Spojrzenie demona

Czytanie książek Włodzimierza Odojewskiego jest zajęciem niebezpiecznym. Pisanie o nich - jeszcze bardziej.

19.06.2005

Czyta się kilka minut

 /
/

Mimo wyrazistej fabuły z trudem poddają się streszczeniu, a streszczone - rozpadają się w rękach, bo pisarska wizja zamienia się w płaską historię. No właśnie: Odojewski pozostaje przede wszystkim pisarzem wizji - historycznej, historiozoficznej, antropologicznej. Nie tylko patrzy na świat w określony sposób, ale dla tego sposobu patrzenia znalazł własny, rozpoznawalny na pierwszy rzut oka styl. Nowoczesne i wrośnięte w tradycję literacką, uniwersalne i bardzo polskie książki Odojewskiego pozostają wyzwaniem - dla czytelników, krytyków, historyków literatury.

Drugie życie

Rok 1989 przyniósł Odojewskiemu drugie pisarskie życie. W 1990 roku ukazało się pierwsze krajowe wydanie “Zasypie wszystko, zawieje...", najwybitniejszej książki Odojewskiego i jednego z kilku bezsprzecznych arcydzieł polskiej powieści, nie tylko powojennej. Potem przyszły wznowienia innych książek, pozycje nowe, a także typowe dla pisarza “wersje poprawione". Choć autor “Zmierzchu świata" nie zdecydował się na powrót do Polski na stałe, zajął należne sobie miejsce w życiu literackim, jego książki osiągnęły wysokie nakłady, co było efektem zainteresowania również ze strony tych czytelników, którzy z nazwiskiem Odojewskiego najzwyczajniej się wcześniej nie zetknęli.

Przypomnijmy: “Zasypie wszystko, zawieje...", powieść napisana w latach 60., nie miała w chwili powstania szansy na publikację w Polsce, a pisarska troska o losy dzieła stała się bezpośrednią przyczyną wyjazdu jej autora z kraju w roku 1971. W 1973 r. powieść ukazała się wreszcie - najpierw w przekładzie na francuski, potem po polsku, w Bibliotece “Kultury". Ci, którym nie udało się jej wtedy przeczytać (a także ci, którzy o Odojewskim w ogóle nie słyszeli, bo od momentu emigracji jego nazwisko zostało objęte całkowitym zakazem druku), w 1990 r. przeżyli szok. Szokowała już może nie tyle otwartość, z jaką pisarz przedstawił prawdę o Katyniu i historię krwawego polsko-ukraińskiego konfliktu na dawnych kresach wschodnich, ile stylistyczna forma, w jakiej to uczynił.

“Zasypie wszystko, zawieje...", książka diabelska, rozpasana, frenetyczna, stała na przeciwstawnym biegunie tradycji pisania o wojnie, która w literaturze polskiej zdobyła sobie dominującą pozycję: tradycji powściągliwości, tradycji antyheroicznej, a bywało, że ironicznej i demaskatorskiej. Czytelnika książki Odojewskiego uderzał odór otwartych zbiorowych mogił, w których spoczywały ciała polskich oficerów w katyńskim lesie, a krytycy nie mogli wyjść z podziwu, że można jeszcze tak - z sukcesem! - pisać.

Zachwyt krytyków nie był zresztą wcale jednomyślny. Niektórzy zarzucili pisarzowi wtórność i wykorzystanie bolesnych tematów dla artystowskiego popisu. Maria Janion w pełnym pasji szkicu opublikowanym jeszcze przed krajowym wydaniem “Zasypie wszystko, zawieje..." uprzedzała te zarzuty, nie tylko podkreślając wielkość pisarza, ale pokazując jego związki z nurtem ukraińskim polskiego romantyzmu. Mimochodem wyraziła również zdziwienie brakiem krytycznej recepcji dzieła Odojewskiego. Ta sytuacja do dziś radykalnie się nie zmieniła: Odojewski wciąż czeka na wnikliwego monografistę.

