływ na losy rosyjskiej literatury: pewien młody inżynier wojskowy trafił na katorgę za jego odczytanie w niewielkim gronie (o tym, że Dostojewski był na zesłaniu, wie każdy, ale dopiero teraz poznajemy tego praprzyczynę).

Cały wiek później do komentatorów sprawy dołączył Vladimir Nabokov, który, przyznawszy rację Bielińskiemu za „uczciwą wypowiedź”, zwrócił też uwagę, że „mimo potoków wyzwisk, żalów i sarkazmu”, które spadły na „Wybrane fragmenty”, „Gogol trzymał się dzielnie i zachowywał zimną krew”. Zdaniem Nabokova Gogol w ten sposób szykował czytelnika do przyjęcia zamierzonej kontynuacji „Martwych dusz”. Nigdy do tego nie doszło: pisarz przed śmiercią spalił rękopis drugiej części utworu, ocalały tylko jego fragmenty (w Polsce wydano je w 1998 r.).

W prezentowanym obecnie zbiorze Gogol obiecał też napisanie innego dzieła, „Pożegnalnej opowieści” – miała ona ożywczo wpłynąć „na tych, którzy jeszcze do tej pory mają życie za zabawkę”. Również ta zapowiedź nie doczekała się realizacji. Ciekawi przyczyny tych zaniechań znajdą wyjaśnienie w konstatacji Feliksa Netza: wedle niego geniusz „nie wdał się z Mistrzem w żadne układy: najzwyczajniej w świecie opuścił Gogola”.

„Wybrane fragmenty” czytałem – pisząc własną książkę o Gogolu – zrazu w rosyjskim oryginale. Ich egzemplarz przywiozłem z rodzinnych stron Mikołaja Wasyljewicza, z ukraińskiego Mirgorodu – z tego egzemplarza korzystał później tłumacz. Niestety, Feliks Netz nie doczekał wydania, zmarł wiosną tego roku. Jego obszerne wprowadzenie zatytułowane „Po co nam Gogol?” oraz przypisy prowadzą czytelnika pewną drogą przez literacko-polityczne meandry tamtych odległych czasów. Jestem pewien, że efekt translatorskiej pracy Netza zostanie należycie doceniony. Można się też spodziewać, że niedługo poznamy nowy przekład „Oniegina” Puszkina: właśnie to dzieło Netza, cyzelowane przez prawie 20 lat, przesądziło o powierzeniu mu pracy nad „Fragmentami” – pracy, jak się okazało, ostatniej...

Zamiast więc narzekać, że książka Gogola wyszła za późno, lepiej powiedzieć: „Dobrze, że w końcu jest”. Jej wydanie jest ważniejsze niż biadanie, że nie odbył się Rok Rosji w Polsce. Bo lata bezpowrotnie mijają, a książki – zostają, najcenniejsze są zaś te z testamentem ukrytym między kartami. ©

Mikołaj Gogol „Wybrane fragmenty korespondencji z przyjaciółmi”, przeł. Feliks Netz, Sic!, Warszawa 2015, seria „Wielcy pisarze w nowych przekładach”.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 43/2015