Mamy być uczniami

Ks. WOJCIECH RZESZOWSKI i Ks. TOMASZ TRZASKAWKA, formatorzy: Franciszek ukazał nową wizję Kościoła. Dlatego zmieniliśmy sposób, cele i priorytety formacji kandydatów na księży.
 / WALDEMAR KOMPAŁA / AGENCJA GAZETA
/ WALDEMAR KOMPAŁA / AGENCJA GAZETA

ARTUR SPORNIAK: Biskupi zatwierdzili nowe zasady formacji kleryków. Odnosząc się do tego dokumentu, dwa miesiące temu, ks. Wojciech Rzeszowski na tych łamach zapowiadał, że „będzie to znacznie inne ujęcie niż obowiązujące dotychczas zasady formacji i studiów”. Na czym polega jego nowość?

KS. WOJCIECH RZESZOWSKI: Punktem wyjścia do opracowania nowej „Drogi formacji prezbiterów w Polsce” (czyli „Ratio institutionis sacerdotalis pro Polonia”) był dokument watykański wydany trzy lata temu „Dar powołania do kapłaństwa” („Ratio fundamentalis institutionis sacerdotalis”), a w nim mamy nową koncepcję formacji, nowe ujęcie jej etapów oraz celów. Jest to zgodne z zamysłem papieża Franciszka, który ukazuje wizję Kościoła – mniej statycznego, a bardziej misyjnego. Kapłan ma być najpierw uczniem, potem przyjacielem Chrystusa, a wreszcie Jego misjonarzem. W obu dokumentach nastawienie na wyjście Kościoła do świata jest wyraźnie widoczne. Wizja wcześniejszego dokumentu była bardziej statyczna, obecna ma większą dynamikę ewangelizacyjną, związaną z otwarciem na peryferie świata.

Ks. TOMASZ TRZASKAWKA: O ile w poprzednim „Ratio” mieliśmy wyznaczone etapy poprzez przyjmowanie posług lektoratu, akolitatu, święcenia diakonatu i prezbiteratu, o tyle teraz, zachowawszy dotychczasową etapowość, mamy coś znacznie bogatszego w treść. Kandydaci zaczynają od roku propedeutycznego, potem jest dwuletni „etap stawania się uczniem Jezusa”, następnie trzyletni „etap upodabniania się do Chrystusa” jako Kapłana, Głowy, Sługi, Pasterza i Oblubieńca Kościoła. Ten cykl kończy się etapem pastoralnym związanym z przygotowaniem do święceń diakonatu i prezbiteratu. W zmianie tej chodziło o zdynamizowanie samej formacji, rozumianej głównie jako osobista współpraca z Bogiem we wspólnocie Kościoła, a nie tylko o skupianie się na przygotowaniu do święceń i późniejszej posługi.

Nowością jest rok propedeutyczny.

WR: Myśl o nim, także w dokumentach kościelnych, była już od dawna, ale funkcjonował on tylko w kilku seminariach. Teraz będzie obowiązkowy. Zakłada znacznie większą pracę nad doświadczeniem własnego życia. Rok propedeutyczny nie będzie wygodnym życiem pod kloszem! Pomocą ku temu mają być różne zaangażowania wolontariackie, warsztaty psychologiczne, spotkania. Chodzi o głębsze i bardziej świadome konfrontowanie się z życiem w sobie i wokół siebie. Rok ten ma sens bardziej inicjacyjny niż edukacyjny. Także duchowo potrzebne jest przejście od wiary tradycji i rytuałów do osobistego doświadczenia Boga, dialogu ze Słowem Bożym, uruchomienie stałego procesu nawracania. To swoisty formacyjny wstęp do wstępu: czyli kandydat powinien zdobyć umiejętność współpracy z łaską, by mógł wyruszyć w drogę. Nasz dokument wyraźnie akcentuje, że pierwszym i najważniejszym formatorem jest sam Bóg. A pierwszą osobą odpowiedzialną za rozwój jest sam kandydat.

Lektura nowego „Ratio” daje wrażenie, że duży nacisk położony jest na indywidualny rozwój duchowy kleryka.

WR: W formacji zawsze były obecne jej cztery wymiary: ludzki, duchowy, intelektualny i pastoralny. Zawsze też życie duchowe stanowiło fundament i zwornik formacji. W 2013 r. ukazało się nowe watykańskie Dyrektorium o posłudze kapłanów, które przypomina, że dla życia i posługi prezbiterów kluczowa jest ich tożsamość duchowa, a nie funkcjonalność społeczna. Dlatego w nowym „Ratio” również mocno akcentuje się rozwój tożsamości. Nie kształtujemy głównie teologów czy menedżerów duszpasterskich, ale ludzi wiary, którzy będą gotowi utożsamiać się z życiem i misją samego Chrystusa.

