Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Przetrwało szereg świadectw opisujących jedyny ślub królewski, jaki odbył się w jasnogórskiej świątyni, niektórych nigdy dotąd nie ogłoszono drukiem. Teraz możemy je przeczytać, zebrane i starannie opracowane w aneksie do książki Marii Hennel-Bernasikowej. Autorka, wieloletni kustosz działu tkanin Zamku Królewskiego na Wawelu, zajęła się tym wydarzeniem niejako na marginesie głównego nurtu swoich badań, którym są dzieje wawelskiej kolekcji arrasów Zygmunta Augusta. Wypożyczone na tę okazję zygmuntowskie arrasy, rozwieszone w kościele i salach klasztoru, stanowiły bowiem tło ślubnej uroczystości. Przywieziono je na Jasną Górę nie z Wawelu zresztą, a... z Gdańska, gdzie spoczywały w skrzyniach u niejakiego Franciszka Gratty, pocztmistrza i kupca, zastawione przez poprzedniego króla, Jana Kazimierza, tuż przed opuszczeniem przezeń Polski po abdykacji.
Spór między Janem Kazimierzem a Rzecząpospolitą o prawo własności wawelskich arrasów to jeden z wątków, które pojawiają się na marginesie tej historii. Bowiem - i to jest jedna z zalet książki Marii Hennel-Bernasikowej - oglądane jakby pod szkłem powiększającym wydarzenie sprzed wieków pozwala równocześnie dostrzec wiele innych, szerszych problemów. Dotyczą one zarówno wielkiej polityki, jak i ówczesnej religijności czy kultury.
Michał Korybut Wiśniowiecki, syn znanego nam z kart “Ogniem i mieczem" księcia Jeremiego, “Król Piast" powołany w czerwcu 1669 roku na tron przez masy szlacheckie wbrew woli magnaterii, nie ma u historyków dobrej prasy. Wypomina mu się brak lotności, brak talentów politycznych i chorobliwe podobno obżarstwo, a jego krótkie czteroipółletnie panowanie kojarzy się głównie (znów Sienkiewicz!) z narastaniem niebezpieczeństwa tureckiego i poddaniem twierdzy w Kamieńcu Podolskim; triumf chocimski hetmana Sobieskiego zbiegł się ze śmiercią nieszczęsnego monarchy... Władysław Konopczyński podsumował Michała Korybuta sucho i okrutnie, pisząc, że władał ośmioma językami, ale w żadnym z nich nie miał nic do powiedzenia. Władysław Czapliński nazwał go “najgłupszym chyba władcą Polski". Paweł Jasienica sugeruje w dodatku za niektórymi źródłami królewską impotencję. Kraszewski, który w powieści “Król Piast" obszedł się z tytułowym bohaterem wyjątkowo łagodnie, oczernił z kolei jego habsburską żonę, wprowadzając na scenę fikcyjną postać zaufanego Eleonory, Włocha-truciciela...
Autorka jest w ocenach bardziej powściągliwa, woli trzymać się sprawdzonych faktów. Do Eleonory żywi wyraźną sympatię i przypomina, że takąż sympatię okazywała jej po śmierci męża opinia polska. Nie tai wprawdzie wad Michała Korybuta ani ułomności jego wyglądu, cytując nawet opis pozostawiony przez sekretarza przyszłej królowej (“Krótkie i grube nogi z trudem go dźwigały. Jego otyłość była monstrualna. Usta duże, otwarte, nozdrza nadmiernie rozszerzone ledwie nadążały oddychać"), zaznacza jednak, że autor żywił do władcy Polski niechęć. Zwięźle kreśli tło polityczne królewskiego ślubu, rolę stronnictwa profrancuskiego i konflikty rozdzierające Rzeczpospolitą od czasu elekcji, które sprawiły, że na Jasnej Górze nie pojawił się na przykład prymas Mikołaj Prażmowski, jeden z przywódców “malkontentów", czyli antykrólewskiej opozycji. Głównym celebransem był nuncjusz Galeazzo Marescotti; autorka wspomina przy okazji o innym konflikcie, kompetencyjnym, pomiędzy wysłannikiem Watykanu a polskim episkopatem.
Poznajemy trasę austriackiego orszaku - przez Ołomuniec i Tarnowskie Góry - i przebieg podróży, dowiadujemy się nawet, że po przybyciu orszaku na Jasną Górę hrabia Waldstein miał kłopoty z otwarciem drzwi karety cesarzowej. “Krótką lecz wytworną" mowę powitalną wygłosił ojciec prowincjał Jan Stradomski; świadkowie wspominają, że głos chciał zabrać także przeor, wsławiony obroną klasztoru przed Szwedami ojciec Augustyn Kordecki, ale na jego przemówienie zabrakło już czasu. Poznajemy mnóstwo smakowitych szczegółów: od hiszpańskiego kroju sukni ślubnej Eleonory, poprzez układ miejsc przy weselnym stole, po opis imponujących fajerwerków, które na koniec uroczystości przygotowano pod kierunkiem Marcina Kazimierza Kątskiego. Niekiedy szczegóły te są smakowite w sensie najzupełniej dosłownym, dotyczą bowiem kolejnych posiłków, a także kunsztownych (i bardzo kosztownych) konstrukcji z marcepanu, które niestety “wyzwoliły wśród zuchwałej gawiedzi żarłoczność" i zostały natychmiast połamane...
***
A lektura kolejnych świadectw potwierdza raz jeszcze dziwną (dziedziczną?) obojętność rodaków na sztuki plastyczne. Zachwyt nad arrasami wawelskimi - wzmocniony błędnym przekonaniem, jakoby ich projektantem był Rafael - oraz opis tego, co przedstawiają, znajdujemy w liście pana Des Noyers, Francuza, niegdyś doradcy królowej Ludwiki Marii, żony króla Jana Kazimierza. Wspomina o nich także w swej relacji nuncjusz - więc Włoch. A Polacy? U nich albo brak jakiejkolwiek wzmianki, albo zdawkowe słowa o “przebogatych oponach"... Bardzo to ładna i pouczająca książka, która pozwala dotknąć historii w jej stawaniu się, w przemawiającym do wyobraźni konkrecie. (Wydawnictwo Zakonu Paulinów Paulinianum, Jasna Góra - Częstochowa 2005, s. 248. Liczne ilustracje, na końcu wykaz źródeł i literatury oraz indeks osób.)
Lektor