O pisarzu zrobiło się znów głośno pod koniec lat 90., w momencie ukazania się “Oksany". Zamiast oczekiwanej (i zapowiadanej) kontynuacji “Zasypie wszystko, zawieje..." czytelnicy otrzymali zupełnie inną historię - rozgrywającą się na tle włoskich krajobrazów opowieść o miłości chorego na raka polskiego emigranta i znacznie młodszej Ukrainki. Powieści towarzyszyło chłodne przyjęcie. Andrzej Stasiuk, miłośnik Odojewskiego, wyraził swe rozczarowanie tym, jak napisał, “romansem w nie najlepszym stylu". Inni dostrzegli w książce Odojewskiego istotne przewartościowanie jego światopoglądu, próbę przezwyciężenia charakterystycznego dla pisarza fatalizmu, uwolnienia się od upiorów pamięci.

Jedźmy, wracajmy...

Oczekiwanie na nowe arcydzieło, które dla każdego autora jest bez wątpienia sytuacją kłopotliwą, pozostaje jednocześnie nie lada wyróżnieniem, oznacza bowiem, że udało mu się narzucić swą wizję z niezwykłą siłą. Podobny był wszak przypadek innych znakomitych prozaików - choćby Marqueza czy Grassa. Nie napisali oni może nigdy drugiego dzieła na miarę oczekiwań czytelników, napisali natomiast książki znaczące, a nawet wybitne. Czy nie są takimi książkami “Turbot" i “Miłość w czasach zarazy"? Czy nie mamy pewności, że kilka opowiadań z tomu “Jedźmy, wracajmy..." pozostanie na zawsze w literaturze polskiej?

Tom “Jedźmy, wracajmy...", który należy zaliczyć do najważniejszych dokonań Odojewskiego, ukazał się dwukrotnie - po raz pierwszy w 1993 r., po raz drugi, wzbogacony o kilka znakomitych opowiadań - w roku 2000. Poprzez swych bohaterów Odojewski raz jeszcze wrócił do zasadniczych doświadczeń swej twórczości, w właściwy sobie sposób tkając z opowiadań niezwykłą powieść-nie-powieść.

Bohaterem pierwszych opowiadań, osadzonych w tuż przedwojennej i wojennej rzeczywistości, jest dziecko czy raczej kilkoro dzieci (Marek, Wiktor, Karolina) zawieszonych w stanie granicznym - między dzieciństwem a dorosłością, niewinnością i wtajemniczeniem. Bohaterem ostatnich - człowiek u progu starości. Powracają wątki znane z twórczości Odojewskiego: II wojna światowa na polsko-ukraińskim pograniczu, mordy, Zagłada, koniec dawnego świata, pamięć o zbrodni, która nie pozwala normalnie żyć, rozdwojona świadomość emigranta. Kilka opowiadań rozgrywa się w rzeczywistości PRL-owskiej, ukazując ludzi o podwójnej moralności, zdolnych ze strachu, zmęczenia lub oportunizmu do zaprzeczenia samym sobie bądź ukrywania prawdy o zbrodni. W opowiadaniu tytułowym Odojewski opisuje podróż ojca i syna na zrujnowaną Ukrainę, wiele lat po wojnie. Podróż okazuje się klęską, bo zamyka bohaterów w jakimś “pomiędzy" - potrzebą i kruchością pamięci, koniecznością i niemożnością zapomnienia.

To, co nie do końca udało się Odojewskiemu trzydzieści z górą lat wcześniej, w “Wyspie ocalenia" - przedstawienie wiarygodnej opowieści o dojrzewaniu - udało mu się w opowiadaniach otwierających tom “Jedźmy, wracajmy". Mimo drastycznych szczegółów opowiadania te odznaczają się niezwykłą delikatnością, której towarzyszy psychologiczna przenikliwość. W “Koniu pułkownika" drobny epizod z okupacyjnej przeszłości - zabicie konia przez bandę ukraińskich wyrostków - wryje się na zawsze w pamięć bohaterów, stając się symboliczną granicą dzieciństwa. W “Nie można cię samego zostawić o zmierzchu" temat pierwszych erotycznych wtajemniczeń jest równoległy do tematu wtajemniczenia w okrucieństwo wojny. “Cyrk przyjechał, cyrk odjechał" to opowieść o wizycie cyrku, wśród którego pracowników znajdują się ukrywający się Żydzi, i o erotycznej inicjacji głównego bohatera, której dokonuje pracująca w cyrku liliputka.