Rewolucji w formacji dokonał już kard. Jean-Marie Lustiger. W 1984 r. podzielił kleryków na kilkuosobowe grupy. Każda z nich zamieszkała przy którejś z paryskich parafii. Dzięki temu klerycy od początku uczestniczyli w życiu parafii, jednocześnie studiując teologię. Czy tworząc ten dokument, nie myśleliście o podobnie radykalnych zmianach?

WR: To rzeczywiście był dobry krok. Trzeba jednak pamiętać o specyfice laickiej Francji, gdzie jest mniej kandydatów do kapłaństwa, zwykle zgłaszają się osoby starsze, wykształcone i dojrzałe życiowo. To sprawiało, że taki model formacji był bardziej naturalny. W Polsce mamy więcej kandydatów i są to zazwyczaj młodzi chłopcy po maturze, bez większego doświadczenia życiowego.

Konteksty są tak różne, że proste przeniesienie francuskich pomysłów byłoby nierealne. Ale model formacji w polskim „Ratio” jest bardziej otwarty na świat, bardziej dynamiczny i pastoralny. Formacja przewiduje dłuższe praktyki duszpasterskie jeszcze przed podjęciem ostatecznej decyzji o święceniach.

TT: Watykańskie „Ratio fundamentalis” podkreśla znaczenie wspólnoty. Wprowadzamy zatem wspólnotowość jako stałą cechę formacji – mając na myśli nie tylko wspólnotę seminaryjną. Program formacji na każdym etapie próbuje stymulować wspólnotowość i wychowuje do dojrzewania w wielości relacji. Seminarium ma być otwarte na różne wspólnoty, także zewnętrzne. Na przykład podczas etapu propedeutycznego seminarzyści – oprócz tego, że tworzą własną wspólnotę, bo mieszkają w osobnym domu – mogą uczestniczyć przez dłuższy czas w wolontariacie.

Skoro w większości przychodzą chłopcy po maturze, czy nie dobrym pomysłem byłoby podnieść wiek kandydatów – niech kilka lat jeszcze popracują albo pouczą się i bardziej dojrzeją?

WR: Nie można generalizować, że wszyscy są niedojrzali. To prawda, że kandydaci są dziećmi tego świata i wielu z nich potrzebuje kształtowania swej osobowości. Ale właśnie po to jest wspomniany rok propedeutyczny.

Tu warto dodać, że nowe „Ratio”, podobnie jak inne dokumenty, podkreśla, iż formacja musi być spersonalizowana. Powinna odpowiadać potrzebom epoki, ale też musi być dostosowana do danego człowieka i jego możliwości. Prowadzenie zatem musi być bardziej indywidualne, nastawione na towarzyszenie i wspieranie rozwoju kleryków. Ma ich nauczyć samodzielnej współpracy z łaską.

TT: Seminarium pozostanie 6-letnie. Do tego dochodzi rok propedeutyczny na początku. Ale jednocześnie uznajemy, że każdy ma własne tempo rozwoju. W związku z tym możliwe są doświadczenia formacyjne poza seminarium, zwłaszcza pod koniec każdego z etapów.

Taki urlop?

WR: Urlopy zawsze funkcjonowały, ale częściej w kontekście negatywnym – potrzebna była przerwa, jako czas do namysłu lub dodatkowej pracy nad sobą.

TT: Tu natomiast pojawia się inny punkt widzenia. Formacja ma być z zasady dostosowywana do możliwości i tempa rozwoju wychowanków. Patrzymy nie tylko na ramy czasowe wspomnianych etapów formacji, ale również na to, co dany człowiek osiągnął i co mu jest następnie potrzebne.

WR: Mniej ważne zatem będzie, na którym jest roku, a bardziej, jak zrealizował cele poszczególnych etapów formacji. Innymi słowy, jaki jest etap jego rozwoju duchowego i jakie są owoce formacji.

TT: Chodzi o rozwój całościowy kandydata do prezbiteratu. Mamy na względzie to, jaką on ma kondycję psychiczną, czy radzi sobie ze swoimi emocjami, jaki jest poziom dojrzałości jego relacji, jak funkcjonuje społecznie. Całościowe rozeznanie indywidualizuje drogę formacji, choć wspólnota i towarzyszenie wspólnotowe pozostają stałymi cechami formacji kapłańskiej.

Klerycy w Paryżu muszą sobie sami gotować – prosta, a kształcąca zaradność rzecz. O polskich seminariach mówi się, że chowają kleryków pod kloszem. W jaki sposób ma to się zmienić?

TT: Na roku propedeutycznym tak już się dzieje – kandydaci biorą odpowiedzialność za funkcjonowanie domu, w którym żyją. Formacja tego etapu nie odrywa ich od życia, nie umieszcza pod kloszem, przeciwnie, staje się szkołą życia, która konfrontuje ich z rzeczywistością.

