Między milczeniem

Opancerzone transportery ONZ ewakuowały z Rwandy wyłącznie Europejczyków - w tym księży i zakonnice. Hatzfeld podkreśla, jak ogromna odpowiedzialność leży po stronie białych, kiedyś kolonizujących, potem dających ciche przyzwolenie na ludobójstwo.

12.07.2011

Czyta się kilka minut

W maleńkiej Rwandzie, wciśniętej między Kongo, Tanzanię, Ugandę i Burundi, pozostają w stanie walki dwie kasty jednego narodu: Tutsi - posiadacze stad bydła i Hutu - rolnicy.

Początki antagonizmu sięgają lat 30. ubiegłego wieku. W Rwandzie, wtedy jeszcze kolonii belgijskiej, wprowadzono dowody osobiste z wpisem "Hutu" lub "Tutsi" - płynna dotąd tożsamość zamieniła się w barierę nie do przekroczenia. Belgowie rządzili rękoma wykształconych i ambitnych Tutsi, ich króla oraz szlachty, dopóki ci w latach 50. nie zaczęli domagać się niepodległości dla Rwandy. Bruksela zmieniła więc taktykę i zaczęła podjudzać Hutu przeciw Tutsi.

Na efekty nie trzeba było długo czekać: w 1959 r. Hutu zerwali się do powstania. Rwanda przeżyła swój szturm Bastylii - detronizację króla, żyrondę i terror. Gromady chłopów z motykami i dzidami ruszyły na Tutsi. Paliły ich gospodarstwa, właścicielom podrzynały gardła i rozłupywały czaszki. Zabito wówczas kilkadziesiąt tysięcy Tutsi, a drugie tyle uciekło do krajów ościennych.

Od tego momentu w Rwandzie mają miejsce regularne czystki etniczne. W 1963 r. urządzono polowanie na tysiące Tutsi, w odwecie za liczne ekspedycje rebeliantów. W 1967 r. topiono ich w mulistym stawie - Urwabaynangi. W 1973 r. nie oszczędzano uczniów w klasach.

Najbardziej dramatyczny był 1994 rok.

6 kwietnia, w okolicach Kigali, stolicy kraju, rozbił się samolot z prezydentem Rwandy - Juvenalem Habyarimaną (Hutu). Sprawcy i okoliczności do dziś są niejasne, ale politycy Hutu o tę katastrofę obwinili Tutsich i tej samej nocy zaczęły się pierwsze masakry.

***

To jest punkt odniesienia dla opowieści Jeana Hatzfelda, który opublikował przetłumaczoną właśnie u nas "Nagość życia" - historię ludzi ocalonych z rzezi. Potem napisał jeszcze kolejne części - "Sezon maczet" oraz "Strategię antylop". Ta ostatnia pokazuje, jak Tutsi i Hutu, po tragedii sprzed kilku zaledwie lat, usiłują żyć nadal w normalnych relacjach sąsiedzkich i jak dla obu stron jest to niemożliwe. Właśnie ten tytuł jako pierwszy ukazał się w wydawnictwie Czarne i został uhonorowany Nagrodą im. Ryszarda Kapuścińskiego w 2010 r. W "Sezonie maczet" (premiera polska planowana jest na luty 2012 r.) Hatzfeld uczynił rzecz w nim samym budzącą szereg wątpliwości: oddał głos zabójcom, odsiadującym kary długoletniego więzienia.

Hatzfeld, rocznik 1949 r., jako korespondent "Liberation" opisywał powstanie Solidarności, upadek muru berlińskiego i reżimu Ceauşescu. Jeździł po objętych kryzysem krajach Bliskiego Wschodu. Trzy lata spędził w byłej Jugosławii, gdzie został ranny podczas ostrzału Sarajewa.

Do Rwandy trafił, kiedy było już po wszystkim. Masy Hutu uciekały do Konga przed nadciągającymi z Ugandy partyzantami Tutsi. Dziennikarze pisali głównie o tych dwóch milionach przerażonych Hutu, których widzieli na drogach. Ich uwagi nie przyciągały niedobitki Tutsich, upodlonych i przerażonych, błąkających się po buszu.

