Ludzie kontra buldożery

Mieszkańcy Kijowa nauczyli się walczyć z dziką zabudową miasta. By pod buldożery nie poszły zabytkowe kamienice, a na miejscu podkijowskich lasów nie wyrosły blokowiska, tworzą organizacje społeczne, pikietują, przeprowadzają głodówki.

05.11.2012

Czyta się kilka minut

Na przykładzie walki o obronę starego Kijowa można pokazać, jaka siła spoczywa w społecznikach i ile – przy ich pomocy – można zmienić. Dziś wielu mieszkańców mojego miasta zna organizacje „Ocalić stary Kijów” czy „Prawo do własnego miasta”. Ich historia pokazuje, ile zależy od nas samych (jeśli jesteśmy odpowiednio zdeterminowani) i jak potrzebne są na Ukrainie NGO-sy z prawdziwego zdarzenia.

„Wyjdę na ulicę, by ocalić swoje miasto” – to hasło mieszkańcy Kijowa usłyszeli po raz pierwszy w 1989 r., gdy w dzielnicy Rusanowka nikomu nieznani inwestorzy postanowili (na miejscu dziecięcego placu zabaw i skweru) wybudować supermarket. Ludzie skrzyknęli się i zarejestrowali w sądzie stowarzyszenie „Rusanowka”, ktrego celem było reprezentowanie grup społecznych sprzeciwiających się „dzikiej” zabudowie miejsc publicznych.

Urzędnik, polityk, deweloper

Lata mijały, sądy – różnych instancji – zajmowały się sprawą Rusanowki, w 2002 r. ogłoszono zwycięstwo mieszkańców. Przez wszystkie te lata ludzie dniem i nocą okupowali tereny przeznaczone pod zabudowę.

Inny przykład: z początkiem roku 2000 pojawiły się plany wycięcia lasu nieopodal Kijowa i wybudowania na jego miejscu apartamentowców. I znów, przedstawiciele organizacji społecznych i ekolodzy podali sprawę do sądu. Jednocześnie podjęli się „czynnej” obrony lasów: pikietowali pod siedzibami miejscowych władz, żądając debaty na ten temat. Rezultat: inwestor zgodził się na rozmowy z przedstawicielami organizacji i został zmuszony do zmiany planów. Obecnie apartamentowce budowane są pod kontrolą organizacji społecznych i ekologów.

Podobne sytuacje pojawiały się coraz częściej, a każda inicjatywa dotycząca przebudowy atrakcyjnych części miasta mroziła ludziom krew w żyłach.

Oleh Berezjuk, przedstawiciel rady adwokackiej w Kijowie: – Wykorzystując kontakty z politykami i urzędnikami, firmy budowlane wpadły na pomysł, by na miejscu starych osiedli wznieść centra handlowe i rozrywkowe. Często za plecami dewelopera stoi polityk albo urzędnik. Przy okazji budowlańcy naruszają prawo. Niejasne prawo dotyczące ziemi i majątku, korupcja, brak niezawisłości sądów – wszystko to pozwala im na samowolkę.

Pomogli dziennikarze: gdyby nie informowanie o konieczności obrony starych kwartałów miasta, na miejscu których postanowiono wznieść nowoczesne budynki, działacze organizacji społecznych byliby bez szans.

W 2003 r. decyzją rady miasta (urzędnicy nie zważali na opinię naukowców i działaczy społecznych) przekazano Ministerstwu Spraw Zagranicznych ziemię leżącą w starej dzielnicy Kijowa. Była ona objętą ochroną UNESCO, wznosi się na niej bowiem tysiącletni sobór św. Sofii. Zaplanowano tam wzniesienie mieszkań dla ukraińskich dyplomatów. Budowy obiektów w sąsiedztwie świątyni zabrania prawo ukraińskie i międzynarodowe. Dyplomaci się jednak tym faktem nie przejęli: zimą 2003-04 teren ogrodzono i przymierzano się do rozpoczęcia prac. I znów wkroczyli społecznicy: rozebrali ogrodzenie okalające świątynię, z odpowiednimi dokumentami poświadczającymi historyczną wartość tego miejsca udali się do sądu.

Obrona terenu zajęła 7 lat: trwały rozprawy sądowe, obradował w sprawie nawet ukraiński parlament. Dopiero niedawno odstąpiono od idei zabudowy.

Nowe, a prawie jak stare

W maju 2012 r. wybuchł skandal związany z projektem budowy centrum sztuki na najpiękniejszej ulicy Kijowa – Andrijewskim Uzwizie. Pomysłodawcą inicjatywy był ukraiński oligarcha pochodzący z Doniecka – Rinat Achmetow. Pozwolenie na realizację projektu zdobył, dogadując się z władzami Kijowa.