WR: Seminarium, by spełnić swoją misję, musi stworzyć pewną przestrzeń odosobnienia, zwłaszcza na pierwszych etapach formacji. Później stopniowo powinna się otwierać i poszerzać. I tak się zazwyczaj dzieje. Klerycy muszą mieć czas na studia, na pracę własną, rozwój duchowy... Nie jest też prawdą, że klerycy nie mają żadnej odpowiedzialności i żyją oderwani od codzienności. To błędna kalka myślowa często powtarzana z dawnych czasów. Zwłaszcza dziś, gdy kleryków jest znacznie mniej niż kiedyś, muszą podejmować znacznie więcej prac dotyczących funkcjonowania domu, gdyż wiele rzeczy robią sami. Jeżeli czegoś nie zrobią, jest to natychmiast weryfikowane przez wspólnotę, bo gdzieś powstaje bałagan czy coś przestaje funkcjonować. Poza tym od początku formacja przewiduje wyjścia poza seminarium w różne miejsca, jak np. do domów opieki, domów dziecka, hospicjum, szpitali, więzienia, itp. Konfrontacja z rzeczywistością występuje na każdym etapie formacji. Chyba nikt nie powie, że więzienie czy hospicjum to cieplarnia.

Zaostrzone natomiast zostały kryteria przyjęć. Najgłośniejsze zaostrzenie dotyczy osób „o utrwalonych tendencjach homoseksualnych”.

WR: To nie do końca jest prawda. Jako były rektor i przewodniczący Konferencji Rektorów Wyższych Seminariów Duchownych mogę potwierdzić, że w tej materii uważność towarzyszy nam już od lat. Natomiast rzeczywiście jest pewne sprzężenie między aktualną wrażliwością społeczeństwa na ten problem a Kościołem.


Czytaj także: Ks. Jacek Prusak: Sutanna nie czyni z kleryka księdza


Tego przykładem są także normy dotyczące ochrony małoletnich. Jeśli jest większa świadomość społeczna, jest też większa świadomość Kościoła, który ma już wypracowane procedury ochrony dzieci i młodzieży, nieustannie się szkoli i stopniowo buduje odpowiedni system prewencji. Dzisiaj kleryk, który wychodzi z seminarium, nie tylko podlega diagnostyce dojrzałości psychoseksualnej (nie tylko dotyczącej orientacji seksualnej), ale musi być odpowiednio przeszkolony i mieć świadomość standardów, które go obowiązują oraz odpowiednie umiejętności, by bezpiecznie pracować z dziećmi. Nowe „Ratio” wyraźnie o tym mówi.

TT: Na każdym etapie formacji zwraca się uwagę na dojrzewanie psychoseksualne i przygotowanie do celibatu. To charakterystyczna cecha nowego „Ratio”.

Siedem razy pojawia się słowo „kobieta”. W dwóch miejscach chodzi wyraźnie o dopuszczenie kobiet do formacji kleryków oraz słuchania ich opinii. To nowość?

WR: Z pewnością kobiet w formacji kiedyś było mniej, ale były. Pamiętajmy, że dotychczas mówiło się i pisało o udziale świeckich specjalistów – nie różnicowano na kobiety i mężczyzn. To, jaką płeć będzie miał psycholog, jest drugorzędne – ważne, żeby był profesjonalistą. Dziś faktycznie obecność kobiet jest większa i ma swoje znaczenie, choć lokalnie mogą tu być różne tradycje. Różnorodność w tej materii jest dla formacji bogactwem.

Jednym z wymienionych celów formacji jest zdolność do nawiązania dojrzałej więzi z kobietami i mężczyznami. Jeśli dotychczas klerycy byli chronieni przed kontaktem z kobietami, jak mieli sprawdzać się i dorastać do dojrzałych relacji?

WR: Znowu powiem, że jest to kolejna nierealna kalka myślowa. Choć żyją w pewnym odosobnieniu, to nikt kleryków nie chronił przed kontaktem z kobietami. Seminarium to nie zamknięty klasztor kartuzów. Od pierwszego roku mają oni wiele okazji, by je spotykać. Już mówiliśmy, że uczestniczą w życiu różnych wspólnot, a tam przecież w większości są dziewczyny. Jeżeli klerycy pracują jako wolontariusze w szpitalu – jest podobnie. Nie mówiąc o tym, że w seminariach również pracują kobiety – np. w naszym gnieźnieńskim zatrudnionych jest ich około dziesięciu.

Głównymi formatorami pozostają mężczyźni – rektor, prefekci, spowiednicy, ojcowie duchowni. Czy kierownictwo duchowe może prowadzić kobieta, np. siostra zakonna?