Hatzfelda od razu zastanowiło milczenie ocalonych - porównuje je do tego, w którym pogrążyli się po otwarciu bram obozów koncentracyjnych więźniowie Dachau i Buchenwaldu. Tutsi rozmawiali o zagładzie wyłącznie między sobą; Hatzfeld był jednym z pierwszych zbierających ich świadectwa. "Nagość życia" jest więc próbą przywrócenia głosu tym, którzy przeżyli ludobójstwo.

***

Od połowy kwietnia do połowy maja 1994 r., codziennie, włącznie z niedzielami i świętami, między 9 rano a 4 po południu, Interahamwe, czyli uzbrojone, zdyscyplinowane i rozśpiewane bojówki Hutu, ruszały do pracy jak na plantację trzciny cukrowej: maczetami cięli Tutsi, nie oszczędzając nikogo. Hatzfeld z premedytacją używa słowa "ścinać" zamiast "zabijać" - w ten sposób oddaje styl myślenia Hutu, dla których Tutsi to już nie istoty ludzkie, a karaluchy, tak jak dla nazistów Żydzi byli wszami, które trzeba wytłuc co do jednej. Szacuje się, że około miliona Hutu brało udział w masakrach.

Tutsi w czasie rzezi szukali schronienia w kościołach, kryli się na plantacjach bananowców, pod liśćmi papirusów i w lasach eukaliptusowych. Niektórzy zanurzali się w bagnach, tam trwali nieruchomo, dopóki nie dobiegła końca "dniówka" Hutu. Młodzi, o silnych nogach, uciekali przed nimi, biegając po kilka godzin między wzgórzami jak antylopy.

Skala i natężenie bestialstwa rwandyjskiego jest nie do ogarnięcia, a lektura reportażu Hatzfelda daje wgląd w najmroczniejszą stronę ludzkiej natury.

***

Autor "Nagości życia" chętnie odwołuje się do badań historyków nad Holokaustem, widzi paralelne mechanizmy rządzące obydwoma zdarzeniami, wylicza cztery ich etapy: poniżenie, naznaczenie, koncentrację w obozach lub gettach, w końcu likwidację. Naznaczenie i likwidacja nie były w Rwandzie potrzebne - zabójcy znali, a nawet lubili swoje ofiary, dzielili z nimi ziemię, zdarzało się, że brali ślub, wychowywali dzieci, siedzieli w ławce szkolnej, spotykali w "kabaretach", czyli lokalnych barach. Koncentracja odbywała się naturalnie - Tutsi organizowali się w grupy, aby wspólnie przetrwać, co w konsekwencji ułatwiało ich oprawcom wytropienie i mordowanie.

W trakcie 100 dni zginęło 800 tysięcy Tutsi i dziesiątki tysięcy Hutu, którzy nie chcieli uczestniczyć w rzezi - to tempo pięciokrotnie szybsze od nazistowskiego planu ostatecznego rozwiązania. Przytaczana przez ONZ liczba zabitych nie jest ścisła, niektóre źródła mówią nawet o milionie ofiar - zabójcy rwandyjscy nie prowadzili rachunków, w przeciwieństwie do hitlerowców czy Czerwonych Khmerów w Kambodży.

***

Hatzfeld jest powściągliwy, waży każde słowo, cyzeluje zdania - nikt mu nie zarzuci nadinterpretacji faktów. Jego język jest przeźroczysty jak szyba - ważna jest opowieść ludzi, a nie opinie reportera. Unika epatowania okrucieństwem, choć straszne obrazy i sytuacje są wiążącą częścią narracji o każdej eksterminacji. Opowiadając o ludobójstwie, łatwo w czytelniku wzbudzić empatię dla ofiary, to jednak nie wystarcza: współczucie zniknie, kiedy odłoży on książkę na półkę. Trudniej dotrzeć do źródeł, prześledzić i wytłumaczyć proces rodzenia się zła. Największym wyzwaniem jest pokazanie, że każdy z nas - indoktrynowany i poddawany działaniu socjotechnik - może być do niego zdolny.