Władze miasta zaczęły mówić o „rekonstrukcji” ulicy. Jej realizacja wyglądała tak, że na Uzwiz wjechały buldożery i zrównały z ziemią zabytkowe budynki. Zszokowani mieszkańcy wszczęli protest. Rozpoczęły się pikiety pod siedzibą rady miasta i mieszkaniem Achmetowa. Co ciekawe, kijowianie otrzymali wsparcie od mieszkańców Doniecka, których w osłupienie wprawił fakt wyburzania zabytków pod dyktando biznesmena z ich miasta. Achmetow wstrzymał się z planami budowy centrum sztuki i podjął decyzję o przeprowadzeniu konsultacji społecznych. Mieszkańcy miasta byli zgodni: nie sprzeciwiamy się, by na Andrijewskim Uzwizie powstawały centra sztuki i przyjemne kafejki, wręcz przeciwnie, lecz niech mieszczą się w zabytkowych kamienicach, a nie w nowo powstałych budynkach. I tak na miejscu zburzonych kamienic... pojawiły się ich nowoczesne kopie.

Zagrożone są fundamenty cerkwi Dziesięcinnej – była to unikatowa świątynia Kijowa. Kijowski archeolog prof. Nadia Nikitienko przeszło 20 lat zajmuje się studiowaniem jej fundamentów.

– Była to jedna z najstarszych świątyń chrześcijańskich nie tylko w Kijowie, ale w całej Europie Wschodniej. Była starsza od soboru św. Sofii, który w 2011 r. obchodził tysiąclecie. W czasie prac archeologicznych przekonaliśmy się, jak wspaniała była cerkiew: mozaika na podłogach, bizantyjskie freski, złocony ołtarz. W czasie najazdu mongolskiego cerkiew spalono, ale nawet jej fundamenty są unikalnym zabytkiem – uważa prof. Nikitienko.

Dodatkowo to symboliczne miejsce ma dla Ukraińców sakralne znaczenie – stąd bowiem chrześcijańska wiara rozprzestrzeniała się po kraju.

Tymczasem deputowani Partii Regionów wpadli na pomysł wybudowania na miejscu fundamentów współczesnej świątyni. Rada miejska Kijowa przyklasnęła i ogłosiła konkurs na jej projekt. Prof. Nikitienko jest pewna, że niemożliwe jest „odtworzenie” świątyni, nie zachowały się bowiem dokumenty na to pozwalające.

Środowiska naukowców zwróciły się do prezydenta i rządu z prośbą, by zabronić jakichkolwiek prac budowlanych na fundamentach cerkwi Dziesięcinnej. Działacze organizacji społecznych znów wkroczyli do akcji: ogłosili, że jeśli prace się rozpoczną, będą blokowane. W dodatku mieszkańcy prowadzą śledztwo: próbują dowiedzieć się, kto podjął decyzję o budowie świątyni, jaka firma budowlana będzie mieć z tego profity.

Pękły ściany, drżała podłoga

Wyburzenie grozi Gościnnemu Dworowi – kompleksowi budynków z XVIII w. rozciągającemu się na placu Kontraktowym. Nazwa placu pochodzi od słowa „kontrakt” – podpisywano tu bowiem kontrakty handlowe. Nieopodal znajduje się wielki bazar, dawniej w pomieszczeniach Gościnnego Dworu zajmowali biura celnicy, przedstawiciele firm handlowych, kupcy. To piękne miejsce: na plac Kontraktowy wychodzą okna Akademii Kijowsko-Mohylańskiej, jednej ze starszych uczelni Ukrainy. W 1980 r. pod budynkiem Gościnnego Dworu wybudowano linię metra, zdaniem historyków i architektów niebezpieczne są jakiekolwiek prace w tym rejonie: przebudowy czy wznoszenie nowych budynków. Tymczasem właśnie takie plany ma nowy właściciel tych zabytkowych budowli – firma zarejestrowana na Cyprze.

W czerwcu 2012 r. aktywiści z organizacji „Ocalić stary Kijów” i „Prawo do posiadania miasta” organizują przed dworem teatralne happeningi i koncerty. Czy uda im się coś wskórać? – to pytanie jest wciąż otwarte.

Bowiem walka mieszkańców o ocalenie starego Kijowa nie zawsze kończy się sukcesem. W 2002 r. nie udało się uratować budynku z końca XIX w. sąsiadującego z kościołem św. Mikołaja (wybudowanego latach 1899–1909). Zabytkowy budynek zrównano z ziemią, by na jego miejscu mogło powstać centrum biznesowe. Nie zwracano uwagi na fakt, że w czasie robót w kościele popękały ściany i drżała podłoga.

Firma budowlana, która wzniosła centrum, jest własnością rodziny ministra oświaty – Dymytra Tabacznyka (obecnie firma zarządza centrum).

Jednak gdyby nie spontaniczne wysiłki organizacji społecznych, gdyby nie ich wytrwałość – ciągnące się po kilka lat pikiety, pisanie petycji, oddawanie spraw do sądu – Kijów przypominałby dziś nowoczesne miasto pełne szklanych centrów handlowych i biznesowych. W walce przeszkadza nam ukraińskie prawo dające często wolną rękę inwestorowi, wszechobecna korupcja, brak wiedzy mieszkańców Kijowa na temat jego historii (duża ich część to przyjezdni). Jednak idąc Andrijewskim Uzwizem – przepiękną ulicą, na której znajduje się m.in. dom Michaiła Bułhakowa, nawet nie chce się myśleć, że znów mogą wjechać tu buldożery.


Przełożyła Małgorzata Nocuń


Bohdana Kostiuk jest dziennikarką ukraińskiej sekcji Radia Swoboda, działaczką społeczną zajmującą się obroną zabytków Kijowa.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
79,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 46/2012