WR: Trzeba odróżnić dwie rzeczy: mężczyźni – kapłani tworzą wąski zespół formacyjny, który towarzyszy klerykom „od rana do wieczora” i wprowadza ich w doświadczenie bycia księdzem. Ponieważ jest to specyficzna rola i dotyczy kapłańskiej tożsamości, dość trudno byłoby to powierzać kobietom. Natomiast jeśli chodzi o szerzej rozumiane kierownictwo duchowe czy inną pomoc w rozwoju, nie ma do tego przeszkód, choć nie zawsze jest to praktykowane. Dość często kobietom powierza się prowadzenie warsztatów, spotkań tematycznych, praktyk, ale i możliwości towarzyszenia i pomocy indywidualnej. Warto jednak myśleć nad tym, by kobiet w formacji było więcej.

Ponad 40 razy napotkać można dwa pojęcia: „dojrzałość” – co wydaje się oczywiste, bo formacja ma prowadzić do dojrzałości, ale też „wolność”, co już takie oczywiste nie jest, bo dotychczas ceniono przede wszystkim posłuszeństwo. Chyba że to jest kolejny stereotyp o seminariach?

TT: Oba pojęcia się łączą. To jeden z najważniejszych wątków – dojrzewanie do wolności. Obecny jest chociażby w opisie wspólnoty seminarium duchownego. Postuluje się na przykład, by regulamin seminarium zawierał zwłaszcza te elementy, które służą budowaniu więzi międzyludzkich: dzielenie się doświadczeniami wiary (słowem Bożym), szczerą i otwartą komunikację, rewizję życia i planowanie wspólnotowe. Seminarzyści jako pierwsi mają codziennie troszczyć się o miejsce, czas, sposób i treści modlitwy, szukając w kierownictwie duchowym rozeznawania modlitewnych doświadczeń.

Nie znaczy to, że temat posłuszeństwa nie jest obecny. On jest w nowy sposób rozważany. Posłuszeństwo rozumiane jest jako „umiejętność rezygnowania z własnej woli w służbie Bogu i braciom”.

Watykańskie „Ratio fundamentalis” zaleciło najpierw rozeznać sytuację w danym kraju. Polski dokument jedynie dwa razy wspomina o problemie klerykalizmu i jest on wyraźnie marginalizowany. Tymczasem Franciszek widzi w nim główną przyczynę obecnego kryzysu Kościoła – nazywa go „patologią Kościoła”. Dlaczego „Ratio” nie mierzy się z tym problemem?

TT: Proszę zwrócić uwagę, że wychowujemy do tego, iż wszyscy mamy być uczniami Jezusa, a kandydaci do prezbiteratu jako pierwsi. Ewangelia bardzo wyraźnie ukazuje, kto jest Mistrzem, Nauczycielem i Panem w Kościele. Stawanie się uczniem Jezusa jest najlepszym lekarstwem na klerykalizm. Zawartość merytoryczna „Ratio” wykracza więc poza statystykę wyrazów.

Chodzi o głębszy problem – o religijne stawianie kapłaństwa poza wspólnotą świeckich. „Pokorna i konsekwentna realizacja upodobnienia się prezbitera do Chrystusa Głowy i Pasterza, Sługi i Oblubieńca Kościoła chroni go przed skrajnościami w postaci »klerykalizmu« i »pragnienia panowania nad owczarnią«, a także demokratyzmu” – czytamy w punkcie 43. Powiedziałbym, że świadomość utożsamienia z Jezusem wynosi mnie nad wspólnotę...

TT: To są ludzkie odczucia. Opis tożsamości seminarium przedstawiony w „Ratio” jest inny. Dokument ukazuje, o jaki typ relacji w Kościele chodzi. Nie wystarcza model mistrz–uczeń, wychowawca–wychowanek, przełożony–podwładny, choć takie odniesienia są niezbędne. Fundamentalna jest relacja braterstwa. Mogę zapewnić, że mieliśmy świadomość tego, iż klerykalizm jest dużym problemem. ©

Ks. TOMASZ TRZASKAWKA jest ojcem duchownym gnieźnieńskiego seminarium oraz sekretarzem Zespołu ds. przygotowania nowych zasad formacji kapłańskiej w Polsce.

Ks. WOJCIECH RZESZOWSKI jest dyrektorem Centrum Edukacyjno-Formacyjnego w Gnieźnie, byłym rektorem Wyższego Seminarium Duchownego w Gnieźnie oraz byłym przewodniczącym Konferencji Rektorów Wyższych Seminariów Duchownych.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Kierownik działu Wiara w „Tygodniku Powszechnym”. Ur. 1966 r., absolwent Wydziału Mechanicznego AGH, studiował filozofię na Papieskiej Akademii Teologicznej w Krakowie i teologię w Kolegium Filozoficzno-Teologicznym Dominikanów. Opracowanymi razem z… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 42/2019