Grunt pod ludobójstwo był przygotowywany, najpierw przez politykę kolonialną, potem przez rodzimy reżim. Zbrodnia nie jest dziełem umysłu szaleńca, lecz racjonalisty,

kalkulującego i przewidującego przyszłość. Od 1992 r. programy wszystkich partii Hutu proponowały zabójstwa Tutsich. Odczytywano je na mityngach, powtarzano w radiu, aby wszyscy mogli słyszeć. Za tą masakrą stoją ludzie wykształceni: profesorowie, politycy, dziennikarze, którzy studiowali na uniwersytetach w Europie. Hatzfeld chce, abyśmy o tym nie zapominali.

***

Znaczenie ma narodowość autora "Nagości życia". Pisanie tej książki i pokora temu towarzysząca to minimalny dług, jaki Hatzfeld może spłacić wobec Tutsi, albowiem stosunek francuskiego rządu do ludobójstwa rwandyjskiego pozostaje dwuznaczny. W 2006 r. powołana w Kigali niezależna komisja śledcza oskarżyła Paryż o to, że niemal do końca wspierał reżim Hutu: doradcy francuscy mieli się obracać w najwyższych kręgach elity rwandyjskiej.

Chwilę po zestrzeleniu samolotu prezydenckiego, w Nyamacie, powiecie, który zamieszkują bohaterowie "Nagości życia", pojawiają się opancerzone transportery ONZ i zabierają wyłącznie Europejczyków - księży i zakonnice, którzy opuścili swoich parafian bez słowa wyjaśnienia. Szwajcarskie siostry chciały wziąć ze sobą zakonnice Tutsi, jednak żołnierze ONZ uznali, że ich miejsce jest w Rwandzie. Wszystkie wkrótce zginęły, a Rada Bezpieczeństwa zredukowała siły ONZ z 2,5 tysiąca do 270 żołnierzy. Polscy pallotyni w czasie masakry byli ukryci na plebaniach, pogrążeni w modlitwie odcinającej ich od zdarzeń, co opisał Wojciech Tochman w jednym z wątków burzliwie dyskutowanej na łamach "Tygodnika" książki "Dzisiaj narysujemy śmierć".

***

Świat zachodni nie ma czystego sumienia wobec tej części Afryki. Hatzfeld podkreśla, jak ogromna odpowiedzialność leży po stronie białych, kiedyś kolonizujących, dziś milczących, pasywnych lub dających ciche przyzwolenie na ludobójstwo. Hatzfeld czuje się w Rwandzie intruzem. Ocaleni przypominają mu, że przybywa z kontynentu, którego mieszkańcy niewiele uczynili, aby ratować ich bliskich. Hatzfeld jest delikatny - wie, że są pytania, których nie może zadać. Ich konsekwencje byłyby fatalne, niewarte najbardziej niezwykłej opowieści.

Hatzfeld przyznaje się do bezradności - ludzkiej i zawodowej. Nie opuszcza go świadomość, że na zawsze pozostanie dla swoich rozmówców wykluczony z kręgu wspólnego doświadczenia. Nie jest więc możliwa realizacja towarzyszącej "Nagości życia" chęci zasypania przepaści między tymi, którzy ocaleli, a tymi, którzy ludobójstwo znają wyłącznie z ich przekazu. Z takich sprzeczności jest utkana ta znakomita książka.

Jean Hatzfeld "Nagość życia. Opowieści z bagien Rwandy", przełożył z francuskiego Jacek Giszczak. Czarne, Wołowiec 2011.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka działów Kultura i Reportaż. Biografka Jerzego Pilcha, Danuty Szaflarskiej, Jerzego Vetulaniego. Autorka m.in. rozmowy rzeki z Wojciechem Mannem „Głos” i wyboru rozmów z ludźmi kultury „Blisko, bliżej”. W maju 2023 r. ukazała się jej książka „Kora… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 29/2011