Jest wreszcie wieloznaczne opowiadanie “Sezon w Wenecji". W pierwszych dniach II wojny bohater, rozczarowany niemożliwością odbycia obiecanej wcześniej przez rodziców weneckiej podróży, dzięki zbiegowi okoliczności ma szansę zrealizować to marzenie na zupełnie innej płaszczyźnie. Gdy w piwnicy domu wybija źródło (później okaże się ono po prostu pękniętą rurą), Marek z pomocą innych dzieci i dorosłych buduje w piwnicy własną Wenecję, po której, niczym gondolą, porusza się drewnianą balią. Na tym niezwykłym koncepcie zostaje oparte najbardziej tajemnicze opowiadanie Odojewskiego, w którym autor pozwolił zatriumfować wyobraźni nad wojenną rzeczywistością, Wenecji wymyślonej nad prawdziwą (gdzie na narratora czeka zupełnie inna gondola - łódź Charona), umożliwiając zarazem ulotny moment harmonii między światem dorosłych i światem dzieci. Opowiadanie to każe być może inaczej spojrzeć na twórczość Odojewskiego.

Czas odwrócony

Odojewski urodził się w 1930 roku. Jego ojciec, Stanisław Jan Jasiński-Odojewski był muzykiem i kompozytorem piosenek, właścicielem wydawnictwa Tempo. Część wojny spędził Odojewski u rodziny, na kresach. “Myśleliśmy, że jedziemy na wakacje i odwiedzić krewnych. I trafiliśmy na rzeź Polaków. W 1943 roku był kolejny zjazd organizacji ukraińskich, który wytyczył postępowanie wobec mniejszości etnicznych, po prostu czystki", wspominał pisarz. Po wojnie ukończył socjologię na uniwersytecie Adama Mickiewicza w Poznaniu, potem w Polskim Radiu kierował Studiem Współczesnego Teatru, skąd został usunięty po wydarzeniach Marca 1968. Polskę mógł opuścić dzięki stypendium Berlińskiej Akademii Literatury, związał się z Radiem Wolna Europa, w którym prowadził dział artystyczno-literacki. Zamieszkał w Monachium.

Odojewski debiutował w 1951 roku “Wyspą ocalenia". Był to nietypowy debiut - napisaną rok wcześniej powieść czytano w radiu. Powieść nie ukazała się wówczas drukiem i właściwie jej nie znamy. Wersja, która została opublikowana w 1964 roku, była wersją w istotny sposób przerobioną przez autora. Już w tej pierwszej książce wprowadził on na scenę postaci swych najważniejszych książek, które miały się potem złożyć na cykl podolski. Natomiast pierwotny zamiar pisarski - napisania opowieści o dojrzewaniu bohatera w wojennych warunkach - był odległy od ostatecznego rezultatu (tego z lat 60.), a przyszłą wizję autora “Zasypie wszystko, zawieje..." zapowiadał tylko częściowo.

W “Opowieściach leskich" (1954), książce odstającej rangą artystyczną i jednowymiarowością historiozofii od pozostałych utworów autora, konflikt polsko-ukraiński zyskał jednoznaczną, klasową interpretację. Właściwym wprowadzeniem w świat wyobraźni Odojewskiego były dopiero kolejne utwory: powieść “Miejsca nawiedzone" (1959), zbiór opowiadań “Kwarantanna" (1960) i najlepszy z nich - powieść “Czas odwrócony" (1965). W utworach tych portretował bohaterów znajdujących się w dziwacznym stanie, rozdartych między przeszłością a teraźniejszością, jawą i snem, życiem i śmiercią.

Bohater “Czasu odwróconego", nietypowej opowieści detektywistycznej, Wacław Konradius, skromny pracownik naukowy i były uczestnik podziemia, dwadzieścia lat po wojnie otrzymuje list wyznaczający mu czas i miejsce planowanej w czasie wojny akcji. W toku prowadzonego przez siebie dochodzenia orientuje się, że nie może być już pewny własnego życiorysu, że przed dwudziestu laty być może w sposób niezawiniony doprowadził do klęski planowanej akcji odwetowej (której celem było zabicie gestapowca), co więcej, że może sam zginął w czasie trwania tej akcji, a jego ciało spoczywa teraz w anonimowym grobie na Powązkach.

