Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Drzewo nie pójdzie sobie stąd przez najbliższy kwadrans.
Będzie czekało, aż rozrośnie się cisza. Jego cisza i twoja.
Wie, że jesteś dla niego, bez końca, bez słów, jego.
Oto więc jest drzewo. Nagła, jasna zupełność
w królestwie oka. To drzewo.
Wynika z ziemi, jakby wynikało z istoty,
lecz jesienią gubi tylko liście, a nie właściwości.
Żadna z jego gałęzi nie wie, że ma pięć liter.
Oto więc jest drzewo. To drzewo.
Wszystko, co obok, reszta,
przejawia się w mgnieniach
elastycznych form. Powietrze
jest wiatrem. Wiatr dreszczem.
Język przełęczą rozpiętą nad powietrzem.
Trawa to coś bezładnego, odpornego na pieszczoty
skupienia. To ład bez konwencji. Nie jest bezlitosna
jak sens. Zawsze może odejść nieproszona do republiki
zaschniętego gardła. Nie ma w niej pojedynczości
samobójczej kuli.
Tajemnica horyzontu bez perspektywy. Czy to mogło
przydarzyć się kubkowi z herbatą? Albo powietrzu, które
nie ma domu? Ani najmniejszych nadziei na przyczółek
w kręgu życia? Choć pustka przydarza się nam i pomiędzy
gałązkami liter - i wieją tam przeciągi? I kiełkują liście?
Łodygi ideałów płowieją na słońcu.
Powiedz: jak przeżywasz to samo -
podług wiary w oko, czy podług uczynków światła?
Porządek to sok płynący w żyłach słońca.
Oto jest to, co widzę: To drzewo.
A może tylko: ,,drzewo", bo czy widzę ,,to"?
“To" nam się nie przydarza,
jest za drzwiami, zawsze.
Bezpieczne, ukryte w mroku.
Wszystko jest do otrzymania w tej traktierni z ładu.
Czy chmury to biografia postępu
- czy wstęp do systemu?
Za chwilę będą tu kołysać dzieciątko rozpoznania,
drzewa przyjdą żreć z ręki. Na razie jest przemoc,
oko bez powieki, i ze wszystkich podmiotów
wyziera zaprzeszłość.
Oto więc jest drzewo. To drzewo.
To nie jest ,,to". To drzewo.
Ma serce z wiatru, a swoją
skończoność bierze sponad ziemi.
Spowite trwaniem bez pamięci,
jest tym, czym jest. To drzewo.
Z dachu słów nie widać szlaków mroku.
Ślady są wszędzie i nigdzie.
Tak dokonuje się bezszelestność
według Ewangelii według imion liści.
Ty też nie jesteś zbudowany z samych liter,
a przecież nie wyglądasz,
jakbyś tylko wyglądał.
Semantyka, jak wiadomo, jest nauką o grobach: tak oto
czyniąc wybór między profilami, czyż nie czujesz się, jakbyś
wpadał w zasadzkę iluzji, mój drogi żeglarzu przyczyn
i pozorów?
Nie chodzi mi o wierność przeoczeniu:
pomijając drzewo, jest jeszcze ,,to",
akt oczywistości, suwerenny, nagły, to coś,
co wynosi piekło obłoków na niebo nieba.
Marek K. E. Baczewski (ur. 1965) - poeta. Opublikowal m.in. “Fortepian Baczewskiego i inne konstrukcje" (1994), “Taniec piórem" (1998), “Kasandra idzie przypudrowac nosek" (1999), “Wiersze zebrane" (1999) “Antologia wierszy niesmialych" (2003). Mieszka w Zawierciu.