W tej krótkiej powieści odnajdujemy już większość charakterystycznych dla Odojewskiego motywów: niezawinioną winę (czyli fatum) ciążące nad losem bohatera, ewokowanie świata przedstawionego jako snu, ale snu bardziej realnego i bardziej bolesnego niż sama rzeczywistość, wreszcie koncepcję czasu kolistego, który nadaje poczynaniom bohaterów mityczny ciężar. “I to się zacznie znowu od samego początku, koniec zaś będzie po paru dniach nowym początkiem, i już nigdy, nigdy nie wyjdę poza ów zaklęty krąg historii (...) i jej powtórzeń".

Cykl podolski

Historiozofia ta najpełniej wyraziła się w cyklu podolskim, który powstawał zgodnie z romantyczną dyrektywą nieciągłości. Jego dwie pierwsze części - “Wyspa ocalenia" i “Zmierzch świata" - powstałe w takiej właśnie kolejności, nie były ani dwoma pierwszymi rozdziałami jednej sagi rodzinnej, ani szkicami do mającej kiedyś powstać Całości. Zróżnicowane gatunkowo (“Wyspa ocalenia" to powieść, “Zmierzch świata" jest, przynajmniej formalnie, zbiorem opowiadań), nie respektują zasad chronologii (wszystkie trzy książki przynajmniej po części dotyczą tego samego okresu) ani reguł suspensu (wcześniejszy “Zmierzch świata" wyjawia późniejsze losy bohaterów, które pozostaną zagadką dla czytelników “Zasypie wszystko..."). Głównym celem Odojewskiego było pokazanie, w jaki sposób te same wydarzenia załamują się w świadomości różnych bohaterów, a jednocześnie stworzenie na wskroś nowoczesnej formuły epickiej, pozbawionej wszechwiedzącego narratora porządkującego powieściowy świat, za to wciągającej czytelnika w przepaść rozmaitych miejsc, czasów, nakładających się na siebie wspomnień, przeżyć i wizji.

A bohaterów jest kilku. Najważniejszy z nich to Piotr Czerestwienski, potomek białych emigrantów, którzy schronili się na Ukrainie przed rewolucyjną zawieruchą. Wbrew dziadkowi, Mikołajowi Fiodorowiczowi, który wobec konfliktu polsko-ukraińskiego usiłuje zachować postawę dumnego outsidera, Piotr odczuwa potrzebę zaangażowania. Jego motywacje mają charakter osobisty - ich źródłem jest skrywana przed Piotrem rodzinna tajemnica. Otóż bratem przyrodnim Piotra jest Semen Gawryluk, ukraiński watażka w mundurze zbrodniczej dywizji SS “Nachtigall", przywódca band mordujących Polaków, dokonujących gwałtów i pustoszących szlacheckie dwory. Istnienie Gawryluka, złowrogiego sobowtóra, staje się dla Piotra wyzwaniem. Drugi wątek cyklu Odojewskiego wiąże się z osobą Pawła Woynowicza, kuzyna Piotra, tak jak i Piotr zakochanego w swej szwagierce, Katarzynie, co staje się przyczyną konfliktu między dawnymi przyjaciółmi. To z osobą Pawła wiąże się wątek katyński (bohater jedzie do Katynia, by zidentyfikować zwłoki brata).

Streszczenie cyklu Odojewskiego niewiele daje. Mimo pewnych aspiracji autora, by powstał nowy wariant szlacheckiej sagi (splecione dzieje dwóch rodów), taka saga nie powstaje. Zamiast niej mamy ten przedziwny cykl-podróż, cykl-sen, cykl-fantasmagorię, którego nie da się właściwie opisać, można go tylko przeżyć. Bohaterowie Odojewskiego zawsze są w drodze - gonią, uciekają, powracają, szukają kogoś. Po drodze mijają - pobojowiska, drogi wypełnione tłumem uciekinierów, złowrogie stepy.

“Noc tężeje. Ciemność wlewa się przez okna niby gęsta smoła, tylko na widnokręgu, zawieszony nisko u skraju nieba, rudy poblask, który zamiast unosić się wzwyż, opada wolno po bokach i kładzie się na ciemnej powierzchni dalekich wertepów, bezsilny i zarazem pozbawiony ciężkości. Łuna gorzejącej gdzieś wsi. A w pobliżu jakby wszystko umarło. Prócz nocnych świerszczy. Grają niestrudzenie, niezmordowanie. Pamięć zaś rekonstruuje".

I jeszcze: “pod murami leżą trupy psów z osmaloną sierścią, w przełazie między domami krowa z wyrzuconymi do góry racicami wybałusza martwe oczy, w podwórzach pościel wdeptana w chodniki i popiół, szkło z okien pod nogami, pobite lustra, garnki, butelki, drut do bicia śmietany, papiery, zrudziałe książki, tynk, połamane krzesła, zgięty lichtarz, nie dopalone do końca pończochy dziecięce, guziki. Później podkopcone sady, trawa w sadach zapajęczona, zapylona popiołem, w suchym podszyciu agrestu milczkiem buszują szpaki, odgłos kroków trwoży je, a zapach ciągle ten sam: miedź i guma. A jeszcze później kupy gdzieniegdzie czegoś sklęśniętego, powleczonego pyłem i pleśnią. Jakby trupy w łachmanach".

Pożary, mord, rabunek

Podróżujący przez ten krajobraz bohaterowie są dumni i wspaniali, ale w bardzo specyficzny sposób. Oszczędzono im sienkiewiczowskich nudnych zalet i malowniczych wad, stoją niejako “poza dobrem i złem", wszyscy oni działają właściwie wbrew sobie, ich losem kieruje Los, “straszliwe przeznaczenie". Odojewski-romantyk rozrywa mesjanistyczny stop chrześcijaństwa i romantyzmu, patrzy na historię nie jako na teleologiczny proces, który zakończy akt sprawiedliwości, przywrócenia zachwianej równowagi, rozejścia się ludzi na dwie strony: prawych i nieprawych, zbawionych i potępionych, ale jako na wieczny obrót tego samego okręgu rzezi i krwi. “Pożary, mord, rabunek. Że też to wszystko powtarza się tutaj tak cyklicznie, niby pory roku. Następnie powraca się, zaczyna od nowa, uprawia tę ziemię i chłopi snują się łagodnie senni, uśmiechnięci, kłaniają nisko, przychodzą prosić o poradę w swoich rodzinnych sprawach, są szczerzy i otwarci, aż do powtórnego wybuchu, kiedy przybiegną z zapaloną żagwią pod nasz dach".

Zbigniew Bieńkowski w znakomitym eseju z lat 60. (ten czterostronicowy tekst do dziś pozostaje jedną z najważniejszych wypowiedzi krytycznych na temat twórczości Odojewskiego) stwierdził, że książki autora “Wyspy ocalenia" tworzą jakby jeden wielki monolog wewnętrzny. “Każde zdanie jest u Odojewskiego i relacją zdarzenia, i przewidzeniem możliwości, a jednocześnie drobiazgowym komentarzem analitycznym doznania tego zdarzenia, ogarniającego i to, co realne, i to, co możliwe". Aż kusi, by zapytać, czyj to monolog, z którego, jak wiry na powierzchni rzeki, wyłaniają się głosy i myśli bohaterów. Ten monolog jest jednocześnie zimny i namiętny, jest w nim fascynacja śmiercią i rozkładem (obraz wnętrzności wypływających z brzuchów ludzi i zwierząt to jeden z motywów powracających u Odojewskiego z ponurą częstotliwością), która roztacza estetyczny czar, brak dyskrecji w towarzyszeniu umierającym i uderzająca czasem nieczułość.

Nie zdziwiłbym się, gdyby autorem tego monologu był baudelaire’owski demon. Zaiste, czytając Odojewskiego można czasem usłyszeć chichot diabła.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 25/2005